NIEZALEŻNOŚĆ NTO.doc

(61 KB) Pobierz
NIEZALEŻNOŚĆ „NTO”

NIEZALEŻNOŚĆ              „NTO”

Dodatek Nadzwyczajny Pism Regionu Mazowsze

              22.03.1981r. – godz.19

 

„Myśleliśmy, że się dogadamy”

 

Relacja Krzysztofa Gotowskiego,

wiceprzewodniczącego MKZ Bydgoszcz.

              Otrzymaliśmy zaproszenia na udział w Sesji WRN w ilości sześciu sztuk. Udaliśmy się tam wraz z członkami Komitetu Założycielskiego. Nasze wystąpienie miało być w punkcie „Wolne wnioski”. Wysłuchaliśmy z uwagę wszystkich punktów, które były w porządku obrad. W przerwie podeszliśmy z kolegą Rulewskim do przewodniczącego WRN, pana Bergera z zapytaniem, kiedy będziemy mogli wystąpić. Przewodniczący zapewnił nas, że w punkcie „Wolne wnioski”. Gdy po raz drugi udaliśmy się do niego prosząc, aby nasz udział w dyskusji umieścił w punkcie czwartym, przed opiniowaniem kandydatury na wojewodę bydgoskiego, odrzucił naszą propozycję. Powtórzył raz jeszcze, że nasz głos uwzględniony jest w punkcie ostatnim. Zgodziliśmy się.

              Po przerwie wystąpił wicewojewoda Bąk. Przedstawił referat na temat planu gospodarczo-społecznego. Po nim głos zabrał radny Modecki. Zaproponował, aby w dzisiejszych obradach nie wypowiadać się na temat planu, ponieważ jego komisja nie jest w pełni przygotowana. Jeden z Radnych poparł go i wówczas przewodniczący poddał pod głosowanie wniosek, aby na dzisiejszej sesji nie poruszać spraw budżetowych. Nie wiem przy ilu głosach, myślę, że przy czterech wstrzymujących się, wniosek przeszedł. Wówczas pan Berger ogłosił zakończenie sesji WRN. Poczuliśmy się obrażeni. Podszedłem do przewodniczącego prosząc o dopuszczenie nas do głosu. Nie chciał w ogóle słuchać. Przewodniczący i całe prezydium po zapowiedzi zakończenia sesji wyszło z sali. Wyszedł wicepremier Mach, wicewojewoda Bąk i sekretarz KW, Dymarek. Wówczas kolega Rulewski zwrócił się do obywateli radnych mówiąc, że zostaliśmy jako Związek okłamani, że jest to skandal. Wcześniejsze uzgodnienia z przewodniczącym na Prezydium WRN były takie, że mamy w ostatnim punkcie wystąpić na temat „Sprawy rolnictwa i samorządu wiejskiego”. Kolega Rulewski prosił, po prostu prosił, aby radni zostali i wysłuchali nas. Wtedy wyłączono nagłośnienie. Część radnych nie wiedziała co się stało – wyszła z sali.

              Pozostało około 50-ciu. Wraz z kolegą Tokarczukiem prosiliśmy ich o wysłuchania nasi przedstawienie swojej opinii na temat spraw, które chcieliśmy poruszyć na sesji. Ponad połowa z owych 50-ciu radnych mówiła wprost: „Zostaliśmy oszukani przez prezydium, przez przewodniczącego”. Okazało się, że niektórzy z nich w ogóle nie wiedzieli, że mamy wystąpić na sesji. Rozpoczęliśmy dyskusję z radnymi. Wtedy przybył przedstawiciel Prymasa, dr Kukułowicz, który również miał zabrać głos na sesji jako ekspert KKP zaproszony prze MKZ Bydgoszcz. Próbowaliśmy dojść do porozumienia z radnymi, tłumaczyliśmy, o co nam chodzi, chcieliśmy przeczytać przygotowane na Sesję wystąpienia. Wtedy radni wystąpili z wnioskiem, aby w najbliższym czasie zwołać nadzwyczajną sesję WRN.

              Powołaliśmy komisję redakcyjną spośród radnych i przedstawicieli „Solidarności”, która miała opracować wspólny komunikat. Komisja rozpoczęła pracę. W międzyczasie przybył nowo powołany wojewoda, Królewski, który wcześniej wraz z prezydium opuścił salę obrad. Poprosiliśmy go, aby zaapelował do przewodniczącego WRN i całego prezydium o powrót na salę. Niestety, nie ustosunkował się do naszej propozycji. W tym czasie Urząd Wojewódzki był już zamknięty. Byliśmy odcięci przez milicję, która już od trzech dni przygotowywała się do akcji, stacjonując na terenie jednostek wojskowych. Poprosiliśmy doktora Kukułowicza, aby załatwił u wojewody umożliwienie nam kontaktu z MKZ-em poprzez łącznika. Wojewoda nie zgodził się. Musiałem jak złodziej uciec z WRN, ponieważ służba przy drzwiach nie pozwalała mi wyjść z budynku. Udałem się do MKZ-u, aby nie dopuścić do strajku, bowiem radni wychodząc z gmachu WRN opowiadali co dzieje się w środku – że „Solidarność” oszukano.

              Przybyłem do MKZ-u. Tam już o wszystkim wiedzieli. Reakcja na to, co się stało, była różna. Żądano też ogłoszenia strajku. Nie zrobiliśmy tego. Myśleliśmy, że się dogadamy. Chcieli się dogadać i radni i nasi przedstawiciele, ale wyrzucono nas i pobito.

 

„Na sali nie bito...”

 

Relacja Antoniego Tokarczuka, członka MKZ Bydgoszcz

              O godzinie 15.33 Rulewski zwrócił się do radnych z prośbą o nieopuszczanie sali. Na początku było 45-ciu radnych, ta liczba widoczna jest na liście. W godzinę później zaczęliśmy pisać wspólny komunikat. Były punkty, gdzie łatwo dochodziliśmy do porozumienia, były i takie, gdzie pojawiały się trudności. Jednak praca posuwała się naprzód. Wzbudziło to wyraźne zaniepokojenie wojewodów. Wicewojewoda Przybylski kilkakrotnie wchodził na salę tłumacząc radnym: „Nie ma sensu z nimi dyskutować. Wy tu będziecie rozmawiać, a oni i tak strajk okupacyjny zrobią”. Mówił „Strajk okupacyjny”, a równocześnie przyznawał, że to jeszcze nie jest okupacja, gdy tak siedzimy i wspólnie redagujemy ten komunikat. Potem wmawiano nam, że samo pozostawanie przez nas w sali było w strajkiem. O godzinie 18.24 przybył wicewojewoda Bąk i zaproponował, by wszyscy radni udali się do pokoju 145. Wzbudziło to zaniepokojenie zarówno nasze jak i radnych. Na pytanie, „dlaczego?” oświadczono im, że w „celu przedstawienia stanowiska drugiej strony”. Prośbę o umożliwienie nam wysłuchania tego stanowiska zignorowano.

              Prosiliśmy radnych, zwłaszcza członków „Solidarności”, aby nie zostawiali nas samych. Obawialiśmy się prowokacji, przeczuwaliśmy, że za propozycją wojewody Bąka kryje się coś złego. Pięcioosobowa grupa radnych pozostała i była z nami do końca. Radni, którzy przeszli do pokoju 145, przed wyjściem prosili nas, abyśmy na nich zaczekali. Mówili, że za chwilę wrócą. Nie mieliśmy podstaw im nie wierzyć, zwłaszcza, że zostawili swoje płaszcze. Jednakże nasze obawy, co do przygotowywanej prowokacji potwierdziły się wkrótce. O godzinie 18.50 wicewojewoda Bąk w obecności prokuratora wezwał nas do opuszczenia gmachu. O 19.10 otwarły się drzwi z dwóch stron i weszła grupa „młodzieńców”. Za nimi zrobiło się niebiesko i dwa błękitne strumienie wpłynęły na salę. Było około 200 mundurowych, cywili dużo mniej. Początkowo kręcili się koło nas. Pod ścianami stały całe grupy młodych mężczyzn. Gdy poprosiliśmy ich, aby się przedstawili natychmiast opuścili salę.

Przewodniczący Rulewski, poświęcił bardzo dużo czasu, aby wytłumaczyć milicjantom z panem majorem na czele, iż nie robimy nic, co byłoby niezgodne z prawem. Tłumaczyliśmy, dlaczego tu jesteśmy i dlaczego pozostaliśmy. Rulewski apelował, aby nie wywoływać konfliktu między milicją, która ma służyć społeczeństwu, robotnikom i chłopom, a nami, reprezentantami środowiska robotniczego. Dyskusja była długa, ale spokojna. Nasz argument w rozmowie z milicją był wciąż ten sam: nie opuszczamy sali, ponieważ oczekujemy na powrót radnych, którzy przeszli do innego pokoju, a także z powodu niedokończenia wspólnego komunikatu. Podczas dyskusji Rulewski powoływał się na rozmowę, jaką miał z komendantem KW MO w Bydgoszczy przed sesją WRN, kiedy zaniepokojony wzmożoną koncentracją sił MO w naszym mieście zwrócił się do niego o wyjaśnienie. Uzyskał wówczas zapewnienie, że siły MO nie będą użyte przeciwko klasie robotniczej, że milicja użyta może być tylko przeciwko chuliganom. Na obawy Rulewskiego, że „chuligani” mogą być podstawieni, komendant odpowiedział, że milicja nigdy chuliganów nam nie podstawi.

Około godziny 20.00 do sali powrócili radni z pokoju 145. Nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Mówili, że jest im wstyd. Wychodząc zapewniali nas przecież, że żyjemy w praworządnym państwie, że nie mamy prawa myśleć, iż ktoś użyje w stosunku do nas siły.

              Postanowili kontynuować pracę nad redagowaniem wspólnego komunikatu. Zdecydowanie przedstawicieli „Solidarności” i radnych spowodowało, że milicja opuściła salę pozostawiając nam 15 minut na dokończenie pracy.

              Po upływie 15 minut oficerowie MO zaczęli grupkami powracać na salę i przynaglać nas. Cały czas byliśmy fotografowani i filmowani. Gdy komunikat został zredagowany, nie dano nam czasu na przepisanie go na maszynie, ani na odczytanie go tym, którzy nie brali udziału w pracach komisji redakcyjnej. Nie pozwolono także, aby grupa radnych zbliżyła się do nas. Na wyraźny rozkaz majora, funkcjonariusze MO zaczęli nas otaczać. Najpierw ruszyli cywile, odstawiwszy krzesła. Skupiliśmy się w jednym miejscu trzymając się mocno za ręce. Trzy koleżanki były w środku. Do środka wzięliśmy też kolegę Rulewskiego, bo już na początku słyszeliśmy okrzyki: „brać Rulewskiego”. Zaczęto nas wypychać. Odpowiedzieliśmy hymnem, wtórowali nam radni. Wypychano nas w kierunku wyjścia, przyciskano do ścian. Na samej sali nie stosowano czynnej agresji. Akcję filmowano w dalszym ciągu.

              Na korytarzu było ciemno i tam zaczęto działać już energiczniej. Były próby wyrywania poszczególnych osób. Po wypchnięciu nas za drzwi, nikt już nas nie filmował, nikt nie robił też zdjęć. Przepchnięto nas przez cały dziedziniec pod bramę. I tam okazało się, że ktoś, kto skrupulatnie opracował plan, zapomniał o kluczu do bramy. Brama była zamknięta. Jakiś funkcjonariusz pobiegł szukać klucza. Zaczęliśmy wołać o ratunek. Nie wiedzieliśmy, co to znaczy i co z nami będzie. Zatykano nam usta, również Rulewskiemu, który już wtedy krzyczał straszliwie. Nie udało im się go wyciszyć. W tym czasie wyraźnie go bito. Wszystko to działo się na dziedzińcu, w tylnej części budynku WRN. W tym czasie zdołano nas już rozbić, z każdym z nas rozprawiano się pojedynczo. Widziałem jak przede mną rzucono na ziemię Rulewskiego. Był kopany, szarpany, bity, po prostu poniewierany, Krzyczał donośnie.

              Wyróżniał się w tej akcji funkcjonariusz, który wcześniej utrudniał wyjście koledze Gotowskiemu. Zapamiętaliśmy wszyscy tę twarz z wąsem, wszyscy tę twarz chcemy rozpoznać, będziemy żądać jej rozpoznania i na pewno ją rozpoznamy. Cywilni byli bardziej agresywni, atakowali zza pleców mundurowych.

              Podobnie jak Rulewskiego potraktowano Łabentowicza. Po razach wymierzonych przez funkcjonariuszy MO padł na ziemię. Nagle zobaczyłem, że ci dwaj koledzy przestali się ruszać. Zdeprymowało to funkcjonariuszy. Zaprzestali bicia. Po krótkiej naradzie wzięli Rulewskiego i Łabentowicza za ręce i nogi i wnieśli do budynku. Na nasze protesty i pytania, co z nimi będzie, wyjaśniono nam, że wniesiono ich celem oględzin lekarskich. Podnieśliśmy krzyk. Wypchnięto nas za otwartą już wtedy bramę. Za bramą znów śpiewaliśmy hymn. Domagaliśmy się, żeby zwrócono nam naszych kolegów. Po chwili – nie wiem ile czasu upłynęło – powrócili funkcjonariusze, trzymając za ręce i nogi naszych kolegów. Rzucili ich na ziemię w miejscu, gdzie zamyka się brama. Natychmiast zaczęli tę bramę zamykać. Zorientowaliśmy się, że jeśli szybko nie zabierzemy leżących, brama może ich przygnieść. Przytrzymaliśmy jej skrzydła i wyciągnęliśmy nieprzytomnych. Kolega Łabentowicz próbował się podnieść. Rulewski już nie wstał. Wzięliśmy ich na ręce i nieśliśmy przez ulice, tłumacząc po drodze, co się stało. W asyście przechodniów przeszliśmy do MKZ-u. Tu wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Lekarze zajęli się kolegami. Skontaktowaliśmy się z Wałęsą. Rano przyjechało do Bydgoszczy prezydium KKP.

 

Stanowisko Regionu

 

              Na zebraniu Zarządu Regionu Mazowsze dn. 20.03.1981r. Janusz Onyszkiewicz przedstawił sytuację w Bydgoszczy. Odczytał oświadczenie Prezydium KKP odwołujące wszelkie rozmowy z władzami i ogłaszające stan gotowości strajkowej.

              Dyskusję nad stanowiskiem Zarządu rozpoczęło odczytanie projektu oświadczenia. Projekt ten uznano za zbyt ogólnikowy i łagodny. Nie precyzował on form, warunków i terminów rozpoczęcia i zakończenia akcji protestacyjnej. Spierano się czy zakres i treść żądań oraz termin ich realizacji przez władze pozostawić decyzji KKP, czy też region powinien sam je określić. Krytykowano KKP za opieszałość, nieprecyzyjność ustaleń i niedostateczne informowanie i konsultowanie z regionami podejmowanych decyzji. KKP musi znać i respektować opinie MKZ-ów. Dlatego też uznano za konieczne sformułowanie wyraźnego stanowiska regionu. Ponieważ akcja protestacyjna ma charakter ogólnopolski, zdecydowano nie adresować żądań bezpośrednio do władz, ale przedstawić je w formie postulatów do KKP.

              Rozpiętość proponowanych w dyskusji postulatów była ogromna: od żądania ukarania winnych prowokacji bydgoskiej, do żądania realizacji wszystkich niespełnionych porozumień. Domagano się zdjęcia ze stanowiska prokuratora generalnego Czubińskiego, „bo już się wielokrotnie zasłużył „Związkowi”, publicznego wyjaśnienia sprawy bydgoskiej przez wicepremiera Macha, pociągnięcia do odpowiedzialności Ministra Spraw Wewnętrznych, ujawnienia winnych wszystkich dotychczasowych represji. Ostatecznie zebrani przegłosowali trzy postulaty:

1.        natychmiastowego zawieszenia w czynnościach służbowych znanych opinii publicznej osób odpowiedzialnych za brutalną akcję sił bezpieczeństwa w Bydgoszczy,

2.              wszczęcia dochodzenia mającego na celu ujawnienie i ukaranie wszystkich inspiratorów, organizatorów i wykonawców prowokacji bydgoskiej z jednoczesnym określeniem przewidywanego terminu zakończenia dochodzeń oraz podania do wiadomości publicznej ich wyników,

3.              zobowiązania się rządu do przedłożenia na najbliższej sesji Sejmu PRL wniosku o ustanowienie aktu prawnego umożliwiającego swobodę działania niezależnej i samorządnej organizacji zawodowej rolników indywidualnych.

                            Przez cały czas obrad członkowie Zarządu oczekiwali na mającą nadejść lada chwila uchwałę Prezydium KKP. Uchwały tej zebrani się nie doczekali, w zamian za to dowiedzieli się, że Prezydium obraduje w niepełnym składzie, ponieważ Lech Wałęsa odwiedza zakłady bydgoskie.

                            Po dłuższej dyskusji zdecydowano, że cały region będzie gotowy do podjęcia strajku ostrzegawczego dn. 23.02. w godzinach od 11.00 do 13.00.

 

Milicyjna zabawa

 

                            Tym, którzy mają wątpliwości, co do prowokacyjnego charakteru ostatnich wydarzeń, możemy opowiedzieć o „rzeczowym” dialogu MZK i MO. Od soboty członkowie „Solidarności” MZK rozklejali plakaty w tramwajach i autobusach. Milicjanci postanowili podjąć wyzwanie i odpowiedzieli – w sposób właściwy.

                            Między  godziną 13.00 a 14.00 na pętli na Gocławku dwóch mundurowych milicjantów pozrywało plakaty z okien tramwajów. Na próby interwencji ze strony tramwajarzy zareagowali wyzwiskami i pogróżkami. Jednego z nich – Konowrockiego – uderzyli w brzuch, zerwali mu i podeptali znaczek „Solidarności”.

              Następny incydent miał miejsce o godzinie 14.20 na tej samej pętli. Tym, co poprzednio radiowozem, /MOA0930/ podjechali ci sami milicjanci – sierżant i plutonowy, ale tym razem ograniczyli się tylko do zrywania plakatów. Motorniczy Stanisław Sobieszczuk, czym prędzej wyjechał na trasę.

                            Groźniejszy przebieg miała podobna akcja w tym samym miejscu o godzinie 18.25. Ofiarą padł znowu Stanisław Sobieszczuk; kiedy wystąpił w obronie plakatów, uderzono go pałką, kopnięto, poszarpano na nim ubranie i poobrywano guziki. Wysłany przez MZK radiowóz nie zdołał złapać prowokatorów; po każdej akcji znikali i pojawiali się znowu, gdy w okolicy nikogo nie było

                            Już po pierwszych incydentach W. Kamiński – przewodniczący „Solidarności” w MZK – i S. Jaworski – wiceprzewodniczący Mazowsza – próbowali interweniować w Komendzie Stołecznej MO i u prezydenta Majewskiego. Komenda Stołeczna odpowiedziała Kamińskiemu, że w „dupie ma to, czy MZK zastrajkuje na skutek takich poczynań, czy nie”. S. Jaworskiemu tę samą treść wyrażono w bardziej cenzuralnej formie.

                            Prezydent Majewski po kilkakrotnych interwencjach zapewnił, że napaści się więcej nie powtórzą i że obietnicę taką uzyskał z Komendy Stołecznej.

                            Po tych zapewnieniach właśnie przyszła wiadomość o pobiciu Sobieszczuka, a także telex do Mazowsza podpisany przez wiceprezydenta Nowakowskiego, w którym winą za wszystkie zajścia, a także odpowiedzialnością za ich ewentualne następstwa obarcza się organizatorów akcji plakatowej. Ten sam tekst nadano w Telewizyjnym Kurierze Warszawskim. Wieczorem Stanisław Sobieszczuk złożył w Komendzie Stołecznej MO doniesienie o przestępstwie i poddał się obdukcji lekarskiej.

 

W KRAJU

 

                            20.03. Zebranie wszystkich MKZ w Polsce. Podjęto uchwały o stanie gotowości strajkowej.

Elbląg. Zebranie delegatów Komisji Zakładowych regionu jednogłośnie podjęło decyzję o przystąpieniu do strajku generalnego w poniedziałek 23.03.

 

MKZ Chełm. Dla ochrony zarządu regionu powołano kilkusetosobową straż robotniczą, na wypadek prowokacji lub interwencji MO i SB. Straż wyposażona jest w radiotelefony i środki ochrony osobistej. Uważamy, że jakiekolwiek ustępstwa umacniają MO i SB w poczuciu bezkarności i tym samym bezpieczeństwo członków naszego Związku zostaje zagrożone.

 

Szczecin. Od rana 20.03. prezydium MKR przeniosło swoją siedzibę do stoczni im. A. Warskiego. „Wierzymy, że Bydgoszcz się nie powtórzy, wierzymy, że bezprawne działanie MO i SB zostanie ukrócone. Nie może być tolerowany dialog na zasadzie „najpierw w pysk, później porozmawiamy”.

 

Huta Lenina. Komisja Zakładowa: „Jeśli rząd nie jest w stanie ani rządzić, ani publicznie napiętnować prawdziwego sabotażysty umowy społecznej, nie może być traktowany jako wiarygodny partner rozmów”.

 

Częstochowa. Oświadczenie zarządu Regionalnego Komitetu Strajkowego: „Prezydium KKP jest ciałem niekompetentnym do podejmowania kategorycznych decyzji zmierzających do rozwiązania sytuacji w Bydgoszczy /.../ Działanie prezydium KKP jest oceniane przez szeregowych członków naszego Związku jako zbyt liberalne, tolerancyjne i mało skuteczne. Żądanie zwołania KKP przekazały również inne MKZ-y.

 

Nowy Targ. Komisja Zakładowa przy NZPS „Podhale”: „Domagamy się jednoznacznego, ustawowego uregulowania zakresu kompetencji i odpowiedzialności organów porządkowych, a w szczególności zagadnień:

1.      okoliczności uprawniających organa porządkowe do podjęcia akcji z użyciem przemocy,

2.      kompetencji czynników administracyjnych i politycznych do wydawania dyspozycji organom MO i SB,

3.      systemu kontroli działalności organów porządkowych,

4.      systemu i kryteriów rekrutacji funkcjonariuszy MO i SB oraz zasad ich wynagradzania.

 

Jastrzębie. Nadzwyczajne zebranie delegatów domaga się „ograniczenia możliwości interpretowania warunków użycia siły wobec obywateli przez organa milicji obywatelskiej, tak, by były one rzeczywiście organami porządku publicznego, a nie aparatem terroru. /.../ Żądamy stanowczo zmian organizacyjnych i strukturalnych w resorcie spraw wewnętrznych, dokonanych w taki sposób, by fakty nadużywania siły przez przedstawicieli tych organów nigdy więcej się nie powtórzyły.

 

Gdańsk. Prezydium MKZ: „Apel do funkcjonariuszy MO. W związku z brutalną akcją przeprowadzoną przez specjalne grupy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa przeciwko działaczom NSZZ „Solidarność” i radnym WRN w Bydgoszczy, prezydium MKZ NSZZ „Solidarność” w Gdańsku apeluje do tych funkcjonariuszy MO, którzy gotowi są potępić tego rodzaju akcje wzniecające napięcie w kraju i mogące doprowadzić do nieobliczalnych skutków, o odcięcie się od tego co się stało w Bydgoszczy. Akcje tego typu mają również na celu postawienie w jednej linii ludzi, którzy pod przykrywką prawa, to prawo łamią, z ludźmi uczciwymi, traktującymi pracę dla całego narodu. Nie możemy dzielić społeczeństwa. Nie można doprowadzić do tego, aby różne grupy społeczne nawzajem się nienawidząc, występowały przeciw sobie.

Adres redakcji: Warszawa ul. Szpitalna 5.

6

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin