Platon - Timajos.pdf

(330 KB) Pobierz
1
PLATON
„T I M A J O S „
OSOBY DIALOGU:
SOKRATES
TIMAIOS
HERMOKRATES
KRITIAS
SOKRATES. Jeden, dwóch, trzech. A czwarty z towarzystwa, kochany Timaiu,
gdzie? Z tych, co to wczoraj byli na przyjęciu, a dzisiaj przyjęcie urządzają?
TIMAIOS. Niemoc jakaś przypadkowa zdjęła go, Sokratesie. On by dobrowolnie
tego zebrania nie opuścił.
SOKRATES. Nieprawdaż - to już twoja i tych dwóch rzecz objąć jego rolę i
zastąpić także i nieobecnego?
TIMAIOS. Tak jest. I wedle sił będziemy się o to starali. Nie byłoby
sprawiedliwie, żebyśmy wczoraj od ciebie takie przyzwoite prezenty wzięli, a
dziś żeby ci reszta z nas nic chciała też przynieść gościńca.
SOKRATES. A pamiętacie, ile to i o czym poleciłem wam mówić?
TIMAIOS. Jedne rzeczy pamiętamy, a czego by nie, to ty jesteś z nami, więc
przypomnisz. A lepiej, jeżeli ci to nie sprawia jakiejś trudności, to streść nam
to pokrótce od początku, aby się nam to lepiej utrwaliło.
SOKRATES. Tak się stanie. Z tego, co wam wczoraj powiedziałem o państwie,
główna rzecz była w tym, jakie państwo i z jakich ludzi złożone wydawałoby się
nam najlepsze.
TIMAIOS. I bardzo nam to było po myśli wszystkim, Sokratesie, to, coś o nim
mówi.
SOKRATES. A czyśmy przede wszystkim nie odróżnili w nim klasy rolników, i
jakie tam są inne umiejętności, od klasy wojskowych?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I zgodnie z naturą daliśmy każdemu jedno tylko, odpowiednie dla
niego zajęcie i jedną umiejętność dla każdego i powiedzieliśmy, że ci, którzy
mieli walczyć za wszystkich, powinni być tylko strażnikami państwa i gdyby ktoś
z zewnątrz albo wewnątrz szedł szkodzić państwu, powinni łagodnie sądzić tych,
którymi rządzą i którzy są ich przyjaciółmi z natury, a w bitwach powinni
objawiać srogość wobec każdego wroga, jaki by się nadarzył.
TIMAIOS. Ze wszech miar przecież.
SOKRATES. Mówiliśmy, zdaje mi się, że w charakterze strażników powinien tkwić
równocześnie temperament zapalny, a zarazem osobliwa skłonność do wiedzy, aby
mogli słusznie objawiać łagodność w stosunku do jednych, a srogość w stosunku do
drugich.
TIMAIOS. Tak.
SOKRATES. A cóż z wychowaniem? Czy nie mieli się chować na gimnastyce i muzyce
i z pomocą wszystkich umiejętności, jakie 'są dla nich odpowiednie?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I mówiło się, że ci ludzie, tak wychowani, nie powinni ani złota,
ani srebra, ani żadnego innego majątku nigdy za swoją własność uważać, ale jako
pomocnicy powinni dostawać żołd za straż od tych, których całości strzegą, żołd
mierny, jak dla ludzi kierujących się rozwagą. Wydatki powinni mieć wspólne i
żyć po winni wspólnie i jadać, dbając tylko o dzielność i mając głowę wolną od
wszelkich innych zajęć.
TIMAIOS. Mówiło się i to w ten właśnie sposób.
SOKRATES. A o kobietach też wspominaliśmy, że te zbliżone charakterem do
mężczyzn wypadałoby do mężczyzn dostroić i wszystkim im dać zajęcia wszystkie z
mężczyznami wspólne w zakresie wojskowości i jeżeli chodzi o tryb życia poza
tym.
TIMAIOS. W ten sposób mówiło się i to.
1
2
SOKRATES. No, a jakże tam było z robieniem dzieci? Czy też to łalwo
zapamiętać, bo to było niezwykłe, to, co się powiedziało; żeśmy upaństwowili
wszystkie śluby i dzieci i urządziliśmy to tak, żeby nikt nigdy własnego dziecka
nic 'rozpoznał i żeby wszyscy wszystkich uważali za rodzeństwo, za braci i
siostry, wszystkich, którzy przyjdą na świat w granicach odpowiedniego okresu, a
tych, którzy przyszli w okresie poprzednim i jeszcze dalszym, żeby mieli za
rodziców i dziadków, a tych z okresów późniejszych za swoje dzieci i za wnuków?
TIMAIOS. Tak. I to łatwo zapamiętać, tak jak mówisz.
SOKRATES. A znowu, żeby się, ile możności, od razu rodzili z charakterem jak
najlepszym, to czy nie pamiętamy, jakeśmy to mówili, że rządzący powinni po
cichu organizować kojarzenie się małżeństw z pomocą pewnego rodzaju losowania,
aby typy gorsze osobno, a ci lepsi żeby takie same kobiety dostawali i żeby się
między nimi jakaś nienawiść z tego powodu nie zasiała - niech myślą, że to los
winien doborowi?
TIMAIOS. Pamiętamy.
SOKRATES. I mówiliśmy, że dzieci typów dobrych wypadnie w
wychowywać, a dzieci złych oddawać po cichu do innych części. państwa. Jak będą
podrastały, to patrzeć, i które by były tego godne, te z powrotem brać na górę,
a które się wydadzą niegodne, niech zostaną na miejscu tych, które pójdą wyżej?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. Więc czyśmy już wszystko przeszli tak jak wczoraj, żeby sobie główne
myśli powtórzyć, czy też nam brak czegoś z wczorajszej rozmowy, kochany Timaiu,
bo możeśmy coś opuścili?
TIMAIOS. Nic podobnego; właśnie to było mówione, Sokratesie.
SOKRATES. A może byście tak posłuchali teraz o tym ustroju, n któryśmy
opisali, jaki ja mam z nim kłopot. Bo jakoś tak mi jest, jakby ktoś zobaczył
gdzieś zwierzęta piękne albo sztuką malarską wykonane, albo i żywe naprawdę, ale
pozostające w spokoju. Wtedy by zapragnął zobaczyć je w ruchu, niechby w walce
pokazywały coś z tych zalet, jakie zdają się zapowiadać ich ciała. Tak i mnie
jest w stosunku do tego państwa, któreśmy opisali. Chętnie bym posłuchał, gdyby
ktoś opisał walki tego państwa, jak ono się przyzwoicie sprawia w zapasach z
innymi państwami, kiedy do wojny przyjdzie, jak ono się i w prowadzeniu wojny
zachowa odpowiednio do swojej kultury i wychowania, zarówno w działaniu czynnym,
jak i w enuncjacjach słownych, skierowanych do innych państw. Ja sobie,
Kritiaszu i Hermokratesie, dobrze zdaję sprawę z tego, że nie potrafię ludzi
tego rodzaju i takiego państwa chwalić tak, jak by należało. Jeżeli o mnie
chodzi, to nic dziwnego. Ale takie samo zdanie wyrobiłem sobie o poetach dawnych
i dzisiejszych. Nie, żebym miał klasę poetów lekceważyć, tylko to jasne każdemu,
że ten rodzaj ludzi, który zawsze coś naśladuje, potrafi najłatwiej i najlepiej
naśladować to, w czym się wychował, a to, co poza zakresem wychowania i nawyku,
to każdemu trudno dobrze naśladować czynem, a jeszcze trudniej słowem. Grupa
sofistów znowu, uważam, że ma bardzo wiele doświadczenia, jeżeli chodzi o słowa
na inny temat, i liczne, i piękne, ale boję się, że to jest naród wędrowny,
jeździ po różnych miastach, a własnej siedziby nigdy nie zagrzeje, więc nie
będzie mógł pojąć ani tych filozofów, ani polityków, gdyby przyszło odtworzyć
to, co by oni mogli robić i mówić w razie wojny i na polach bitew. Zostaje tedy
klasa takich ludzi jak wy; posiadają jedno i drugie: i charakter, M i wychowanie
odpowiednie.
Przecież ten, Timaios, pochodzi z Lokroi, z miasta, które ma najlepsze prawa w
całej Italii - a jeżeli chodzi o majątek i pochodzenie, on nie ustępuje nikomu z
tamtejszych, osiągnął najwyższe urzędy i zaszczyty w tym państwie, a jeżeli
idzie o filozofię, to moim zdaniem wstąpił na szczyty wszelkiej filozofii. O
Kritiaszu to chyba my tu wszyscy wiemy, że żadna z tych rzeczy, o których
mówimy, nie jest mu obca. Co do charakteru zaś i wychowania Hermokratesa, to
wielu świadczy, że one się nadają do tego wszystkiego - więc trzeba im wierzyć.
Ja to i wczoraj brałem pod uwagę, więc kiedyście prosili, żebym wam mówił o
ustroju państwa, z największą chęcią zrobiłem wam tę przyjemność, wiedząc, że
dalszych myśli nikt w ogóle lepiej od was rozwinąć by nie potrafił, gdybyście wy
tylko chcieli to zrobić. Jeżeli każecie państwu prowadzić wojnę, jak się należy,
to wy jedni tylko spośród współczesnych potraficie mu oddać to, co by mu
przystało. Ja mówiłem to, coście mi polecili, i ze swojej strony też wystąpiłem
2
3
z propozycją, którą i w tej chwili powtarzam. I wyście się zgodzili, że naprzód
pogadacie sami z sobą, a dziś odwzajemnicie mi się c myślami i słowami;
przyszedłem więc po ten prezent, ustroiwszy się, przygotowany na to i chciwie po
to ręce wyciągam.
HERMOKRATES. Tak jest, Sokratesie; tak jak powiedział nasz Timaios, ani chęci
nam nie zbraknie, ani też wymówki żadnej dla nas nie ma, żeby tego nie zrobić.
Także i wczoraj, zaraz stąd kiedyśmy przyszli do pokoju gościnnego, do Kritiasa,
gdzie mieszkamy, i jeszcze przedtem po drodze to samośmy rozważali. A on nam
mówił opowieść z dawnego podania. Powiedz mu ją, Kritiaszu, i teraz - niech
oceni razem z nami, czy odpowiada temu, co on zaleca, czy się nadaje, czy nie.
KRITIAS. Trzeba tak zrobić, jeżeli tak i trzeci nasz towarzysz, Timaios,
uważa.
TIMAIOS. Uważani.
KRITIAS. To posłuchaj, Sokratesie. Opowieść bardzo dziwna, ale E ze wszech
miar prawdziwa. Opowiadał ją kiedyś Solon, najmądrzejszy spośród siedmiu
mędrców. Był członkiem naszej rodziny, był ukochanym Dropidesa, mojego
pradziada, jak to i sam mówi na wielu miejscach swoich poematów. On to mówił
Kritiaszowi, mojemu dziadkowi, i ten, już staruszek, opowiadał to nam, że
wielkie i podziwu godne były dawne czyny tego państwa, ale czas zatarł ich ślady
i ludzie powymierali. Jeden czyn był największy ze wszystkich. Teraz może by
wypadało przypomnieć go i w ten sposób odwdzięczyć się tobie, a równocześnie
słusznie i zgodnie z prawdą oddać chwałę bogini przy święcie, jakbyśmy hymn
śpiewali.
SOKRATES. Dobrze mówisz. Ale co to za czyn taki naszego państwa podał Kritias
za Solonem; nie jako podanie, ale jako fakt rzeczy wisty?
KRITIAS. Ja powiem, com usłyszał. Opowieść dawna z ust niemłodego człowieka.
Bo Kritias, kiedy to mówił, był już bliski dziewięćdziesiątki, a ja miałem chyba
najwyżej dziesięć lat.
Właśnie było święto Apaturiów, trzeci dzień, w którym się chłopców wpisuje do
gminy. Chłopcy, jak co roku, tak i wtedy brali udział w uroczystości. Ojcowie
urządzili nam konkurs wokalny. Wygłaszano wiele poematów wielu różnych poetów, a
ponieważ poezje Solona były w owym czasie nowe, więc wygłaszało je wielu spośród
nas, chłopców. Otóż powiedział wtedy ktoś z naszej dzielnicy - czy mu się tak
wtedy wydawało, czy też chciał jakąś przyjemność zrobić Kritiasowi - dość, że
powiada, że Solon był w ogóle najmądrzejszym człowiekiem, a jeżeli chodzi o
poezję, to polot miał największy ze wszystkich.
Staruszek, doskonale to pamiętam, bardzo się tym ucieszył, uśmiechnął i
rozpromieniony powiada: "Gdyby on się, mój Amynandrze, nie był zajmował poezją
tylko ubocznie, ale oddał się jej całą duszą, tak jak inni, byłby wykończył
opowieść, którą tutaj przywiózł z Egiptu, i gdyby go rozruchy i inne
nieszczęścia, które tu znalazł po przyjeździe, nie były zmusiły do zarzucenia
poezji, to, według mego zdania, ani Hezjod, ani Homer, ani żaden inny poeta nie
byliby go nigdy sławą przewyższyli.
- A cóż to była za opowieść, Kritiaszu? - zapytał tamten.
- O największym i najznamienitszym, można powiedzieć najsluszniej, ze wszystkich
czynów, jakich nasze państwo dokonało, ale że to czasy dawne i poginęli ci,
którzy tego czynu dokonali, więc wieść o nim do nas nie dotarła.
- Powiedzże od początku - powiada tamten - co i jak mówił Solon i od kogo to
usłyszał jako prawdę?
- Jest - powiada - w Egipcie, w delcie, którą opływa rozszczepiony u góry
strumień Nilu, powiat zwany Saityckim. W tym powiecie największym miastem jest
Sais, skąd leż pochodził i król Amasis. U nich tam nad miastem króluje pewne
bóstwo, które się po egipsku nazywa Neith, a po grecku, jak oni mówią, Atena.
Oni twierdzą, że bardzo lubią Ateńczyków i że w jakiś sposób są z nami tu
spokrewnieni. Solon mówił, że gdy tam przyjechał, bardzo go tam zaczęto
szanować. Dość że zaczął się rozpytywać o dawne czasy tych kapłanów, którzy
najwięcej byli z tym obznajomieni, bo sam nic o tym po prostu nie wiedział i nie
znalazł żadnego innego Hellena, który by o tym wiedział cokolwiek. I tak raz,
pragnąc ich wyciągnąć na słówko o dawnych czasach, zaczął mówić o
najdawniejszych dziejach naszych, o Foroneusie, którego pierwsze podania
dotyczą, i o Niobie, a znowu o potopie opowiadał bajki, jak to przetrwali Pyrra
3
4
i Deukalion , i wywodził pokolenia od nich pochodzące, i starał się przypomnieć
sobie, ile to lat trwały te rzeczy, o których mówił, i starał się obliczyć lata.
Na to jeden bardzo stary kapłan powiedział: - Oj, Solonie, Solonie! Wy,
Hellenowie, zawsze jesteście dziećmi. Nie ma starca między Hellenami. - On to
usłyszał i powiada: - Jak to? Co to ty mówisz?
- Młode dusze macie wszyscy - powiada. - Nie macie w nich żadnego dawnego
mniemania, opartego na starych podaniach, ani żadnej wiedzy okrytej siwizną
wieków. A przyczyna tego taka. Wiele razy i w różnym sposobie przychodziła zguba
rodzaju ludzkiego i będzie przychodziła nieraz. Od ognia i od wody największa, a
z niezliczonych innych przyczyn inne, krócej trwające. U was też mówią, że
Faeton, syn Heliosa, zaprzągł raz konie do wozu ojca, a że nie umiał pędzić po
tej samej drodze co ojciec, popalił wszystko na ziemi i sam zginął od pioruna.
To się opowiada w postaci mitu, a prawdą jest zbaczanie ciał biegnących około
ziemi i po niebie i co jakiś długi czas zniszczenie tego, co na ziemi, od
wielkiego ognia. Wtedy ci, którzy mieszkają po górach i na wyżynach, i w
okolicach suchych, bardziej giną niż ci, co mieszkają nad rzekami i nad morzem.
Dla nas Nil jest w ogóle zbawieniem i wtedy też z tego nieszczęścia ratuje nas i
zbawia. A kiedy znowu bogowie ziemię wodą oczyszczają i zalewają potopem, wtedy
się ratują ci, co po górach krowy pasą i owce, a tych, co po waszych miastach
mieszkają, rzeki spłukują do morza. A w tym kraju tutaj ani wtedy, ani nigdy
innym razem woda z góry na niwy nie spływa, tylko wprost przeciwnie; od dołu
wszystka podchodzi. Taka już jest. Dlatego też i z tych przyczyn zachowują się u
nas w podaniach zdarzenia najdawniejsze.
A po prawdzie to tak jest, że we wszystkich okolicach, gdzie mróz
nadzwyczajny ani skwar przeszkody nie stanowi, tam zawsze gęściej lub rzadziej
ród ludzki zamieszkuje. Otóż cokolwiek się u was albo u nas, albo w innej
okolicy, o której wiemy ze słyszenia, zdarzy pięknego albo doniosłego, albo z
jakiegokolwiek innego względu osobliwego, to wszystko jest tutaj od dawna
zapisane w świątyniach i przechowane. A, co się u was i u innych ludów dzieje,
zaledwie się utrwalić zdoła w napisach i w tym wszystkim, czego państwa
potrzebują, kiedy oto znowu w swoim czasie, jakby choroba powrotna, przychodzą
na nich strumienie wody z nieba i zostawiają spośród was tych, co pisma i służby
u Muz nie znają. Tak, że na nowo od początku rodzicie się niejako, jakby młodzi.
Nie wiecie nic ani o tym, co tu było, ani co u was było w czasach zamierzchłych.
Te twoje rodowody, Solonie, i te historie, któreś opowiadał o tym, co u was,
mało się różnią od bajek dla dzieci.
Wy naprzód pamiętacie tylko jeden potop, a przed tym było ich wiele. Oprócz
tego nie wiecie, że w waszej ziemi mieszkał najpiękniejszy i najlepszy rodzaj
ludzi, od którego pochodzisz i ty, i całe wasze dzisiejsze państwo. Bo zostało
wtedy trochę tego nasienią, ale wy o tym nie wiecie. Dlatego że ci, co
pozostali, przez wiele pokoleń ginęli, głosu nie umiejąc zamykać w litery.
Istniało swojego czasu, Solonie, przed największym potopem państwo, które dziś
jest państwem ateńskim, wielka potęga militarna i w ogóle prawa miało znakomite.
Miało dokonać czynów najpiękniejszych i wytworzyć ustroje najlepsze ze
wszystkich, o jakich nas dziś pod słońcem wieści dochodzą.
Kiedy to usłyszał Solon, zdziwił się, powiada, i bardzo pragnął i prosił
kapłanów, żeby mu wszystko dokładnie o dawnych obywatelach po kolei
opowiedzieli.
A kapłan powiedział: - Nie ma co tego kryć, Solonie. Opowiem i ze względu na
ciebie, i na wasze państwo, a przede wszystkim na chwałę bogini, która państwo
wasze i nasze dostała w udziale, wychowała je i wykształciła - naprzód to wasze,
o tysiąc lat wcześniej, kiedy wasze nasienie wzięła od Ziemi i od Hefajsta, E a
nasze potem. Jeżeli chodzi o początek tutejszego ustroju, to w naszych księgach
świętych jest pisana liczba ośmiu tysięcy lat. Więc ja ci pokrótce opowiem o
prawach obywateli sprzed dziesięciu tysięcy lat i o najpiękniejszym dziele,
jakiego dokonali. A jeżeli chodzi o dokładny przegląd ich całych dziejów po
kolei, to innym razem przy wolnym czasie sobie to przejdziemy, wziąwszy same
książki do ręki.
Więc rozpatrz sobie prawa w stosunku do obecnych naszych. Bo znajdziesz tu teraz
wiele urządzeń wzorowanych na waszych urządzeniach dawniejszych. Naprzód
wyodrębnioną od innych kastę kapłanów, a potem kastę robotników. Każdy rodzaj
4
5
pracuje osobno i nie miesza się z drugim. A więc pasterze, myśliwcy i rolnicy. A
kasta wojowników, widzisz chyba, jak tutaj jest odosobniona od wszystkich innych
grup; i prawo im przykazuje nie troszczyć się o nic innego, jak tylko o to, co
dotyczy wojny. A także sposób ich uzbrojenia, te tarcze i włócznie, które myśmy
wprowadzili pierwsi ze wszystkich ludów położonych koło Azji, bo nam pierwszym
to bogini pokazała, podobnie jak i wam w tamtych stronach. A jeżeli chodzi o
naukę, to widzisz chyba, jak lutaj prawo otoczyło opieką badanie wszechświata
jako całości aż po wróżbiarstwo i lecznictwo - to dla zdrowia - i spośród
boskich nauk wybrało te, które ze sprawami ludzkimi mają związek i jakie tam
inne za tym idą umiejętności, rozwinęło wszystkie. Cały ten podział porządny i
układ stosunków naprzód bogini urządziła u was, kiedy zakładała wasze państwo.
Wybrała okolicę, w którejście się urodzili, bo zobaczyła, że klimat tam jest
umiarkowany, więc wytworzy ludzi najlepiej rozwiniętych umysłowo. A że bogini
kocha się w wojnie i w mądrości, więc wybrała miejsce, które jej miało przynieść
ludzi najodpowiedniejszych dla niej, i tam wasze osady założyła. Tameście więc
siedzieli, rządząc się takimi prawami i jeszcze lepsze mając - w każdej
dzielności przewyższaliście wszystkich ludzi; rzecz prosta, bo i krew boską
macie, i wychowanie. My tu mamy zapisanych i podziwiamy wiele wielkich czynów
waszego państwa - a jeden z nich przewyższa wszystkie inne wielkością i
dzielnością.
Pisma nasze mówią, jak wielką niegdyś państwo wasze złamało potęgę, która
gwałtem i przemocą szła na całą Europę i Azję. Szła z zewnątrz, z Morza
Atlantyckiego. Wtedy to morze tam było dostępne dla okrętów. Bo miało wyspę
przed wejściem, które wy nazywacie Słupami Heraklesa. Wyspa była większa od
Libii i od Azji razem wziętych. Ci, którzy wtedy podróżowali, mieli z niej
przejście do innych wysp. A z wysp była droga do całego lądu, leżącego
naprzeciw, który ogranicza tamto prawdziwe morze. Bo to, co jest po wewnętrznej
stronie tego wejścia, o którym mówimy, to się okazuje zatoką o jakimś ciasnym
wejściu. A tamto morze jest prawdziwe i ta ziemia, która je ogranicza
całkowicie, naprawdę i najsłuszniej może się nazywać lądem stałym.
Otóż na tej wyspie, na Atlantydzie, powstało wielkie i podziwu godne mocarstwo
pod rządami królów, władające nad całą wyspą i nad wieloma innymi wyspami i
częściami lądu stałego. Oprócz tego po tej stronie tutaj oni panowali nad Libią
aż do granic Egiptu i nad Europą aż po Tyrrenię. Więc ta cała potęga zjednoczona
próbowała raz jednym uderzeniem ujarzmić wasz i nasz kraj i całą okolicę Morza
Śródziemnego. Wtedy to, Solonie, objawiła się wszystkim ludziom potęga waszego
państwa: jego dzielność i siła. Wasze państwo stanęło na czele wszystkich,
zachowało równowagę
ducha, rozwinęło sztuki wojenne i już to na czele Hellady, już też odosobnione,
bo inni je opuścili z konieczności, w skrajne c niebezpieczeństwo popadło,
jednak pokonało najeźdźców i wzniosło pomnik zwycięstwa; nic pozwoliło ujarzmić
tych, którzy jeszcze nie byli ujarzmieni, i nam wszystkim, którzy zamieszkujemy
po tej stronie Słupów Heraklesa, zachowało wolność, nie zazdroszcząc jej nikomu.
Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy i nadszedł jeden dzień i
jedna noc okropna - wtedy całe wasze wojsko zapadło się pod ziemię, a wyspa
Allanlyda lak samo zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła. Dlatego i
teraz tamto morze jest dla okrętów niedostępne i niezbadane; bardzo gęsty muł
sianowi przeszkodę - dostarczyła go wyspa zapadająca się na dno.
Co stary Kritias powiedział powtarzając to za Solonem, to w krótkim streszczeniu
usłyszałeś, Sokratesie. Kiedyś wczoraj mówił o panstwie i o tych ludziach,
których opisywałeś, ja się dziwiłem, bo przypomniałem sobie to, co dziś mówię, i
myślałem sobie, jak ty cudownie, bo to był jakiś przypadek, a jednak celowy,
zgadzałeś się po większej części z tym, co Solon mówił. Na razie nie chciałem
się odzywać, bom nie dość dobrze pamiętał - to już tak dawno było. Pomyślałem
sobie, żem powinien najpierw sam sobie dobrze wszystko przypomnieć, a dopiero
potem mówić. Dlatego też prędko zgodziłem się z tobą na twoją wczorajszą
propozycję, uważając, że jak to zawsze w takich sprawach, najtrudniej jest
przynieść w dyskusji jakąś myśl odpowiednią do programu, to my pod tym względem
nie będziemy w kłopocie, będziemy mieli materiału w sam raz, I tak też, jak on
tu powiedział, wczoraj zaraz na wychodnym stąd, zestawiałem z tym, co się tu
mówiło to, com sobie przypomniał.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin