Dirie Waris - Kwiat pustyni.txt

(403 KB) Pobierz
Waris Dirie
Cathleen Miller

KWIAT
PUSTYNI

Z namiotu nomad�w
do Nowego Jorku

Z angielskiego prze�o�y�
Marek Wrze�niewski

r\

�WIAT KSI��KI

Tytu� orygina�u
Dese� Flower

Wydano po raz pierwszy nak�adem William Morrow and Company Inc.
Nowy Jork 1998

Redakcja
Piotr Jan Piegat

Redakcja techniczna
Lidia Lamparska

Korekta
Jacek Ring, Bo�enna Burzy�ska

Copyright � 1998 by Waris Dirie

� Copyright for the Polish edition by Berteismann Media Sp. z o.o.
Warszawa 1999

Wszelkie prawa zastrze�one

Berteismann Media Sp. z o.o.
�wiat Ksi��ki
Warszawa 2000

Sk�ad KOLONEL
Druk i oprawa Rzeszowskie Zak�ady Graficzne SA

ISBN 83-7227-280-8
Nr 2288

Mojej Mamie

Teraz wiem, �e przetrwanie burz i huragan�w niesionych
przez �ycie cz�sto jest mo�liwe tylko dzi�ki sile woli. Dedykuj�
t� ksi��k� mojej matce, Fattumie Ahmed Aden, kt�rej si�a by�a
niez�omna.

Pokaza�a nam, swoim dzieciom, �e trzeba zachowa� wiar�
nawet w obliczu najbardziej niewyobra�alnych przeciwno�ci losu.
By�o nas dwana�cioro, lecz ka�demu po�wi�ca�a si� w r�wnej
mierze - co samo w sobie jest osi�gni�ciem niebywa�ym. Jej
m�dro�� przyt�oczy�aby najm�drzejszych.

Po�wi�ca�a si� bez przerwy, skar�y�a rzadko. Widzieli�my, �e
oddaje nam bez wahania wszystko, co mo�e da�. Mimo �e
nieraz zazna�a b�lu utraty dziecka, trwa�a przy pozosta�ych
z niezmienn� si�� i odwag�. Bogactwo jej ducha i pi�kno cia�a
pozosta�y niezr�wnane.

Mamo, kocham Ci�, szanuj� i podziwiam, i dzi�kuj� Wszech-
mocnemu Allachowi, �e da� mi Ci� jako matk�. Moj� modlitw�
jest uszanowanie Twej spu�cizny przez wychowanie w�asnego
syna zgodnie z tym, co Ty nam wpaja�a�.

Jeste� strojnym ubiorem wy�nionym przez chwata,
O ty, niczym warta ca�e krocie szata.
Czy ujrz� jeszcze twarz raz tylko widzian�?
Rozpad�y si� zas�ony -jeste� jak stal kuta.
Jeste� niczym w Nairobi wyrze�bione z�oto,
S�o�ca wczesne promyki wschodz�ce co rano.
Czy ujrz� jeszcze twarz raz tylko widzian�?

ludowy poemat z Somalii

Nota autorska

Kwiat pustyni jest prawdziw� histori� �ycia Waris Dirie. Po-
niewa� wszystkie przedstawione tu wydarzenia mia�y miejsce
w rzeczywisto�ci, osoby wyst�puj�ce w ksi��ce zosta�y - w trosce
o zachowanie ich prywatno�ci - w wi�kszo�ci wypadk�w ukryte
pod pseudonimami.

l

Ucieczka

Zbudzi� mnie jaki� szmer. Otworzy�am oczy: sta� przede mn�
lew. Powieki rozwar�y mi si� tak szeroko, jakbym wzrokiem
chcia�a go ca�ego poch�on��. Spr�bowa�am wsta�, ale nie jad�am
od tak dawna, �e bezw�adnie osun�am si� na ziemi� pod drze-
wem, kt�re mia�o mnie chroni� przed bezlitosnym �wiat�em
po�udnia afryka�skiej pustyni. Zamkn�am oczy, moja g�owa
powoli opad�a do ty�u, a� poczu�am szorstko�� pokrywaj�cej
pie� kory. Lew by� tak blisko, �e rozpalone powietrze przenika�a
jego ostra wo�.

- To ju� koniec, Panie m�j. Przyjmij mnie do siebie - rzek�am
Allachowi.

Samotna w�dr�wka przez pustyni� musia�a si� tak zako�-
czy�. Nie mia�am broni, nie mia�am si�y ucieka�. Nawet gdy-
bym by�a do�� silna, �eby uciec na drzewo, nie mia�am �adnych
szans. Par� krok�w i - cap! - si�gn��by mnie �ap�, kt�rej
pazury by�y r�wnie przydatne do wspinaczki, co i do zabijania.
Ju� bez l�ku otworzy�am oczy i powiedzia�am:

- Bierz mnie, jestem gotowa.

By� to pi�kny samiec o z�otej grzywie, m�ody i w pe�ni si�, mia�
jakie� pi��, sze�� lat. D�ugi ogon leniwie smaga� to jeden, to
drugi bok, odganiaj�c natr�tne muchy. Wiedzia�am, �e mo�e

� 9 �

mnie zmia�d�y� w mgnieniu oka. I by� kr�lem. Ile� to razy
widywa�am �lady po�cigu i �mierci zwierz�t znacznie wi�kszych
ode mnie.

Lew gapi� si� oczami koloru miodu, mrugaj�c od czasu do
czasu. Po chwili obejrza� si� powoli za siebie.

- No ju�, zr�b to!

Znowu popatrzy� na mnie, znowu si� obejrza�. W ko�cu obliza�
wargi i przysiad� na zadzie. Zaraz wsta� i zacz�� si� przede mn�
przechadza� tam i z powrotem, seksowny i elegancki. W ko�cu
zawr�ci� i odszed�, stwierdziwszy zapewne, �e na moich ko�ciach
jest zbyt ma�o mi�sa, by zaprz�ta� sobie mn� g�ow�. Pogalopowa�
przez pustyni�, a� p�owe futro rozp�yn�o si� na t�e piasku.

Kiedy zda�am sobie spraw�, �e nie ma zamiaru mnie zabi�,
nie poczu�am ulgi. Nie ba�am si� przecie�, by�am gotowa na
�mier�. Najwyra�niej zawsze przyjazny mi B�g mia� wobec mnie
jakie� inne zamiary, jaki� pow�d, by pozostawi� mnie przy
�yciu. Rzek�am wi�c:

- Co to znaczy? We� mnie, kieruj mn�.
I ruszy�am w drog�.

Pocz�tek ca�ego tego koszmaru to ucieczka od ojca. Mia�am
wtedy 13 lat, �y�am na somalijskiej pustyni z moj� rodzin�,
plemieniem nomad�w. Pewnego dnia ojciec oznajmi�, �e po-
stanowi� o moim ma��e�stwie. Wiedzia�am, �e musz� dzia�a�
szybko, zanim przysz�y m�� zjawi si� i porwie mnie znienacka*.
Zwierzy�am si� matce, �e uciekn�; chcia�am odnale�� jej siostr�,
mieszkaj�c� w Mogadiszu, stolicy Somalii. Oczywi�cie nie by�am
nigdy ani w Mogadiszu, ani w �adnym innym mie�cie. Nigdy te�
nie widzia�am si� z ciotk�, ale dzieci�cy optymizm kaza� mi
s�dzi�, �e wszystko jako� si� u�o�y.

* W�r�d wielu plemion pustynnych istnieje tradycja porywania narzeczo-
nej - zazwyczaj po uzgodnieniu tego z jej rodzin� (przyp. t�um.).

� 10 �

Kiedy ojciec i reszta rodziny g��boko zasn�li, matka zbudzi�a
mnie i powiedzia�a:

- Teraz id�.

Rozejrza�am si�, �eby co� zabra�, ale niczego nie by�o - �adnej
butelki wody, dzbana mleka ani koszyka z jedzeniem - wi�c
bosa i odziana tylko w udrapowan� chust� ruszy�am w czer�
pustynnej nocy.

Nie zna�am drogi do Mogadiszu, po prostu pobieg�am
przed siebie. Z pocz�tku niezbyt szybko, bo nic nie widzia�am
- kluczy�am i potyka�am si� o korzenie. W ko�cu postano-
wi�am usi��� i doczeka� �witu. W Afryce w�e s� wsz�dzie,
a ja ba�am si� ich potwornie, ka�dy nadepni�ty korze� wy-
dawa� mi si� przyczajon� kobr�. Kiedy s�o�ce wytoczy�o si�
ponad horyzont, pogna�am jak gazela. Bieg�am i bieg�am go-
dzinami.

Do po�udnia zap�dzi�am si� daleko w czerwone piaski i g��-
boko we w�asne my�li. Dok�d, u diab�a, tak goni�? Nie wiedzia-
�am, dok�d i��. Pejza� wydawa� si� ci�gn�� w niesko�czono��,
piasek znaczy�y tylko pojedyncze akacje i kolcoro�le. G�odna,
spragniona i zm�czona, zwolni�am i zacz�am i�� noga za nog�.
Wlok�am si� znudzona dumaj�c, jak potoczy si� moje nowe
�ycie, co nowego mi si� przydarzy.

Kiedy tak roztrz�sa�am te kwestie, wyda�o mi si�, �e s�ysz�
wo�anie:

- Waris!... W-a-a-a-ris!.

To by� g�os ojca!!! Zacz�am si� miota� woko�o, wypatruj�c,
sk�d dochodzi wo�anie, ale nie zobaczy�am nikogo. Z pocz�tku
zdawa�o mi si�, �e uleg�am z�udzeniu, ale to �Waris!... W-a-a-a-
ris!" t�uk�o si� echem coraz bli�ej. Ton by� b�agalny, lecz m�j
l�k wcale nie sta� si� przez to mniejszy. Nic mi si� nie zdawa�o,
to naprawd� by� ojciec, z pewno�ci� pod��y� po moich �ladach
na piasku. Je�li mnie z�apie, zabierze z powrotem i nie do��, �e
wyda za tego faceta, to jeszcze zbije. Mimo �e by�am w drodze
od wielu godzin, zacz�am biec tak szybko, jak tylko si� da�o.

� 11 �

Nie dogoni mnie - my�la�am - bo jest stary, a ja m�oda
i szybka. W mych dzieci�cych wyobra�eniach ojciec by� cz�owie-
kiem starym. Teraz wydaje mi si� to �mieszne, mia� wtedy nieco
ponad trzydzie�ci lat. Wszyscy byli�my niebywale sprawni, bo
wsz�dzie i zawsze trzeba by�o biega�, nie mieli�my samochodu
ani �adnego innego �rodka transportu. A ja zawsze by�am bardzo
szybka, czy to gdy �ciga�am zwierz�ta, czy to szukaj�c wody,
czy to biegn�c w stron� domu po zmierzchu, by dopa�� bez-
piecznego schronienia, zanim zapadn� ciemno�ci.

Po pewnym czasie wo�anie usta�o, zwolni�am wi�c do marszu.
Pomy�la�am, �e wystarczy by� stale w ruchu, aby ojciec zm�czy�
si� i zawr�ci� do domu. Obejrza�am si� i zobaczy�am go, jak
zbli�a si� po stoku wzg�rza pi�trz�cego si� za moimi plecami.
Przera�ona, zacz�am biec coraz szybciej. To by�o jak surfing po
piaskowych falach: wspina�am si� mozolnie na kolejne wzg�rze,
a on ze�lizgiwa� si� ze zbocza poza mn�. Trwa�o to przez ca�e
godziny, a� w ko�cu zgubi�am go z oczu. Ju� nikt mnie nie wo�a�.
Serce bi�o mi jak szalone, wi�c przystan�am za jakim� krzakiem
i zacz�am si� rozgl�da�. Nic, �adnego d�wi�ku, �adnego ruchu.
Nie chcia�am powt�rzy� b��du poprzedniej nocy i zboczy�am na
ska�y, gdzie nikt nie m�g� dojrze� moich �lad�w. �eby jeszcze
bardziej utrudni� ojcu zadanie, zmieni�am kierunek marszu.

S�o�ce zacz�o chyli� si� ku zachodowi, by�am wi�c przeko-
nana, �e ojciec zawr�ci�. I tak musia� poszukiwa� domu w ciem-
no�ciach, nas�uchuj�c odg�os�w nocnego �ycia: dzieci�cych
okrzyk�w i �miechu, muczenia kr�w i beczenia k�z. Wiatr ni�s�
te g�osy daleko po pustyni. To by�y nasze latarnie morskie, gdy
zgubili�my si� w mroku nocy.

Zmieni�am kierunek marszu, ale by�o to bez znaczenia, bo nie
mia�am poj�cia, kt�r�dy i�� do Mogadiszu. Bieg�am a� do za-
chodu s�o�ca, bieg�am, a� nie mog�am ju� nic przed sob� zoba-
czy�. By�am g�odna, my�la�am tylko o jedzeniu. Moje stopy
krwawi�y. W ko�cu siad�am pod drzewem i zasn�am.

Obudzi�o mnie pal�ce s�o�ce poranka. Otworzy�am oczy i zo-

� 12 �

baczy�am li�cie wspania�ego eukaliptusa pn�cego si� ku niebu*.
Powoli dociera�o do mojej �wiadomo�ci, w jakiej sytuacji si�
znalaz�am: �M�j Bo�e, jestem sama. Co mam robi�?".

Wsta�am i znowu pobieg�am. Bieg�am tak przez wiele dni. Jak
d�ugo? - Nie wiem. Czas przesta� istnie�. By�y tylko g��d, prag-
nienie, strach i b�l. Gdy wiecz�r dojrzewa� zupe�nym mrokiem,
zatrzymywa�am si� i zasypia�am. W po�udnie, gdy skwar stawa�
si� nie do zniesienia, siada�am pod drzewem i za�ywa�am czego�
w rodzaju sjesty.

To w�a�nie podczas kolejnej takiej sjesty zbudzi� mnie ze snu
lew. Do tego momentu nie my�la�am wcale o wolno�ci. Jedyne,
czego chcia�am, to wr�ci� do mamy. Chcia�am tego bardziej ni�
jedzenia i wody. Byli�my przyzwyczajeni obywa� si� bez wody
i jedzenia przez dzie� lub dwa, ale wiedzia�am, �e nie da si�
przetrwa� du�o d�u�ej. Sta�am si� tak s�aba, �e ledwo ud...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin