Dola ateisty(2).txt

(6 KB) Pobierz
Adam Hajduk
Dola ateisty



Wielu czytelnik�w naszego portalu zapewne uwa�a �ycie ateist�w za dosy� marne. Co prawda perspektywicznie czasami przewidujemy nawr�cenie tego czy innego ateisty, ale �ycie ateisty jako ateisty a nie potencjalnego konwertyty traktujemy raczej ze wsp�czuciem. 

Pierwsze co si� nasuwa si� na my�l podczas rozwa�ania postawy ateistycznej jest rezygnacja ateisty z �ycia wiecznego i z obcowania z Bogiem, a wi�c rezygnacja z czego� niesko�czonego na rzecz czego� sko�czonego. Rzecz jasna nie �wiadoma, atei�ci nie wierz� przecie� w takie rzeczy jak �ycie wieczne czy B�g. Nie chodzi mi tu te� o przeznaczony dla agnostyk�w zak�ad Pascala, kt�ry posiada pewne ukryte za�o�enia, za spraw� kt�rych odstaje on od realnych wybor�w z jakimi maj� do czynienia agnostycy: mianowicie za�o�enie, �e to za wiar� w siebie B�g nagradza (albo inaczej, �e obcowa� z Bogiem mo�e tylko kto�, kto do uznaje. Chodzi mi tu natomiast to fakt, �e wielu Chrze�cijan postrzega ateist�w jako osoby, kt�re nie maj� w perspektywie �adnych wznios�ych cel�w, a jedynie przyziemne pragnienia, kt�re nikogo na d�u�sz� met� nie mog� ucieszy�, i niczyjego �ycia nie uczyni� cennym dla jego posiadacza.

Takie postrzeganie ateist�w ma dwa wymiary. Po pierwsze uwa�a si� ich za hedonist�w, co nie do ko�ca jest prawd�. By� mo�e znalaz�oby si� na dow�d tej tezy jak�� korelacj�, ale na pewno nic nie czyni ateist�w hedonistami z definicji. R�wnie� atei�ci anga�uj� si� w sztuk� i muzyk�, a niekt�rych dziedzinach, takich jak nauka, wr�cz dominuj�. Atei�ci tak jak i chrze�cijanie czy buddy�ci zakochuj� si� i wychowuj� dzieci, cho� mo�e wprowadzaj� oni do tych dw�ch dziedzin �ycia wi�cej seksu i pob�a�liwo�ci odpowiednio. 

Po drugie uwa�a si�, �e atei�ci rezygnuj� z d��e� niesko�czonych na rzecz cel�w sko�czonych i wr�cz �miesznie ma�ych. Zamiast w wieczn� nie�mierteln� dusz�, wierz� w �miertelne kilkudziesi�cioletnie cia�o. Wierz� w jedzenie, picie i seks, oraz �miech, wiedz�, zachwyt a nawet rodzin� ale zast�puj� tym wiar� w niesko�czonego Boga. 

Ot� nie jest to prawd�. Bycie ateist� nie oznacza bycia minimalist� ani rezygnacji z absolutnych d��e�. Atei�ci, czasem nawet Ci bardziej radykalni, d��� do prawdy, pi�kna i godno�ci, i ustawiaj� je w hierarchii swoich cel�w na poziomach niedost�pnych dla prostszych i ni�szych hedonistycznych d��e�, nawet takich jak szcz�cie. 

Co wi�cej, sko�czono�� �ycia a co za tym idzie czasu na realizacj� tych d��e� te� nie jest problemem. Popatrzmy na czas jak na matematyczn� o� wsp�rz�dnych. Zaznaczmy teraz na niej jaki� odcinek a obok niego narysujmy lini� zaczynaj�c� si� w tym samym punkcie ale ci�gn�c� si� w niesko�czono��. To s� dwie linie �ycia w dw�ch hipotetycznych sytuacjach: ateistycznej i teistycznej odpowiednio. Patrz�c na realne �ycie, wydaje nam si�, �e �ycie cz�owieka ju� minione jest stracone. Dzieje si� tak, poniewa� patrzymy na nie z punktu kt�ry znajduje si� na osi czasu dalej ni� do rzycie. Z perspektywy tego punktu �ycie niesko�czone jest niepor�wnywalnie lepsze od ka�dego �ycia sko�czonego, gdy� niesko�czone w tym punkcie trawa a sko�czonego nie ma tam wcale. S� to jednak tylko pozory. Sp�jrzmy teraz na nasz� o� z boku. S� tam oba �ycia, i o ile pojawi�y si� kiedykolwiek i trwa�y przez jaki� czas, to nikt ich ju� z historii nie wyma�e. 

Kto� m�g�by teraz rzec, �e mimo i� �ycie sko�czone nie znika ca�kowicie, to �ycie niesko�czone jest od niego fajniejsze, gdy� jest od niego niesko�czenie d�u�sze. Tutaj pos�u�� si� jednak � paradoksalnie � my�l� Pascala. Ot� �rednie wielko�ci, znajduj�ce si� mi�dzy wielko�ciami niesko�czenie wielkimi a niesko�czenie ma�ymi s� wobec tych ostatnich tak samo niesko�czone jak wobec nich samych niesko�czone s� rzeczy niesko�czenie wielkie. Zatem nawet sko�czone �ycie sk�ada si� z niesko�czonej ilo�ci chwil, kt�rych je�li si� w og�le pojawi�y, nikt i nic nie jest ju� w stanie wymaza�. Co wi�cej, jestem got�w twierdzi�, �e chwile te sp�dzone godnie s� niesko�czenie cenniejsze od niesko�czonego �ycia sp�dzonego podle lub nawet tylko gnu�nie. Wola�bym perspektyw� sko�czonego �ycia ale absolutnie dobrego, ni� perspektyw� �ycia niesko�czonego ale sp�dzonego bezczynnie. 

Dla ateistycznych d��e� widz� inny problem. Ot� ateizm cz�sto ��czy si� z pozytywizmem, zatem z antymetafizyczno�ci�, a w tym nihilizmem moralnym czy szerzej aksjologicznym. Dla nihilisty wszelkie cele s� bezwarto�ciowe, skoro warto�ci nie istniej�, a d��enie do nich jest tylko faktem fizycznym, nie r�ni�cym si� niczym od zjawisk przyrodniczych. Nie d��y si� do �adnych cel�w, dlatego, �e s� one co� warte, ale po prostu dlatego, �e posiada si� tak ukonstytuowan� sie� � czasem bardzo skomplikowanych � instynkt�w, �e determinuj� d��enie do danych cel�w. 

W takim wypadku dla ka�dego powinno by� oboj�tne, jak wznios�e posiada cele i czy je w og�le osi�gnie. Oczywi�cie to, �e powinno by� oboj�tne, nie znaczy, �e b�dzie oboj�tne. Cz�owiek posiada przecie� mn�stwo wrodzonych reakcji, kt�re czyni� go nieoboj�tnym na sukcesy i pora�ki. Dla nihilisty jednak te wrodzone reakcje s� tak samo naturalnymi zjawiskami fizycznym co dzia�anie om�wionych wy�ej instynkt�w. 

I w takiej nihilistycznej postawie widz� w�a�nie szczeg�ln� tragedi�. Jest to postawa cz�owieka, kt�ry akceptuje bark r�nicy mi�dzy r�nymi wydarzeniami kt�re mog� si� sta�. Dla niego w og�le nic mog�o by si� nie sta� i uwa�a�by on ten fakt (czy raczej brak faktu) za oboj�tny. 

Ja jednak si� pytam, czy nawet zak�adaj�c, �e dla nihilizmu istnia�yby silne przes�anki, nie lepiej by�oby kurczowo si� uczepi� perspektywy fa�szywo�ci tej filozofii. Gdyby istnia�a jedna szansa na niesko�czono��, �e jakie� dzia�anie jest co�kolwiek (cho�by odrobin�) warte, czy nie lepiej by�oby p�j�� w to dzia�anie zamiast w niczym nie r�ni�ce si� od siebie dzia�ania, o kt�rych wierzy si�, �e nic warte nie s� i nic warte by� nie mog�? 

Odpowied� na to pytanie jest dla mnie oczywista. Jednak jeszcze bardziej oczywistym jest dla mnie istnienie warto�ci. Je�eli cz�owiek jest tylko maszyn�, je�eli my�li-impulsy wi��� si� ze sob� w taki sam spos�b, w jaki wi��� si� ze sob� kolejne bazuj�ce na pr�dzie elektrycznym operacje komputera, czemu moja �wiadomo�� nie sk�ada si� jedynie z ci�gu wzajemnie si� determinuj�cych postrze�e�? Czemu z tymi niezel�onymi ode mnie postrze�eniami wi��e si� cierpienie lub rado��? Przecie� i bez mojej rado�ci lub cierpienia mog�yby si� one wzajemnie determinowa�, a ja, b�d�c maszyn� sk�adaj�c� si� z tych my�li, musia�bym co prawda by� �wiadomy ich istnienia ale nie ich warto�ci, kt�rej przecie� by nie posiada�y. 

Jest to dla mnie koronny dow�d, �e z naszym umys�em, niezale�nie od tego jaki by nie by� (materialny czy niematerialny) ��cz� si� pewne pragnienia i pewne warto�ci. Warto�ci te s� tym co tak naprawd� jest wa�ne w tym wszech�wiecie. Dlatego zwracanie uwagi na rzeczy nawet najwspanialsze, o ile mia�oby si� ono wi�za� z lekcewa�eniem aksjologicznego pod�o�a uniwersum, uwa�am za tak szkodliwe, jak tylko mo�e by�. 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin