Platon - Obrona Sokrates.pdf

(68 KB) Pobierz
Platon - Obrona Sokrates
Obrona Sokratesa
Strona 1 z 6
[ Platon (427-347) | Wypisy filozoficzne | Towarzystwo im. Ludwiga Wittgensteina ]
Obrona Sokratesa
Jakieście wy, obywatele, odebrali wraŜenie od moich oskarŜycieli, tego nie wiem; bo i ja sam przy
nich omal Ŝem się nie zapomniał, tak przekonująco mówili. ChociaŜ znowu prawdziwego, powiem
po prostu, nic nie powiedzieli. A najwięcej mnie u nich jedno zadziwiło z tych wielu kłamstw; jak to
mówili, Ŝe wyście się powinni strzec, abym ja was nie oszukał, bo doskonale umiem mówić. To, Ŝe
się nie wstydzili (toŜ ja zaraz czynem obalę ich twierdzenia, kiedy się pokaŜe, Ŝe ja ani trochę mówić
nie umiem), to mi się wydało u nich największą bezczelnością.
Chyba Ŝe oni moŜe tęgim mówcą nazywają tego, co prawdę mówi. Bo jeŜeli tak mówią; to ja bym
się zgodził, Ŝe tylko nie według nich, jestem mówcą.
Więc oni, jak ja mówię, bodaj Ŝe i słowa prawdy nie powiedzieli; wy dopiero ode mnie usłyszycie
całą prawdę.
Tylko serio, na Zeusa, obywatele: nie takie mowy przystrojone, jak te ich: zwrotami i wyrazami, ani
ozdobione, ale usłyszycie proste słowa, wyrazy takie, jakie się nawiną.
Bo ja wierzę, Ŝe to sprawiedliwe, co mówię, i niech się nikt z was czegoś innego nie spodziewa. (...)
Więc naprzód moje prawo bronić się, obywatele, przeciw pierwszej fałszywej skardze na mnie i
przeciw pierwszym oskarŜycielom; potem przeciwko drugiej i drugim.
Bo na mnie wielu skarŜyło przed wami od dawna, i juŜ od lat całych, a prawdy nic nie mówili; tych
ja się boję więcej niŜ tych koło Anytosa, chociaŜ i to ludzie straszni.
Ale tamci straszniejsi. Obywatele, oni niejednego z was juŜ jako chłopaka brali do siebie, wmawiali
w was i skarŜyli na mnie, Ŝe jest taki jeden Sokrates, człowiek mądry, i na gwiazdach się rozumie, i
co pod ziemią, to on wszystko wybadał, i ze słabszego zdania robi mocniejsze. Obywatele, to oni, to
ci, co o mnie takie pogłoski porozsiewali, to są moi straszni oskarŜyciele. Bo kto słyszy, ten myśli,
Ŝe tacy badacze to nawet w bogów nie wierzą. A potem jest takich oskarŜycieli wielu i juŜ długi czas
skarŜą, a prócz tego jeszcze w takim wieku do was mówią, w którymeście uwierzyć mogli
najłatwiej, dziećmi będąc, a niejeden z was wreszcie młodym chłopcem; po prostu taka zaoczna
skarga, bez Ŝadnej obrony.
A ze wszystkiego najgłupsze to, Ŝe nawet nazwisk ich nie moŜna znać ani ich wymienić. Chyba Ŝe
przypadkiem który jest komediopisarzem. (...)
A jednak, niech tak rzeczy idą, jak bóg zechce; prawa potrzeba słuchać i bronić się.
Więc weźmy jeszcze raz od początku, cóŜ to za skarga, z której na mnie potwarz wyrosła, a Meletos
jej uwierzył i wniósł na mnie to oskarŜenie tutaj? Tak jest. CóŜ tedy mawiali potwarcy? Jakby więc
prawdziwe oskarŜenie trzeba ich zaprzysięŜone słowa odczytać: Sokrates popełnia zbrodnię i
dopuszcza się występku badając rzeczy ukryte pod ziemią i w niebie i ze słabszego zdania robiąc
mocniejsze i drugich tego samego nauczając .
To coś będzie w tym rodzaju. Boście przecieŜ i sami coś takiego widzieli w komedii Arystofanesa,
jak się tam taki Sokrates huśta, a mówi, Ŝe chodzi po powietrzu i mnóstwo innych głupstw
wygaduje, na których ja się nic a nic, ani w ogólności, ani w szczególności nie rozumiem. I nie
mówię tego, Ŝebym chciał uwłaczać tego rodzaju wiedzy, jeŜeli ktoś jest mądry w takich rzeczach
(Ŝeby mnie tylko znowu o to Meletos do sądu nie pozwał), ale mnie te kwestie, obywatele, nic a nic
file://D:\Program Files\eMule\Incoming\Platon - Obrona Sokratesa.htm
2009-01-25
56816390.002.png
Obrona Sokratesa
Strona 2 z 6
nie obchodzą. Na świadków biorę wielu z was samych i myślę, Ŝe jeden drugiemu to wytłumaczy i
powie: kaŜdy z tych, którzy kiedykolwiek słyszeli, jak rozmawiam!
A takich wielu między wami. Więc powiedzcie jeden drugiemu, czy kiedykolwiek słyszał który z
was, Ŝebym ja w ogólności lub w szczegółach rozmawiał o takich rzeczach? Widzicie więc, Ŝe tyle
samo warte i wszystko inne, co o mnie tłum opowiada.
Więc ani na tym nic nie ma, ani jeślibyście słyszeli od kogoś, Ŝe ja biorę ludzi na wychowanie i
robię na tym pieniądze, to takŜe nieprawda. (...)
Więc moŜe mi ktoś z was wpadnie w słowo i zapyta: "Sokratesie, a twoja robota jaka właściwie?
SkądŜe się wzięły te potwarze na ciebie? JuŜ teŜ z pewnością, gdybyś się nie był, niby to, bawił w
Ŝadne nadzwyczajności, a Ŝył jak kaŜdy inny, nie byliby cię ludzie tak osławili ani obgadali, skoro
twoje zajęcia niczym nie odbijały od wszystkich innych ludzi. Więc powiedz nam, co jest, Ŝebyśmy i
my w twojej sprawie nie strzelili jakiegoś głupstwa".
Kto tak mówi, ten mówi sprawiedliwie, jak uwaŜam, i ja wam spróbuję wykazać, co tam jest
takiego, co mi wyrobiło takie imię i taką potwarz.
A słuchajcie.
MoŜe się będzie komu z was zdawało, Ŝe Ŝartuję; tymczasem bądźcie przekonani; całą wam prawdę
powiem: Bo ja, obywatele, przez nic innego tylko przez pewnego rodzaju mądrość takie imię
zyskałem. A cóŜ tam za mądrość taka? Taka moŜe jest i cała ludzka mądrość! Doprawdy, Ŝe tą i ja,
zdaje się, jestem mądry. A ci, o których przed chwilą mówiłem, ci muszą pewnie być jakąś większą
mądrością, ponad ludzką miarę mądrzy, albo - nie wiem sam, co powiedzieć. Ja przynajmniej zgoła
się na tej wyŜszej nie znam, a kto to na mnie mówi, ten kłamie i tylko na to wychodzi, Ŝeby
oszczerstwo na mnie rzucił.
A tylko, obywatele, nie krzyczcie na mnie, nawet gdyby się wam zdawało, Ŝe wielkich słów
uŜywam.
Bo nie będę swoich słów przytaczał w tym, co powiem, ale się powołam na kogoś innego, kto to
powiedział. Przytoczę wam świadka mojej mądrości, jeŜeli jaka jest i jaka: boga w Delfach.
Znacie pewnie Chajrefonta. To mój znajomy bliski od dziecięcych lat i mnóstwo z was, z ludu,
dobrze go znało. On wtedy razem poszedł na to wygnanie i wrócił razem z wami. I dobrze wiecie,
jaki był Chajrefont; jaki gorączka, do czego się tylko wziął. I tak raz nawet, jak do Delfów
przyszedł, odwaŜył się o to pytać wyroczni i, jak powiadam - nie róbcie hałasu, obywatele! - zapytał
tedy wprost, czyby istniał ktoś mądrzejszy ode mnie. No i Pytia odpowiedziała, Ŝe nikt nie jest
mądrzejszy. I to wam ten tutaj brat jego poświadczy, bo tamten juŜ umarł.
ZwaŜcie tedy, dlaczego to mówię. Chcę wam pokazać, skąd się wzięła potwarz. Bo ja, kiedym to
usłyszał, zacząłem sobie w duchu myśleć tak: Co teŜ to bóg mówi? CóŜ ma znaczyć ta zagadka? Bo
ja, doprawdy, ani się do wielkiej, ani do małej mądrości nie poczuwam. Więc cóŜ on właściwie
mówi, kiedy powiada, Ŝe ja najmądrzejszy? PrzecieŜ chyba nie kłamie. To mu się nie godzi. I długi
czas nie wiedziałem, co to miało znaczyć, a potem powoli, powoli zacząłem tego dochodzić tak
mniej więcej:
Poszedłem do kogoś z tych, którzy uchodzą za mądrych, aby jeśli gdzie, to tam przekonać
wyrocznię, Ŝe się myli, i wykazać jej, Ŝe ten oto tu jest mądrzejszy ode mnie, a tyś powiedziała, Ŝe
ja.
Więc, kiedy się tak w nim rozglądam - nazwiska wymieniać nie mam potrzeby: to był ktoś spośród
file://D:\Program Files\eMule\Incoming\Platon - Obrona Sokratesa.htm
2009-01-25
56816390.003.png
Obrona Sokratesa
Strona 3 z 6
polityków, który na mnie takie jakieś z bliska zrobił wraŜenie, obywatele - otóŜ, kiedym tak z nim
rozmawiał, zaczęło mi się zdawać, Ŝe ten obywatel wydaje się mądrym wielu innym ludziom, a
najwięcej sobie samemu, a jest? Nie! A potem próbowałem mu wykazać, Ŝe się tylko uwaŜa za
mądrego, a nie jest nim naprawdę. No i stąd mnie znienawidził i on, i wielu z tych, co przy tym byli.
Wróciwszy do domu zacząłem miarkować, Ŝe od tego człowieka jednak jestem mądrzejszy. Bo z nas
dwóch Ŝaden, zdaje się, nie wie o tym, co piękne i dobre; ale jemu się zdaje, Ŝe coś wie, choć nic nie
wie, a ja, jak nic nie wiem, tak mi się nawet i nie zdaje. Więc moŜe o tę właśnie odrobinę jestem od
niego mądrzejszy, Ŝe jak czego nie wiem, to i nie myślę, Ŝe wiem.
Stamtąd poszedłem do innego, który się wydawał mądrzejszy niŜ tamten, i znowu takie samo
odniosłem wraŜenie. Tu znowu mnie ten ktoś znienawidził i wielu innych ludzi.
Więc potem, tom juŜ po kolei dalej chodził, choć wiedziałem, i bardzo mnie to martwiło i
niepokoiło, Ŝe mnie zaczynają nienawidzić; a jednak mi się koniecznym wydawało to, co bóg
powiedział, stawiać nade wszystko.
Trzeba było iść dalej, dojść, co ma znaczyć wyrocznia, iść do wszystkich, którzy wyglądali na to, Ŝe
coś wiedzą. I dalipies, obywatele - bo przed wami potrzeba prawdę mówić - ja, doprawdy,
odniosłem takie jakieś wraŜenie: ci, którzy mieli najlepszą opinię, wydali mi się bodaj Ŝe
największymi nędzarzami, kiedym tak za wolą boską robił poszukiwania, a inni, lichsi z pozoru, byli
znacznie przyzwoitsi, naprawdę, co do porządku w głowie.
Muszę wam jednak moją wędrówkę opisać; jakiem ja trudy podejmował, aby w końcu przyznać
słuszność wyroczni.
OtóŜ po rozmowach z politykami poszedłem do poetów, tych, co to tragedie piszą i dytyramby, i do
innych, Ŝeby się tam na miejscu niezbicie przekonać, Ŝem głupszy od nich.
Brałem tedy do ręki ich poematy, zdawało się. najbardziej opracowane i bywało, rozpytywałem ich o
to, co chcą właściwie powiedzieć, aby się przy tej sposobności teŜ i czegoś od nich nauczyć.
Wstydzę się wam prawdę powiedzieć, obywatele, a jednak powiedzieć potrzeba. Więc krótko
mówiąc: nieledwie wszyscy inni, z boku stojący, umieli lepiej niŜ sami poeci mówić o ich własnej
robocie.
Więc i o poetach się przekonałem niedługo, Ŝe to, co oni robią, to nie z mądrości płynie, tylko z
jakiejś przyrodzonej zdolności, z tego, Ŝe w nich bóg wstępuje, jak. w wieszczków i wróŜbitów; ci
takŜe mówią wiele pięknych rzeczy, tylko nic z tego nie wiedzą, co mówią. Zdaje mi się, Ŝe coś
takiego dzieje się i z poetami. A równocześnie zauwaŜyłem, Ŝe oni przez tę poezję uwaŜają się za
najmądrzejszych ludzi i pod innymi względami, a wcale takimi nie są. Więc i od nich odszedłem,
uwaŜając, Ŝe tym samym ich przewyŜszam, czym i polityków.
W końcu zwróciłem się do rzemieślników. Bo sam zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, Ŝe nic
nie wiem, a u tych wiedziałem, Ŝe znajdę wiedzę o róŜnych pięknych rzeczach. I nie pomyliłem się.
Ci wiedzieli rzeczy, których ja nie wiedziałem, i tym byli mądrzejsi ode mnie. Ale znowu,
obywatele, wydało mi się, Ŝe dobrzy rzemieślnicy popełniają ten sam grzech, co i poeci. Dlatego Ŝe
swoją sztukę dobrze wykonywał, myślał kaŜdy, Ŝe jest bardzo mądry we wszystkim innym, nawet w
największych rzeczach, i ta ich wada rzucała cień na ich mądrość.
Tak Ŝem się zaczął sam siebie pytać zamiast wyroczni, co bym wolał: czy zostać tak jak jestem i
obejść się bez ich mądrości, ale i bez tej ich głupoty, czy mieć jedno i drugie, jak oni.
Odpowiedziałem i sobie, i wyroczni, Ŝe mi się lepiej opłaci zostać tak, jak jestem.
Z tych tedy dochodzeń i badań, obywatele, liczne się porobiły nieprzyjaźnie, i to straszne, i bardzo
file://D:\Program Files\eMule\Incoming\Platon - Obrona Sokratesa.htm
2009-01-25
56816390.004.png
Obrona Sokratesa
Strona 4 z 6
cięŜkie, tak Ŝe stąd i potwarze poszły, i to imię stąd, Ŝe to mówią: mądry jest . Bo zawsze ci, co z
boku stoją, myślą, Ŝe ja sam jestem mądry w tym, w czym mi się kogo trafi połoŜyć w dyskusji.
A to naprawdę podobno bóg jest mądry i w tej wyroczni to chyba mówi, Ŝe ludzka mądrość mało co
jest warta albo nic. I zdaje się, Ŝe mu nie o Sokratesa chodzi, a tylko uŜył mego imienia, dając mnie
na przykład, jak by mówił, Ŝe ten z was, ludzie, jest najmądrzejszy, który, jak Sokrates, poznał, Ŝe
nic nie jest naprawdę wart, tam gdzie chodzi o mądrość.
Ja jeszcze i dziś chodzę i szukam tego, i myszkuję, jak bóg nakazuje, i między mieszczanami
naszymi, i między obcymi, jeŜeli mi się który mądry wydaje, a jak mi się który mądry wydaje, to
zaraz bogu pomagam i dowodzę takiemu, Ŝe nie jest mądry. I to mi tyle czasu zabiera, Ŝe ani nie
miałem kiedy w Ŝyciu obywatelskim zrobić czegoś, o czym by warto było mówić, ani koło własnych
interesów chodzić; ostatnią biedę klepię przez tę słuŜbę boŜą.
A oprócz tego chodzą za mną młodzi ludzie, którzy najwięcej mają wolnego czasu, synowie co
najbogatszych obywateli; nikt im chodzić nie kaŜe, ale oni lubią słuchać, jak się to ludzi bada, a
nieraz mnie naśladują na własną rękę i, próbują takich badań na innych.
Pewnie - znajdują mnóstwo takich, którym się zdaje, Ŝe coś wiedzą, a wiedzą mało albo wcale nic.
Więc stąd ci, których oni na spytki biorą, gniewają się na mnie, a nie na nich: mówią, Ŝe to ostatni
łajdak ten jakiś Sokrates i psuje młodzieŜ. A jak ich ktoś pyta, co on robi takiego i czego on naucza,
nie umieją nic powiedzieć, nie wiedzą; Ŝeby zaś pokryć zakłopotanie, mówią to, co się na kaŜdego
miłośnika wiedzy zaraz mówi: Ŝe tajemnice nieba odsłania i ziemi a bogów nie szanuje, a z gorszego
zdania robi lepsze.
Bo prawdy Ŝaden by chyba nie powiedział: Ŝe się ich niewiedzę odsłania i udawanie mądrości. A Ŝe
im widać na powaŜaniu zaleŜy, a zaciekli są i duŜo ich jest, a systematycznie i przekonująco na mnie
wygadują, więc macie pełne uszy ich potwarzy, rzucanych na mnie od dawna a zajadle. (...)
Więc gotów moŜe ktoś powiedzieć: dobrze, a czy ty się nie wstydzisz , Sokratesie, Ŝeś się taką robotą
bawił, za którąś dzisiaj gotów umrzeć?
A ja bym takiemu sprawiedliwe słowo odpowiedział, Ŝe ty nieładnie mówisz, człowiecze, jeŜeli,
twoim zdaniem, z góry widoki Ŝycia lub śmierci obliczać powinien człowiek, z którego jest choćby
jaki taki poŜytek, a nie na to tylko patrzeć, kiedy działa, czy postępuje słusznie, czy niesłusznie i czy
robi tak jak człowiek dzielny, czy jak lichy. (...)
ToteŜ nawet, jeśli mnie teraz puścicie i nie dacie wiary Anytosowi, który mówił, Ŝe albom się tu w
ogóle nie powinien był znaleźć, albo skorom się juŜ tu znalazł, niepodobna mnie na śmierć nie
skazać, bo jeśli, powiada, ujdę kary, to juŜ wasi synowie, postępując wedle nauk Sokratesa, zepsują
się do reszty i Ŝe szczętem - więc, gdybyście mi na to powiedzieli: Sokratesie, my teraz nie
posłuchamy Anytosa, tylko cię uwolnimy, pod tym jednakŜe warunkiem, abyś się nigdy więcej
takimi poszukiwaniami nie bawił ani nie filozofował dalej, a jeśliby cię znowu na tej robocie
schwytano, to zginiesz - jeślibyście mnie, jak mówię, pod tymi warunkami puścić mieli, to bym wam
powiedział, Ŝe ja was, obywatele, kocham całym sercem, ale posłucham boga raczej aniŜeli was i
póki mi tchu starczy, póki sił, bezwarunkowo nie przestanę filozofować i was pobudzać, i
pokazywać drogę kaŜdemu, kogo tylko spotkam, mówiąc, jak to zwykle, Ŝe ty, męŜu zacny,
obywatelem będąc Aten, miasta tak wielkiego i tak sławnego z mądrości i siły, nie wstydzisz się
dbać i troszczyć o pieniądze, abyś ich miał jak najwięcej, a o sławę, o cześć, o rozum i prawdę, i o
duszę, Ŝeby była jak najlepsza, ty nie dbasz i nie troszczysz się o to?
I jeŜeliby mi kto z was zaprzeczał i mówił, Ŝe dba, ja go nie puszczę i nie dam mu odejść, ale go
będę pytał i badał, i przekonywał, i jeśli dojdę do przekonania, Ŝe on nie ma dzielności naprawdę, a
tylko tak mówi, to będę go poniewierał, Ŝe o najwyŜsze wartości najmniej dba, a rzeczy lichsze
file://D:\Program Files\eMule\Incoming\Platon - Obrona Sokratesa.htm
2009-01-25
56816390.005.png
Obrona Sokratesa
Strona 5 z 6
wyŜej stawia. I tak będę robił młodym i starym, i kogo tylko spotkam, i swoim, i obcym, a tym
bardziej swoim, boście mi bliŜsi krwią.
Tak rozkazuje bóg, dobrze sobie to pamiętajcie, a mnie się zdaje, Ŝe wy w ogóle nie macie w
państwie nic cenniejszego niŜ ta moja słuŜba boŜa. Bo przecieŜ ja nic innego nie robię, tylko chodzę
i namawiam młodych spośród was i starych, Ŝeby się ani o ciało, ani o pieniądze nie troszczył jeden
z drugim przede wszystkim, ani tak bardzo, jak o duszę, aby była jak najlepsza: i mówię im, Ŝe nie z
pieniędzy dzielność rośnie, ale z dzielności pieniądze i wszelkie inne dobra ludzkie i prywatne, i
publiczne. (...)
Bądźcie przekonani, Ŝe jeśli skaŜecie na śmierć mnie, takiego człowieka, jak mówię, nie
zaszkodzicie więcej mnie niŜ sobie samym. (...)
Bo jeśli mnie skaŜecie, to niełatwo znajdziecie drugiego takiego, który by tak, śmiech powiedzieć,
jak bąk z ręki boga puszczony, siadał miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duŜy, Ŝe
gnuśnieje i potrzebuje jakiegoś Ŝądła, Ŝeby go budziło.
I zdaje mi się, Ŝe czymś takim dla miasta ja właśnie jestem, od boga mu przydany; ja, który was
ciągle budzę i nakłaniam, i zawsze besztam kaŜdego z osobna po całych dniach, to tu, to ówdzie
przysiadając. Takiego drugiego niełatwo dostaniecie, obywatele; toteŜ, jeŜeli mnie posłuchacie, to
nie zechcecie się mnie pozbywać.
Ale moŜe być, Ŝe wy się gniewacie jak ten, któremu ktoś drzemkę przerywa; radzi byście mnie
pacnąć i, jak Anytos radzi, zabić mnie niewiele myśląc. Potem byście resztę Ŝycia mogli spać
spokojnie, chyba Ŝe się bóg o was zatroszczy i kogoś innego wam znowu ześle.
śe ja jestem właśnie taki i Ŝe mnie bóg dał miastu, to moŜe i stąd zmiarkujecie; przecieŜ to nie jest
zwyczajna ludzka rzecz, Ŝe ja o swoje sprawy zgoła nie dbam i spokojnie patrzę na mój dom w
zaniedbaniu, i to juŜ od tylu lat, a ciągle jestem waszym dobrem zajęty. Prywatnie do kaŜdego
przychodzę ni by ojciec albo starszy brat, i kaŜdego namawiam, Ŝeby dbał o dzielność. Gdybym
jeszcze za to coś dostawał, brał jakie honoraria za te roztrząsania dusz, to miałbym jakiś powód.
AleŜ dzisiaj wy widzicie sami, Ŝe oskarŜyciele, którzy mnie tak bezwstydnie o wszystko inne
oskarŜyli, do takiej się przecieŜ nie potrafili posunąć bezczelności, Ŝeby świadka postawić na to,
jakobym ja od kogo kiedykolwiek albo wziął wynagrodzenie, albo go zaŜądał. Bo ja, zdaje się,
wystarczającego stawiam świadka na to, Ŝe prawdę mówię: ubóstwo.
Ale moŜe się to wyda nierozsądkiem, Ŝe ja tylko tak prywatnie ludziom doradzam i chodzę tu i tam,
a tyle mam do roboty, a publicznie wystąpić nie mam odwagi: pójść na mównicę w tłum między was
i rad udzielać państwu.
To pochodzi stąd, Ŝe jakeście to nieraz ode mnie słyszeli, mam jakieś bóstwo, jakiegoś ducha, o
czym i Meletos na Ŝart w swoim oskarŜeniu pisze. To u mnie tak juŜ od chłopięcych lat: głos jakiś
się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza
mi nigdy. OtóŜ ono mi nie pozwala zajmować się polityką.
A zdaje mi się, Ŝe to zakaz bardzo piękny. Bo wierzcie mi, obywatele, gdybym się był kiedyś zajął
polityką, dawno bym był zginął i na nic się nie przydał ani wam, ani sobie.
Nie gniewajcie się; ja mówię prawdę. Nie ma takiego człowieka, któremu by wasz lub jakikolwiek
inny tłum przepuścił, jeŜeli mu ktoś szlachetnie czoło stawia i nie pozwala na krzywdy i bezprawia
w państwie; człowiek, który naprawdę walczy w obronie słuszności, a chce się choć czas jakiś ostać,
musi koniecznie wieść Ŝywot prywatny, a nie publiczny. (...)
file://D:\Program Files\eMule\Incoming\Platon - Obrona Sokratesa.htm
2009-01-25
56816390.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin