Dzieje administracji.rtf

(1595 KB) Pobierz
Projekt okładki: Marcin Dybowski

 

 

 

 

FELIKS KONECZNY

 

PROF. UNIWERSYTETU WILEŃSKIEGO

 

 

 

DZIEJE ADMINISTRACJI W POLSCE

W ZARYSIE

 

 

 

WILNO

NAKŁADEM l DRUKIEM

OKR. SZKOŁY POLICJI PAŃSTWOWEJ

ZIEMI WILEŃSKIEJ.

1924.

 

 

 

 

 

 

 

FELIKS KONECZNY

Prof. Un. Wil.

ZARYS DZIEJÓW ADMINISTRACJI

W POLSCE.

 

 

Państwo stare, pełne wielkich wspomnień dziejowych, może się wspiąć na nowo ku wielkości, tylko nawiązując do tradycji. Mogą sobie nowicjusze pozwalać na eksperymenty, pochodzące z wymysłów, bo nie niszczy się niczego tam, gdzie nic niema, a kto nie ma nic jeszcze do stracenia, może się wielą nie krepować. Ale tacy, którzy mają parlamentaryzm od wieku XV, a którym reformować swą administrację przypadało już w wieku... XIII, bo ona już wtedy miała za sobą swą historję, tacy chcąc czy niechcąc, są spadkobiercami. Na to rady niema i niema nawet ucieczki od tego spadku. Można się zrzekać spadku prywatnego; w życiu publicznem jest to niewykonalnem, bo tu dziedzictwo posiada moc ścigania i niszczenia, moc zmiażdżenia i obrócenia w nicość spadkobiercę lekkomyślnego. To jest spadek nakładający obowiązki, od których ucieczka jedyna do nicości. Droga do niej przez miernotę i przez marność, miernotę umysłów a marność charakterów.

 

Nie wyprze się tradycji narodowej, kto celuje intellektem i charakterem zarazem. Charakter doprowadzi go do miłości spadku historycznego, a intellekt mu odkryje, jako historyzm, ujęty właściwie, oszczędza kopania fundamentów, wrytych w grunt ojczysty od tylu wieków, dostatecznie głębokich, więc zdatnych utrzymać wysoką budowlę. Kto w górę pchnąć pragnie polskość, niechaj się uczy, jak korzystać z fundamentów, przekazanych dziedzictwem przez przodków.

 

Dla mnie administracja stanowi wykładnik państwowości i mniemam, ze na to będzie ogólna zgoda. Zapewne też nikt się nie sprzeciwi tezie, ze na nic najpatrjotyczniejsza troska o państwo, jeżeli nie zdołamy obmyślić administracji dla Polaków stosownej, trafnej. Może nie daleko od tamtych twierdzeń odbiegnę, ważąc się na trzecie, że mianowicie ciężko będzie dojść z tem do ładu bez studjów, a te obejść się nie zdołają bez znajomości dziejów przedmiotu.

 

W tem usprawiedliwienie i racja bytu niniejszego dziełka. Jestto elementarz podany na początek. Ani wątpić, że będę tylko drogowskazem dla kompetentniejszych pracowników. Mnie chodzi tylko o to, żeby wskazać kierunek, żeby zacząć, ruszyć z miejsca. Mam głęboką otuchę, że obmyślanie i kształcenie polskiej administracji nie pójdzie torem spadkobiercy lekkomyślnego, który przemarnuje spadek, zamiast oprzeć na nim swoją i potomnych fortuną.

 

Niechaj ta książka wskaże, co dalej czynić w zakresie tego tematu. Narazie jest to próba rozejrzenia się w materjale i nic więcej; dlatego też wstrzymuję się niemal całkiem od krytyki i ogólnego wnioskowania, od podawania szerszych rzutów historycznych. Zostawiam to przyszłości, oby niedalekiej! Nie wysnuwam też żadnych wniosków co do administracji wskrzeszonej Rzpltej; sądziłbym, że sporo kwestji wypadnie jeszcze teoretycznie przedyskutować, zanim powiedzie się podać teorję nowej administracji dla nowej Polski. Pragnąłbym gorąco, żeby to dziełko dyskusję przyśpieszyło.

 

Umyślnie starałem się, żeby ono było jaknajkrótsze. Pominąłem administrację kościelną, wojskową i oświatową. Ograniczyłem się do administracji w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, a czemu poświęciłem nieco więcej miejsca zagadnieniom administracji skarbowej, łatwo się domyśleć. Uważam to wprost za obowiązek, żeby korzystać z każdej sposobności i szerzyć w miarę możności wykształcenie ekonomiczne w społeczeństwie zacofanem pod tym względem tak dalece, iż zaiste stanowimy dziwoląg ekonomicznej ciemnoty pośród Europy.

 

O ustroju państwowym i społecznym starałem się nie mówić więcej, niż wymaga konieczność, a to pod kątem widzenia zastosowań administracyjnych. Wszakżeż można np. rozważać prawo ziemskie czy magdeburskie ze stanowiska ustroju społecznego, ustroju państwowego, ze stanowiska socjologicznego, a również ze stanowiska administracyjnego.

 

Podział na okresy jest zagadnieniem późniejszem, kiedy historja administracji polskiej lepiej zostanie zbadaną, do czego trzeba będzie prac monograficznych. Tu znajduje się tylko prosty podział na rozdziały, których tytuły oznaczają też tylko mniej więcej granice chronologiczne treści rozdziału.

 

Słówko jeszcze jedno, bo przewiduję pytanie, skąd się mnie wziął ten temat? Otóż nie stanowi on dla mnie wcale nowości.

 

Pierwsza moja praca seminaryjna, oddana w roku 1885 ś. p. Wincentemu Zakrzewskiemu (mężowi prawdziwie uczonemu, wdzięcznej pamięci jak najgodniejszemu) próbowała opisać „Sposobność wytworzenia nowożytnego typu administracyjnego w Prusiech Królewskich w drugiej ćwierci XVI wieku" – poczem zabrawszy się do całości historji administracji ziem pruskich, cofnąłem się do początków i opracowałem „administrację Zakonu Niemieckiego do r.1400”. Nieciekawe to sprawy, czemu nie mogłem doprowadzić tej (i niejednej innej) pracy do jakiegoś końca; alem zbierał bezustannie notaty i z biegiem lat opracowało się źródłowo ten i ów szczegół. Te disiecta membra obejmowały coraz szerszy obszar ziem Rzpltej, a potem wzbudziło się naukowe zajęcie dla samejże kwestji administracji, jako takiej, na ogólnem tle historycznem, i nie samej tylko polskiej historji. Czy będzie kiedy chleb z mąki tych notat, trudno przesądzać; w tym-tu dziełku ograniczam się do przeglądu materjału faktycznego, wyłącznie polskiego. Jestto rodzaj elementarza.

 

Do ułożenia dziełka użyte były ze źródeł bezpośrednio tylko Volumina Legum, Dogiela Codex i dokumenty zawarte w dziełach Lengnicha. Z opracowań prócz własnych notat wyzyskane zostały bezpośrednio – wyliczone tu w porządku mniej więcej chronologicznym treści – następujące:

 

Zygmunt Wojciechowski: Momenty terytorjalne organizacji grodowej w Piastowskiej Polsce, Lwów 1924.

Tenże:. Ze studjów nad organizacją państwa polskiego za Piastów, Lwów 1924.

Stanisław Kutrzeba: Starostowie, ich początki i rozwój do końca XIV wieku, (Rozprawy wydz. hist. Ak. Um., t. 45).

Franciszek Bujak:. Traktat Kopernika o monecie, Lwów 1924.

Jan Ptaśnik: Miasta w Polsce, Lwów 1922.

Oswald Balzer: Geneza trybunału koronnego, Warszawa 1886.

Alfons Pawiński: Skarbowość w Polsce i jej dzieje za Stefana Batorego (Źródła dziejowe VIII), Warszawa 1881.

Franciszek Fuchs: Ustrój dworu królewskiego za Stefana Batorego (Studja historyczne wydane ku czci prof. Wincentego Zakrzewskiego), Kraków 1908.

Gotfrid Lengnich:. Geschichte der preussischen Lande köngl. polnischen Antheils.

Tenże: Prawo pospolite, Gdańsk 1761.

Adam Szelągowski: Pieniądz i przewrót cen w wieku XVI i XVII w Polsce, Lwów 1902.

Henryk Łowmiański: „Wchody" miast litewskich Ateneum wileńskie, Wilno, 1924.

Feliks Koneczny: Z przeszłości miast podgórskich, Ateneum. Warszawa 1892.

Marjan Goyski: Trybunał koronny a polska literatura polityczna w XVIII wieku (Studja hist. ku czci prof. W. Zakrzewskiego), Kraków 1908.

Bolesław Ulanowski: Wieś Polska pod względem prawnym od wieku XVI do XVIII. Kraków 1896.

Tadeusz Korzon: Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta, tomy IV, V, Warszawa 1897, wyd. drugie.

Fryderyk Skarbek: Dzieje Księstwa Warszawskiego, Poznań 1876, (wyd. drugie, pośmiertne, przerobione przez autora w r. 1865).

Kazimierz Bartoszewicz: Utworzenie Królestwa Kongresowego, Kraków 1916.

Stanisław Smolka: Polityka Lubelskiego przed powstaniem listopadowem, Kraków 1907.

August Sokołowski: Dzieje porozbiorowe narodu polskiego, Warszawa 1903.

Stanisław Kutrzeba: Historja ustroju Polski w zarysie, Lwów (wyd. drugie) 1920, (do czasów porozbiorowych zwłaszcza często jedyny środek pomocniczy).

Pisałem w Wilnie w czerwcu 1924 r.

 

 

 


Rozdział I.

 

ZA PIASTÓW.

 

1. Państwo i administracja.

 

Państwo – jest to zjednoczenie rządzących i rządzonych za pomocą organizacji czynnej stale. Organizacja mająca na celu jednoczenie rządzących i rządzonych, a działająca stale, zowie się administracją. Bez administracji niema państwa.

 

Odróżnienie rządzących od rządzonych jest tem dobitniejsze, dosadniejsze, jaskrawsze, im niższy poziom państwa, im państwowość jest mniej wykształcona – co zależy oczywiście przedewszystkiem od stopnja wykształcenia ludności tego państwa.

 

(U ludów zgoła nie cywilizowanych, np. gdzieś w Afryce środkowej, należy do warstwy rządzącej tylko sam władca („kacyk") ze swym dworem, a zresztą cała ludność należy do rządzonych, flie też to wcale nie jest państwem; to może być uważane ledwie za zawiązek państwowości, która może się rozwinąć wtedy dopiero, gdy powstanie administracja. Władca plemienny u ludów niecywilizowanych nie potrzebuje żadnej specjalnej organizacji, któraby działała stale celem utrzymywania związku pomiędzy nim a ludnością. Potrzeby prymitywnej społeczności są nieliczne. O zaspokojenie potrzeb związanych z utrzymaniem życia podczas pokoju troszczy się każdy sam tylko, a władza wyższa potrzebna jest wyłącznie podczas wojny z sąsiedniem plemieniem. Obszar kraju, na którym żyją i wojują, jest też nieduży; porozumieć się i postanowić, co trzeba, łatwo i nie trzeba do tego żadnych specjalnych urządzeń.

 

Powoli, bardzo powoli, rozwija się z takiej prymitywności jakaś administracja w miarę, jak przybywa obszaru, złączonego pod jedną władzą i w miarę, jak jednej wspólnej władzy poczynają podlegać plemiona coraz dalej, coraz mniej z sobą spokrewnione, administracja zaczyna się od tego, że musi być władza na różnych miejscach równocześnie, a zatem władca musi ustanawiać zastępców. W tem tkwi zawiązek urzędów.

 

Najpierw organizują się ludy pierwotne do celów wojennych, a potem dopiero (i to znacznie później) do pokojowych, administracja wojenna starszą jest tedy od pokojowej, wojskowa od cywilnej.

 

Długo państwo pierwotne nie troszczyło się o nic, jak tylko o siłę zbrojną, o obronę od najazdów sąsiadów. Władza państwowa była z razu tylko wojskową władzą. Wszystko inne załatwiało społeczeństwo samo, za pomocą swych odrębnych urządzeń, nie mających przez długie wieki najmniejszego związku z administracją państwową.

 

Odróżniać przeto należy organizację społeczną od państwowej. Tamta wywodzi się od rodziny i rodu, ta od zbrojnego hufca i jego potrzeb, ale sprawy te wytłumaczyć najlepiej na przykładach, czerpanych z historji. Dzieje administracji w Polsce wyjaśnią nam wszystko zrozumialej i dokładniej, niż wszelkie ogólnikowe wywody.

 

 

2. Początek organizacji polskiej.

 

Podstawą ustroju społecznego ludów, mających następnie wytworzyć z siebie naród polski, był ród. Póki żył ojciec, synowie nie mogli być własnowolni, a ponieważ związki małżeńskie zawierano bardzo wcześnie, gromadziło się nawet po kilkadziesiąt głów pod władzą ojca, który wcześnie stawał się dziadkiem, pradziadkiem. Jeżeli pozwalały na to warunki walki o byt w danej okolicy, wszystkie rody, wywodzące się od wspólnego przodka, pozostawały w bezpośredniem sąsiedztwie, uznając wciąż władzę głowy rodu. Stosownie do stanu zdrowia, długowieczności lub krótkowieczności swych członków, do ilości dzieci i większej lub mniejszej ich śmiertelności, bywał ród liczniejszy lub szczuplejszy. Mógł obejmować na jednem miejscu choćby kilkaset osób, gdy potomstwu udawało się zajmować ziemię tuż obok.

 

Rozszerzano w ten sposób wspólną własność rodową, czyli t. zw. wspólnotę rodową. Własność osobista, t. zw indywidualna, nie była znaną w pierwotnym okresie.

 

Pokrewne rody, jeżeli przebywały w sąsiedztwie, tworzyły większe całości: plemiona. W większe organizacje nie wiązano się w najstarszym okresie. Plemię od plemienia odgraniczało się i zabezpieczało, jak się dało. Zdarzały się łupieżcze napady plemienia uboższego na zamożniejsze. Doświadczenie pouczyło, że do walki skutecznej trzeba naczelnika, a dać mu należy władzę silną. Wojenny naczelnik plemienia, to książę. Taki jest początek władzy książęcej wszędzie, nietylko w Polsce. Na tle walk wzmagała się ta władza. Czem częściej groził najazd od sąsiadów, tem potrzebniejszem stawało się stałe pogotowie wojenne: d r u ż y n a książęca, tudzież miejsce obronne, grodzisko, gród danego plemienia.

 

Do utrzymania drużyny i grodu musieli się przyczyniać wszyscy i to był najstarszy podatek, opłacany daniną w naturze, t. j. płodami i odrobkiem, t. j. robocizną koło naprawy grodu Trzeba było złożyć na grodzie oznaczoną ilość futer, bydła, ryby suszonej, miodu i t. p. – i trzeba było również stawić się na wezwanie księcia do robót około utrzymania grodu w należytym stanie.

 

Z rodów wywiązała się organizacja społeczna, a z władzy książęcej i z przynależności do grodów powstała organizacja państwowa.

 

Z początku obie organizacje trzymały się jednakowych obszarów. Obszar plemienny stanowił zarazem księstwo plemienne. Potem zaczęło się zdarzać, że książę w boju szczęśliwszy zapanował także nad ościennem plemieniem; czasem powoływany był też przez sąsiadów. Zaczęły się podboje i dobrowolne większe związki. Ród książęcy, panujący nad pewną ilością plemion, stawał się dynastją. Tak powstawały państwa, a powstawały na obydwa sposoby: i podbojem i dobrowolnem oddawaniem się pod władzę silniejszego, do wojny pomyślnej zdatniejszego księcia, żeby przez to powiększyć także własne bezpieczeństwo.

 

Z plemion powstawały ludy, a w końcu, po dłuższym rozwoju historycznym miał powstać z ludów polskich naród polski i podobnież z księstw plemiennych państwo polskie.

 

Nie wiadomo, ile było organizacji książęco-grodowych w dorzeczach Odry, Wisły, Warty. Ledwie kilka księstw znaczniejszych zostało z owych czasów przekazanych pamięci historycznej przez późniejszych rocznikarzy chrześcijańskich. Nad początkami średniego biegu Wisły wiadome są trzy stolice księstw plemiennych: Tyniec, Kraków, Wislica, drobne księstewka, które później łączyły się w większe.

 

Z księstw północnych najważniejszem było kujawskie, powstałe w Kruświcy nad jeziorem Gopłem pod dynastją Popiołów. Około roku 850 nastąpiła tam zmiana dynastji; po Popiołach nastąpili Piastowie.

 

Państwo piastowskie ciągle się rozszerzało; objęło ku zachodowi lud Polan i dalsze ich osadnictwo ku południowemu zachodowi, lud Ślęzan (pierwotna nazwa Ślązaków). Piąty z rzędu książę piastowski, Mieszko l (Mieczysław) parł tez z całych sił ku morzu bałtyckiemu, do Kaszubów i dalej jeszcze na zachodnie Pomorze. Przenoszono też stolicę coraz dalej na zachód: z Kruświcy do grodu na ostrowie jeziora Lednicy, potem do nowo założonego Gniezna, następnie (gdy Mieszko chrzest przyjął w r. 966) do Poznania. Syn i następca Mieszka, Bolesław Wielki (Chrobry. 992–1025) przyłączył do piastowskiego państwa ludy Wiślan i Lachów (Kraków, Wiślica, Sandomierz, Przemyśl, Halicz, Chełm), a Mazowszan dopiero wnuk Mieszka l Mieszko II (1025–1034). Olbrzymie już księstwo piastowskie zamienił w królestwo polskie Bolesław Wielki przez koronację swą w r. 1024; syn jego Mieszko II, zaczął rządy zaraz od koronacji.

 

Pierwotne, północne ziemie piastowskie, to była Staropolska (nazwa ta dziś jeszcze używana bywa na Śląsku) – a ziemie południowe, przyłączone później, to Nowopolska. Po łacinie nazywa się to: Polonia major i minor. Ale wyrazy te znaczą w łacinie również „większy” i „mniejszy". Gdy później język polski wyrobił się na piśmienny, a zacierała się tradycja powstania tych dwóch nazw, poczęto wyrazy te tłumaczyć na polskie w ten drugi sposób i Staropolska nazywa się Wielkopolska, a Nowopolskę przezwano Małopolską.

 

 

3. Ustrój grodowy.

 

W miarę zagęszczania się ludności okazała się potrzeba, żeby oznaczać granice posiadłości; objeżdżało się je konno, stąd nazwa „ujazd". Gromada ujazdów sąsiednich, chociaż nie koniecznie wywodzących się od jednego rodu, stanowiła opole. Jedno lub więcej opoli stanowiło okręg obronnego grodu. Na pograniczu państwa bywały grody gęściej, w głębi kraju zakładano ich mniej.

 

Na grodzie wyręcza króla, rozkazuje i gospodaruje kasztelan, który jest zarazem przywódcą osiadłej na grodzie drużyny zbrojnej. O jej utrzymanie musi się starać opole, względnie opola, którym gród służy w razie potrzeby za ochronę i przytułek. Wobec tego Opola pograniczne byłyby obciążone ponad siły, bo tam grodów więcej, w niektórych stronach więcej niż opoli; natomiast w głębi kraju ledwie na kilka opoli przypadał jeden gród. Toteż każdy gród graniczny ma przydzieloną sobie pewną część ludności z głębi kraju, która ma powinności nie względem grodu sąsiedniego, lecz względem któregoś z grodów pogranicznych. To urządzenie, będące wynikiem prostej słuszności, zwało się: narok, a ludność wydzieloną niejako od swego poblizkiego grodu, a przydzieloną grodowi pogranicznemu, zwano narocznikami.

 

Każdy gród miał swoje osady służebne, składające się z ludności obcej, która w następnych dopiero pokoleniach miała się spolszczyć. Geneza tej ludności wojenna. Wielkie wojny z ościennymi, jakie prowadzili Bolesław Wielki i Mieszko II, wprowadziły do Polski jeńca wojennego. W Europie zachodniej jeniec stawał się prywatną własnością tego, kto go pojmał – lecz w Polsce stawał się własnością państwa, czyli używając wyrażenia dawnych wieków: własnością króla. Stawali się niewolnikami państwowymi (królewskimi). Osadzał ich król koło grodów, na służbę grodową i stąd nazwa osad służebnych. Nakładano na nich zajęcia przymusowe, jakich gród potrzebował. Śladem osadnictwa obcokrajowego są nazwy osad takie, jak np. Prusy, Niemcze, Czechy i t. p.; śladami przymusowych służebności nazwy tego rodzaju, jak Rybaki, Skotniki, Koniuchy, Piekary, Korabniki, Grotniki, Łagiewniki i t. p.

 

Piastowie rozszerzali coraz dalej swe panowanie, a nieraz siłą orężną; i mieli coraz rozleglejsze granice państwa do obrony przed ościennymi nieprzyjaciółmi; potrzebowali tedy coraz liczniejszej siły zbrojnej. Drużyny wojenne wzrosły za Bolesława W. do 16.000 głów; liczba na owe czasy olbrzymia, budząca podziw cudzoziemców.

 

Wzrost siły zbrojnej wymagał przedewszystkiem zapewnienia jej środków na utrzymanie. Drużynnicy, mając stanowić nieustanne pogotowie wojenne, nie posiadali własnych domów ni gospodarstw, lecz żyli gromadnie na koszcie królewskim, t. j. z daniny grodowej. Obowiązaną była do niej cała ludność. Był to najstarszy podatek. Opłacano go nie pieniądzmi, bo wówczas nie było jeszcze zgoła gospodarstwa pieniężnego, lecz panowało gospodarstwo naturalne, t. j. że wymieniano pomiędzy sobą wzajemnie płody i wyroby, płacąc rzeczą za rzecz, świadczeniem za świadczenie; toteż i daninę grodową uiszczano „w naturze". Danina grodowa obejmowała dostawę ziemiopłodów, zwierzyny, futer, miodu i t. p., tudzież robociznę około naprawy grodu, a wiec podatek na odrobek. Do daniny dodać jeszcze trzeba powinności naroczników dla pogranicza, tudzież osad służebnych, które znajdowały się około wszystkich grodów.

 

Kasztelan miał nadzór nad osadami służebnemi, musiał dopilnować porządku w narokach,. gromadzić zapasy z danin – i rozdawać, co trzeba, pomiędzy drużynników; on był odpowiedzialny za to, żeby drużyna grodowa była syta, odziana i żeby jej nie brakowało środków wojennych: koni, strzał, grotów, tarcz i t. d. On musiał tedy za całą drużynę gospodarować. Kasztelanie byli przeto zarazem urzędem nad majętnością państwową (królewską) w okręgu danego grodu; było to zawiadywanie wszystkiem, co się w tym okręgu należało państwu (królowi). Kasztelan był administratorem wszelkiego majątku państwowego, który obracano na utrzymanie ustroju grodowego.

 

Majątek ten wzrastał. Ażeby nie podwyższać nieustannie daniny, w czem ludność polska, wcale nie bogata, nie nastarczyłaby koniecznej potrzebie powiększania siły zbrojnej, utworzono majątki państwowe. Przyjęto za zasadę, że wszelka ziemia niczyja, przez nikogo jeszcze nie zagospodarowana, staje się własnością króla (początek królewszczyzn). Było takiej ziemi co niemiara, gdyż milami całemi ciągnął się jeszcze kraj pusty pomiędzy rzadkiemi osadami. Rzeczą kasztelana było wyciągnąć z tej ziemi jakieś pożytki (zwierzyna, futra, ryby, wosk i t. p), które należało obracać również na potrzeby grodów.

 

Wszelka tedy ziemia, królewska czy prywatna, przydzieloną jest do jakiejś kasztelanji. Obszar kasztelanji był bardzo nierówny. Gdzie grody stały gęściej, tam przydzielony do nich obszar gruntów bywał mniejszy. Jedna kasztelanja mogła mieć pod sobą ledwie kilka osad, inna kilkadziesiąt.

 

Danina grodowa oznaczona była na opole, a starszyzna opolna rozdzielała ją na rody, wspólnoty rodowe i osady. Rozdzielali, jak uważali sami za stosowne, w to kasztelan nie wdawał się; on znosił się tylko ze starszyzną i starszyzna była przed nim odpowiedzialną za dostarczenie państwu danin i świadczeń.

 

Kasztelanom całego państwa przewodzi wojewoda, wódz całego wojska, podlegający bezpośrednio samemu królowi.

 

Ustrój grodowy stanowi najstarszą naszą administrację państwową. Nie troszczy się ona o nic więcej, jak tylko o obronę wojskową państwa, jest tedy właściwie administracją wojskową. Zajmuje się gospodarstwem wyłącznie dla wojska.

 

Państwo ówczesne nie zajmuje się potrzebami społeczeństwa poza kwestją obrony od zewnętrznych nieprzyjaciół; na państwie ówczesnem nie ciąży żaden inny obowiązek. Skutkiem tego nie posiada też ono żadnych praw w żadnej dziedzinie życia zbiorowego poza kwestjami wojennemi.

 

Do jakiego stopnia państwo to nie wdaje się w żadne a żadne sprawy niewojenne, znać najdosadniej na tem, że nie trudni się ani nawet ściganiem zbrodniarzy. W razie zabójstwa przysługiwało rodom prawo zemsty, t. zw. krwina, według zasady: krew za krew, śmierć za śmierć. Ród, do którego zaliczał się zabity, dochodził sprawiedliwości sam sobie, a to w ten sposób, że każdy jego członek miał prawo, a nawet obowiązek zabić kogoś z rodu zabójcy; dopiero po dokonaniu „pomsty" krew pierwszego zabitego była zmyta. Takim sposobem atoli mściciel stawał się z kolei rzeczy także zabójcą, a któż mógł zapobiec, żeby od tego nie zaczęła się nowa „krwina", potem od nowej ofiary trzecia i czwarta i tak dalej bez końca! Toteż Kościół dążył do wyplenienia tego prawa i pod jego wpływem zamieniano pomstę krwawą na kary publiczne i na odszkodowania pieniężne (to drugie stanowiło karę niezmiernie dotkliwą w społeczeństwach prowadzących gospodarkę naturalną, gdzie o gotówkę było ogromnie trudno). Kościół nakłaniał władze królewskie, żeby zajęły się same ściganiem i karaniem zbrodniarzy i to stanowi najstarsze, pierwsze wdanie się państwa w sprawy społeczeństwa. Na Rusi nie udało się to aż do XV wieku! W Polsce już z początkiem XI wieku przyjmuje się, że zabójca może winę swą odkupić, składając t. zw. główszczyznę, okup za głowę zabitego jego rodowi. Niebawem dołączono do tego okup i dla państwa, opłatę t. zw. „winy" – na znak, że król sam również zbrodniarza karze. Potem wyznaczono kary więzienia i śmierci, ale to aż w następnym okresie administracji. Stopniowo rozwijało się państwowe sądownictwo karne, bardzo a bardzo powoli. Z początku nie było go wcale.

 

Na tym przykładzie widzimy, że w okresie tym brak jakiejkolwiek ingerencji państwa w sprawy społeczeństwa. Społeczeństwo ma swoją własną administrację, sprawowaną przez starszyznę rodów i Opola. Rządziło się samo, bez udziału władzy państwowej, która ograniczoną była do ustroju grodowego. Obok tego istniał niezależnie całkiem ustrój rodowy i opolny. Jeden nie miał nic do drugiego.

 

Społeczeństwo posiadało tedy samorząd nieograniczony, w którego zakresie władza królewska była bez znaczenia. Natomiast ta królewska władza była nieograniczoną w zakresie spraw dotyczących grodów, wojny i drużyn; w tej dziedzinie władze (starszyzny) społeczne nie posiadały najmniejszego znaczenia. Nie było zgoła mowy o żadnej ingerencji społeczeństwa w sprawy państwa.

 

 

4. Stosunek społeczeństwa do państwa

 

Siła zbrojna Polski miała się niebawem rozpaść. Wiadomo z historji, jak nieszczęsnym był koniec panowania Mieszka II, kiedy nieprzyjaciele zmówili się do okoła, a przytem wybuchły zwady w łonie dynastji piastowskiej. Skutek był taki, iż granice państwa uszczupliły się, a dynastja cała, wraz z królem (również zabitym) wyginęła. Zostało wprawdzie przy życiu jedno młodziuchne pacholę, Kazimierz, ale ten się nie liczył; oblatowany bowiem do zakonu Benedyktynów, nie mógł być żołnierzem, nie mógł dowodzić wojskiem, a zatem nie mógł też być królem. Jakgdyby więc całkiem już nie było Piastów.

 

Odkąd w roku 1037 zabrakło króla, nie miał kto zajmować się drużynami, boć kasztelanowie czynili to nie ze swojej mocy, a tylko z upoważnienia królewskiego, jako królewscy urzędnicy. Danina grodowa składana była nie na kasztelański rozkaz, lecz na królewski, a kasztelan wyręczał tylko osobę królewską. Nie było króla, nie było daniny grodowej! Nikt nie dbał o wyżywienie i potrzeby drużyn na grodach, więc drużynnicy . porozchodzili się, wracając do swoich rodów, z którego kto pochodził. Siła zbrojna państwa przepadła gdzieś od razu.

 

Niewolnicy z osad służebnych, nie mając nad sobą zwierzchniego pana, jakim był jedyny ich właściciel, sam król, stawali się faktycznie wolnymi – ale ta ich wolność równała się ogłodzeniu. Ziemia, na której ich osadzono przestała być królewską, skoro króla nie było i nie było rodziny królewskiej. Ta ziemia stawała się na nowo niczyją i każdy wolny mieszkaniec kraju miał prawo zająć ją na gospodarstwo dla siebie; a że ziemia osad służebnych była już zagospodarowana, przedstawiała przeto większą wartość i budziła pożądliwość sąsiednich rodów, które też nie omieszkały skorzystać z tego, że nie było właściciela, że to niczyje. Służebni znaleźli się zdani na łaskę i niełaskę sąsiednich wspólnot rodowych, a niebawem rozbiegli się.

 

Ludność niewolna, zwolniona od przymusu, przestawała pracować, a wolała iść na łatwiejszy chleb, na rabunki! Jeżeli gdzieś przywiązała się do pracowitego życia, a szczęśliwym trafem ziemia nie była jej zabrana, produkowała tyle, ile potrzebowała na własne utrzymanie, ale nic więcej. Choćby przeto drużynnik najprzywiązańszy był do swego grodu, wkrótce znalazł się tam bez żywności i nie miał zaopatrzonych żadnych potrzeb. Drużynnikom zabraknie wnet strzał, grotów i nie dostaną niczego dla swych koni; czyż mogą pozostać na grodzie?

 

Wobec takich okoliczności musiał w krótkim czasie po zabiciu Mieszka II, rozprządz się ustrój grodowy, a zatem cała administracja państwowa polska, i w następstwie tego cała państwowość polska.

 

Koniec dynastji stał się końcem państwa! Czyż ludność nie mogła nowej powołać dynastji, a nawet choćby bez dynastji czyż nie mogła sama sprostać zadaniom administracji państwowej?

 

Nie wiemy, czy mogła, ale to wiemy, że nie chciała. Ludność zachowała się wobec upadku państwa biernie, bo przedtem zachowywała się biernie wobec organizacji państwowej. Było to bowiem państwo społeczeństwu narzucone.

 

Każdy wie, że państwo może pochodzić z woli społeczeństwa, ale tez może istnieć wbrew jego woli. Naprz. niedawno istniały na polskiej ziemi trzy państwa zaborcze wbrew naszej woli, narzucone nam przemocą.

 

Może atoli być społeczeństwu narzuconą państwowość nie koniecznie obca, lecz także rodzima, nie koniecznie wroga, owszem, swoja i bardzo życzliwa, ale nie z państwowych zabiegów społeczeństwa wyrosła. Historja wszystkich a wszystkich narodów poucza, że z początku u żadnego państwowość nie rozwijała się z organizacji społecznej, lecz bywała narzuconą przez książąt, po pewnym czasie przez ten ród książęcy, któremu najlepiej się powiodło, przez dynastje. Tak też było w Polsce. Popiele, następnie Piastowie, powiększali swą siłę zbrojną, urządzali sobie kasztelanje sami własnemi zabiegami, narzucając tę polską państwowość polskiemu społeczeństwu. Społeczeństwo troszczyło się o tę państwowość o tyle, o ile było do tego przymuszone. Jedyną spójnię stanowiły starszyzny opolne, rozdzielające daninę grodową, co czyniono z musu, bo inaczej kasztelan z pomocą drużynników byłby ją sam wybierał, a to byłoby dla Opola i dla rodów niedogodniejsze.

 

Starszyzny Opola musiały dostarczyć daniny grodowej, ale głosu w sprawach ustroju grodowego nie miały – więc się też tym ustrojem nie zajmowały. Nawzajem kasztelan poprzestawał na odebraniu daniny, a poza tem nie obchodziło go n!c a nic, co się dzieje w opolu.

 

Społeczeństwo, od spraw państwowych dalekie, nie mające z niemi nic do czynienia, nie umiało wykrzesać z siebie ustroju państwowe...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin