Lucy Maud Montgomery - Złocista droga [pl].pdf

(1478 KB) Pobierz
Montgomery Maud Lucy - Złocista droga
L UCY M AUD M ONTGOMERY
Z ŁOCISTA DROGA
Przedmowa
Dawno, dawno temu wędrowaliśmy złocistą drogą. Była to piękna szosa prowadząca
przez Ziemię Utraconej Radości. Cienie i blaski łączyły się na niej szczęśliwie, a każdy zakręt
ukazywał naszym otwartym sercom i chętnym oczom świeże oczarowania i nowe piękno.
Na drodze tej słuchaliśmy pieśni jutrzenki, piliśmy świeżość powietrza, słodką jak
majowa mgiełka. Przepełniały nas pragnienia piękne jak nić babiego lata i tęczowe nadzieje;
nasze serca szukały i znajdowały błogie marzenia. Czekały nas długie i piękne lata życia, a
ono zdawało się różowoustym przyjacielem, z palców którego opadały purpurowe kwiaty.
Dawno zostawiliśmy za sobą tę złocistą drogę, lecz wspomnienia o niej są najdroższe ze
wszystkiego, co posiadamy. I ci, którzy cenią je tak samo, być może znajdą przyjemność
czytając stronice tej książki, której bohaterowie wędrują po złocistej drodze młodości.
1
Rozdział I
Nowy punkt wyjścia
- Wymyśliłem coś zabawnego na zimę - powiedziałem, gdy usiedliśmy półkolem dokoła
wspaniałego ognia na kominku w kuchni wuja Aleca.
Wietrzny listopadowy dzień kończył się wilgotnym i na swój sposób niesamowitym
zmierzchem. Na dworze wiatr tłukł w okna i okapy, a obfity deszcz pląsał po dachu. Stara
wierzba przy furtce zginała się w podmuchach sztormu, zaś w sadzie rozlegała się dziwaczna
muzyka zrodzona z łez i strachów, pojawiających się nocami. My jednak niezbyt
przejmowaliśmy się mrokiem i samotnością panującymi na zewnątrz. Odgrodziliśmy się od
nich światłem ognia na kominku i młodzieńczym radosnym śmiechem.
Bawiliśmy się wspaniale w ciuciubabkę. Właściwie wspaniale było na początku, ale
później wesołość się ulotniła, ponieważ odkryliśmy, że Piotrek rozmyślnie pozwalał się
chwytać, aby samemu mieć przyjemność łapania Feli. Co mu się zresztą zawsze doskonale
udawało - bez względu na to jak mocno miał zawiązane oczy. I jakiż to głupiec powiedział, że
miłość jest ślepa. Miłość potrafi widzieć - i to z łatwością! - przez złożony w pięcioro gruby
wełniany szal.
- Jestem zmęczona - powiedziała Celinka, z trudem łapiąc oddech. Jej blade policzki
pokryły się szkarłatnymi rumieńcami.
- Usiądźmy i niech Historynka coś nam opowie.
Ale kiedy wszyscy usadowiliśmy się wygodnie, Historynka rzuciła mi spojrzenie, które
mówiło, że oto właśnie nadszedł odpowiedni moment psychologiczny, aby przedstawić
pomysł, który oboje w sekrecie rozważaliśmy od kilku dni. Właściwie pomysł należał do
Historynki, która nalegała jednak, że to ja powinienem go przedstawić jako swój własny.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to Fela się nie zgodzi. Sam wiesz jak ostatnio sprzeciwia się
wszystkiemu, co ja proponuję. A jeśli ona się sprzeciwi, to to samo zrobi ten głuptas Piotrek!
Jeżeli zaś nie będziemy robić tego wszyscy, to nie będzie to zabawne.
- A co to za pomysł? - spytała Fela odsuwając trochę swoje krzesło od Piotrka.
- Proponuję, żebyśmy zaczęli wydawać własną gazetę - pisać do niej i robić wszystko
inne. Nie sądzicie, że mogłaby to być świetna zabawa?
Wszyscy wyglądali na zaskoczonych i zdziwionych - z wyjątkiem Historynki, która
wiedziała doskonale co ma robić i zrobiła to.
2
- Co za bzdura! - wykrzyknęła i pogardliwie odrzuciła swoje długie brązowe loki. - Jak
byśmy potrafili wydawać gazetę!
Fela zaprotestowała, tak jak tego oczekiwaliśmy.
- Ja uważam, że to doskonały pomysł - stwierdziła z entuzjazmem. - Chciałabym
wiedzieć, dlaczego niby nie możemy wydawać gazety równie dobrej jak ta w mieście! Wuj
Roger mówi, że „Przedsięwzięcie” zeszło na psy. Nowiny, jakie tam drukują, sprowadzają się
do tego, że jedna starsza pani założyła chustkę na głowę i przeszła na drugą stronę ulicy, żeby
wypić herbatę z drugą starszą panią. Sądzę, że potrafimy zrobić coś lepszego. Nie wyobrażaj
sobie, Saro Ponley, że tylko ty wszystko umiesz!
- Ja też myślę, że to będzie zabawne - powiedział stanowczo Piotrek. - Moja ciocia Jane
pomagała wydawać gazetę, kiedy była w Akademii Królewskiej i stwierdziła, że to było
bardzo przyjemne i że dużo jej to dało.
Historynka z trudem ukryła zadowolenie opuszczając oczy i marszcząc z wysiłkiem
czoło.
- Ed chce być redaktorem - powiedziała - ale nie wiem czy się nadaje, nie ma przecież
doświadczenia. W każdym razie będzie z tym sporo kłopotów.
- Niektórzy ludzie boją się najmniejszego wysiłku - odparowała Fela.
- Myślę, że może być bardzo ciekawie - łagodnie wtrąciła Celinka. - Zresztą nikt z nas
nie ma redaktorskiego doświadczenia, więc cóż z tego, że Ed go nie ma.
- Czy to będzie drukowane? - spytał Dan.
- Och nie - odpowiedziałem. - Nie będziemy tego drukować. Będziemy musieli wszystko
napisać ręcznie. Możemy kupić u nauczyciela odpowiedni papier.
- Co to za gazeta, która nie jest drukowana - powiedział z pogardą Dan.
- To, co ty myślisz, wcale nie na znaczenia - mruknęła Fela.
- Dziękuję ci - odparł Dan.
- Oczywiście - wtrąciła pośpiesznie Historynka nie chcąc, aby Dan odrzucił nasz pomysł
- jeśli wszyscy jesteście za, to i ja się przyłączam. Też mi się zdaje, że to będzie bardzo
ciekawe. Poza tym możemy zachować wszystkie egzemplarze i kiedy zostaniemy sławni,
będą bardzo cenne.
- Wątpię czy ktoś z nas będzie kiedyś sławny - powiedział Feliks.
- Historynka będzie - stwierdziłem.
- Ciekawe jak to zrobi - rzekła sceptycznie Fela - jest przecież jedną z nas.
- No cóż, chyba się zdecydowaliśmy, że będziemy wydawać gazetę - podsumowałem
rzeczowo. - Teraz musimy wybrać dla niej tytuł. To bardzo ważna sprawa.
3
- Jak często będziemy ją wydawać? - zapytał Feliks.
- Raz na miesiąc.
- Myślałem, że gazeta wychodzi codziennie lub przynajmniej raz w tygodniu - wtrącił
Dan.
- Nie możemy mieć tygodnika - wyjaśniłem. - Zbyt wiele byłoby z tym pracy.
- Cóż, to jest argument - zgodził się Dan. - Moim zdaniem, im mniej pracy trzeba w coś
wkładać, tym lepiej. Nie, Felu, nic nie mów. Wiem doskonale co chcesz powiedzieć, więc
oszczędź sobie oddechu do studzenia owsianki. Zgadzam się z tobą, że ja nigdy nie pracuję,
jeśli tylko mogę sobie znaleźć inne zajęcie.
„Pamiętaj - jeszcze trudniej jest nie mieć niczego do roboty” - zacytowała z naganą w
głosie Celinka.
- W to nie uwierzę - zareplikował Dan. - Ja jestem podobny do tego Irlandczyka, który
powiedział, że człowiek, który zaczął kiedyś pracować, powinien pozostać i skończyć to, co
rozpoczął.
- Czy więc zdecydowaliśmy, że Ed będzie redaktorem? - spytał Feliks.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała za wszystkich Fela.
- W takim razie - rzekł Feliks - proponuję nazwać pismo „Miesięcznik Kingów”.
- Dobrze brzmi - zgodził się Piotrek, przysuwając swoje krzesło trochę bliżej Feli.
- Ale to wyłączy Piotrka, Historynkę i Sarę Ray. Zupełnie jakby nie mieli w tym swego
udziału. Nie wydaje mi się to w porządku - wtrąciła łagodnie Celinka.
- A więc ty nazwij gazetę, Celinko - zaproponowałem.
- Och! - Celinka rzuciła potępiające spojrzenie na Historynkę i Felę. Ale gdy w oczach tej
ostatniej dostrzegła pogardę, uniosła głowę z niezwykłą dla niej stanowczością. - Sądzę, że
najlepiej będzie nazwać ją po prostu „Nasze Pismo” - rzekła. - w ten sposób wszyscy
będziemy się czuli współodpowiedzialni.
- A więc niech będzie „Nasze Pismo” - powiedziałem. - Jeśli zaś chodzi o współudział, to
zapewniam was, że tak też będzie. Skoro ja mam być redaktorem, to wy musicie być
zastępcami i kierownikami działów.
- Och, ja nie potrafię - zaprotestowała Celinka.
- Musisz - oświadczyłem stanowczo. - „Anglia od każdego oczekuje wypełnienia
obowiązku”. To będzie nasza dewiza. Tyle że zamiast Anglii umieścimy Wyspę Księcia
Edwarda. Nie wolno się wykręcać. A teraz do rzeczy: jakie będziemy mieć działy? Musimy
robić wszystko tak, jak w prawdziwej gazecie.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin