Anthony de Mello - Kontakt z Bogiem.pdf

(1084 KB) Pobierz
Anthony de Mello - Kontakt z Bogiem..pdf
De Mello Anthony
Kontakt z Bogiem
Konferencje rekolekcyjne
Wst p
Anthony de Mello jeszcze jako młody człowiek odznaczał si nieprzeci tn osobowo ci . W ród
wielu darów umysłu i serca wybijała si na czoło jego zdolno porozumiewania si z lud mi -
miał co do powiedzenia i wiedział, jak to przekaza innym. Do Towarzystwa Jezusowego
wst pił w 1947 r., w wieku 16 lat, w prowincji Bombay, na zachodnim wybrze u Indii. Koledzy
jego wspominaj, e samodzielnie studiował Homera, a nawet tłumaczył go innym. Został
wysłany na studia filozoficzne do Hiszpanii i wykorzystał t szans , by pozna lepiej „ wiczenia
duchowne” w. Ignacego Loyoli pod kierunkiem wybitnego ich znawcy - ojca Calverasa.
Poniewa ujawniał wyra ne zdolno ci kierowania i inspirowania innych, zdecydowano, by po
sko czonych studiach teologicznych zdobył stopie naukowy w zakresie psychologii
(counselling) na Loyola University w Chicago. Studiował równie przez rok duchowo na
Papieskim Uniwersytecie Gregoria skim w Rzymie. Po powrocie do Indii zaskoczył wszystkich
prob o wysłanie do pracy na odległej stacji misyjnej. Wkrótce jednak uczyniono go
odpowiedzialnym za formacj młodych jezuitów w niełatwym okresie po Soborze Watyka skim
II. Był to tylko pocztek tego, co miało sta si dziełem jego ycia, zarówno bowiem
nadzwyczajne uzdolnienia, jak i konkretna sytuacja sprawiały, e coraz cz ciej i z ró nych stron
nadchodziło wiele pró b i propozycji. W krótkim czasie stał si znan w wiecie postaci .
Prowadził kursy na wielu kontynentach i pisał ksi ki, które doczekały si licznych wyda i
przekładów*. Zało ył Instytut Sadhana i zaj ł si tam kształceniem osób, które miały pó niej
pracowa w seminariach, domach zakonnych i orodkach duchowoci. Osignwszy szczyty
popularno ci, zmarł nagle na atak serca w Nowym Jorku 2 czerwca 1987 r., tu po przybyciu do
Stanów Zjednoczonych, gdzie miał przeprowadzi seri wykładów i konferencji. W swym
ostatnim li cie do Indii pisał: „Nigdy w moim yciu nie czułem si tak szcz liwy, tak wolny...”.
* W jzyku polskim ukazały si: Sadhana. cieka do Pana Boga, Verbinum, Warszawa 1989;
piew ptaka, Verbinum, Warszawa 1989; U ródeł. Rozwa ania rekolekcyjne, WAM, Kraków
1990; wyd. II, WAM, Kraków 1992; Minuta m dro ci, WAM, Kraków 1991; wyd. II, WAM,
Kraków 1992; Przebudzenie, Dom Wydawniczy „REBIS”, Pozna 1992; Modlitwa aby, tom I i
II, WAM, Kraków 1992. Ci, którzy znali bli ej ojca Tony’ego de Mello, pami taj , e w swojej
„posłudze” przeszedł róne etapy, czciowo odpowiadajc na potrzeby tych, którym słuył, lecz
- pozostaj c w zgodzie z osobist duchow ewolucj , która si w nim samym dokonała. Patrz c z
zewn trz, mo na by wyodr bni kolejne fazy, kiedy był kierownikiem duchowym, terapeut i
guru. Jeden z jego osobistych przyjaciół, spogl daj c jakby od wewn trz, okre lił to jako
„post puj cy rozwój warto ci od wi to ci poprzez miło do wolno ci”. Oczywi cie, te warto ci
nie wykluczaj si wzajemnie. Nie mona tecile rozdzieli wymienionych tu etapów. Nie jest
to tylko zwykła ci gło , lecz równie jedno nych ról i zada . I rzeczywi cie mo na by
powiedzie , e Tony, zgodnie z wielk tradycj chrze cija sk , był przede wszystkim
kierownikiem duchowym. Co wi cej, mo na twierdzi , e główn przyczyn jego popularno ci
a do ko ca, kiedy niektórzy wysuwali zastrze enia co do obranego przez niego kierunku, było
to, e nie wyrzekł si nigdy swojej pierwotnej roli i pozostał zawsze niedocigłym
przewodnikiem, pomagaj cym innym w nawi zaniu gł bszego kontaktu z Bogiem. I oto teraz
mamy przed sob jego dzieło pomiertne - przepisany tekst konferencji rekolekcyjnych, które
sam pieczołowicie zredagował, lecz nigdy nie oddał do druku. Nie wiemy, dlaczego ich
wcze niej nie udost pnił ani co pomy lałby dzi o ich publikacji. Wiemy jednak na pewno, e
wiele osób z rado ci we mie je do r ki. Tekst konferencji przedstawiamy w takiej formie, w
jakiej pozostawił go Tony. Opatrzyli my go tylko tytułem i wprowadzili my niewiele poprawek
formalnych, chocia niektórzy podsuwali moliwo dokonania głbszej rewizji całoci. Styl jest
nieco archaiczny, a tre nie zawsze jest „posoborowa”. J zyk konferencji uwarunkowany jest
faktem, e pierwotnie były one wygłaszane do jezuitów. Niewiele znajdziemy w nich odniesie
do wicze duchownych w. Ignacego. Tony zwykł porusza t problematyk podczas
osobistych rozmów z rekolektantami. Przedmiotem konferencji były trzy klasyczne,
fundamentalne tematy: modlitwa, pokuta oraz miło Chrystusa. I wreszcie podkre lmy, e
mamy do czynienia z typowym dla Tony’ego stylem - przebija z niego ogromna siła. Tony
pozostawał zawsze takim. Nigdy si nie narzucał, ale nieodparcie zapraszał, by podzieli jego
do wiadczenie. Prawd jest, e nie wiadomo, czego do wiadczał w ostatniej fazie swego ycia,
przed mierci. Niezbyt przekonywajce były równie jego próby sformułowania tego
do wiadczenia. Zawsze jednak pozostawał sob - tym samym Tonym, którym był dot d. Ksi ka
ta jest wi c pewnego rodzaju „powrotem do domu” i to w kontek cie obchodów Roku
Ignacja skiego - 500 lat od urodzin Ignacego Loyoli w 1491 r. Jest równie zaproszeniem
skierowanym do jezuitów i ich przyjaciół rozsianych po całym wiecie, by gł biej wnika w
duchowe dziedzictwo Załoyciela Towarzystwa Jezusowego. W tym wietle ojciec Tony de
Mello i jego konferencje rekolekcyjne zawieraj posłannictwo, które on sam wyraził w swej
homilii 31 lipca 1983 r.: „Musimy głboko zakorzeni si w Bogu, jeli chcemy pozosta na tej
samej fali, co twórczy Duch mieszkaj cy w naszym sercu, je li chcemy odznacza si zdolno ci
kochania i pozosta wiernymi Ko ciołowi, w którym spotykamy si nieraz ze sprzeciwem i
brakiem zrozumienia. Tylko człowiek kontemplatywny mo e si na to zdoby . Tylko taki
człowiek b dzie wiedział, jak poł czy lojalno i posłusze stwo z twórczo ci i konfrontacj .
Modl si podczas tej mszy w., bymy nie zostali oskareni przez Boga i histori o zaniedbania
w tym zakresie. Modl si , by w. Ignacy znalazł do powodów, by czu si z nas dumny...”.
Parmananda R. Divarkar SJ Bombay, 2 czerwca 1991 Rozdział pierwszy Przyj Ducha
wi tego Chciałbym przeprowadzi nasze rekolekcje w kontek cie Ko cioła i współczesnego
wiata. Spotkali my si tu, by sp dzi pewien czas w milczeniu, na modlitwie i w odosobnieniu
wła nie teraz, kiedy Ko ciół dotkni ty jest kryzysem, a wiat rozpaczliwie szuka pokoju,
pełniejszego rozwoju oraz sprawiedliwo ci. Czy nie mo emy by słusznie oskar eni o „ucieczk
ze wiata”? Czy moemy sobie pozwoli na luksus 8-dniowego skupienia na osobnoci akurat
teraz, kiedy dom stoi w płomieniach i potrzeba ka dej pary r k do ugaszenia po aru? Czy mo na
nas posdzi o „ucieczk”? Chciałbym zatrzyma si przez chwil na tym porównaniu. Dom
rzeczywi cie stoi w ogniu. Niestety, wielu z nas, zbyt wielu - i to jest tragiczne - nie znajduje
adnej motywacji, by ugasi ogie . Wolimy raczej zamkn si w naszym małym wiecie i
skupi uwag na drobnych sprawach własnego ycia. Zbyt wielu jest do tego stopnia
za lepionych, e nawet nie zauwa a po aru. Dostrzegamy jedynie to, co nam odpowiada. I nawet
zakładajc, e mamy wystarczajc motywacj i jestemy obdarzeni jasnoci widzenia, wielu z
nas brakuje odpowiedniej siły, by wytrwale walczy z tym po arem. Brak nam m dro ci i
refleksji niezb dnej do podj cia najlepszych i najskuteczniejszych rodków do stłumienia po aru.
Ponadto w wypełnienie zadania wplata si tyle egoizmu, który sprawia, e cz sto sobie
przeszkadzamy, zachodzimy drog , pomimo najlepszych intencji. W wietle tej rzeczywisto ci
rekolekcje wydaj si luksusem i pewn form ucieczki. Jest to jednak ta kategoria luksusu, na
jak pozwala sobie generał wycofuj cy si z bezpo redniej linii ognia, by po wi ci odpowiedni
czas na refleksj, a nastpnie powróci z bardziej skutecznym planem walki. Jest to rodzaj
ucieczki, który pozwoli nam umocni motywacj , rozszerzy i otworzy nasze serca na wi ksz
miło , zaostrzy nasze spojrzenie, zgromadzi odpowiedni energi , by po wi ci si z jeszcze
wi kszym entuzjazmem wypełnieniu zada , które Bóg wyznaczył nam w wiecie. Dag
Hammarskjold, mistyk, który został sekretarzem generalnym Organizacji Narodów
Zjednoczonych, miał racj, kiedy zapisywał w swym diariuszu nastpujce słowa: „W naszych
czasach droga do wi to ci prowadzi z konieczno ci poprzez wiat działania”. Oddajemy si
kontemplacji i modlitwie, by si na nowo odtworzy i działa w sposób bardziej energiczny i
skuteczny na chwał Bo i dla dobra całego wiata. Najwi ksza potrzeba Ko cioła Ko ciół
prze ywa okres chaosu i kryzysu. Nie jest to z konieczno ci co złego. Kryzys jest wyzwaniem,
okazj do wzrostu. Chaos poprzedza stworzenie... pod warunkiem i to jest ogromnie wa ne - by
Duch Bo y unosił si nad nim. Najwi ksz potrzeb Ko cioła dzisiaj nie jest nowe
prawodawstwo, nowa teologia, nowe struktury, nowa liturgia - to wszystko bez Ducha witego
jest jak martwe ciało bez duszy. Pilnie potrzebujemy, by kto wyrwał nam nasze kamienne serca i
dał nam serce ywe, serce z ciała. Potrzebujemy wieego zastrzyku entuzjazmu, inspiracji,
odwagi i duchowej mocy. Potrzeba nam wytrwało ci w wypełnianiu zada , niepoddawania si
zniech ceniu lub cynizmowi. Potrzeba nam nowej wiary w przyszło i w ludzi, dla których
trudzimy si . Innymi słowy, potrzeba nam nowego wylania Ducha wi tego. Mówi c
konkretniej, potrzebujemy ludzi pełnych Ducha wi tego. Duch Bo y działa poprzez ludzi i
przez ludzi dociera do nas Zbawienie. „Pojawił si człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na
imi ” - czytamy w Ewangelii zapowiadaj cej przyj cie Chrystusa. A wi c człowiek, a nie jaki
program czy te projekt albo ordzie. „Dzieci nam si narodziło, syn został nam dany” - Bóg
zbawił nas nie poprzez „plan zbawienia”, lecz poprzez człowieka, poprzez swego Syna Jezusa
Chrystusa, pełnego mocy Ducha wi tego... Duch wi ty nie zst puje na gmachy, lecz na ludzi.
Namaszcza ludzi, a nie ich projekty. Mieszka w duszach i sercach ludzi, a nie w nowoczesnych
maszynach. Tak wi c stwierdzenie, e najpilniejsz potrzeb Ko cioła jest nowe wylanie Ducha
witego, oznacza, e Kociół potrzebuje całej armii ludzi pełnych ducha. I dlatego odprawiamy
te rekolekcje. Przyszli my tutaj w nadziei, e staniemy si lud mi pełnymi ducha. Usun li my si
z czynnego ycia przyjmujc t sam postaw i majc te same oczekiwania, z jakimi
Apostołowie schronili si w wieczerniku a do dnia Pi dziesi tnicy. Jak otrzyma Ducha
wi tego? Nie ma pewniejszej prawdy od tej: Duch wi ty nie jest czym , co mo emy
zawdzi cza naszym własnym wysiłkom. Nie mo na sobie na Niego „zasłu y ”. Nie mo emy
absolutnie nic zrobi , aby Go otrzyma . Jest On bowiem czystym darem Ojca. Mamy do
czynienia z takim samym problemem, z jakim borykali si Apostołowie. Równie i oni, podobnie
jak my, odczuwali potrzeb Ducha wi tego dla prowadzenia swej działalno ci apostolskiej.
Jezus przekazał im wskazówki, w jaki sposób otrzyma Ducha witego. „Kazał im (...)
oczekiwa obietnicy Ojca: „Słyszeli cie o niej ode Mnie - [mówił] - Jan chrzcił wod , ale wy
wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem wi tym... Gdy Duch wi ty zst pi na was, otrzymacie
Jego moc i b dziecie moimi wiadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i a po kra ce
ziemi” (Dz 1, 4 nn.). Jezus powiedział: oczekujcie. Nie mo emy sobie „uczyni ” Ducha
witego. Moemy jedynie wyczekiwa, aby przyszedł. A to wydaje si trudne dla naszej biednej
natury ludzkiej we współczesnym wiecie. Nie mo emy czeka . Nie mo emy zatrzyma si
spokojnie. Jeste my zbyt niespokojni, zbyt niecierpliwi. Musimy stale co robi , stale si rusza .
Wolimy raczej wiele godzin ci kiej pracy ni trud zwi zany ze spokojnym wyczekiwaniem na
co , nad czym nie sprawujemy kontroli i czego czasu przyj cia nie znamy. W ka dym jednak
wypadku musimy czeka i dlatego czekamy, czekamy - i nic si nie dzieje, a raczej nic nie
mo emy dostrzec naszym zamglonym, duchowym wzrokiem. Dlatego jeste my znu eni
oczekiwaniem i modlitw. Czujemy si lepiej, kiedy „pracujemy dla Boga” i dlatego zanurzamy
si znów w działanie. Tymczasem Duch wi ty udzielony jest tylko tym, którzy oczekuj ; tym,
którzy dzie po dniu otwieraj swe serca na Boga i Jego Słowo w modlitwie; tym, którzy
„inwestuj ” całe godziny w to, co naszej mentalno ci ogarni tej obsesj produkowania i
przynoszenia zysku wydaje si zwykł strat czasu. Czytamy w Dziejach Apostolskich: „Podczas
wspólnego posiłku Jezus kazał im nie odchodzi z Jerozolimy, ale oczekiwa obietnicy Ojca...”
(Dz 1, 4). Mówi im: nie opuszczajcie Jerozolimy. Sprzeciwiajcie si pragnieniu robienia czego ,
dopóki nie wyzwolicie si z nieodpartej potrzeby działania, głoszenia innym czego, czego sami
nie do wiadczyli cie. Kiedy otrzymacie Ducha wi tego, wtedy b dziecie dawa mi wiadectwo
w Jerozolimie i a po kra ce ziemi, ale nie wcze niej.W przeciwnym razie b dziecie fałszywymi
wiadkami, a w najlepszym wypadku działaczami, ale nie apostołami. Frenetyczni działacze nie
dowierzaj sobie, czuj nieodpart potrzeb przekonywania innych, by poczu si pewniej. Jezus
powiedział: „Otrzymacie moc...”. „Otrzymacie” jest odpowiednim słowem! Jezus nie oczekuje
od nas, by my byli twórcami mocy, poniewa tego rodzaju mocy nie mo emy „wyprodukowa ”,
niezalenie od tego, jak wielkiego podjlibymy si trudu. Tak moc mona jedynie otrzyma.
Przypomina mi si młoda dziewczyna, która mi si zwierzyła: „Uczestniczyłam w dziesi tkach
nego rodzaju kursów i seminariów, z których wyniosłam przynajmniej setk wspaniałych idei.
Teraz jednak nie potrzebuj ju wi cej pi knych idei, a jedynie mocy, by przynajmniej jedn z
nich urzeczywistni ”. Dlatego rekolekcje nie s kursem ani seminarium. Nie b dziemy mieli ani
lekcji” ani dyskusji w grupach. Potrzeba nam wiele milczenia, wiele modlitwy i pełnego otwarcia
si na Boga. Co czyni konkretnie: postawa Na jutrzejsz porann modlitw oraz - je li macie na
to ochot - na cały jutrzejszy dzie chciałbym wam zaproponowa przyjcie pewnej postawy i
podj cie pewnej praktyki. Postawa polegałaby na wielkim oczekiwaniu. w. Jan od Krzy a
twierdzi, e człowiek otrzymuje od Boga tyle, ile si od Niego spodziewa. Je li oczekujemy
niewiele, zwykle te i niewiele otrzymamy. Je li natomiast oczekujemy wiele, wiele te
otrzymamy. Potrzebujecie, by w waszym yciu spełnił si cud łaski? A wi c oczekujecie, by
spełnił si cud. Ilu cudów dowiadczylicie w swoim osobistym yciu? adnego? Bo te i nie
oczekiwali cie adnego. Bóg nigdy nie zawodzi, kiedy spodziewamy si od Niego wiele:
moemy na Niego wyczekiwa, ale moe równie odpowiedzie zaraz. Moe take nadej
niespodziewanie, „jak złodziej o nocnej porze”, jak wyraził si Jezus. Przyjdzie jednak z
pewno ci , je li na Niego czekamy. Kto słusznie powiedział, e grzech przeciwko Duchowi
wi temu polega na tym, i człowiek nie wierzy, e mo e On przemieni wiat i przemieni jego
samego. Jest to bardziej niebezpieczny rodzaj ateizmu ni w wypadku kogo , kto mówi, istnieje”,
bo chocia człowiek wmawia samemu sobie, e wierzy w Boga, to jednak ulega zalepieniu i
popada w praktyczny ateizm, z którego nawet nie zdaje sobie sprawy. W rzeczywisto ci bowiem
twierdzi: „Bóg nie moe mnie ju zmieni. Ani nie pragnie, ani nie ma mocy, by mnie
przemieni , by przywróci mi ycie. Wiem o tym, bo próbowałem ju wszystkiego. Odprawiłem
tyle razy rekolekcje, modliłem si gorliwie, wykazałem ogromnie du o dobrej woli... i nic si nie
stało, po prostu nic”. Praktycznie Bóg takiego człowieka jest Bogiem umarłym, a nie Bogiem,
który wskrzeszaj c Jezusa z martwych, wykazał nam, e nie ma dla Niego rzeczy niemo liwej.
Albo te, posługujc si piknymi słowami Pawła mówicego o Abrahamie, jest to Bóg, któremu
Abraham zawierzył, Bóg, który „o ywia umarłych i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia. On
to [Abraham] wbrew nadziei uwierzył nadziei, e stanie si „Ojcem wielu narodów” zgodnie z
tym, co było powiedziane: „takie b dzie twoje potomstwo”. I nie zachwiał si w wierze, cho
stwierdził, e ciało jego jest ju obumarłe - miał ju prawie sto lat - i e obumarłe jest łono Sary.
I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Boej, ale si wzmocnił w wierze. Oddał
przez to chwał Bogu ; był przekonany, e mocen jest On równie wypełni , co obiecał” (Rz
4,17-21). Co czyni konkretnie: pewna praktyka Proponuj, bycie wczytali si uwanie w
Ewangeli Łukasza 11,1-13. Przeczytajcie kilka razy ten fragment i zadajcie sobie pytanie, jaka
jest wasza osobista odpowied na Jezusowe słowa: „O ile bardziej Ojciec z nieba da Ducha
wi tego tym, którzy Go prosz !” Zaczekajcie, dopóki nie do wiadczycie wystarczaj cej wiary
w słowa Jezusa, by rzeczywi cie i z pełn ufno ci poprosi o Ducha wi tego. A wtedy pro cie!
Procie nieustannie, procie z całego serca, procie coraz bardziej, procie nawet natrtnie jak ów
człowiek z Ewangelii, który pukał do drzwi swego przyjaciela o północy, nie przyjmuj c do
wiadomoci negatywnej odpowiedzi. O pewne rzeczy moemy prosi Boga jedynie warunkowo:
„je li taka jest Twoja wola...” W tym jednak wypadku nie ma adnego wst pnego warunku.
Udzielenie nam Ducha jest wyra n wol Boga. Jest to Jego jednoznaczna obietnica. I nie tyle
brakuje Jego woli udzielenia nam Ducha, co raczej: naszej wiary w to, e rzeczywi cie pragnie
nam Go udzieli ; oraz nalegania z naszej strony. Nie wahajcie si wi c po wi ci sporo czasu, by
prosi i to prosi niezmordowanie. Moecie modli si nastpujcymi słowami: „Udziel nam,
Panie, Ducha Chrystusowego, bo przecie jeste my Twymi dzie mi”; albo te : „Przyjd , Duchu
wity! Przyjd, Duchu wity!” Kade wołanie bdzie na miejscu - wypowiadajcie je powoli,
uwa nie, z całkowit powag . Powtórzcie je sto, tysi c, dziesi tysi cy razy. Mo ecie równie
prosi bez słów. Po prostu, patrz c w niebo lub w tabernakulum, w milczeniu i przyjmuj c
postaw błagaln . Je li jeste sam w swoim pokoju, mo esz wyrazi błagaln pro b nie tylko
wzrokiem, lecz całym ciałem - wznosz c swe r ce do nieba albo te padaj c na twarz.
Niekoniecznie musi to by „medytacja”. Nie zawsze te dostarczy wam to jakich natchnie czy
„o wiece ”. B dzie to jednak modlitwa. A Ducha wi tego otrzymujemy w odpowiedzi na
powan modlitw, a nie na medytacj pieczołowicie przygotowan. Módlcie si i to nie tylko za
samych siebie, lecz za nas wszystkich, za cał grup . Nie mówcie tylko: „udziel mi”. Mówcie
równie : „udziel nam”. A je li pragniecie, by wasza modlitwa osi gn ła maksymaln moc i
intensywno , post pujcie jak apostołowie oczekuj cy na Ducha wi tego przed Pi dziesi tnic
- módlcie si wraz z Maryj . wi ci zapewniaj nas, e nie słyszano, by ktokolwiek wzywaj c Jej
porednictwa czy pomocy, nie został wysłuchany. Moecie pój w lady witych i zwraca si
do Maryi we wszystkich potrzebach. B dziecie wtedy przekonani o tej prawdzie nie dlatego, e
tak mówiwici, lecz dziki osobistemu dowiadczeniu. Powierzcie te nasze rekolekcje Maryi,
Matce Jezusa. Od samego pocz tku pro cie o Jej błogosławie stwo. Zobaczycie, jaka nast pi
zmiana. I wreszcie podsuwam wam psalmy, które mog wam jutro pomóc w sformułowaniu
błagalnej modlitwy o Ducha wi tego: Psalm 4: Jedynie wiatło Twego oblicza mo e
przynie nam rado ; Psalm 6: Lecz Ty, o Panie, jak e długo jeszcze...? Płaczem obmywam co
noc moje łoe. Psalm 13 [12]: Dokd kry bdziesz przede mn oblicze? Psalm 16 [15]: Nie dla
mnie dobra poza Tob . Psalm 24 [23]: Niech wkroczy Król chwały. Psalm 27 [26]: O jedno
prosz Pana, tego poszukuj: bym w domu Paskim przebywał... Szukam, o Panie, Twojego
oblicza. Psalm 38 [37]: Przed Tob , Panie, wszelkie me pragnienie i moje wzdychanie nie jest
przed Tob ukryte. Psalm 42 [43]: Dusza moja pragnie Boga... Łzy stały si dla mnie chlebem we
dnie i w nocy. Psalm 43 [42]: Czemu jeste zgn biona, moja duszo, i czemu j czysz we mnie?
Ufaj Bogu. Psalm 63 [62]: Za Tob t skni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin