Wieczór zapadł bardzo szybko, a zmrok przyniósł ze sobą dość chłodne powietrze. Na zewnątrz pojedyncze lampy ulicy przebijały przez zasłonięte w pokoju bliźniaczek rolety, a wszystko spowijała uspokajająca i przyjemna cisza.Changmin okrył szczelniej dziewczynki kołderkami, sprawdził jeszcze, czy wszystko jest na swoim miejscu i wyszedł na pogrążony w ciemności korytarz pierwszego piętra.Jedynie światło bijące od telewizora w salonie dawało znać, że TaeHwa jest w domu. Płynęło słabym strumieniem przez wąski tunel schodów, którymi zszedł na dół, a zaraz potem poraził go jasnoniebieski odblask od rozgrywającej się na ekranie akcji na morzu.Jin siedział na obszernej kanapie z nogami podciągniętymi pod brodę i prawie topił się w miękkich poduszkach, które od ciemności pokoju odznaczały tylko błyszczące niteczki. Oczy wbite miał w ekran, choć nie wydawał się specjalnie myśleć o akcji filmu.Max stanął obok kanapy i wsadził ręce do kieszeni dresowych spodni. Już dawno nie mieli tak spokojnego dnia, dziewczynki zmęczone zabawą poszły spać wyjątkowo wcześnie, a ani sąsiedzi, ani oni, nie mieli ochoty sobie dziś przeszkadzać.- O czym to w ogóle jest? – zapytał nagle TaeHwy, bo to, że obaj milczą, wydało mu się nagle głupie. Jakby bał się usiąść obok i dołączyć do seansu...Jin drgnął i spojrzał na niego spod kaptura bluzy, który opadł mu na oczy.- O rekinach. – poprawił ubranie i objął silnie rękami swoje nogi.- Takie straszne? – zaśmiał się cicho Changmin i klapnął na miękkie poduchy, wyciągając nogi na niską ławę przed wersalką.- W sumie nie. – TaeHwa pokręcił przecząco głową i odwrócił się powoli w jego stronę. – Dziewczynki śpią? – zapytał.- Tak. – Max zjechał lekko układając się wygodniej. – Popadały od razu. Myślę, że mamy spokój aż do rana. – zerknął na telewizor, gdzie wciąż królował niebieski kolor, od którego aż robiło mu się zimniej.- Nie wiem, dlaczego one tak płaczą po nocach ostatnio. – głośne westchnienie rozbiło szum wody z głośników. – Może powinienem je zabrać do lekarza?- Może po prostu mają złe sny. – uspokoił go Channie. – Nie martw się, nic im nie będzie. – poklepał przyjaciela po nodze, po czym skrzyżował ręce na piersi i zagryzł wargi. – Najwyżej jakby trwało to dłużej, pomyślimy o lekarzu...TaeHwa zgodził się skinieniem głowy i wrócił do poprzedniej pozycji. Siedzieli chwilę w ciszy, która nie wiedzieć czemu coraz bardziej krępowała Maxa. Miał wrażenie, że wyczuwa jakieś dziwne napięcie ze strony Jina, ale bał się o to zapytać. Rozumiał troskę o dziewczynki, ale nie odstępowała go myśl, że tu nie chodzi o nie, lecz o niego... i że zaraz usłyszy, że nie powinien się nimi zajmować, a najlepiej w ogóle wyprowadzić, bo jest obcym facetem w jego domu. Ostatnio takie myśli nawiedzały go coraz częściej, a wizja tego, że na jego miejsce wprowadzi się tu jakaś nowa dziewczyna TaeHwy, przerażała. Jednocześnie bariera, o której zazwyczaj nie myślał odkąd powiedział mu co czuje, co jakiś czas dawała o sobie znać i w chwilach takich, jak ta, Changmin myślał, że głównie o to przyjaciel ma do niego pretensje...- Jesteś dla nich wspaniałym tatą. – Jin przerwał nagle ciszę, a Max spojrzał na niego zdziwiony. – Zajmujesz się nimi z taką troską...- Nie doczekam się nigdy swoich dzieci, to przynajmniej tobie pomogę. – odparł odwracając głowę w stronę chłopaka i chichocząc przy tym cicho.- Nie chcę ci sprawiać tym obowiązków. – powiedział nagle, a Changmin zrobił kompletnie nie rozumiejącą nic minę. – Powinieneś mieć swoje życie, zajmować się swoimi sprawami, a nie niańczyć moje dzieci...- Co ci odbiło? – skrzywił się Max przerywając mu smętny wywód. – Co ty w ogóle gadasz? Słyszysz sam siebie? – zmarszczył brwi, bo nie rozumiał, o co chodzi Jinowi.- Tak dużo dla mnie poświęciłeś...- TaeHwa. – szturchnął mocno chłopaka. – Masz jakąś chandrę, czy co?- Nie... – Jin spuścił głowę tak, że kaptur znów nasunął mu się na oczy. – Chciałem tylko wiedzieć, czy ty...- Czy ja co? – fuknął na niego Max i podparł się na rękach.- Nie denerwuj się. – poprosił gestykulując Jin. – Chciałem po prostu zapytać, czy robisz to bo mnie... – zawahał się. - ...lubisz, czy czujesz się zobowiązany, skoro już się w to wpisałeś?Changmin patrzył na niego jak na wariata. A on się martwił, że TaeHwa chce go wyrzucić!- Definitywnie ci odbiło. – stwierdził tylko znów zaplatając ręce na piersi. – Wbrew temu, jaką niektórzy mają o mnie opinię, ja naprawdę potrafię zrobić coś od serca. – skrzywił się sam na myśl, jak to zabrzmiało, a jego mina najwyraźniej rozluźniła Jina, bo uśmiechnął się kącikami ust i usiadł swobodniej, przysuwając się do Maxa bliżej.- W takim razie bardzo się cieszę. – powiedział już weselej. – Bo one już traktują cię jak drugiego tatę. – szturchnął Changmina w bok.- TaeHwa... – Channie przygryzł wargi. Może to odpowiednia chwila, by wyjaśnić i swoje wątpliwości? – TaeHwa... może ty chcesz, żebym ja się wyprowadził?- Co? – wyrwało się chłopakowi i spojrzał zdziwiony na Maxa.- Bo... – Changmin gryzł swoje wargi coraz intensywniej, aż zaczynały szczypać. - ...ja nie jestem rodziną i...- Teraz ty bredzisz. – Jin uderzył czołem o kolana. – Słuchasz mnie w ogóle?- No... – zawstydził się.- Powiedziałem ci, że jesteś dla nich jak drugi tata. – wytknął mu TaeHwa.- Tak. – przytaknął. – Ale może wolałbyś, żeby miały... mamę? – ostatnie słowo wypowiedział prawie z jękiem. Nie chciał nawet o tym myśleć! Od chwili w szpitalu, gdy zobaczył Hikari i Yulim po raz pierwszy, pokochał je całym sercem i nie mógłby teraz znieść, gdyby kazano im się rozstać. Osoby, z którymi zamieszkał jako współlokator, były jego najbliższymi i nikogo tak mocno nie kochał, jak dziewczynek i TaeHwy...- Channie... – rozczulił się Jin i odwracając się do niego chwycił mocno za ręce. – Channie, co ty mówisz...?Max wbił oczy w swoje dłonie, które zostały kurczowo uwięzione w uścisku dłoni przyjaciela. Czuł, jak rumieni się i zawstydza coraz bardziej, a drgające niemal oczy TaeHwy świdrują go wzrokiem i sprawiają, że robi mu się gorąco.- Ja... kocham je, jakby były moje... – powiedział wreszcie szeptem. - ... ale jakby ci to przeszkadzało...- Głupku, wolę, żeby miały takiego ojca jak ty, niż dziesięć matek. – przerwał mu Jin.- Serio? – zapytał nagle wzruszony tą odpowiedzią.- Serio. – zaśmiał się cicho TaeHwa i pochylił do niego mocniej. - A co więcej... – zaczął szeptem. - ...myślę, że jako para ojców doskonale się uzupełniamy i wychowamy je na świetnie panny. – mrugnął do niego okiem.Changmin zacisnął usta mając ochotę rozpłakać się słysząc te słowa. Skinął tylko głową i poczuł, jak ramiona Jina obejmują go mocno i chłopak wtula go w siebie głaszcząc po plecach. Zacisnął palce na ciepłym materiale bluzy TaeHwy i nie hamując się przytulił do niego jeszcze silniej, wzdychając z ulgą i jednocześnie korzystając z okazji, że może być z nim tak blisko choć na chwilę. Starał się być dzielny i nie dawać po sobie poznać, jak brakowało mu czasem czułości ze strony Jina. Zakochał się w nim bez szans na odwzajemnienie, nie łudził się nawet, że to w ogóle możliwe, ale bywały chwile, w których najbardziej pragnął takiej właśnie bliskości, jak teraz. Swobodne poklepywanie, obejmowanie, czy szturchanie się było fajne, ale teraz... czując jego zapach i drżące ramiona tak blisko siebie, nie chciał by ta chwila się kończyła, i świadomie lub nie, przedłużał ją wtulając głowę w załamania szyi przyjaciela.Odsunął się po, jak mu się wydawało, i tak za krótkim momencie, i spojrzał na Jina zmieszany. Dla niego to ułamek, ale TaeHwa może sobie nie życzyć takiej wylewności ze strony Maxa…- Przepraszam… - szepnął cichutko spłoszony, a przyjaciel patrzył wprost na niego mocno drgającymi oczami. Przesunął dłonią po ramieniu Changmina i dotknął jego policzka, a Channie poczuł najprzyjemniejsze ciepło, jakie znał, bijące od jego skóry i w jego sercu jednocześnie. Zagryzł wargi, a Jin nachylił się bliżej i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Ledwo muśnięcie, jak mgiełka, która przeniknęła całe ciało Maxa dogłębnie, rozlewając się po nim w ułamku sekundy. Miał ochotę chwycić go i przyciągnąć do siebie, ale zamiast tego zamarł niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. TaeHwa odsunął się na odległość kilku centymetrów i uśmiechnął nieśmiało, po czym chwycił ostrożnie jego policzki w obie dłonie i patrząc na Changmina łagodnie powiedział:- Dziękuję. – i przywarł do jego z równie delikatnym całusem, którego jednak Max nie chciał kończyć tak szybko. Oddał muśnięcie, jedno, drugie, trzecie, po czym bez długiego zwlekania chwycił wargi Jina między swoje. W głowie huczała mu myśl, że nie powinien, że to nie fair, ale niezatarty obraz ich pierwszego pocałunku przebił się wyraźniej i nawet, jeśli TaeHwa miałby go zaraz znienawidzić, chciał to powtórzyć choć raz w życiu! Kocham cię – mówiło całe ciało Changmina próbując wyrazić to ustami, do których Jin przylegał coraz mocniej. Tęsknię…! - wołało, gdy ich dłonie splotły się ze sobą i zmuszeni byli nachylać się coraz mocniej w swoją stronę. Pragnę… - przeraził się nagle Max i oderwał od niego, a TaeHwa oddychając głośno patrzył na niego zaskoczony, nie rozumiejąc co się dzieje. Changmin przełknął głośno ślinę i spuścił głowę tak, że grzywka opadła mu na oczy, którymi wpatrywał się przerażony w ich ciasno splecione palce oparte na poduchach kanapy. - Przepraszam Jin, nie powinienem… - zacisnął powieki nie chcąc nawet myśleć, co nastąpi za chwilę, ale łagodny ruch dłoni TaeHwy na jego ramionach, po których przesunął puszczając jego ręce, nie zapowiadał nic strasznego. - Nie masz za co… - wyczuł uśmiech igrający a jego ustach. – Nie bój się… - szepnął jeszcze cicho i odsłonił twarz Maxa spod grzywki. - Ja nie… - odparł drżąc pod dotykiem jego palców na policzku i czole. - Channie… - cichy głos Jina zabrzmiał, jak najczulsza pieszczota. Podniósł nieśmiało wzrok na chłopaka. – Channie… - kącik ust drgnął mu lekko słysząc z jaką czułością wymawia jego imię. Pragną słyszeć jego głos tak jak teraz ciągle, taki niepewny, i pełen czegoś, jak mu się wydawało, życzliwego? gorącego w stosunku do niego? Nie umiał sprecyzować, ale sposób w jaki TaeHwa do niego mówił, rozgrzewał mu serce i sprawiał, że niczego więcej nie potrzebował do szczęścia. Odwzajemnił powoli uśmiech przyjaciela jednocześnie czując, jak palce Jina ponownie muskają jego i ich dłonie splotły się ze sobą na nowo. Nie wiedział co powiedzieć, czy zrobić, sycił się jedynie tą niesamowitą bliskością, o jakiej nigdy nawet nie marzył.- Byłem głupi, Channie… - po chwili ciszy, w której było słychać tylko szum wody z telewizora i jakieś pojedyncze dialogi, które nawet do nich nie trafiały, TaeHwa odezwał się ponownie, zbliżając twarz jeszcze bardziej i opierając się mocno kolanami o kanapę.- Cz… czemu? – spojrzał na niego zdziwiony, a chłopak wpatrywał się w niego błyszczącymi w ciemności oczami.- Za długo to trwało… Za długo kazałem ci czekać… - ścisnął mocniej rękę Maxa, któremu serce zaczęło walić nagle, jak szalone.- Na co? – miał wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mu z piersi. Jin wpatrywał się w niego intensywnie, po czym schylił lekko głowę i na jego policzki wstąpiły różowe rumieńce, za które miał ochotę go wycałować.- Na to, byś mógł mnie kochać. – szepnął tak cicho, że Changmin ledwo dosłyszał i w pierwszym momencie nie mógł uwierzyć w jego słowa. Otworzył usta, ale nie potrafił zdobyć się na żaden komentarz, tylko zalany nagłą falą gorąca wbił w TaeHwę zdumione spojrzenie i czekał, drżąc, na ciąg dalszy bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Jin uśmiechnął się smutno i spojrzał na niego strzepując ruchem głowy grzywkę na bok, i pochylił się jeszcze bliżej, a Maxowi przeszło przez myśl, że wolałby teraz uciec niż czekać tak, cały w napięciu na to, co stać może się za chwilę.- TaeHwa… - powiedział wreszcie zaschniętymi wargami, ale bał się spojrzeć mu prosto w oczy. – Nie musisz… - zająknął się, bo nie chciał urazić przyjaciela, ale nie chciał też jego litości. - Ale chcę. – przerwał mu i chwycił dłonie Changmina mocno. – Pozwól mi… - wyszeptał i przymykając oczy pocałował Maxa delikatnie, a następnie mocniej, przylegając do niego szybko i obejmując szyję Channiego jakby bał się, że chłopak ucieknie. Changmin powoli przesunął ręce na jego plecy, zaciskając je na bluzie Jina. Nie spodziewał się tego, nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy z jego ust takie słowa. Jego usta… Przymknął oczy i poddał się zupełnie wargom TaeHwy, które dotykały go z wyczuciem i powolnymi ruchami poznawały usta Maxa, a on czuł, że już nigdy nie chce go puszczać z dala od siebie. Schwycił jego policzki i oderwał się na chwilę, by mętnym wzrokiem ogarnąć twarz Jina, a następnie już bez przeszkód wpił się w jego wargi, obejmując go w pasie i przyciskając do siebie tak, że TaeHwa musiał podnieść się i uklęknąć na kanapie, by go nie zgubić. Gładził jego włosy, dotykał ich i przesypywał między palcami, jakby były zrobione z najcenniejszego materiału. Jin z czułością tulił się do niego pozwalając, by palce Changmina dotykały jego policzków, zjeżdżały na dekolt, muskały ostrożnie szyję i płatki uszu i całe drżące wsuwały się dalej, pod włosy, nieśmiało zahaczając o krawędź kaptura.Musiał przyznać, że czegoś takiego nie przeżył nigdy. Z każdą sekundą kochał Jina bardziej, mocniej, intensywniej, a wszystkie lata tęsknoty przeżywanej w samotności stały się tylko żartem i zatartym wspomnieniem. Oderwali się od siebie oddychając głośno i z wyraźną ochotą powtórki patrzyli na siebie nie rozluźniając kurczowego uścisku. - Channie… - dłoń Jina przesunęła się po jego policzku i odruchowo przytulił się do niej, a TaeHwa uśmiechnął się słodko. Patrzył na niego w wyczekiwaniu. – Nigdy wcześniej nie byłem z chłopakiem… - szepnął nagle, a Max spłonął na samą myśl.- Ja też nie. – zaśmiał się, choć bał się ciągnąć ten temat.- Ale chciałbyś, prawda? – zapytał, z jak mu się wydawało, nadzieją.- TaeHwa… - ujął jego dłonie i spojrzał speszony na przyjaciela. - …ja ci naprawdę nie każę ze mną być. Wiesz, jak jest, ale nie chcę żebyś czuł się przez to do czegokolwiek zobowiązany… - powiedział szybko żeby Jin nie mógł przerwać. – Teraz też jest dobrze…- Ale ja bym chciał z tobą być! – niemal krzyknął unosząc się na kolanach.- Pomyśl tylko… - serce Changmina tłukło się głośno w piersi. - …masz córki, one są najważniejsze… Może kiedyś poznasz jakąś fajną kobietę, która będzie mogła zostać ich matką, założycie prawdziwą rodzinę…- Channie! – przerwał mu tym razem Jin. – Channie, co ty… - zaczął z czułością dotykać jego twarzy, a Max mimowolnie topniał od tego gestu. – Bądź ze mną. – poprosił nachylając się i muskając jego usta. – Bądź… - powtórzył odrywając się na chwilę i ponownie całując wargi Changmina, co zrobił jeszcze kilka razy, dopóki Channie przytakując głową nie wtulił się w niego z całej siły, obejmując mocno i zastygając tak na długą chwilę. Czuł, jak Jin drży, sam trząsł się cały od niekontrolowanych emocji, które w tym momencie go rozsadzały. Zaciskał palce coraz mocniej na jego łopatkach oplatając go ramionami, a TaeHwa gładził go z wolna po plecach i przytulał policzek do jego głowy. Dopiero po dłuższej chwili Max zdecydował się oderwać i odsunąć nieznacznie. Patrzył w brązowe oczy Jina i bał się coraz bardziej, że im nie wyjdzie, że się nie uda i jego pierwszy związek, tak upragniony i wymarzony, okaże się porażką, której nie potrafiłby znieść. Czuł do niego tak dużo, że czasem sam w to nie wierzył, ale skoro TaeHwa twierdzi, że jest dla niego tak ważny… - Mówisz serio? – zapytał cichutko stykając się z nim czołem i ujmując głowę TaeHwy w dłonie.- Tak. – uśmiechnął się szeroko mrużąc oczy, które Max ucałował delikatnie. – Chcę z tobą być, Channie… - powtórzył jeszcze raz, na co i Max rozpromienił się i wsuwając palce głębiej w jego włosy, przywarł do ust Jina z namiętnością, jakiej nigdy nie dał nikomu. Chciał nasycić się Jinem, póki mógł, gdyby potem, jakimś sposobem, nagle mu się odechciało, gdyby nie mógł więcej… Wgryzł się w jego wargi wyrywając z ust chłopaka westchnienie, które odbiło się na jego ustach uśmiechem i obejmując go jeszcze ciaśniej, wtopili się w puchate poduchy kanapy. Changmin podparł się mocno na dłoniach po bokach jego głowy, którą wbijał w materac całując zachłannie i uważał, by nie przygnieść go całym sobą, bo Jin wydał mu się nagle wyjątkowo drobny. Ale ten tylko objął go rękami za szyję, przysuwając sobie głowę Maxa jeszcze bliżej, bliżej bez sprzeciwu oddawał każdy pocałunek wyginając się tak, by być jak najbliżej jego ciała. - Czekaj… - puścił go nagle, aż Channie przeraził się, że przesadził z czułością.- Co…? – popatrzył na niego wystraszony, a ręka Jina opadła nagle na podłogę szukając czegoś po omacku.- To. – powiedział z zawadiackim uśmiechem i z impetem wyłączył telewizor, gdzie jakiś ludojad właśnie atakował nurka. Pokój pogrążył się w mroku, przez który początkowo nie mogli siebie dostrzec i Changmin zgadywał, że Jin wciąż pod nim leży. Tylko jego przyspieszony oddech mówił, że nie zniknął w tej ciemności. - W porządku? – szepnął.- Tak. – zatrząsł się cały i dopiero teraz zdał sobie sprawę z całej sytuacji. – TaeHwa… - pochylił głowę próbując w ciemności znaleźć jego usta, ale wycelował najpierw w nos, a potem w czoło, a Jin zaczął chichotać i chwycił jego twarz ostrożnie przysuwając ją do siebie.- Może zapalić światło? – zapytał zaczynając okrywać policzki Maxa całusami, ale ten tylko pokręcił przecząco głową, bo powoli zaczął dostrzegać sylwetkę chłopaka. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności dopiero kilka minut później, kiedy splecieni ciasno próbowali znaleźć sobie miejsce wśród nieustannie przeszkadzających poduszek. Changmin wsunął język głęboko w gardło Jina i poczuł, jak palce chłopaka z rozpędu przesuwają się na jego biodra. Drgnął i odruchowo oderwał się od niego patrząc TaeHwie prosto w oczy. Oddychał ciężko i wpatrywał się w Maxa wyczekująco, a on nagle sparaliżowany, nie wiedział za bardzo co zrobić dalej. Czy to jest ta chwila? Czy Jin tego naprawdę chce, czy tylko on ma tak nabitą głowę i tak bardzo pragnie go w tej chwili, że ledwo nad tym panuje? TaeHwa ma już doświadczenie, a on… nie poradzi sobie!Jin z troską zaczął gładzić jego twarz, co Max już zdążył pokochać, bo ten drobny gest wyrażał w sobie tak wiele czułości i nagle jeszcze bardziej zapragnął być z nim tej nocy tak, jak powinni być ze sobą kochankowie. Uśmiechnął się do Jina i dotknął jego dłoni, a ich palce splotły się ze sobą ciasno. - Chcę się z tobą kochać. – powiedział dosadnie patrząc mu prosto w oczy. Jeśli teraz przyjaciel odmówi, jeśli nie chce tak do końca budować jakiegokolwiek związku, nie brnąć w to wszystko, on to zrozumie, ale przynajmniej będzie wiedział, jak jest między nimi.Jin puścił jego rękę i już myślał, że to koniec, ale on tylko uniósł się podpierając na łokciach pocałował zaschnięte z przejęcia wargi Maxa. Najpierw delikatnie, muskając je tylko swoimi, aby po chwili polizać je językiem i z lekkim skinieniem głowy powiedzieć:- Ja z tobą też. Changmin uśmiechnął się lekko i uklęknął rozkładając nogi po bokach ciała TaeHwy, po czym chwycił swoją koszulkę i ściągnął ją przez głowę, ale niepewny reakcji Jina przytrzymał jeszcze w dłoniach, dopóki chłopak nie zabrał mu bladego w ciemności materiału i nie odrzucił go na środek salonu. Cały drżał i robiło mu się coraz goręcej, ale wiedział, że wszystko warte jest tej chwili i tej nocy nie będzie żałował do końca życia.TaeHwa złapał jego dłonie i położył je na swoim brzuchu, który unosił się powoli i równomiernie, a Channie zmuszony do pochylenia się, chwycił ostrożnie bluzę chłopaka i podwinął ją ciut wyżej, odsłaniając pępek Jina. Przygryzł wargi i zerknął na niego niepewnie, ale on tylko uśmiechnął się zachęcająco i pogłaskał zaciśniętą na materiale pięść. - Śmiało. – Jin sam chwycił kawałek bluzy i podciągnął ją wyżej, a Max pochylił się jeszcze niżej i przytulił usta do ciepłej skóry jego brzucha, dopiero teraz czując, jak jest napięty. Przesunął nimi wyżej i wyżej, uwalniając spod bluzy coraz większy obszar tak upragnionego ciała, aż wreszcie trzęsącymi się rękami pomógł TaeHwie zdjąć ubranie. Przyjrzał się w ciemności jego twarzy i potarganym włosom, a wzrok mimowolnie ześlizgnął się na obojczyki i klatkę piersiową, którą przecież tyle razy widział, a która teraz wydała mu się zupełnie nowym widokiem. Przejechał rozwartą dłonią po jej długości, zahaczając o pępek i napięte sutki TaeHwy i sam zatrząsł się czując ciepło od niego bijące. - Jesteś pewien? – spytał jeszcze szeptem, na co Jin roześmiał się cicho i podniósł na rękach stykając nosem z nosem Maxa. - Tak. – powiedział dosadnie i pocałował go lekko. – Wybacz, że dopiero teraz. – dodał jeszcze, a Channie roześmiał się i pokręcił głową, jak mógłby gniewać się o coś takiego?Jin właśnie spełniał jego jedyne i największe marzenie…Oddał pocałunek z uśmiechem kryjącym się w kącikach ust i przyciągnął chłopaka do siebie za ręce tak, że teraz klęczeli obaj na kanapie, objęci ciasno i grzali się w chłodzie pokoju swoimi ciałami i ustami, które były siebie coraz bardziej spragnione.TaeHwa wtulił się w jego szyję, całując i gryząc na przemian skórę i obojczyki Maxa, który przymknął oczy i poddawał się tej niesamowitej pieszczocie myśląc gorączkowo o tym, że nie przypuszczał nigdy, że bycie z kimś tak blisko jest aż tak przyjemne…Przesuwał dłońmi po jego plecach i ramionach, sycąc się miękką skórą Jina, czując pod opuszkami palców wszystkie załamania i mięśnie, które napinały się z każdą chwilą bardziej.- Może pójdziemy na górę? – zapytał nagle TaeHwa wtulając się w niego mocniej. - Do ciebie? – szepnął odgarniając jego długie włosy z ramienia i całując je lekko.- Do ciebie… - mruknął. – Masz większe łóżko…Max zatrząsł się ze śmiechu.- Ale mam pokój koło dziewczynek. – oświecił go, na co TaeHwa przygryzł wargi i zatrzymał na chwilę dłonie błądzące po plecach Changmina. - Tutaj…? – wbił w Channiego ciemne oczy, na co ten tylko skinął głową. Nie przeszkadzało mu, że jego bądź, co bądź, pierwszy raz, spędzi na kanapie w salonie. Najważniejsze było to, z kim! – Poduszki. – zarządził, ku jeszcze większemu zdziwieniu Maxa, więc rozluźnili uścisk i zrzucili na podłogę poduchy zajmujące połowę miejsca na wersalce. Musiał przyznać, że fakt, iż w gruncie rzeczy TaeHwa nie wziął tego wszystkiego na całkowicie poważnie, bardzo go cieszył, bo czuł się bardziej rozluźniony i nie denerwował się tak, jak myślał, że będzie. Gdy już bez problemu mieścili się na całej długości kanapy, Jin przypadł do niego obejmując w pasie, i powalił Changmina na materac, siadając mu na biodrach. Zsunął ręce na sznurówkę spodni Maxa i rozwiązał powoli supeł, a Channie zaczął oddychać głośniej. Jego biodra uwięzione między nogami przyjaciela poruszyły się niespokojnie, na co Jin uśmiechnął się tylko i pochylił nisko skradając mu kolejne pocałunki, wsuwając palce pod materiał i dotykając ostrożnie napiętego ciała przez materiał bokserek. Changmin zacisnął oczy, ale zaraz otworzył je szeroko i z zaciętą miną chwycił krawędź dresów i zsunął je niżej, a TaeHwa uniósł znacząco brwi i pomógł mu pozbyć się spodni. - Robisz się drapieżny. – stwierdził z satysfakcją gładząc dłońmi uda Maxa. - Zamknij się. – powiedział i złapał Jina mocno w pasie, prostując się i wbijając w jego usta, za którymi już tęsknił. Wgryzł się w wargi TaeHwy wsuwając język między nie głęboko, liżąc leniwie zarówno podniebienie jak i wewnętrzną stronę policzków chłopaka, w czym ten skutecznie mu przeszkadzał manewrując swoim językiem lub śmiejąc się co chwilę, kiedy odrywali się od siebie by zaczerpnąć powietrze. – Ściągniesz to? – dłoń Maxa zacisnęła się na pasku spodni Jina, który chichocząc pokręcił przecząco głową. Złapał go jeszcze mocniej i przytrzymując przy sobie przewrócił chłopaka na plecy, a Jin zaczął śmiać się głośno próbując powstrzymać Changmina przed rozpięciem jego jeansów. – TaeHwa, no…- Zostaw. – śmiał się coraz głośniej, aż Max musiał zatykać mu usta ręką, żeby nie obudził bliźniaczek. – Channie, daj mi…- złapał jego dłoń, która zsunęła się między nogi Jina. - …się nacieszyć póki co, tobą. - Wariat. – Max zerknął na niego z niedowierzaniem. – Będziesz się ze mnie nabijał?- Ja? – zbulwersował się żartobliwie TaeHwa. – Nie mam z czego… - przejechał dłońmi po plecach Changmina w dół, na jego pośladki, aż zatrzęsło nim od środka. Palce Jina zeszły jeszcze niżej, a jego zalała fala gorąca, która niemal uderzyła mu do głowy. Stęknął głośno i odruchowo przycisnął się biodrami do bioder chłopaka i zaraz poczuł na twarzy jego uspokajający oddech i Jin przytulił policzek do jego policzka, nie zamierzając zaprzestawać ruchu dłoni. Changmin oparł się łokciami po bokach jego głowy i przytulił twarz mocniej do ciepłego policzka przyjaciela, poruszając biodrami powoli pod jego dyktando. Czuł, jak rumieni się coraz mocniej i zawstydzony przytulał się do niego coraz bardziej, a Jin jakby czując to oswobodził jedną rękę i wsunął ją w jego włosy, głaszcząc czule i dotykając ich jak najdelikatniej. - Rozbierz się… - poprosił cicho zamykając oczy, bo nagle powaliła go fala żaru rozchodząca się od podbrzusza. - Pomóż mi. – odparł równie cicho i odciągając głowę Maxa od siebie spojrzał mu prosto w oczy. Changmin pocałował go mocno i wsunął jedną rękę między ich ciała, rozpinając rozporek jeansów TaeHwy nie odrywając się od jego ust, nieudolnie próbował pozbawić go spodni i bokserek jednocześnie. Szarpnął niecierpliwie za materiał i poczuł, jak ręce Jina pomagają mu zsunąć go niżej, odsłaniając uda, aż wreszcie wyswobodził nogi, którymi błyskawicznie objął biodra Maxa. Jego skóra była ciepła i bardzo miękka, a brzuch chłopaka coraz szybciej unosił się stykając z jego brzuchem, co działało na niego wyjątkowo podniecająco. Gorąco bijące od ich złączonych ciał sprawiało, że Changmin zapomniał o wszystkich obawach, niepewnościach i nerwach i pozwolił poddać się temu przyjemnemu uczuciu. Liczył się tylko TaeHwa fakt, że jest teraz tak blisko…Jin przejechał całym językiem po policzku Maxa, który w odpowiedzi na ten ruch chwycił jego usta i liżąc i gryząc je na przemian, zaczął pozbawiać przyjaciela sił na jakiekolwiek protesty, zmuszając go do manewrowania językiem w swoich ustach, staczając walkę na pocałunki z jego wargami, w których Jin pomagał sobie dłońmi, przytrzymując policzki Maxa i jego głowę przy sobie. Ta noc mogłaby się nie kończyć – pomyślał i przytulił się do TaeHwa jeszcze bardziej, na co ten uśmiechnął się szeroko i oplótł go bardziej nogami. - Channie… - szept Jina przebił głośne oddechy i westchnięcia, które od jakiegoś czasu wyrywały się z ich gardeł.- No? – mruknął w odpowiedzi wtulając się w jego szyję i całując ją zachłannie. TaeHwa odgiął się lekko w tył i zatopił palce w jego włosach.- To twój pierwszy raz, prawda? – Max zatrzymał się i podniósł na niego oczy. Przytaknął bez słowa, a Jin pogładził go po nosie palcem. – Dasz sobie radę…- TaeHwa, czy ty zawsze w łóżku tyle gadasz? – zbył go nie chcąc rozwodzić się na ten temat. Co z tego, że miał już swoje lata, skoro jedną trzecią życia spędził w platonicznym związku?- Nie wiem. – zmieszał się chłopak. – Chciałem… - przygryzł uroczo wargi. - …nieco rozluźnić atmosferę…- To przestań tyle paplać. – roześmiał się i pocałował chłopaka, jednocześnie zsuwając dłonie wzdłuż jego ciała i zaciskając je na ciepłych udach Jina. Uniósł je ostrożnie, szukając sobie wygodnej pozycji między jego nogami, po czym nachylił się jeszcze niżej, porzucając wargi TaeHwy na rzecz jego szyi i obojczyków. Ścisnął palcami jasną skórę i rozchylił jego nogi mocniej. Czuł, jak obaj drżą i na skórze pojawiają się krople potu i gęsia skórka, nie wiadomo czy z chłodu, czy emocji. Jego członek robił się coraz bardziej naprężony i wilgotny i to samo wyczuł u TaeHwy. Nie zamierzał dłużej czekać – jeszcze zje go strach i narobi sobie i jemu wstydu!- Teraz uważaj… - poradził ściskając go w biodrach i unosząc je wyżej, by bardzo powolnym, niepewnym ruchem zacząć wchodzić w Jina, który zacisnął mocno oczy, a dłońmi niemal przebił się na drugą cześć kanapy. – TaeHwa… - przestraszył się, że robi mu krzywdę, ale on tylko pokręcił głową, wciąż nie otwierając powiek i zagryzł wargi, z których jednak po pierwszym ruchu Maxa w nim, wydobył się cichy jęk. – TaeHwa, jeśli…- Dalej, Channie… - przerwał mu i zachęcił do dalszych ruchów wyginając się tak, że idealnie zlepili się torsami, a Changmin ustami zawieszonymi tuż nad ustami Jina mógł chwytać każdy jego głośny oddech, wydobywający się przy kolejnych ruchach bioder. Schylił głowę tak, że grzywka opadła na czoło TaeHwy i złapał kurczowo materac z kanapy po bokach jego głowy, jednocześnie próbując przyspieszyć posuwiczny ruch, na który Jin reagował coraz głośniejszymi jękami, wyrywającymi się pojedynczo z jego piersi. Zacisnął oczy i pięści jednocześnie i naparł na chłopaka z podwójną siłą, aż Jin oderwał ręce od poduszek i wbił je w plecy Maxa, który niemal poczuł jego paznokcie pod skórą. - Uhhh… - skrzywił się kiedy nogi TaeHwy objęły go mocniej, a jedna z jego dłoni zjechała z łopatki prosto na pierś Changmina, zahaczając o wszystkie wystające żebra. Zatrząsł się cały i odruchowo wgryzł w usta Jina, którego ręka zaczęła pieścić nabrzmiały sutek, a usta spragnione pocałunków, oddawały każde ugryzienie, których teraz nie kontrolował. Wbił go mocniej w kanapę, która otaczała ich miękkim obiciem stanowiąc bezpieczny azyl w ciemności salonu. TaeHwa wygiął się mocno odchylając głowę do tyłu, z czego skorzystał, przesuwając językiem na gorący tors chłopaka, liżąc go zachłannie i zostawiając lepkie ślady śliny na skórze, którą tylko podsuwał mu bliżej i bliżej, pragnąc każdego, najmniejszego dotyku. Channie wgryzł się w jego sutek i wyprężył w jego ciele bardziej, na co z gardła Jina wydobył się o wiele głośniejszy od poprzednich, krzyk. Zerknął na niego wystraszony i spowolnił ruch bioder.- TaeHwa… - odnalazł jego dłoń i zacisnął na niej palce, które Jin natychmiast splótł ze swoimi.- Jeszcze… trochę… - wydyszał zmęczonym głosem. Changmin podciągnął się na rękach i ponownie coraz szybciej zaczął na niego napierać, a z każdym pojedynczym ruchem, Jin oddychał coraz głośniej, a on coraz wyraźniej słyszał walące w jego serce piersi. Nawet nie zwrócił uwagi, że jego własne też ma ochotę się z niej wyrwać, a ciepły pot zrosił całe ich ciała i wsiąkał teraz w materac przy każdym wbiciu w miękkie poduszki. Im dłużej patrzył na leżącego pod nim TaeHwę, tym miał większą ochotę przedłużać nadchodzą przyjemność, która rozlewała się po jego ciele parzącym żarem.Jin wsunął ich splecione dłonie między zlepiające się brzuchy i pociągnął je niżej, aż niespodziewanie Maxowi cały świat zawirował przed oczami.- Aaaahhhh…!!! – wyrwało mu się i nagle napięty do granic możliwości znieruchomiał, powalony falą ciepła, która uderzyła od ich złączonych bioder. Zacisnął powieki i ręką przytrzymał przy sobie TaeHwy, który oddychając szybko opadł bezwładnie w jego ramiona, a Channie jeszcze przez kilka sekund przeżywał ten zupełnie nowy, nieznany dotąd stan, po czym zamglonym wzrokiem spojrzał na chłopaka, na którego ustach czaił się błogi uśmiech zadowolenia. Oparł się na jednym łokciu, rozluźniając zaciśniętą wciąż na ręce Jina dłoń, którą mężczyzna dotykał swojego wilgotnego podbrzusza i oparł głowę o jego klatkę piersiową, łapiąc głębokie wdechy powietrza. - Połóż się. – zasugerował TaeHwa obejmując go ramieniem wokół szyi, ale on spojrzał na niego niepewnie. – Wszystko w porządku…? – zapytał z troską najwyraźniej widząc niewyraźną minę Maxa.- Tak. – przytaknął i pogłaskał go po policzku. – A… - przygryzł wargi i uciekł wzrokiem na bok, choć w pogrążonym w mroku pokoju dalej niewiele widział. - …a ty?Jin uśmiechnął się mrużąc zabawnie oczy i przyciągnął go do siebie całując mocno w usta. - Dziękuję, Channie. – szepnął mu cichutko rysując palcem linie twarzy Changmina. - To ja dziękuję… - wtulił usta w jego szyję, która lekko spocona, pachniała jeszcze zmęczeniem. Ułożył się wygodniej tak, by nie przygniatać Jina swoim ciałem, ale jednocześnie by być jak najbliżej niego i leżeli razem dłuższą chwilę w ciszy, w której jedynie ich przyspieszone oddechy i ciche odgłosy z ogródka wskazywały na to, że czas się nie zatrzymał, chociaż Changminowi wydawało się, że tak właśnie jest. Przytulił się mocniej do ramienia TaeHwy przymknął oczy, nagle czując się bardzo zmęczony. Przyjemne ciepło wciąż rozlewało się po jego ciele, ale jedyne na co miał teraz ochotę, to zasnąć w takiej pozycji i nie obudzić się aż do rana.- Channie… - głos Jina zabrzmiał tuż przy jego uchu, które TaeHwa ucałował lekko.- Hm? – mruknął sennie. - Będziemy teraz razem, nie? – zapytał cicho, a Max otwarł oczy i wbił je w przestrzeń pokoju. - Jako… para? – niedowierzał. - No… tak. – brązowe oczy które dostrzegł w ciemności skierowały się na niego i czuł, jak się rumieni, czego na szczęście w środku nocy nie było widać. – Nie chcesz? – głos zabrzmiał smutniej. - Chcę. – powiedział szybko i wtulił się w niego ponownie. – Bardzo chcę. – uśmiechnął się sam do siebie i dał objąć Jinowi, który przytulił go do siebie mocno i pocałował w czubek głowy. Nie wierzył, by to marzenie kiedykolwiek się spełniło, ale jeżeli to możliwe, to musi dać mu szansę. Skoro JaeJoongowi i Lio się udało, dlaczego im miałoby nie… - TaeHwa… - chciał jeszcze o coś zapytać, ale po ostrożnym uniesieniu głowy zauważył, że oczy chłopaka zamknęły się, a on sam, wciąż z tym samym łobuzerskim uśmieszkiem, oddychając równomiernie, wtopił się głębiej w poduszki i zasnął, obejmując Changmina ciasno. Pogładził go po brzuchu i pozwolił, by i nad nim sen przejął kontrolę. I wiedział, że tym razem będzie to zupełnie inny sen, nie pełen nadziei i niespełnionych oczekiwań, ale rodzącej się właśnie w objęciach upragnionego mężczyzny, miłości.
alexkrycek