Stanis�aw Goszczurny Jolka c�rka Mewy Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Cz�� I � Nie mog� i�� z tob�? � M�wi�em ci ju�, dzisiaj musz� i�� sam. � Znowu co� przede mn� ukrywasz? � Jolciu... � przyci�gn�� j� do siebie i, cho� odwraca�a g�ow�, poca�owa� mocno w usta. � Pami�tasz jak� mamy umow�? � Tak. Co mo�esz, to m�wisz, czego nie, to nie � odpar�a, nie przestaj�c si� d�sa�. � Ale to uk�ad wygodny dla ciebie. � Co ci odbi�o? � zmarszczy� brwi, odsun�� j� nieco od siebie i patrzy� na jej chmurn� twarz. � Wiesz przecie�, �e lepiej �eby� o wszystkim nie wiedzia�a. � Wiem, wiem � przerwa�a mu gniewnie. � Sto razy powtarza�e�, �e to dla mnie lepiej i bezpieczniej. A mo�e ja nie chc� tak? Mo�e wol� nie mie� spokoju, a za to wiedzie� wszystko? � Oszala�a�? � teraz on by� zagniewany. � Zgodzi�a� si� na taki uk�ad i kropka. Inaczej by� nie mo�e. A je�li ci si� nie podoba... � urwa� i przez d�u�sz� chwil� patrzyli sobie w oczy. W ko�cu Jolka opu�ci�a powieki, skin�a g�ow� i powiedzia�a niemal pokornie: � Dobra. Nie chc� w�azi� tam, gdzie mnie nie wpuszczasz. Uk�ad to uk�ad. Ale je�eli za tym kryje si� jaka� blondynka, to pami�taj, ja te� potrafi� si� odegra�... Roze�mia� si� g�o�no, zn�w j� przygarn�� i poca�owa�. Daj spok�j, Jolcia, �arty ci si� trzymaj�. Nie do twarzy ci z zazdro�ci�. A jakbym chcia� odskoczy� w bok, to i tak by� si� nie dowiedzia�a. Zreszt� ty te� nie jeste� �wi�ta, ale pasujemy do siebie, wi�c nie zgrywaj zazdrosnej �ony. Chcia�a si� wyrwa� z jego u�cisku, co� ci�tego odpowiedzie�, ale nie by�a w stanie. By� od niej wy�szy, silny i nie mog�a si� uwolni�. Zaciska� coraz mocniej rami� wok� jej talii, r�wnocze�nie przechylaj�c j� do ty�u. Zn�w j� poca�owa�, tym razem d�ugo, a� do utraty tchu. Poczu�a, �e s�abnie, �e serce jej zaczyna bi� szybciej i gniew mija, a jego miejsce zajmuje narastaj�ca s�abo��. � Nie, nie chc�, daj mi spok�j � wykrztusi�a, z trudem �api�c powietrze. � Nie opowiadaj, chcesz, chcesz, zawsze chcesz � m�wi�, u�miechaj�c si� i r�wnocze�nie popychaj�c j� do ty�u. Brzeg fotela podci�� jej nogi, upad�a na plecy, jeszcze rzuci�a cia�em, chc�c mu pokaza�, �e nie tak bardzo i nie zawsze chce, ale nie zrobi�o to na nim najmniejszego wra�enia. Zreszt� ju� jej gniew min��, wiedzia�, �e mu ulegnie, a pozory obrony maj� udowodni� jej niezale�no�� i udawan� niech��. Bez wi�kszego wysi�ku si�gn�� pod sp�dnic�, jednym ruchem zdar� rajstopy, rozszarpuj�c je jak paj�czyn�. � Marek, daj spok�j � s�abo zaprotestowa�a, ale ju� si� nie broni�a. Leg�a na fotelu, nawet odruchowo nieco si� poprawi�a i posun�a ku kraw�dzi. Gdy rozpina� spodnie, mia�a okazj� si� wyrwa�, ale nie uczyni�a tego. A kiedy zbli�y� si� poczu�a jego palce otwieraj�ce wej�cie, unios�a nogi ju� ca�kiem obezw�adniona po��daniem. � O tak, o tak � szepta� jej w twarz � tak� ci� lubi�, wsz�dzie i zawsze... Nie odpowiada�a, tylko przygarnia�a go coraz silniej do siebie, wbija�a w g��b, usi�owa�a pomaga� mu, cho� ruchy na brzegu fotela mia�a ograniczone. W ko�cu krzykn�a jakby jej zada� niezno�ny b�l. Potem raz jeszcze i jeszcze. Marek odetchn�� g��boko, d�u�sz� chwil� trwa� nieruchomo, wreszcie odsun�� si� i popatrzy� na le��c� na fotelu Jol�. � Dobrze? Nie odpowiedzia�a. Opu�ci�a nogi, wsun�a si� w g��b fotela i odpoczywa�a przez jaki� czas. W ko�cu zdj�a podarte rajstopy i powiedzia�a: � No dobra, udowodni�e�, �e nie idziesz do baby... � Jolciu, jeszcze potrzebujesz takich dowod�w? � Zawsze wol� wiedzie�, �e masz akumulator pusty � stwierdzi�a z�o�liwie. � Jak b�dzie trzeba, to zawsze jeszcze si� w nim iskra znajdzie � odci�� si�. Nim zd��y�a jednak odpowiedzie�, kieruj�c si� do �azienki dorzuci�: � No, dosy� tych �art�w. P�no si� zrobi�o. Musz� i�� i nie wiem, kiedy wr�c�. A ty, co b�dziesz robi�a? � Nie wiem, mo�e te� p�jd� sobie drugi raz za�adowa� akumulatorek � za�artowa�a. Popatrzy� na ni� gro�nie, ale zaraz roze�mia�a si� i powiedzia�a powa�nie: � Chyba pojad� do mamy. Dawno u niej nie by�am. Nie b�d� tu sama siedzia�a do bia�ego rana... � Dobrze � zgodzi� si�. � Nawet lepiej, �e ci� w domu nie b�dzie. � A to czemu? � Za du�o pytasz, Jolciu. � W porz�dku. Twoje interesy, twoja chata, twoje sprawy � zn�w si� naburmuszy�a. � Jak chcesz, mog� wcale nie wraca�. � Jola, co ci jest? � popatrzy� na ni� uwa�nie. � Nigdy tyle nie gada�a�, a dzi� jeste� jak osa. Wsta�a z fotela, podesz�a do niego. Trzyma� r�k� na klamce od �azienki i patrzy� wyczekuj�co. Widzia�, �e jest niespokojna, nie rozumia� dlaczego. � Boj� si� � powiedzia�a powa�nie. � Boisz si�? � uni�s� brwi zdumiony. � Ty? Czego? Jeste� tu bezpieczna, nie kr�puj� ci�, �yjemy dobrze a nawet lepiej, nic ci nie grozi, wi�c czego si� boisz? � Nie wiem � wzruszy�a ramionami. � Ale czasem ogarnia mnie taki strach. Tyle masz r�nych interes�w, tyle jakich� spraw cichych, tajnych, �e czasem si� boj�. Nie o siebie, Marek, o ciebie... � Spokojnie, Jolciu, spokojnie. Pewnie b�dziesz mia�a miesi�czk� � za�mia� si�. � Przejdzie ci, jak wr�cisz od mamy... � I jak ty wr�cisz... � Jasne. � A co do tych tajemnic, to wiesz sama, �e nie o wszystkim nale�y m�wi�. Nawet komu� najbli�szemu. � Ale ja czasem chcia�abym wiedzie� wi�cej ni� wiem. Nie z ciekawo�ci. Po prostu nie znosz� tego ci�g�ego ukrywania, p�s��wek, niezrozumia�ych telefon�w, tego ca�ego twojego biznesu. � Dobra, dobra � uci�� szorstko. � Rozklei�a� si� dzi�. � Nie. Tylko, je�li jestem ci naprawd� bliska, to nie mog� tak �y� na uboczu, poza twoimi sprawami. � Jola � skarci� j� � po co to przem�wienie? Wa�ne, �e mamy szmal i to niez�y, na nic ci nie �a�uj�, mieszkamy ca�kiem fajnie, jak chcesz si� podoba�, to ci nie zabraniam, id� z tob� dok�d chcesz, czego jeszcze potrzebujesz? � Spokoju. I tego... no, �ebym si� nie ba�a czy wr�cisz w nocy albo, czy b�dziesz w domu, kiedy ja tu wracam... � Dobrze, dobrze � ucisza� j� poca�unkiem. � Macierzy�ska troska o mnie, tak? No wi�c, mamusiu, nie martw si�, wszystko gra. Zawsze wracam. A jak przyjdzie pora, to powiem ci wi�cej. Czasem te� my�l�, �e mo�esz mi pom�c, przyda� si�... � Chc� ci by� bliska, najbli�sza � odpowiedzia�a przysuwaj�c si�, ale tym razem Marek zatrzyma� j� ruchem d�oni. � Dobra, Jolciu, ju� raz by�o, drugi raz b�dzie jak wr�c�. I jak ty wr�cisz od mamy. P�no, czas na mnie. � Nie podrzucisz mnie? � spyta�a nieco rozczarowana. � Ju� nie zd��� � odpar� zza drzwi �azienki. � Wiesz, �e si� nie lubi� sp�nia�. We� taks�wk�, z powrotem te� przyjed� taks�wk�. Kiedy wr�cisz? � Nie wiem! � odkrzykn�a � mo�e nawet zanocuj� u mamy. Nie lubi� nocnych w�dr�wek przez Tr�jmiasto. Nawet taks�wk�. � Dobra � zgodzi� si� wychodz�c z �azienki i doci�gaj�c krawat. � Masz racj�, w�r�d taksiarzy te� zdarzaj� si� oprychy, chocia� tobie by chyba nie dali rady... Jola nie odpowiedzia�a, tylko wesz�a do �azienki. Przez drzwi us�ysza�a jego �to cze��, pozdr�w mam�, a potem trzask zamykaj�cych si� drzwi. Umy�a si�, przebra�a, zrobi�a makija� i tak�e wysz�a, starannie sprawdzaj�c czy dobrze zamkn�a wszystkie trzy zamki. Post�j by� niedaleko, wi�c wsiad�a do pierwszej taks�wki i rzuci�a kr�tko: � Na Przymorze. Taks�wkarz spojrza� na ni� w lusterku, w��czy� taksometr i ruszy�. Na jej widok Zo�ka ucieszy�a si� i powita�a j� serdecznie. Jolka zauwa�y�a jednak u niej pewn� pow�ci�gliwo��. Pomy�la�a, �e mo�e matka ma �al za to, �e tak rzadko j� odwiedza. Lubi�a tu przychodzi�, cho� nie robi�a tego cz�sto. Podoba�o jej si� niewielkie mieszkanko, zawsze czyste, starannie utrzymane, nie�le urz�dzone. Dwa niedu�e pokoje z kuchni� i �azienk� by�y nieco za ciasne, kiedy mieszka�y tu obie, ale dla samej matki wystarcza�y w zupe�no�ci. Jolka wiedzia�a, �e matka nie jest taka samotna, ma bliskiego jej cz�owieka, z kt�rym �yje od wielu lat, cho� nigdy nie zamieszkali razem. On by� znanym, cenionym lekarzem, chirurgiem, Zo�ka od wielu lat pracowa�a tam jako prze�o�ona piel�gniarek. Dosz�a do tej pozycji, poczynaj�c od salowej, a lata praktyki sprawi�y, �e cieszy�a si� uznaniem i szacunkiem prze�o�onych i sympati� pacjent�w. Na nocnych dy�urach zbli�yli si� do siebie. Potem ta przygoda zamieni�a si� w przyja��, a� wreszcie sta�a si� trwa�ym zwi�zkiem, w kt�rym �yli mieszkaj�c osobno. Wprawdzie on chcia� si� dla niej rozwie��, lecz Zo�ka nigdy o tym nie chcia�a s�ysze� i twierdzi�a, �e dobrze jej tak w�a�nie, kiedy mo�e mie� kogo� bliskiego, kochanego, ale zarazem zachowa� swobod� i niezale�no��. By�o jeszcze inne, dalekie ju� dzi� t�o tej decyzji, ale ma�o kto o tym wiedzia�, bo sprawy, kt�re wp�ywa�y na postanowienie Zo�ki, odesz�y w przesz�o��, licz�c� ponad trzydzie�ci lat. Nie wiedzia�a o tych sprawach tak�e Jolka, kt�ra zawsze pami�ta�a matk� tylko jako piel�gniark�, osob� troskliw�, energiczn�, zaradn� i nie powracaj�c� do wspomnie� z wczesnej m�odo�ci. Niemal nie zna�a te� Jolka swojego ojca. Kostka, kt�ry w jej �yciu pojawi� si� dwa czy trzy razy. Matka o nim m�wi� nie chcia�a. Dziewczyna wiedzia�a, �e jest to cz�owiek, z kt�rego nie mo�e by� dumna. Owszem, pami�ta�a go, ale milczenie matki na jego temat, jaka� nieuchwytna atmosfera wstydliwej tajemniczo�ci nie pozwala�y jej pyta�, kim naprawd� by� ten Kostek, co znaczy� w �yciu Zo�ki, dlaczego nie zosta� jej legalnym m�em a pozosta� tylko ojcem Jolki, nosz�cej zreszt� nazwisko matki. Matka sama j� wychowywa�a, posy�a�a do szko�y, namawia�a do uko�czenia Technikum Gastronomicznego. Z matk� mieszka�a sporo lat, nawet gdy ju� pracowa�a jako kelnerka w sopockiej restauracji. Matka te� z rezerw� patrzy�a na jej zwi�zek z Markiem, ale nie protestowa�a, gdy Jolka przeprowadzi�a si� do niego. C�rka wtedy by�a ju� bardzo doros�a i Zo�ka uzna�a jej prawo do samodzielnych decyzji. Ale zawsze widywa�y si� ch�tnie, mia�y sobie wiele do powiedzenia,...
margotbao