Lucy Maud Montgomery - Pat ze Srebrnego Gaju [pl].pdf

(1507 KB) Pobierz
Lucy Maud Montgomery Pat ze Srebrnego Gaju
L UCY M AUD M ONTGOMERY
P AT ZE S REBRNEGO G AJU
Z AZNAJAMIAMY SIĘ Z P AT
I
- Coś mi się widzi, że niezadługo będę się musiała wybrać wieczorem na grządkę z
pietruszką - oznajmiła Judysia Plum zabierając się do cięcia w cieniutkie paseczki czerwonej
sukienki Winnie. Bardzo była z siebie rada, gdyż udało jej się przekonać panią Gardinerową,
by na to pozwoliła, pani Gardinerowa uważała bowiem, że Winni śmiało może pochodzić
jeszcze w owej sukience.
Jak wiadomo, na grządce pietruszki można znaleźć różne rzeczy, ale nie rosną tam
nigdy czerwone jedwabne suknie.
Ale Judysi ogromnie na tej sukience zależało, tego koloru bowiem powinny być płatki
róż ozdabiających dywanik, który szydełkowała dla ciotki Azalki.
Judysia Plum słynna była ze swoich dywaników, a ten miał się stać dziełem jej życia.
Zamierzała ofiarować go ciotce Azalce w podarunku ślubnym, jeśli ta młoda dama istotnie
wyjdzie tego lata za mąż. Judysia uważała, że już najwyższy czas, nie wolno aż tak długo
przebierać w konkurentach.
Pat szalenie zainteresowana przyszłością dywanika wiedziała tylko, że przeznaczony
jest dla cioci Azalki, ale nie wiedziała dlaczego.
Nic także nie wiedziała o innym przewidywanym wydarzeniu i Judysia uznała, że pora
już ją uprzedzić. Kiedy ktoś od blisko siedmiu lat przyzwyczaił się być beniaminkiem
rodziny, nie wiadomo, jak przyjmie pojawienie się swego następcy lub następczyni. Judysia
była przywiązana do wszystkich mieszkańców Srebrnego Gaju, ale nade wszystko kochała
Pat. A Pat trochę zanadto brała sobie wszystko do serca, Judysia mawiała, że „to dziecko ma
trudną miłość”.
Jeszcze dziś rano Pat popłakała się, bo Judysia chciała wziąć na róże jej stary
purpurowy sweterek. Był już za ciasny i wytarty, ale Pat za nic nie chciała się z nim rozstać.
Uwielbiała go. Tak zapalczywie walczyła w jego obronie, że Judysia - rzecz prosta ustąpiła.
Pat opłakiwała każdą znoszoną sukienkę. I nie cierpiała nowej - dopóki nie ponosiła jej paru
tygodni. A potem przywiązywała się do niej równie namiętnie.
- Powiadam wam, że to dziwny dzieciak - powtarzała Judysia potrząsając szpakowatą
głową. Ale miałby się z pyszna ten, kto by w jej obecności pozwolił sobie skrytykować Pat.
- Dlaczego ona jest dziwna? - spytał się kiedyś Sidney dość wojowniczym tonem.
Sidney kochał Pat i nie spodobało mu się to określenie.
1
- Pewnie w dzień jej narodzin kobold dotknął ją kolcem róży - odpowiedziała
tajemniczym tonem Judysia.
Judysia wiele wiedziała o koboldach, elfach, skrzatach, leśnych wróżkach i innych
fascynujących stworach.
- Więc już nigdy nie będzie taka jak wszyscy. Ale to i dobrze. Ona będzie potrafiła
robić wiele rzeczy, których inni nie potrafią.
- Na przykład co? - spytał zaciekawiony Sidney.
- Będzie umiała kochać bardziej niż inni... i to przyniesie jej wiele radości. Ale i
cierpienia. Takie to są dary wróżek, trochę słodyczy, trochę goryczy.
- Jeśli to wszystko, czym ją te kabaty obdarowały, to niewiele - oświadczył
pogardliwie mały Sidney.
- Cicho, sza! - Judysia zgorszyła się. - Nie wiesz, kto cię słucha! I wcale nie
powiedziałam, że to wszystko. Ona będzie potrafiła zobaczyć wiele rzeczy. Na przykład jak
czarownice lecą nocą na miotłach, a za nimi siedzą czarne koty. Chciałbyś, co?
- Ciocia Azalka powiada, że w ogóle nie ma czarownic, a już na pewno nie ma ich na
Wyspie Księcia Edwarda!
- Jak się w nic nie wierzy, to niewiele ma się uciechy z życia - odpowiedziała
zagadkowo Judysia. - Może i na Wyspie nie ma żadnej czarownicy, ale nie brakowało ich w
naszej starej Irlandii. Moja babka była czarownicą.
- A ty? - ośmielił się spytać Sidney. Już od dawna chciał ją o to spytać.
- Może i troszkę jestem. Ale już nie taką prawdziwą.
- I jesteś pewna, że kabat ukłuł Pat?
- Pewna? Nikt nie wie na pewno, co robi Zaczarowany Ludek. Może to ta jej mieszana
krew. Francuska i angielska, i irlandzka, i szkocka, i kwakierska... potworna mieszanka!
- To było dawno - zaprotestował Sidney. - Stryj Tom powiada, że teraz jesteśmy
Kanadyjczykami.
- Ha! Ha! - wykrzyknęła srodze urażona Judysia. - Jeżeli wasz stryj Tom wie lepiej
ode mnie, to czemu mnie zanudzasz pytaniami? Zmykaj lepiej, bo ci przyłożę.
- Nie wierzę ani w czarownice, ani we wróżki! - wrzasnął Sid, żeby ją jeszcze bardziej
rozzłościć. Lubił, jak się złościła.
- Coś podobnego! Raz w Irlandii jeden bezczelny mężczyzna też tak powiedział. I
kiedy wracał któregoś wieczoru, lepiej nie mówić skąd, to je spotkał. No i miał za swoje!
- Co one zrobiły? - spytał ochoczo Sid.
2
- Lepiej, żebyś nie wiedział! Nigdy już nie przyszedł do siebie, ale możesz mi
wierzyć, że nauczył się trzymać język za zębami i szanować Zaczarowany Ludek. I tobie też
radzę uważać, co mówisz, nawet wtedy, kiedy myślisz, że jesteś sam, ty zuchwały chłopaku!
3
II
Judysia szydełkowała dywanik w swoim pokoiku nad kuchnią... Dzieci ze Srebrnego
Gaju uważały, że pokoik ów jest wręcz fantastyczny.
Nie otynkowano go, ściany i sufit były z belek, które Judysia szorowała do białości.
Na ogromnym łóżku leżał siennik. Judysia gardziła piernatami, a materace uważała za
współczesny wynalazek diabła. Poszewki na poduszki obszyte były ręcznej roboty koronką,
łóżko okryte narzutą wyhaftowaną „autografami”, Judysia kupiła ją wiele lat temu na wencie
jednego ze stowarzyszeń dobroczynnych.
- Jak się budzę, to lubię się chwilę pogapić i powspominać.
Ludziska już dawno gryzą trawkę, a ja sobie kicam jak zając.
Dzieci ze Srebrnego Gaju, póki nie wyrosły, uwielbiały od czasu do czasu spać z
Judysią i słuchać opowieści o tych, których nazwiska przyozdabiały narzutę. Stare
zapomniane romanse... dziwne przygody... Judysia wszystko wiedziała, a niejedno potrafiła
zmyślić. Miała wspaniałą pamięć i ogromny dar słowa. Nie zawsze jednak były to niewinne
powiastki. Miała niewyczerpany zapas niesamowitych historyjek o duchach i „byczych”
morderstwach i aż dziw, że dzieci nie przestały ze strachu rosnąć. Ale one czuły tylko
rozkoszny dreszczyk zgrozy. Wiedziały, że Judysia „haftuje”, ale nie miało to żadnego
znaczenia. Te opowiadania były pasjonujące!
Judysia ciągnęła swą epopeję z dnia na dzień, przerywając zawsze w najbardziej
emocjonującym momencie - mógłby jej tego daru pozazdrościć pisarz produkujący seriale.
Pat najbardziej lubiła przeraźliwą opowieść o zamordowanym mężczyźnie, którego szczątki
rozwleczono po całym domu... ramię znaleziono na strychu, głowę w piwnicy, uda w garncu
w spiżarni.
- Ach, Judysiu, czuję taki rozkoszny dreszcz!
Obok łóżka stał stoliczek nakryty szydełkową serwetką, leżały na nim wyszywana
paciorkami poduszeczka na igły w kształcie serca i pudełeczko z muszelek, w którym Judysia
przechowywała pierwsze zęby dzieci i ich loczki. A obok muszla z Australii i kawałek wosku;
woskiem tym nacierała nici, by nadać im pożądaną gładkość.
Leżała tam także Biblia Judysi i gruba książeczka „Co każdy wiedzieć powinien”, z
której Judysia czerpała swoje zadziwiające wiadomości. Była to jedyna książka, którą czytała.
Powiadała, że ludzie są znacznie ciekawsi.
Z sufitu zwisały pęki ususzonego krwawnika i wrotycza oraz wyhodowanych w
ogrodzie ziół. W księżycowe noce wyglądały jak upiory, było to cudowne. Pod ścianą stała
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin