Żeleński Tadeusz Boy.pdf

(67 KB) Pobierz
12383210 UNPDF
Tadeusz Boy-Żeleński
A kiedy przyjdzie...
...A kiedy przyjdzie godzina rozstania,
Popatrzmy sobie w oczy długo, długo
I bez jednego słowa pożegnania
Idźmy - ja w jedną stronę, a ty w
drugą.
I w cnot dystynkcji, i w plugastwie grzechu
To wiedz, najmilsza: ja jestem przy tobie.
Oczyma na cię patrzę skupionemi,
Jak na misterium ważne, groźne prawie,
I co bądź czynisz biedna Córo Ziemi,
Ja, brat twój starszy, ja ci
błogosławię...
Bo taka nam już pisana jest dola,
Że nigdy dla nas jutro się nie ziści,
Wiecznie nam w poprzek stanie tajna
Wola,
Co tkliwość mieni w podmuch
nienawiści.
...Gdy będziesz cierpieć, ja ciebie
pocieszę,
A gdy się zbrukasz, wówczas wiedz, ty
droga:
Ja cię wysłucham i ja cię rozgrzeszę,
Bo taką władzę mam daną od Boga.
Najmilsza moja! Leć, kędy cię niesie
Twych piórek zwiewność i krwi młodej
tętno;
Leć, kędy życia pieśń wzdyma i gnie
się
w rytmów tanecznych melodię
namiętną;
W twe dłonie wtulę twarz od tęsknot
bladą,
O twe kolana głowę oprę biedną,
A ty mi daj bajaj, o Szeherezado,
Twych cudnych nocy, ach, tysiąc i
jedną...
Leć, kędy Rozkosz wyciąga ramiona
Po smutne serce człowieka tułacze,
Co w jej śmiertelnym spazmie drży i
kona,
I wyje z bólu, i ze szczęścia płacze...
... A kiedy przyjdzie godzina spotkania,
Może w nas pamięć dawnych chwil
poruszy
I bez jednego słowa powitania
Popatrzym sobie aż w samo dno
duszy...
Leć... ale pomnij: w pogody uśmiechu,
W marzeń haszyszu i smutków żałobie,
Stefania
Kto poznał panią Stefanią,
Ten wolał od innych pań ją
Jak zobaczył, że nie sposób,
Poszedł znów do tamtych osób.
Coś w niej już takiego było,
Że popatrzeć na nią miło.
Ale już zaraz za bramą
Mówił, że to nie to samo.
Oczy miała jak bławatki
I na sobie ładne szmatki.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chciał tylko od Stefanii.
Chociaż to rzecz dosyć trudna,
Zawsze była bardzo schludna.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Aż mówił każdy przechodzień:
"Ta się musi kapać co dzień".
Mówili mu przyjaciele:
"Czemu jesteś takie ciele?
Choć miała męża filistra,
W innych rzeczach była bystra.
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą".
Jeździła aż do Abacji
Po temat do konwersacji.
Więc jej zaczął szarpać suknie:
A ta jak na niego fuknie.
Prócz tego natura szczodra
Dała jej b. ładne biodra.
Wtedy całkiem stracił humor
I upijał się na umor.
Raz ją poznał jeden malarz,
Który często pijał alasz.
Potem do Stefanii lubej
List napisał dosyć gruby.
Jak ją zobaczył na fiksie,
Zaraz w niej zakochał w mig się.
Że to będzie znakomicie,
Jak sobie odbierze życie.
Miała w uszach wielki topaz
I była wycięta po pas.
A ona myślała chytrze:
"To by było nie najbrzydsze".
Przedtem widział różne panie,
Ale zawsze były tanie.
Lecz jak doszło co do czego,
Jakoś nic nie było z tego.
I do swego interesu
Miały dosyć podłe desu.
Potem znowu za lat kilka
Przyszła na nią taka chwilka.
Strasznie się zapalił do niej,
Wszędzie za Stefanią gonił.
I myślała, czy to warto
Było być taką upartą.
Miał kolorową koszulę
I przemawiał bardzo czule.
Lecz tymczasem mu wychudło,
Bo już była stare pudło.
Żeby dała mu natchnienie,
Ale ona mówi, że nie.
Tak to ludzie trwonią lata,
Że nie są jak brat dla brata.
Że umi kochać bez granic,
Ernestynka
Druga znów była dziewczynka,
A zwała się Ernestynka.
Każdy wrzeszczał o czym innym,
Jak zwykle w życiu rodzinnym.
Ojciec najgorsze wyrazy
Powtarzał po kilka razy.
Jeden miała smutek wielki,
Bo ojciec robił serdelki.
Ona płakała cichutko,
Bo ją przy tym kopnął w udko.
A przeciwnie, za to ona
Była bardzo wykształcona.
A potem jeszcze jej ostro
Zakazał bawić się z siostrą,
Wciąż czytała co się zmieści
Śliczne francuskie powieści.
Że się taka sama świnka
Zrobi jak ta Ernestynka.
Mówili o niej bógwico,
Że jest tylko półdziewicą.
Z książkami też była heca:
Wszystkie powrzucał do pieca,
Nie każda jest taka święta,
Żeby zaraz mieć bliźnięta.
Choć sam nie wiedział, dlaczego,
Co ma jedno do drugiego.
Raz ją ojciec przez to złapał,
Bo jej narzeczony chrapał.
W końcu ustały te krzyki,
Poszedł rano do fabryki.
Straszny krzyk się zrobił w domu,
Że tak czynią po kryjomu.
Na co człowiek się naraża,
Kiedy ojca ma masarza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin