Tarzan VI - Kobieta szpieg.txt

(490 KB) Pobierz
EDGAR RICE BURROUGHS

PRZYGODY TARZANA
CZ�OWIEKA LE�NEGO

T�UMACZY�A ZOFIA LUBODZIECKA
CZʌ� VI: KOBIETA SZPIEG

ROZDZIA� I
MORD I RABUNEK

Kapitan Fritz Schneider ci�ko wl�k� si� poprzez g�stwin� ciemnego lasu. Pot sp�ywa� kroplami z jego okr�g�ej g�owy i spada� na grube policzki i bawoli kark. Obok niego kroczy� porucznik, poch�d zamyka� podporucznik von Goss, kt�ry z gar�ci� askarys�w szed� za zmordowanymi i wycie�czonymi tragarzami. Czarni �o�nierze, za przyk�adem bia�ego oficera, pop�dzali tragarzy ostrzami bagnet�w i kolbami karabin�w.
Kapitan Schneider nie mia� pod r�k� tragarzy, tote� sw�j z�y pruski humor wywiera� na najbli�szych, askarysach, z wi�ksz� jednak�e ogl�dno�ci�, gdy� ci ludzie mieli nabite karabiny, a trzej biali czuli si� osamotnieni w samym sercu Afryki.
Przed kapitanem maszerowa�o p� kompanii, za nim sz�a druga po�owa - w ten spos�b niemiecki dow�dca by� mo�liwie zabezpieczony przed gro�nymi niespodziankami d�ungli. Na czele kolumny wlok�o si� dwu nagich tubylc�w, zakutych w kajdany. Byli to przewodnicy - krajowcy w s�u�bie Kultury, na ich nieszcz�snych cia�ach Kultura wycisn�a swe pi�tno, w postaci licznych ran i siniak�w. W ten spos�b nawet w g��bi Afryki promienie niemieckiej cywilizacji zaczyna�y �wieci� dla niegodnych krajowc�w w�a�nie w tym samym czasie, gdy pod koniec 1914 r. rozb�yska�y nad gin�c� Belgi�.
Trzeba przyzna�, �e przewodnicy zab��dzili, jak zwykle przewodnicy afryka�scy. C� z tego, �e sta�o si� tak raczej wskutek ich nieznajomo�ci terenu, ni� z�ej woli: dla kapitana Schneidera wystarcza�o, �e zab��dzi� w dzikiej Afryce i �e mia� pod r�k� istoty ludzkie, s�absze od niego, kt�re m�g� torturowa�. �e ich po prostu nie zabi�, przypisa� nale�y temu, �e po cz�ci �ywi� s�ab� nadziej�, i� mo�e potrafi� wypl�ta� go z ci�kiego po�o�enia, po cz�ci za� temu, �e p�ki �yli, mo�na ich przecie� by�o poddawa� m�czarniom.
Nieszcz�sne istoty w nadziei, �e mo�e uda im si� natrafi� na w�a�ciwy szlak, upiera�y si�, �e znaj� drog� i wiod�y oddzia� poprzez z�owieszczy las, wzd�u� zawi�ych �lad�w, g��boko wydeptanych przez niezliczone pokolenia dzikich mieszka�c�w d�ungli. T�dy s�o� - Tantor kroczy� ku wodzie, tu Buto - nosoro�ec b��dzi� w swym samotnym majestacie, tu noc� wielkie koty cicho przekrada�y si� pod g�stym sklepieniem drzew ku szerokiej r�wninie, poza kt�ra urz�dza�y swe najlepsze �owy.
Na skraju tej r�wniny, kt�ra nagle ukaza�a si� oczom przewodnik�w, serca ich zabi�y nadziej�. Kapitan g��boko odetchn�� z uczuciem ulgi, gdy� po dniach beznadziejnej w�dr�wki, w�r�d nieprzeniknionej d�ungli, rozleg�y widok faluj�cych traw, gaj�w przypominaj�cych parki - a w dali wij�ca si� linia zielonych zaro�li, zdradzaj�cych obecno�� rzeki, wyda�y si� Europejczykom prawdziwym rajem.
Prusak u�miechn�� si�, weso�o przem�wi� do porucznika, po czym zbada� rozleg�y widok przez lunet� polow�. Wzd�u� i wszerz przygl�da� si� falistej r�wninie, a� wzrok jego zatrzyma� si� na punkcie, le��cym w �rodku krajobrazu, tu� przy zielono obramowanych zarysach rzeki.
- Szcz�cie nam sprzyja - rzek� Schneider do towarzyszy. - Czy widzicie?
Porucznik, patrz�cy przez swoj� lunet� polow�, zatrzyma� j� r�wnie� na tym samym miejscu, kt�re zwr�ci�o uwag� jego zwierzchnika.
- Tak - rzek� - angielska farma. Niew�tpliwie Greystoke'a, gdy� nie ma �adnej innej w tej cz�ci angielskiej Afryki Wschodniej. B�g nam sprzyja, panie kapitanie.
- Przybyli�my do tego angielskiego �winiopasa, zanim m�g� si� dowiedzie�, �e jego ojczyzna wojuje z nasz� - odpowiedzia� Schneider. - Niechaj on b�dzie pierwszym, kt�ry poczuje �elazn� d�o� niemieck�.
- Miejmy nadziej�, �e jest w domu - rzek� porucznik. - B�dziemy mogli wzi�� go ze sob�, gdy zameldujemy si� u Krauta w Nairobi. Dobrze to zrobi kapitanowi Schneiderowi, gdy s�ynnego ma�piego Tarzana przyprowadzi jako je�ca wojennego.
Schneider u�miechn�� si� i wyd�� pier�.
- Masz s�uszno��, przyjacielu, przyda si� to nam obu, daleko jednak musimy w�drowa�, by dogoni� genera�a Krauta, zanim dojdzie on do Mombasy. Te angielskie wieprze, ze sw� lich� armi�, niepr�dko dosi�gn� Oceanu Indyjskiego.
W lepszym ju� usposobieniu ruszy� zbrojny oddzia� przez otwart� okolic� ku dobrze utrzymanym zabudowaniom Johna Claytona, lorda Greystoke'a, lecz tam czeka�o ich rozczarowanie, gdy� ani Tarzana, ani jego syna nie by�o w domu.
Lady Janina, nie wiedz�c nic o wojnie mi�dzy Angli� a Niemcami, go�cinnie przyj�a oficer�w i kaza�a przygotowa� uczt� dla czarnych �o�nierzy wroga.
Daleko ze wschodu ma�pi Tarzan szybko pod��a� do farmy. W Nairobi dowiedzia� si� o wojnie �wiatowej, kt�ra w�a�nie wybuch�a, i przewiduj�c natychmiastow� inwazj� Niemc�w do angielskiej Afryki wschodniej, �pieszy� do domu, aby �on� sw� przenie�� w bezpieczniejsze miejsce. Wraz z nim sz�a gar�� jego hebanowych wojownik�w, lecz dla cz�owieka-ma�py zbyt powolnym by� poch�d tych zahartowanych i wy�wiczonych my�liwych.
Gdy zachodzi�a potrzeba, ma�pi Tarzan zrzuca� cienki pokost cywilizacji i jego kr�puj�ce oznaki; w jednej chwili wykwintny d�entelmen przemienia� si� w nagiego cz�owieka-ma�p�.
Towarzyszce jego grozi�o niebezpiecze�stwo - ta jedna my�l kierowa�a nim. Nie my�la� o niej, jako o lady Janinie Greystoke, lecz jako o tej, kt�r� zdoby� pot�g� swych stalowych mi�ni i kt�r� musi nadal ochrania� i broni�.
Nie cz�onek Izby Lord�w przelatywa� szybko i gniewnie przez powik�any las lub niezmordowanie przebiega� otwarte r�wniny - by�a to wielka ma�pa, przenikni�ta jedynym celem, wykluczaj�cym wszelkie my�li o zm�czeniu lub niebezpiecze�stwie.
Ujrza�a go Manu, ma�a ma�pa skrzecz�ca na wierzcho�ku drzewa. Dawno ju�, dawno nie widzia�a wielkiego Tarzana, nagiego i samotnego, harcuj�cego poprzez d�ungl�. Brodata i siwa by�a Manu, ale w jej zamglonych oczach zab�ys� ogie� wspomnienia owych dni, gdy ma�pi Tarzan, w�adca puszczy, panowa� nad miliardami istnie�, kt�re b�d� pe�za�y w g�szczu mi�dzy pniami wielkich drzew, b�d� lata�y, b�d� buja�y si�, b�d� wspina�y si� w�r�d listowia ku samym szczytom najwynio�lejszych olbrzym�w. I Numa, pilnuj�cy upolowanej noc� zdobyczy, b�ysn�� zielono��tymi �lepiami i zamacha� p�owym ogonem, gdy zw�szy� swego dawnego wroga.
Tarzan nie by� nie�wiadom obecno�ci Numy ni Manu, ni innych, licznych mieszka�c�w d�ungli, kt�rych mija� w swym biegu na zach�d. Powierzchowne otarcie si� o cywilizacj� angielsk� nie st�pi�o ani cz�steczki jego wysubtelnionych zmys��w. W�ch jego odczu� obecno�� Numy-lwa, zanim jeszcze majestatyczny kr�l zwierz�t zda� sobie spraw� z jego przej�cia. Us�ysza� ha�a�liw� Manu, jak r�wnie� cichy szmer rozwieraj�cych si� zaro�li, przez kt�re przekrada� si� Szita, zanim kt�rekolwiek z tych czujnych zwierz�t wyczu�o jego obecno��.
Mimo jednak wyostrzonych zmys��w, mimo szybko�ci z jak� przebiega� dzik� przybran� ojczyzn�, mimo pot�gi musku��w, by� jednak cz�owiek-ma�pa istot� �mierteln�. Czas i przestrze� panowa�y nad nim nieub�aganie, z czego Tarzan zdawa� sobie spraw� ja�niej ni� kiedykolwiek b�d�. Wrza� gniewem i w�ciek�o�ci�, �e nie mo�e podr�owa� z szybko�ci� my�li i �e d�ugich godzin mu potrzeba na przebycie niezmierzonych obszar�w, zanim zeskoczy z ostatniej ga��zi le�nej na otwart� r�wnin� i dotrze do celu.
Dni ca�e to poch�ania�o, mimo �e k�ad� si� noc� na kilka zaledwie godzin i przypadkowi pozostawi� znalezienie po�ywienia. Je�li, gdy by� g�odny, napotyka� Wamppi-antylop� lub Hort�-dzika, zatrzymywa� si� na tak d�ugo tylko, ile trzeba by�o, aby zabi� zwierza i wykroi� p�at mi�sa.
Nareszcie d�uga podr� zbli�a�a si� ku ko�cowi; min�� ostatni� cz�� g�stego lasu, granicz�cego na wsch�d z jego osiedlem, i stan�� na skraju r�wniny, spogl�daj�c poprzez p�aszczyzn� ku swemu domowi.
Zaledwie spojrza�, oczy jego zw�zi�y si�, a mi�nie napr�y�y. Z tej nawet odleg�o�ci m�g� dojrze�, �e sta�o si� co� z�ego. W�ska smuga dymu pe�za�a po prawej stronie bungalowu, gdzie pobudowa� by� stodo�y, ale stod� nie by�o; natomiast z komina bungalowu, sk�d w�a�nie dym powinien by� si� snu�, dym si� nie unosi�.
I znowu ma�pi Tarzan po�pieszy� naprz�d, pr�dzej jeszcze ni� dotychczas, gdy� pop�dzi� go nieznany strach, intuicyjny raczej, ni� wyrozumowany.
Podobnie jak u zwierz�t, ma�pi Tarzan posiada� jak gdyby sz�sty zmys�. Na d�ugo, zanim dosi�gn�� bungalowu, odmalowa� w swej wyobra�ni scen�, kt�ra wreszcie ukaza�a si� jego oczom.
Cichy by� i opustosza�y winem obro�ni�ty domek. Dymi�ce si� zgliszcza wskazywa�y miejsce, gdzie dawniej sta�y wielkie stodo�y. Znik�y strzech� kryte chaty dzielnych osadnik�w, opustosza�y pola, pastwiska i zagrody dla byd�a. S�py tylko kr��y�y nad trupami ludzi i zwierz�t.
Z uczuciem przera�enia, jakiego nigdy jeszcze nie do�wiadczy�, zmusi� si� cz�owiek-ma�pa do wkroczenia do domu. Pierwszy widok, na jaki wzrok jego pad�, czerwon� mg�� nienawi�ci i ��dz� krwi zasnu� jego oczy: oto na �cianie bawialnego pokoju wisia� ukrzy�owany olbrzym Wasimbu, syn wiernego Muvira, od roku przesz�o pe�ni�cego funkcj� nieodst�pnej przybocznej stra�y lady Janiny.
Poprzewracane i po�amane sprz�ty, ciemne smugi zasch�ej krwi na pod�odze, odbicia okrwawionych r�k na �cianach �wiadczy�y o okropno�ciach walki, stoczonej w ciasnocie mieszkania.
Na fortepianie le�a� trup drugiego czarnego wojownika, przed drzwiami buduaru lady Janiny rozci�gni�te by�y martwe cia�a trzech wiernych s�ug Greystoke'a.
Drzwi tego pokoju by�y zamkni�te. Z obwis�ymi ramionami i zamglonymi oczami sta� Tarzan, patrz�c t�po na nieczu�� zas�on�, kryj�c� straszliw� tajemnic�, kt�rej nie mia� odgadn��.
Powoli, oci�ale, jak gdyby o��w mia� u n�g, ruszy� ku drzwiom. Omackiem si�gn�� klamki. Sta� tak d�ug� chwil�, wreszcie nag�ym ruchem wyprostowa� sw� olbrzymi� posta�, odrzuci� w ty� pot�ne ramiona, wysoko wzni�s� nieustraszon� g�ow�, rozwar� drzwi i przekroczy� pr�g pokoju, kt�ry by� dla� skarbcem najdro�szych wspomnie�. �aden rys jego surowej twarzy nie drgn��, gdy przeszed� przez pok�j i zatrzyma� si� przy �o�u, na kt�rym twarz� na d� le�a�a drobna, nieruchoma posta�: cichy, milcz�cy przedmiot, tak niedawno drgaj�cy �yciem, m�odo�ci� i mi�o�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin