Nocne fantazje-Bond Stephanie - Po godzinach.pdf

(352 KB) Pobierz
112121879 UNPDF
Stephanie Bond
Po godzinach
Rozdział pierwszy
– Proszę się nie obawiać, pani Conrad, przepaskę
na biodra z pewnością moŜna uprać
w pralce.
Rebecca Valentine manewrowała telefonem,
aby móc kontynuować rozmowę i nie przerywać
upinania na manekinie wielkiej peleryny
z aksamitu. Myślała o akcesoriach, które miała
jeszcze przygotować: szarfa ozdobiona klejnotami,
zęby wampira, wysokie buty.
– Kochanie, a mankiety na kostki?
– Uhmm, tak – niełatwo jest mówić ze
szpilkami w ustach – mankiety teŜ moŜna
w pralce.
– Och, to świetnie. JuŜ myślałam, Ŝe trzeba
będzie zamówić następny kostium dla Marty’ego,
a ten jest jak nowy. Co prawda
w ulotce reklamującej weekend z bajki była
mowa o zabawie w błocie, ale nie przypuszczałam,
Ŝe chodzi o dół pełen błota.
Rebecca zwykle wysłuchiwała tych opowieści,
na ile starczało jej uprzejmości, ale dziś nie
była w nastroju do słuchania o zmysłowych
przeŜyciach Conradów. Tym bardziej Ŝe nie
spała całą noc, rozmyślając o swoim pustym
Ŝyciu i rozpaczliwej tęsknocie za miłością.
Zadzwonił dzwonek. Odetchnęła z ulgą.
– Przepraszam panią, muszę kończyć. Ktoś
dzwoni do drzwi.
– Dobrze, kochanie, dobrze. Odezwij się,
proszę, jak tylko nadejdzie kostium hurysy.
Planuję niespodziankę na urodziny Marty’ego.
– Oczywiście. Do widzenia, pani Conrad.
Rebecca odłoŜyła słuchawkę. Zdumiewające,
Ŝe ta babcia w tweedowych spódnicach, która
odwiedzała ,,Kostiumy na kaŜdą okazję’’, przynosząc
słodycze domowej roboty, miała tak
udane Ŝycie seksualne. I to od trzydziestu lat,
z własnym męŜem. Jak to pozory mylą!
Idąc w kierunku wejścia, uśmiechnęła się do
siebie. Taki na przykład Dickie – wymarzony
narzeczony. Nie z tych, co uciekają z przypadkową
112121879.002.png
dziewczyną, gdy niczego nieświadoma
narzeczona kupuje weselną zastawę. Nie, nie,
kochanka Dickiego nie była przypadkową dziewczyną.
Niegdyś była Miss Illinois. A teraz spodziewała
się dziecka Dickiego.
– Hej, hej! – zawołał od drzwi niski, melodyjny
głos. Rebecca uśmiechnęła się mimo przygnębienia
i przyspieszyła kroku, na ile pozwalał
na to strój zakonnicy. Quincy Lyle, dostawca,
strzepywał krople deszczu z ramion. Zmierzył
ją spojrzeniem od stóp do głów.
– Siostra Rebecca ma juŜ dość męŜczyzn?
Zaśmiała się głośno i dotknęła sztywnego
nakrycia głowy.
– Wiejski teatr potrzebuje dwunastu strojów
zakonnic do musicalu. Tylko przymierzałam.
ChociaŜ, kto wie, moŜe to nie taki zły
pomysł.
PrzecieŜ celibat nie stanowiłby dla niej problemu.
– Jesteś zbyt ładna na zakonnicę.
– Jak słodko kłamiesz, Quincy.
– Ostatnio nie patrzyłaś chyba w lustro.
Wyglądasz jak nowe wcielenie Audrey Hepburn.
Uśmiechnęła się smutno.
Quincy znał niemal wszystkich ludzi biznesu
w północnej części Chicago. Firma prawnicza
Dickiego mieściła się o kilka przecznic dalej,
dostawca wiedział więc o szczegółach rozstania
narzeczonych. Rebecca zastanawiała się, dlaczego
tak łatwo przychodziła jej rozmowa
z nim, przypadkowym znajomym. I dlaczego
tak trudno było rozmawiać o tym z bliskimi
przyjaciółmi, a nawet z siostrą.
– Dickie to juŜ zamknięta sprawa – powiedziała.
Głos jej się załamał, ale chyba z powodu
przeziębienia. Udało jej się słabo zakaszleć. Tak,
to przeziębienie.
– Oczywiście. Masz to juŜ za sobą – pocieszył
Quincy. – I dlatego powinnaś sobie pozwolić
na romans z kimś, komu nie moŜna się
oprzeć.
Zaśmiała się i pokręciła głową.
– Brzmi nieźle, ale to nie w moim stylu.
– MoŜe warto zmienić styl – powiedział,
unosząc krawędź jej obszernego rękawa.
112121879.003.png
– Choćby dla poprawienia nastroju.
Rebecca przygryzła usta. Szczerze mówiąc,
przez ostatnie dwa tygodnie często myślała
o tym. LeŜąc późno w nocy w pustym łóŜku,
słuchając smętnych piosenek, zastanawiała się,
jak by tu zdobyć się na odwagę i zemścić się na
Dickiem za jego zdradę. Mogła przecieŜ zaangaŜować
się w jakiś związek wyłącznie dla
fizycznej przyjemności, tylko po to, by udowodnić
Dickiemu, a przede wszystkim sobie, Ŝe to,
co było dobre dla niego, jest teŜ dobre dla niej.
Ale gdyby nawet zdecydowała się na taki krok,
jak niby miała znaleźć odpowiedniego partnera?
Jedyny męŜczyzna, o którym kiedyś skrycie
marzyła, jeden z jej stałych klientów, był
Ŝonaty.
– Obiecaj chociaŜ, Ŝe jeśli trafi się ktoś odpowiedni,
nie odmówisz sobie małego flirtu
– nalegał Quincy.
– Mogę obiecać, ale i tak się nie trafi.
– Nigdy nie wiadomo. To ta paskudna pogoda
psuje ci nastrój.
Quincy spojrzał na cięŜkie, szare chmury,
które unosiły się nad miastem.
– Jeśli nie przestanie padać, zacznę ci dostarczać
towar w stroju syreny.
Uśmiechnęła się na te nieudolne próby poprawienia
jej nastroju i kiwnęła głową w stronę
pudła.
– Co masz dla mnie?
– Nie wiem, ale lekkie jak piórko.
Zerknął na nalepkę.
– Lana Martina Healey, Lexington, Kentucky.
– Lana Martina Healey? Och, Lana Martina!
– Klientka?
– Nie. Poznałyśmy ją z siostrąw szkole. Była
genialna. Teraz pewnie jest juŜ męŜatką. – Nie
mogła nie uśmiechnąć się na samo wspomnienie.
Obeszła wielkie pudło ze zwykłego kartonu
z napisem: ,,Nie rozcinać opakowania’’.
– Co to moŜe być?
– Prezent ślubny?
Rebecca wzruszyła ramonami.
– Jak Lana mogłaby się dowiedzieć o ślubie?
Nie utrzymywałyśmy kontaktów.Quincy, mógłbyś
112121879.004.png
mi z tym pomóc?
– Jasne.
Szybko poradził sobie z taśmą klejącą i Rebecca
otworzyła karton. W środku było mnóstwo
drobnych kawałków pianki do pakowania.
– To musi być coś delikatnego – stwierdził.
WłoŜyła rękę, rozsypując kawałki pianki i natrafiła
na kopertę. Wyjęła z niej kolorową kartę
z namalowaną filiŜanką.
– Noi co, chcesz, Ŝebym umarł z ciekawości?
– ponaglał Quincy.
,,Droga Rebecco – czytała. – Przypadkiem
trafiłam na adres twojego sklepu. Nie uwierzysz,
ale ja teŜ prowadzę interes. Porzuciłam
pracę księgowej i otworzyłam kafejkęwLexington.
Pewnie nie brzmi to tak interesująco, jak
sklep z kostiumami balowymi, ale zawsze coś.
Właśnie wyszłam za mąŜ, za boskiego adwokata.
Poznaliśmy się przez ogłoszenie w prasie,
którego Ŝadne z nas nigdy nie zamieszczało’’.
Spojrzała na Quincy’ego.
– Tylko jej mogło się przydarzyć coś takiego.
Czytała dalej: ,,To zresztą cała historia.WkaŜdym
razie poznałam męŜa dzięki Harry’emu,
który zawsze przynosi szczęście. Zgodnie z naszą
szkolną umową przesyłam ci Harry’ego,
mając nadzieję, Ŝe przyniesie ci szczęście w miłości.
Zaopiekuj się nim, a na pewno ci pomoŜe.
Pozdrowienia, Lana.
PS Jeśli sprawa jest nieaktualna i jesteś męŜatką,
przekaŜ Harry’ego siostrze lub samotnej
przyjaciółce’’.
Przestała czytać. Nie przypominała sobie Ŝadnej
umowy w sprawie kogoś o imieniu Harry.
– Przysłała ci faceta w pudełku? – spytał
Quincy, marszcząc brwi. – Myślisz, Ŝe go poćwiartowała?
Rebecca spojrzała ostroŜnie na pudło i przeŜegnała
się.
Michael Pierce głębiej wcisnął czapkę na
głowę, Ŝeby osłonić się od deszczu. Paskudna
pogoda. Ten tydzień i tak był okropny.
Najpierw sprawa rozwodowa, potem chwilowe
zamknięcie restauracji. I jeszcze ból w piersiach
i głowie – pewnie przeziębienie.
Restauracja to był pomysł Soni. Potrafiła
112121879.005.png
przekonać go do wszystkiego. Gdy sześć lat
temu brali ślub, był tak zakochany, Ŝe zrobiłby
dla niej wszystko. Utopił w tej restauracji
oszczędności całego Ŝycia. Soni podobała się
towarzyska strona przedsięwzięcia, ale nie
obchodziły jej sprawy finansowe. Jej znajomi
nie musieli płacić, nawet jeśli rachunek wynosił
kilkaset dolarów. Jej towarzyskie usposobienie
było wielką zaletą, lecz dla niego
okazało się rujnujące. Ulegał wszystkim kaprysom,
aŜ konto zaświeciło pustkami, choć
przez ten czas poznał i polubił pracę restauratora.
Sześć tygodni temu Sonia zaŜądała rozwodu,
całkowicie go zaskakując. Jej kochankiem okazał
się zamoŜny agent nieruchomości. Był stałym
klientem restauracji, jak się okazało, nie
z powodu menu. Nie wiadomo było, co potrwa
dłuŜej: plotki na temat romansu czy sam romans,
poniewaŜ Sonia, choć niezwykle piękna,
nie była zbytnio zainteresowana seksem.Nigdy
co prawda nie odmawiała, jednak gdy się kochali,
miał wraŜenie, Ŝe była myślami daleko, jak
pacjentka czekająca na zakończenie badania.
Ale to juŜ było bez znaczenia.
Przez ostatnie kilka tygodni poczucie zranienia
zamieniło się w złość. Michael marzył
o zemście. W takim stanie trudno podejmować
właściwe decyzje.Mądrze czy nie,wziął poŜyczkę
pod zastaw przyszłej emerytury i postanowił,
Ŝe doprowadzi restaurację do rozkwitu.
Jeszcze nie wiedział, jakim sposobem. MoŜe
chciał sobie coś udowodnić, a moŜe chciał
czymś się zająć. Prawdopodobnie jedno i drugie.
Jego brat Ike uwaŜał, Ŝe Michael potrzebuje
teraz przede wszystkim niezobowiązującej
przygody, Ŝeby zapomnieć o byłej Ŝonie. Ike
wiedział, o czym mówi. Ostatecznie rozwodził
się cztery razy. Wszyscy jego bracia mieli pecha
w małŜeństwie. Michael postanowił, Ŝe z nim
będzie inaczej. Niemieściło mu się w głowie, Ŝe
rozwiązanie małŜeństwa trwa krócej niŜ planowanie
ślubu. Nawet do lekarza trzeba było się
zapisać sześć tygodni wcześniej, prenumerata
czasopism teŜ wymagała oczekiwania.
MoŜe brat miał rację. MoŜe romans złagodziłby
112121879.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin