Fakty i Mity 2004-07.pdf

(2051 KB) Pobierz
str_01_07.qxd
MAREK POL KUPIIŁ PAŁAC
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 7 (206) 19 LUTEGO 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Str. 9
rzadko zwykłych zjadaczy chleba – dziewic, mnichów, kapucynów
i innego barachła. Czy NASZ PAPIEŻ jest od nich gorszy albo mniej za-
służony? Ten, który w pocie czoła zastępuje Boga na ziemi? Bzdura! Co
więcej – inni, pomniejsi święci, by otrzymać na własność sanktuarium,
muszą wykazać się co najmniej paroma cudami. ON nie musi. Ot, wy-
starczy, że gdzieś postawi swoją stopę, i już...
Pamiętacie gospodarską wizytę Papy w chłopskiej chacie na Mazurach
w 1999 roku? Jak myślicie, co tam teraz powstaje...?
Str. 10, 11
Na księdza i tętniaka
Prąd w starożytności
Dla prawicowego polityka istnie-
ją dwie kategorie aferzystów: swoi,
których chroni aż do moralnego dna,
oraz reszta – to cała lewicowa ho-
łota, godna natychmiastowego roz-
strzelania. Tak oto rządzi sobie na
Podlasiu katolicka frakcja PiS. Chro-
nią oszusta, bo szczodry dla nich jest
nadzwyczaj...
Dlaczego w egipskich piramidach i grobowcach ścia-
ny nie są okopcone? Takie ślady, obecne w innych miej-
scach świata, powinny zostawić po sobie pochodnie, któ-
rymi w starożytności rozjaśniano wnętrza budowli. Od-
krycie w egipskiej Denderze płaskorzeźby przypomina-
jącej urządzenie elektryczne każe się zastanowić nad nie-
prawdopodobną na pozór tezą, że kapłani Egiptu znali
prąd... Ku takiej interpretacji skłaniają się przynajmniej
niektórzy inżynierowie i naukowcy.
SKARB PAŃSTWA STRACIŁ 15.955.000 ZŁ, BO...
S anktuaria bywają pod wezwaniem świętych mężów i niewiast. Nie-
Str. 3
Str. 14, 15
109141032.033.png 109141032.034.png 109141032.035.png 109141032.036.png 109141032.001.png 109141032.002.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 7 (206) 13 – 19 II 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Para w gwizdek
J a – Roman Kotliński, Jonasz – jestem wyrzutkiem, czło-
POLSKA Wiele emocji budzi sukces zatrudniającego 4 osoby „za-
kładu zbrojeniowego” Ostrowski Arms (prowadzi sklep z bronią
w Warszawie...), który w ramach amerykańskiego konsorcjum No-
ur wygrał przetarg na sprzedaż broni dla armii irackiej. Firma, nie
mając nawet pozwolenia na międzynarodowy handel bronią, wyeli-
minowała doświadczony i wspierany przez państwo Bumar. Firmę
Ostrowskiego miały wskazać Amerykanom polskie wojskowe służ-
by specjalne, czemu jednak te ostatnie gorliwie zaprzeczają.
A w ramach offsetu za samoloty F-16 jankesi mogą na przy-
kład prom kosmiczny na Wenus zamówić u... górali produku-
jących oscypki.
wiekiem bez honoru, wyrachowanym, cynicznym dup-
kiem. Dlaczego? Dlatego, że nie mam zamiaru zrezygnować
z redagowania i wydawania „Faktów i Mitów”, gazety, któ-
ra co tydzień „dowala” Kościołowi kat. Ta moja decyzja ma
charakter antyspołeczny i antypolski, podobnie zresztą jak
sam mój szmatławy, antyklerykalny brukowiec. Tfu!
Skąd ten nagły przypływ samokrytyki? Otóż dowiedzia-
łem się właśnie, że więcej niż połowa Polaków badanych
w najnowszym sondażu OBOP-u ufa Kościołowi katolickie-
mu, który ja z zaciętością i uporem od kilku lat krytykuję.
Obecnie Kościołowi ufa 83 proc. młodzieży, 63 proc.
ankietowanych w wieku 40–49 lat, 88 proc. badanych
powyżej 60. roku życia. Naturalnie, wyższe wykształcenie
nie sprzyja wierze w papieża, ale też wielu „magistrom”
cuda kościelne nie przeszkadzają (65 proc. poparcia dla
Krk). Natomiast dla osób po podstawówce księża są au-
torytetami niekwestionowanymi – 89 proc. Jeśli dodatko-
wo ktoś mieszka na wsi (84 proc. zaufania), jest już po-
tencjalnym kandyda-
tem na ministranta.
Spośród miastowych
księżom ufa 53 pro-
cent. 48 proc. bada-
nych przez OBOP jest
zdania, że Kościół za
bardzo miesza się do
polityki (w 1994 roku
twierdziło tak aż 71
proc.!), a 41 proc. wy-
raża z powodu tego
mieszania zadowole-
nie. Do 8 proc. wzro-
sła liczba tych, któ-
rzy uważają, iż udział
kleru w rządzeniu kra-
jem jest zbyt mały.
Niewątpliwie takie
zdanie ma też wielu
członków i zwolenników SLD, ponieważ 63 procent z nich
zadeklarowało zaufanie do Kościoła katolickiego. To bar-
dzo mało, zważywszy na prokościelną politykę Sojuszu,
zbiorowe nawrócenia wśród jego decydentów oraz fakt, iż
badanie odbyło się już po weryfikacji członków. Polska nie
może niestety poszczycić się silną gospodarką, nowymi
technologiami czy niską przestępczością. Ale są przecież
jeszcze inne kategorie i sfery aktywności. Tak więc mamy
ex aequo z Maltą i Irlandią – PIERWSZE MIEJSCE NA
ŚWIECIE pod względem deklarowanego udziału w cotygo-
dniowych praktykach religijnych. I to pomimo faktu, że spa-
dło ono niepokojąco z 66,2 proc. w 1990 r. do ok. 55
proc. w roku 2003 (na podst. danych Instytutu Statysty-
ki Kościoła Katolickiego). Aż dziw bierze, że polska dele-
gacja unijnych negocjatorów, na czele z premierem Lesz-
kiem Millerem, nie podniosła tego ważkiego argumentu za
atrakcyjnością naszego kraju w jakże trudnych negocja-
cjach przedakcesyjnych w Brukseli. W końcu nikt nigdy
nie wniósł takiego wiana do wspólnej Europy!
Zastanówmy się jednak na poważnie – skąd wzięło się
tak straszne (dosłownie!) poparcie dla Kościoła?
O dziwo, przecież właśnie w ostatnich latach nasiliły
się materialne żądania biskupów i księży: zabrali oni na rzecz
Watykanu tysiące hektarów ziemi; setki budynków, w tym
szpitali, szkół i przedszkoli. Kler umiejętnie – najczęściej pod
pretekstem dobroczynności i edukacji – podczepił się pod
wszelkie formy i sposoby finansowania własnych inwesty-
cji przez państwo polskie. Każdego roku setki milionów zło-
tych z naszych podatków przeznacza budżet centralny
(Fundusz Kościelny, budżety poszczególnych ministerstw,
dotacje spółek z udziałem Skarbu Państwa) oraz budżety
samorządów na: Caritas, kościelne budowy i remonty, pro-
wadzenie komercyjnych domów opieki, świetlic parafial-
nych, stołówek, szkół, biur doradztwa dla bezrobotnych, po-
radni antyalkoholowych itp. Jednocześnie podobne inicjaty-
wy świeckie upadają z braku funduszy. Oczywiście, nikt nie
śmie rozliczać urzędników państwa kościelnego, w jaki
sposób wykorzystują społeczny grosz, którego brakuje prze-
cież na każdym kroku. Teoretycznie więc można przyjąć, że
przynajmniej część tych pieniędzy biskupi i proboszczowie
przeznaczają na wspomaganie polskiego przemysłu spiry-
tusowego tudzież upadłych w grzechu niewiast i chłop-
ców. Jako były ksiądz coś na ten temat wiem. W ogóle
przez kilka minionych lat działo się, oj działo... Całkiem nie-
dawno zakończono budowę podniebnych bazylik w Liche-
niu i krakowskich Łagiewnikach, a także rozpoczęto wieko-
pomne, z dawna zaniechane dzieło powstania Świątyni
Opatrzności Bożej. Ta ostatnia inicjatywa jest cenna – zwłasz-
cza w kontekście „niezliczonych łask”, jakie za sprawą ka-
tolickiego boga i jego ziemskich tłumaczy spływały na
nasz kraj, czyniąc zeń ziemię mlekiem i miodem płynącą.
Z drugiej jednak strony należy przyznać, że Kościół hie-
rarchiczny faktycznie odpuścił sobie oficjalne zaangażo-
wanie w politykę. Nie popiera już konkretnych partii pra-
wicowych i ich programów. Biskupi wyraźnie zmienili front
i taktykę, co najlepiej widać po tym, jak utemperowali
Maryję na falach Radia.
Teraz inwigilują i wpły-
wają na każdą dziedzi-
nę życia społecznego
o wiele skuteczniej, bo
własnymi kanałami i po
cichu – przez kapela-
nów wszelkich branż,
a zwłaszcza swoich lu-
dzi (najczęściej z Opus
Dei) obecnych we
wszystkich partiach.
Czerwone berety wycią-
gnęły wnioski z ostra-
cyzmu społecznego,
z jakim Krk spotykał się
na początku lat 90., kie-
dy naród wkurzały nie-
kończące się debaty
– na temat aborcji, re-
ligii w szkołach, konkordatu – z księżmi w roli wszechwie-
dzących arbitrów, a najczęściej oskarżycieli. Obecne wyso-
kie notowania watykańscy zawdzięczają też cierpiącemu pa-
pieżowi. Znamienne jest to, że niewielu Polakom przeszka-
dza kościelna ekspansja, choćby właśnie na gruncie szkol-
nictwa czy tzw. ustawy aborcyjnej; nie denerwuje zapis
o przestrzeganiu wartości chrześcijańskich w mediach pu-
blicznych, nie kłuje w oczy i uszy wszechobecność katolic-
kich mediów. Cóż, to chyba naturalne – katolicy po prostu
cieszą się z potęgi swojego Kościoła. Ale dlaczego przecho-
dzą obojętnie wobec grabienia publicznych pieniędzy, plagi
pedofilii, oczywistych błędów doktrynalnych? Racjonalne od-
powiedzi mogą być tylko dwie: albo większość polskiego
narodu ufa kłamcom i złodziejom, albo większość ta żyje
w błogiej nieświadomości co do licznych nadużyć kleru. Jest
jeszcze ewentualność kompletnie irracjonalna – ludzie wie-
dzą, ale i tak ufają, i tak popierają. Zważywszy na to, gdzie
przyszło nam żyć, ja stawiam zdecydowanie na opcję trze-
cią. Właśnie niedawno miałem okazję jechać pociągiem
z przemiłym łódzkim adwokatem, który poznał mnie ze zdję-
cia nad komentarzem, następnie przedstawił się jako wier-
ny czytelnik „FiM” i przez dwie godziny przekonywał (mnie!),
jakie to brednie głosi Kościół papieski. Jednak największe
uznanie miało, w moim mniemaniu, zyskać jego zapewnie-
nie, że nie waha się dyskutować o tym wszystkim z księż-
mi... podczas swych licznych spowiedzi. Cóż, najwięcej an-
tyklerykałów jest wśród samych katolików – to fakt. Fak-
tem jest jednak i to, że większość Polaków katolików nie
zna prawdy o swoim Kościele, a winne temu są usłużne
względem kleru media. Nawet jeśli sporadycznie relacjonu-
ją one jakieś skandale obyczajowe z udziałem duchow-
nych, to utwierdzają tylko ludzi w oczywistej prawdzie, że
każdy człowiek, także ksiądz, jest grzeszny.
Jedynie „Fakty i Mity” prezentują kompleksową i me-
rytoryczną krytykę Kościoła rzymskokatolickiego. I dlatego
właśnie – na przekór większości narodu i dla tegoż narodu
dobra – będę je dalej wydawał.
Po ubiegłym roku zwanym „rokiem afer” bieżący lepiej się dla
SLD nie zapowiada. Trzech byłych i obecnych posłów Sojuszu
– Henryka Długosza, Zbigniewa Sobotkę i Andrzeja Jagiełłę – cze-
ka proces za udział w aferze starachowickiej, a szefowi SLD na
Pomorzu, Jerzemu Jędykiewiczowi, prokuratura ma postawić za-
rzut prania pieniędzy w kościelnej spółce Stella Maris („FiM”
11/2003). Jędykiewicz, ostatni PRL-owski wojewoda gdański, miał
przepuścić przez firmę podległą arcybiskupowi Gocłowskiemu
2 mln złotych. Baron SLD na początku lat 90. miał sądowy zakaz
sprawowania funkcji publicznych. Powyższe okoliczności sprawiły,
że kilku posłów SLD wystąpiło do Millera, aby zdymisjonował mi-
nistra sprawiedliwości Kurczuka, ponieważ ten nie dość dobrze
chroni partyjnych kolegów przed wymiarem sprawiedliwości...
SdRP broniło kiedyś do końca Ireneusza Sekuły, który miał
trafić do więzienia po swoim trupie i... nie trafił.
Przed Samoobroną stoją zgoła inne dylematy. Przewodniczący Lep-
per nakłonił posłankę Renatę Beger do rezygnacji z udziału w roz-
bieranej sesji zdjęciowej, jaką zaproponował jej „Super Express”.
Popuśćmy wodze fantazji: na owsie, obok konia, na koniu, pod...
Do polityki wkracza żona przyszłego premiera – Jana Władysława
Marii Rokity – Nella Arnold-Rokita. Rokicia małżonka została
właśnie wybrana na przewodniczącą polskiej sekcji Europejskiej Unii
Kobiet, związanej z PO. Problem w tym, że zdaniem wielu działa-
czek (w tym Marty Fogel), Rokitowa żona awansowała nielegalnie.
Nella chce też kandydować do Parlamentu Europejskiego.
Po dynastii Kwaśniewskich – klan Rokitów?
Jan Dworak (członek PO), nowy szef TVP, rozpoczął nagonkę na
dziennikarzy podejrzewanych o sprzyjanie SLD. W pierwszej ko-
lejności mają wylecieć: szef TAI Janusz Pieńkowski i szef Wiado-
mości Piotr Sławiński (ten od papieża jako lidera Watykanu). Mó-
wi się także o powrocie do publicznej TV byłego prezentera TVN
Tomasza Lisa (wyrzuconego za politykierstwo i nielojalność, zwią-
zanego z PO, znanego z napastliwości wobec TVP...) i „nabyciu”
Moniki Olejnik – oboje nie są lewicy przychylni.
No, to mamy prawdziwie „niezależną telewizję publiczną”. Za-
tęsknimy jeszcze za Kwiatkowskim, Czarzastym, Jakubowską...
Podczas wspólnego posiedzenia senackich Komisji: Polityki Spo-
łecznej i Zdrowia oraz Ustawodawstwa i Praworządności odbyło
się pierwsze czytanie projektu ustawy o rejestrowanych związkach
partnerskich, autorstwa senator Marii Szyszkowskiej. Prawicowi se-
natorzy (Teresa Liszcz i Anna Kurska) domagali się natychmiasto-
wego odrzucenia projektu jako „sprzecznego z tradycją i obycza-
jowością”, ale 2/3 senatorów odrzuciło ten wniosek i skierowało
ustawę do dalszych prac.
Teraz zapewne nastąpi ruch Kościoła...
POLSKA/UE Być może od 1 maja do krajów UE będziemy wy-
jeżdżali na dowody osobiste, bez paszportów. Taką przynajmniej
ustawę przygotowuje nasz rząd.
Który w tej sprawie ma akurat tyle do powiedzenia, co Żydzi za
okupacji.
UNIA EUROPEJSKA Komisja Europejska sprzeciwia się żąda-
niom Francji i Niemiec, by ograniczyć wspólny budżet (obecnie sta-
nowi – teoretycznie – 1,27 proc. sumy produktów narodowych brut-
to). Jeżeli obecny pułap zostanie utrzymany, to w latach 2007–2013
Polska może liczyć na pomoc w wysokości 75 mld euro netto (po
odjęciu naszych składek).
To na razie założenia i obietnice. Tak jak otwarcie rynków pracy...
WATYKAN ... wreszcie coś komuś da! Poczta watykańska chce
sprzedać serię znaczków na rzecz budowy w Kenii wioski dla osie-
roconych dzieci, których rodzice zmarli na AIDS. Jest to zapewne
odpowiedź na ataki niektórych afrykańskich polityków, którzy na-
zwali Kościół papieski „głównym sprzymierzeńcem AIDS”.
To jest nowy rodzaj miłosierdzia – miłosierdzie cyniczne.
FRANCJA Francuska Izba Deputowanych (odpowiednik Sejmu)
głosami większości parlamentarzystów zarówno lewicowych, jak i pra-
wicowych, przyjęła rządowy projekt zakazujący noszenia widocznych
znaków religijnych przez uczniów i nauczycieli szkół publicznych.
Wszyscy niezadowoleni mogą po 1 maja przenieść się do szkół
w Polsce.
HISZPANIA Powszechne oburzenie społeczne wywołał ostatni do-
kument episkopatu, który za „przemoc wobec kobiet, gwałty, wy-
korzystywanie seksualne” obwinił polityków i media. To właśnie te
dwie grupy miałyby uczynić z Hiszpanii „kraj pogański i post-
chrześcijański”. Tezy dokumentu odrzuciły wszystkie znaczące
partie polityczne, włącznie z rządzącą katolicką prawicą.
Po skandalach seksualnych kler bije się w piersi – cudze.
IRLANDIA Rząd chce utrzymać obowiązujący od 40 lat zakaz rekla-
mowania w radiu i telewizji wierzeń religijnych i rozciągnąć go na re-
klamę partii politycznych oraz związków zawodowych. A wszystko to
rzekomo w obronie demokracji przed zamożniejszymi środowiskami.
Czy to aby na pewno troska o demokrację, czy może raczej ochro-
na katolickiego monopolu?
JONASZ
109141032.003.png 109141032.004.png 109141032.005.png 109141032.006.png 109141032.007.png
Nr 7 (206) 13 – 19 II 2004 r.
GORĄCY TEMAT
3
Na Podlasiu karty
rozdaje Prawo i Spra-
wiedliwość do spółki
z Ligą Polskich Rodzin.
Ostrzegamy:
karty są znaczone!
„Juvena Grygieńć” szczyciła się
na Podlasiu mianem lidera handlu
kosmetykami, chemią gospodar-
czą i środkami higieny. Wszystko
szło pięknie aż do jesieni 2001
roku, gdy inspektorzy kontroli
skarbowej dokonali w firmie tzw.
kontroli krzyżowej. Okazało się,
że kilkaset wystawionych „Juve-
nie” faktur nie zostało zaksięgo-
wanych u kontrahentów. Ci, przy-
ciśnięci przez „skarbówkę”, przy-
znali się do udziału w oszustwie,
którego mózgiem miał być sam Ta-
deusz G.
Postanowieniem Sądu
Rejonowego w Suwałkach
biznesmena aresztowano
na 3 miesiące.
złożył w urzędzie skarbowym pokwi-
towania darowizn na rzecz kilku pa-
rafii w Suwałkach i zażądał... zwrotu
prawie pół miliona złotych nadpłaco-
nego podatku. Wybuchł skandal.
Z papierów wynikało, że 500 tys.
zł zainkasował ks. Jerzy Zawadzki ,
proboszcz parafii pw. Najświętszego
Serca Pana Jezusa, 350 tys. zł otrzy-
mali salezjanie z kościoła Matki Bo-
żej Miłosierdzia, 100 tys. zł trafiło
do rąk ks. Ryszarda Gwiazdowskie-
go z konkatedry św. Aleksandra, a 70
tysiącami złotych obdarowany został
pleban z Pawłówki k. Suwałk.
Zaprawdę, powiadam wam, jakem
Jurgiel: Tadeusz jest niewinny...
Nie ma uniwersalnej receptury
na bezkarny przekręt. W tej dzie-
dzinie istnieje regionalna specyfika
i to, co jest skuteczne na Śląsku, nie-
koniecznie sprawdzi się w innej czę-
ści Polski.
Będąc dajmy na to bogatym biz-
nesmenem na rozmodlonym Podla-
siu, należy zrobić tak: wziąć do ukła-
du kilku księży katolickich i do-
odpowiadać za oszu-
stwo – odgrażali się.
Tak brutalne trak-
towanie świątobliwych
mężów nie pozostało
bez echa. Po interwen-
cji posła PiS, Jurgie-
la , śledztwo przeciw-
ko Tadeuszowi G.
przeniesiono do Łom-
ży. „Chociaż większość
świadków mieszka
w Suwałkach, odesła-
nie akt do Łomży nie
wpłynie na tzw. ekono-
mikę procesową” – przeczytaliśmy
w decyzji Prokuratury Apelacyjnej
w Białymstoku.
Maria Kudyba , rzecznik praso-
wy Prokuratury Okręgowej w Łom-
ży, powiedziała nam tak:
Nie potrafię określić, nawet
w przybliżeniu, terminu zakończenia
postępowania karnego. Do tej pory
żadnemu proboszczowi nie przed-
stawiono zarzutów. Zeznawali jedy-
nie w charakterze świadków.
Mówi Grażyna Prazner , szefo-
wa suwalskiego Oddziału Zamiejsco-
wego Urzędu Kontroli Skarbowej
w Białymstoku:
– Tadeusz G. nie otrzymał zwro-
tu nadpłaconego podatku. Prowadzi-
my w dalszym ciągu kontrolę mają-
cą zweryfikować wiarygodność daro-
wizn. Całe postępowanie karne toczy
się w Łomży, zarówno w sprawie fał-
szerstw i wyłudzeń, jak również rze-
komych darowizn.
Właściciel „Juveny Grygieńć” nie
znalazł czasu, by porozmawiać z na-
mi o tym, jak załatwia się wielokrot-
ne odraczanie, a w konsekwencji nie-
chybne przedawnienie śledztwa.
W każdym razie czuje się lepiej – tęt-
niak na mózgu już mu nie dokucza,
co widać na zdjęciu z byłym preze-
sem TVP. ANNA TARCZYŃSKA
Na księdza
i tętniaka
z Prokuratury Okręgowej
w Łomży, prowadzący śledztwo
przeciwko Tadeuszowi G., powie-
dział nam:
– Zarzuty z art. 270 kodeksu kar-
nego oraz art. 62 kodeksu karne-
go skarbowego postawiono jesz-
cze dwóm osobom: Bogusławo-
wi J. oraz Zbigniewowi G. Cho-
dzi o sfałszowanie 400 faktur;
część podrobiono, posługując się
danymi innych osób, a część do-
tyczyła fikcyjnych transakcji.
Śledztwo przedłuża się, ponieważ
Tadeusz G. zaskarża decyzje or-
ganów skarbowych w NSA, uru-
chamiając w ten sposób wielo-
miesięczne procedury, na których
efekty musimy niestety czekać.
Obecnie zakwestionował część
podpisów na fałszywych faktu-
rach, co wymusza ekspertyzę gra-
fologiczną wszystkich. Sądzę, że
biegli wydadzą opinię nie póź-
niej niż w marcu br. Jeśli chodzi
o sprawę darowizn, przesłucha-
liśmy już wszystkie osoby wtór-
nie rzekomo obdarowane przez
księży. Ten wątek zamkniemy po
zakończeniu postępowania przez
urząd kontroli skarbowej. Zapew-
niam, że z faktu przeniesienia spra-
wy z Suwałk do Łomży nie wy-
nikną jakiekolwiek zaniedbania
czy zaniechania.
Prawica prawicą, ale Kwiatkowski też się przyda...
gadać się z nimi, że forsę dostaną bez
wychylania nosa z plebanii. Zapew-
niamy – łykną pomysł jak pelikan.
Następnie trzeba kupić sobie
przyjaźń wpływowego posła . Ko-
niecznie prawicowego, bo na Biało-
stocczyźnie ci z SLD prawie się nie
liczą, i dodać do tego kilka butelek
koniaku (poważnych interesów nie
wolno obgadywać o suchym pysku).
Teraz trzeba przeczytać ten tekst
uważnie, bo szanowany obywatel
Tadeusz G. , właściciel patentu oraz
najpotężniejszej w Suwałkach firmy
„Juvena Grygieńć”, nie zechce udzie-
lić korepetycji. Nie podpowie też, jak
załatwić, żeby śledztwo o przestępcze
wyłudzenie prawie miliona złotych
podatku VAT i fałszowanie dokumen-
tów ślimaczyło się – bagatela – gru-
bo ponad 2 lata.
Przed kilkoma dniami prokura-
tura w Łomży bezterminowo zawie-
siła postępowanie karne przeciwko
Tadeuszowi G. Towarzyszyliśmy spra-
wie przy narodzinach („Najzwyklej-
szy cud” – „FiM” 30/2002) i wygląda
na to, że wkrótce będziemy świadka-
mi jej pogrzebu.
– Sprawa ma charakter rozwojo-
wy. Od roku prowadziliśmy działania
operacyjne i to, co już wiemy, jest naj-
prawdopodobniej wierzchołkiem gó-
ry lodowej – oznajmił wówczas
Krzysztof Zieliński , rzecznik lokal-
nej policji.
A jednak właściciel „Juveny” zna-
lazł wytrych do drzwi więziennej ce-
li. Walentyna G. dokonała kilku da-
rowizn pieniężnych na rzecz Kościo-
ła i jej małżonek błyskawicznie wy-
szedł z mamra za kaucją w wysoko-
ści 150 tys. złotych. Kapitalne znacze-
nie miał również fakt, że parę mie-
sięcy wcześniej państwo G. nader
szczodrze sponsorowali kampanię
wyborczą do Sejmu Krzysztofa
Jurgiela, barona Prawa i Sprawie-
dliwości na Podlasiu.
Po odzyskaniu wolności Tadeusz
G. zachorował: a to serduszko doku-
czało, a to tętniaka mózgu podejrze-
wano... Przysyłał prokuratorom takie
zaświadczenia, że ci już chyba zaczę-
li składać się na wieniec.
Nie wiadomo, czy to ów tętniak
na mózgu, czy może chciwość spra-
wiła, że latem 2002 r. Tadeusz G.
Fikcyjne darowizny na rzecz kat.
Kościoła (ksiądz inkasuje 10-15 proc.
z pokwitowanej sumy, odliczanej na-
stępnie od podatku) są procederem
znanym urzędnikom skarbowym. Nie
mieli więc wątpliwości, że deklarowa-
na przez Tadeusza G. ofiarność jest
ordynarnym szwindlem. Zawiadomi-
li prokuraturę i stała się rzecz – jak
na polskie obyczaje – niebywała: po-
licja przeszukała plebanie obdarowa-
nych, badając sposób wydatkowania
pieniędzy. Oczywiście, nigdzie nie zna-
leziono nawet śladu kosztownej in-
westycji. Podczas przesłuchań sutan-
nowi wyjaśniali, że pieniądze... roz-
dawali biednym i bezdomnym. To, co
im zostało, przekazali ubogim... w Ro-
sji i na Białorusi. Pokwitowania?
– Nie braliśmy, my nie mamy obo-
wiązku księgowania wydatków – śmia-
li się w oczy śledczym.
Policjanci i prokuratorzy z Su-
wałk jednak nie ustępowali: – Do-
kładnie sprawdzimy, co się stało
z pieniędzmi. Znajdziemy rzekomo
obdarowanych i przesłuchamy ich.
Nawet za granicą. Jeśli nie potwier-
dzą odbioru pieniędzy, księża będą
przewodem posła LPR Roberta Strą-
ka wystąpiła do władz wojewódzkich
SLD w Gdańsku o rozwiązanie struktur
partyjnych w Słupsku.
Ireneuszowi B. zarzuty, ale nie przeszka-
dzało to członkom koła SLD nr 8 w do-
konaniu pozytywnej weryfikacji Irka ja-
ko współtowarzysza! W nagrodę (za za-
z „Kartą nauczyciela” osoba karana
w szkolnictwie pracować NIE MOŻE, więc
dopiero po interwencji kuratorium oświa-
ty z hukiem wyleciał z roboty.
się sfałszowanymi wynikami badań lekar-
skich – zwolnił się z wojska i wyłudził ren-
tę. Wkrótce potem został... wiceprezyden-
tem Słupska, a dziś jest dyrektorem słup-
skiego oddziału „Ruchu”. Takie przykłady
możemy mnożyć, a wszystkie wskazują jed-
noznacznie, że słupskie SLD utraciło już
kontrolę nad sobą.
W ostatniej chwili zaczęły się działa-
nia ratunkowe, czyli oddolne zebrania kil-
ku kół partii. Spędy zakończyły się kon-
kluzjami, by do władzy dopuścić kilku
młodszych działaczy w celu tzw. odświe-
żenia krwi.
Dobrze mówić, postulować i uchwalać,
tylko że... Tylko że w słupskim SLD nie
ma, niestety, młodych liderów, zdolnych
do objęcia władzy po skompromitowanych
betonach.
Sojusz lewizny
SLD jest chore, to wie każdy. W Słup-
sku doszło jednak do tego, że do leczenia
wziął się poseł LPR. Co ciekawe, ma ra-
cję, bo to, co lewica wyprawia w tym mie-
ście, to istna parodia praworządności, zdro-
wego rozsądku, a nawet elementarnej przy-
zwoitości.
A wszystko zaczęło się od Ireneusza
Bijaty , szefa Aeroklubu Słupskiego i wi-
ceprzewodniczącego Rady Miejskiej
w Słupsku. Tenże miał wziąć 3 miliony zło-
tych za załatwienie zgody na budowę elek-
trowni wiatrowych. Kilka dni temu Pro-
kuratura Apelacyjna w Gdańsku zakończy-
ła postępowanie w tej sprawie i postawiła
rzuty?) SLD-owski wojewoda Kurylczyk
mianował go nawet dyrektorem PKS
w Słupsku!
Pozytywnie zweryfikowano też Rober-
ta Jakubiaka , wiceprzewodniczącego Ra-
dy Miejskiej Sojuszu w Słupsku. Otóż ten
młody polityk ma... prawomocny wyrok są-
du za paserstwo kradzionych samocho-
dów! Robert zataił ów fakt nawet przed
swym pracodawcą – dyrektorem szkoły,
gdzie pracował jako nauczyciel. Zgodnie
Teraz partia, a dokładnie wiceprezy-
dent miasta Andrzej Obecny , szykuje mu
stołeczek w ratuszu, gdzie zapewne jego
doświadczenie zawodowe zdobyte w pro-
wadzeniu „dziupli” zostanie w należyty
sposób wykorzystane. Nie muszę chyba
wspominać, że pan Obecny również po-
chodzi z koła nr 8.
Na ciepłą posadkę partia wysłała rów-
nież bohatera głośnej afery sprzed kilku lat,
Andrzeja Gazickiego , który – posłużywszy
ADAM SITO
P rokurator Bogusław Dukacz
Z jednoczona słupska prawica pod
109141032.008.png 109141032.009.png 109141032.010.png 109141032.011.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 7 (206) 13 – 19 II 2004 r.
GŁASKANIE JEŻA
stanowisko po znajomości, a co wię-
cej – wykorzystywał je do promocji
własnej osoby i swojej prywatnej fir-
my. Dziennikarz miał na to całkiem
jasne dowody. Zbyt jasne, bo urzę-
das M. wściekł się jak jasna chole-
ra i pobiegł do sądu, a ten z braku
ciekawszych zajęć (bandziorów bo-
wiem w woj. zachodniopomorskim
już nie ma) raźno wziął się do pra-
cy. Jak zresztą miał się nie wziąć,
skoro przewodniczącym sądu grodz-
kiego w Policach (od którego zaczę-
ła się cała chryja) jest – UWAGA!
– szwagier obrażonego urzędnika.
Szwagier, który zamieszkiwał sobie
pod dachem teścia.
W znanym z hipokryzji kraju nad-
wiślańskim zawrzało z oburzenia. Oto
na przykład oburzył się Michał
Bogusławski z Rady Etyki Mediów
i stwierdził, że „wyrok dla dziennika-
rza (...) w pewien sposób ogranicza
wolność dziennikarzy prasy lokalnej” .
Słyszycie: „w pewien sposób”. Z ko-
lei Stowarzyszenie Dziennikarzy Pol-
skich ogłosiło, iż „zastosowanie w tej
sprawie kary więzienia nie służy wol-
ności słowa w Polsce” . SDP obawia
się też, że „(...) wymierzanie kar, któ-
re mogą prowadzić do całkowitej li-
kwidacji tytułu
prasowego i za-
straszania jego
wydawców (...)
może stać się
praktyką zaraź-
liwą i bardzo
szkodliwie wpływać na rozwój wolnej
prasy” .
Praktyką zaraźliwą? Ha, ha! To
już nie jest praktyka zaraźliwa, to
już jest prawdziwa epidemia. We-
dług monitoringu międzynarodowych
agend badających w Polsce wolność
słowa, blisko 80 proc. (!!!) spraw
wytoczonych przeciwko dziennika-
rzom, redaktorom naczelnym i wy-
dawcom kończy się sromotną prze-
graną mediów, no i – oczywiście
– zasądzeniem stosownej kasiory
od tychże.
Z naszych operacyjnych infor-
macji wynika, że co najmniej kilku
usłużnych adwokatów na zlecenie
panów w sukienkach „prześwietla”
każdy numer „FiM” pod kątem
ewentualnego procesu. Wyobraża-
cie sobie teraz stres Jonasza, mój
i reszty zespołu? Wystarczy mała
pomyłka i... wiecie, co znaczy to „i”.
Żeby na koniec było trochę wese-
lej, powiem, iż zboczeniec pedofil
Pawłowicz , zanim trafił po naszych
artykułach za kratki, też próbował
zaskarżyć „FiM” za napisanie nie-
prawdy. Kto wie, czy przed Sądem
Rejonowym w Szczecinie nie wy-
grałby sprawy, a wtedy nie dewiant,
ale ja siedziałbym w pudle. Zoba-
czymy jednak, czy i tak tam nie tra-
fię, bo z pełną świadomością naru-
szam tym tekstem dobra osobiste
sędziego ze szczecińskiego SR. Raz
na zawsze bowiem musi być wiado-
me, że niezawisłość sądów nie po-
winna być tłumaczona jako „robi-
my, co chcemy i z kim chcemy”.
MAREK SZENBORN
Oskarżam sąd
Siedzimy sobie czasem z Jona-
szem , czarną pijemy kawę i jeszcze
czarniejsze nachodzą nas myśli. Bo
tak po prawdzie, to na jasną cholerę
wybraliśmy sobie ten zawód! Po co
nam to? Ledwie opiszemy jakiegoś
oszusta, łajdaka, aferzystę, przekrę-
ciarza, udowadniając czarno na bia-
łym, że miejsce gościa jest tam, gdzie
świat ogląda się w kratkę, a tu nie mi-
nie nawet tydzień i już „bohater” ar-
tykułu pisze do nas list. Jego
treść – pomijając nagłówek za-
czynający się od słowa mylnie
pisanego na płotach przez sa-
mo „h” oraz kwestionujący fakt
naszego poczęcia z prawego
łoża w kontekście prowadze-
nia się szanownych rodzicie-
lek – jest zazwyczaj jednakowa: „Cze-
kajcie, tacy owacy, ja wam jeszcze po-
każę. Adwokata wezmę najlepszego,
a i w sądzie mam spore stosunki, więc
zniszczę was, pismaki, z torbami pusz-
czę i jeszcze zajmą się wami i waszy-
mi rodzinami chłopcy z miasta”.
Oczywiście można taką kore-
spondencję nadchodzącą do redak-
cji bagatelizować, ale doświadcze-
nie pokazuje, że raczej należy brać
ją serio. A dlaczego? A dlatego, że
świat przestępczy ma na swoich usłu-
gach kogo niemal chce. A dzienni-
karz...? A dziennikarz w wersji
minimum może dostać w ciemnej
bramie po mordzie, zaś w wersji mak-
simum trafić za kratki. Wprawdzie
– w przeciwieństwie do Ukrainy – w
Polsce fizyczna likwidacja niewygod-
nych żurnalistów jeszcze się nie zda-
rza, ale myślę, że to tylko kwestia
czasu. Na razie okazuje się, że moż-
na dowolnego redaktora skutecznie
eliminować na ja-
kiś czas, wsa-
dzając do pier-
dla, i w dodatku
można przypiąć
mu łatkę (co tam
łatkę – ŁATĘ), że
karany.
Sprawdźmy, jak to działa.
Sprawdźmy na moim przykładzie,
bo nie będę narażał kolegów z re-
dakcji! Zobaczymy... pójdę siedzieć
czy nie pójdę? Stawiajcie zakłady!
Oto zarzucam Sądowi Rejono-
wemu w Szczecinie rażące narusze-
nie polskiego ładu prawnego, bez-
prawne tłumienie krytyki prasowej
i ferowanie wyroków pozostających
w haniebnej sprzeczności z elemen-
tarnym poczuciem społecznej spra-
wiedliwości. Oskarżam nadto ów sąd,
że działając z własnej inicjatywy (lub
nie daj Boże na zamówienie okre-
ślonych grup oligarchicznych), dał
jasny sygnał polskim mediom, co im
wolno, a od czego won. Wolno więc
chwalić i głaskać, a piętnować i de-
maskować... wara!
Przypomnijmy: Sąd w Szczecinie
skazał dziennikarza „Wieści Polic-
kich” Andrzeja Marka na karę
trzech miesięcy więzienia (do bez-
względnej odsiadki) za publikacje,
które – zdaniem tego sądu – naru-
szały dobra osobiste jednego
z urzędników samorządowych.
Redaktor Marek opisał miano-
wicie, w jaki sposób urzędnik
Piotr M. otrzymał
wieków zmieniał się ideał ko-
biecego ciała. Oczywiste jest,
że nie było i nie ma stałego typu uro-
dy, cielesnej piękności człowieka...
I dobrze, że tak jest. Wszystko jest
zmienne i zróżnicowane, zależy od
człowieka i jego upodobań.
Peter Paul Rubens (1577–1640),
malarz flamandzki, jeden z najwięk-
szych twórców epoki baroku, malo-
wał kobiety takie, jakie podobały się
ludziom jemu współczesnym. Na ob-
razie „Trzy gracje” (ok. 1635 r.) wi-
dzimy więc kobiety o pełnych udach,
mięsistych pośladkach, a dwie z nich
z wyraźnie zarysowanym owłosieniem
łonowym. Śmiać mi się chce, kiedy
przypomnę sobie, że 340 lat później
Hugh Hefner , twórca „Playboya”,
musiał na fotografiach retuszować
kłaczki na łonie, bowiem – zdaniem
cenzorów – była to... pornografia.
Wykopaliska archeologiczne przy-
noszą nam wiele danych o dawnych
ideałach piękna. Na przykład żeńska
figura z terakoty (Iran, 3000 lat
p.n.e.)... Kobieta ma tu bardzo wą-
ską talię, pełne uda, wypukły brzuch,
duże piersi. Z kolei znalezisko w Kha-
juraho (Indie, 1000 r. p.n.e.) to ko-
bieta wyrzeźbiona zgodnie z hindu-
skim kanonem piękna: duże piersi,
szerokie biodra, mocne uda, talia osy.
Natomiast zupełnie inaczej jest w ma-
lowidłach egipskich mniej więcej z te-
go samego okresu. Na przykład grób
Djeserkaraseneb (okres XVIII dy-
nastii) ukazuje kobiety szczupłe, dłu-
gonogie, z małymi piersiami, długi-
mi fryzowanymi włosami, mocno
uczernionymi liniami brwi i oczu.
W starożytnej Grecji i Rzymie
ideałem urody była kobieta szczu-
pła, z delikatnymi piersiami, bez owło-
sienia na rękach, nogach i pod pa-
chami. W Rzymie dodatkowo prefe-
rowano wysokie czoło i prosty nos.
W Indiach oraz krajach kręgu orien-
talnego pożądane były pełne duże
ta używa sposobów, aby ciało nabra-
ło otyłości” .
Jedynie u starożytnych Persów ape-
tyt na kobiecą urodę był warunkowa-
ny nie młodością czy pięknem ciała,
ale specyficznym czynnikiem fizjolo-
gicznym. Persowie najwyżej cenili ko-
biety, które dzięki swej sztuce miło-
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
Czy mamy ogólnopolskie media katolickie? Mam konkretnie na my-
śli Radio Maryja, telewizję TRWAM i „Nasz Dziennik” (...). Otóż wy-
mienione media są od początku atakowane zaskakująco jako rzeko-
mo „niekatolickie”, choć wyrastają z samego serca Kościoła polskie-
go. Oto „zebrali się razem” – chciałoby się powiedzieć biblijnie – ko-
muchy, libertyni, ateiści, nowinkarze religijni, sprzedawcy Ojczyzny
i część „Sanhedrynu polskiego” i głoszą triumfalnie, że wymienione
media nie są katolickie, a nawet częściej stosują logiczny kwantyfika-
tor większy, że mianowicie są „niekatolickie”.
(„Nasz Dziennik” 24/2004)
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Obfitość ciała
(...) rysuje się całkiem przyjemna perspektywa powstania komunizmu
w Polsce w kształcie wyrafinowanym. (...) Na naszych oczach tworzy
się prawdziwa wspólnota. Panie i Panowie Miller, Kwaśniewski, Jaskier-
nia, Skórka (...) Łapiński (...) Błochowiak, Jakubowska (...) Kulczyk
budują właśnie komunę na miarę swych potrzeb. A że każdy ma po-
trzeby inne, czemu nie należy się dziwić, między oddanymi komunista-
mi następuje nieskrępowany przepływ dóbr wszelakich. Nic zatem dziw-
nego, że Kulczyk daje synkowi Millera mieszkanko wraz z samocho-
dzikiem lub leci z Dąbrowskim samolotem w celu zaspokojenia skrzyp-
cowych potrzeb tegoż.
piersi, obfite biodra i uda, wąska ta-
lia i duże, podłużne oczy z mocno
uczernionymi obwódkami. W Japo-
nii – kunsztowna, wysoko upięta fry-
zura, bladość cery, małe piersi.
W Chinach ważnym atrybutem uro-
dy były malutkie stopy, które stano-
wiły pewnego rodzaju fetysz dla męż-
czyzn. W Afryce żyły szczepy, gdzie
najwyższy ideał kobiecego piękna sta-
nowiła nadzwyczajna obfitość ciała.
Impulsy libidalne wzbudzały potwor-
nie tłuste kobiety o wadze powyżej...
160 kg. „Najpiękniejsze” były te, pod
którymi wielbłąd nie mógł się pod-
nieść. U kobiet hotentockich najwy-
żej były cenione monstrualnych roz-
miarów pośladki.
Nawet Stanisław Staszic
(1775–1826) w swej pracy pt. „Ród
ludzki” pisał, że również „(...) U Mau-
rów pomieszano otyłości z piękno-
ścią. Taka otyłość kobiety, że sama
z miejsca ujść nie może, że ją dwóch
lub trzech mężczyzn prowadzić musi,
jest największą pięknością. Przeto płeć
snej potrafiły opóźniać ejakulację męż-
czyzny. Cóż, co kraj, to obyczaj.
Okazuje się, że nawet człowiek
prehistoryczny miał podobne upodo-
bania co w epoce rubensowskiej: peł-
ne, zaokrąglone kobiece kształty.
Wenus z Willendorfu , najstarsza od-
naleziona figurka, liczy sobie 30 tysię-
cy lat. Wenus ma duże pośladki, wy-
pukły brzuch i duże piersi. Podobnie
wygląda Wenera z Aurignaciena .
Zresztą wszystkie figurki nagich ko-
biet pochodzące z młodszej epoki
paleolitycznej (rozpoczęła się 40 tys.
lat p.n.e.), odnajdywane na terenach
od Zachodniej Europy po Syberię,
reprezentują ten sam ideał: obfi-
tość kobiecego ciała.
A jak jest dzisiaj? Nadal ideały są
zmienne i zróżnicowane w zależno-
ści od osobistych upodobań. I żaden
z licznie organizowanych konkursów
piękności nie da nam odpowiedzi na
pytanie, jaki jest ideał kobiecej uro-
dy. Piękne jest bowiem to, co się ko-
mu podoba! ANDRZEJ RODAN
(„Nasza Polska” 2/2004)
(...) miałem nadzieję, że do Unii Europejskiej nie wejdziemy. Skoro
jednak referendum przegraliśmy, uznaliśmy, że nie możemy oddawać
pola innym partiom politycznym. Reprezentacja LPR potrzebna jest
również wszędzie tam, gdzie na arenie międzynarodowej prezentowa-
ne jest stanowisko Polski.
(Maciej Giertych, LPR, „Nowa Myśl Polska” 4/2004)
Gdyby tak każda partia zadbała o reprezentatywność swojej listy, do-
puszczając na nią w odpowiednich (?) proporcjach kobiety, kandy-
datów niezależnych, filatelistów, a wreszcie (...) swoich przeciwni-
ków politycznych, to nareszcie mielibyśmy w pełni demokratyczne wy-
bory. Tylko po co każda partia? Wystarczyłaby wtedy jedna lista, bo
i tak wszyscy by na niej byli. Lista o nazwie „bigos odgrzewany”, daw-
niej znany jako Front Jedności Narodu – wkład Peerelu w budowę
nowej, lepszej Unii Europejskiej.
(„Gość Niedzielny” 4/2004)
Wybrała O.H.
Z astanawiam się, jak w ciągu
109141032.012.png 109141032.013.png 109141032.014.png 109141032.015.png 109141032.016.png 109141032.017.png 109141032.018.png 109141032.019.png 109141032.020.png 109141032.021.png 109141032.022.png 109141032.023.png 109141032.024.png 109141032.025.png
 
Nr 7 (206) 13 – 19 II 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
SUTANNĘ NA PASIAK
niefortunny poczęstunek, odpowie-
dział: „Jestem księdzem, muszę wy-
baczać”. Na zgodę strzelą sobie
pewnie po jeszcze jednym „leczni-
czym”. A teraz zła wiadomość dla
wszystkich użytkowników dróg pu-
blicznych: Traczyk po 17 latach spę-
dzonych na Wyspach, wraca do Pol-
ski!
W Polsce też przydałoby się
coś podobnego. Ależ wzrosłyby
emerytury, na przykład policjan-
tów.
A jednak – aż trudno uwierzyć!
– ksiądz pedofil Wincenty Paw-
łowicz zgłosił się do więzienia
w Tarnowie, aby odbyć do końca
trzyletnią odsiadkę, na jaką w li-
stopadzie ubiegłego roku skazał go
Sąd Okręgowy w Łodzi. Widocz-
nie tym razem z kalkulacji zwyrod-
nialca wynikało jasno, że wszelkie
kombinacje mogą tylko pogorszyć
jego sytuację. Ponieważ dziennika-
rze „FiM” depczą mu po piętach,
więc ostatecznie pojawił się pod
więzienną bramą.
MP
czyli dzień św. Walentego. Nocna
włóczęga rozpocznie się późnym
wieczorem, a trasa wiedzie z Bło-
nia do Niepokalanowa. Trzeba za-
tem przebyć około 20 km. Oby
się tylko młodzi pątnicy nie zagu-
bili w tych ciemnościach całkowi-
cie... oraz nie poprzeziębiali sobie
tego i owego. I oby nazwy Niepo-
kalanów nie trzeba było zmieniać
na Pokalanów...
wzbudzić u maluczkich zaufanie,
nałożył sutannę. Miał też przy so-
bie klucze, wytrychy, specjalne na-
rzędzia do cięcia drutu i tzw. ła-
maki. Wpadł z powodu konkuren-
cji. Na ulicy został bowiem roz-
szyfrowany przez... autentycznego
księdza. Wezwanym policjantom
pozostało tylko założenie oszu-
stowi kajdanków. Sutanna, jak wi-
dać, nie stanowi doskonałej ochro-
ny. Na przykład księdza Robaka
z Mickiewiczowego „Pana Tade-
usza” przez lata chroniła przed ze-
mstą, nie pomogła jednak byłemu
posłowi AWS Markowi Kolasiń-
skiemu , który za liczne grzechy
stanął już przed sądem.
GRY WSTĘPNE
A.C.
Prawosławny arcybiskup Jeka-
terynburga Wikientyj potępił gry
komputerowe jako grzeszne. Zale-
cił natomiast wiernym grę w szachy,
bo to „spokojna gra rozwijająca my-
ślenie”. Coś podobnego! Naszym
zdaniem, to jest dopiero gra prowa-
dząca do deprawacji i grzechu Ona-
na – wszak można tam bezkarnie
zbić konia przy damie.
JEZUS & BUSH
RP, MS
A.K.
Brytyjczycy nie uszanują żad-
nej świętości! Dla nich najważniej-
szy na świecie jest piłkarz David
Beckham , potem w kolejności
sporo gwiazd sportu i show-bizne-
su, a dopiero na 123 miejscu ex
aequo z Jezusem Chrystusem
widnieje amerykański George
W. Bush . Tak przynajmniej wyni-
ka z sondażu popularności zna-
nych postaci przeprowadzonego
wśród młodych Brytyjczyków.
Cóż... w końcu Chrystus był z ro-
du Dawida – z tym, że nie ma pew-
ności czy Beckhama.
Mak
APAGE, CONDOMUS!
KULTURKAT
AGATA STRASZY
Agencja Kinoulty Research
przeprowadziła w Polsce ankietę,
w której 440 kobietom w wieku
17–25 lat z 24 miast (powyżej 20
tys. mieszkańców) zadano pytanie:
„Czy polskie kobiety akceptują sto-
sowanie antykoncepcji i czy same
ją stosują?”. Wyniki ankiety woła-
ją o pomstę do Watykanu – aż 90
proc. zapytanych kobiet uznało sto-
sowanie antykoncepcji za rzecz nor-
malną, 80 proc. nie dopatrzyło się
w niej niczego niemoralnego,
a dwie trzecie stwierdziło nawet,
że pomaga ona osiągnąć zadowo-
lenie z seksu. Czy w trosce o ka-
tolicką poprawność panie uznały
przynajmniej, że najlepszą metodą
unikania ciąży jest metoda „na ka-
lendarzyk”? Nic podobnego! Ze
względu na niską cenę, ochronę
przed chorobami i powszechną do-
stępność największą akceptację uzy-
skał kondom. Tuż za nim uloko-
wała się równie szatańska piguł-
ka.
RP
W Katanii na Sycylii w czasie
uroczystej procesji z relikwiami
świętej Agaty dwadzieścia osób od-
niosło rany, a jedna zmarła. Wszy-
scy poszkodowani zostali strato-
wani przez spanikowany tłum. Za-
męt wywołał człowiek, który – nio-
sąc święte szczątki – zwyczajnie
potknął się i upadł. Wierni zapew-
ne pomyśleli, że Agata kopnęła go
w tyłek. Ciekawe swoją drogą, jak
potraktować tragiczną śmierć? Ja-
ko męczeńską? Czyli nowe reli-
kwie i tak w kółko...
STRAPIONYCH
POCIESZYĆ...
RP
W budynku przy ul. Katowic-
kiej w Chorzowie przez sto lat mie-
ściła się plebania kościoła ewan-
gelicko-augsburskiego. W 1997 ro-
ku władze Chorzowa podpisały
z parafią porozumienie, na mocy
którego parafia dostała nową sie-
dzibę, a nieruchomość przy ul. Ka-
towickiej przejęło miasto. Dwa la-
ta później budynek przeszedł w rę-
ce krakowskiej spółki, która na je-
go zakup przeznaczyła 430 tys. zł.
Świetna lokalizacja budynku
(w centrum miasta) pozwoliła
Markowi P. , nowemu właścicie-
lowi, rozkręcić interes życia.
W niedługim czasie w dawnej ple-
banii powstała... agencja towarzy-
ska. Na nic zdają się protesty pa-
rafian i miejscowego proboszcza,
bo prawo nie pozwala narzucać
kupującemu sposobu zagospoda-
rowania nieruchomości. Marek P.
twierdzi, że charakter przybytku
wcale tak bardzo się nie zmienił:
– Do nas jak do konfesjonału przy-
chodzą ludzie i my ich pociesza-
my. Jedynie 300 zł za godzinę od
strapionego.
ODKRYCIE
(KOŁDERKI)!
O „przeżywaniu darów kobie-
cości i męskości” dyskutowano
w Rzymie podczas seminarium
„Kobieta i mężczyzna: rozrod-
czość i wzajemne dopełnianie się”,
zorganizowanego przez Papieską
Radę Świeckich. Gwoździem pro-
gramu było... ogłoszenie wyników
badań teologicznych i antropolo-
gicznych na temat podobieństw
i różnic między obiema płciami
(sic!). Podobne badania z dobrym
skutkiem prowadzą latorośle od
stuleci, a nazywają je zabawą
w doktora...
A.C.
Krzysztof Zanussi (na zdjęciu)
został konsultantem Papieskiej Ra-
dy Kultury. Reżyser dewot twierdzi,
że Kościół odnosi się ze zbyt dużą
rezerwą do współczesnej kultury
i należy te bariery przełamać. Na
każdym posiedzeniu wypytuje kar-
dynałów i biskupów, jakie książki
ostatnio przeczytali, jakie oglądali fil-
my i spektakle. Za każdym razem
odpowiedź jest... żenująca. Zanussi
zakłada jednak, że wina nie leży po
stronie hierarchów, tylko laickiej, czę-
sto antychrześcijańskiej kultury, do
której ojcowie Krk mają oczywistą
i zrozumiałą awersję. Mimo to za-
powiedział, że przez następnych pięć
lat będzie się starał, aby przynajmniej
młodsi biskupi wykazywali większe
zainteresowania współczesną kultu-
rą, najlepiej w jego wydaniu. Strach
pomyśleć, co stanie się z miłością
klechów do kultury, jak zobaczą na-
gą Maję Komorowską w filmie „Ży-
cie rodzinne”.
POGRZEB
NA KSIĘŻYCU
APOSTATA
21 kwietnia 1997 r. na orbitę
wystrzelono prochy 24 osób, w tym
twórcy serialu „Star Trek”, Gene’a
Roddenberry’ego, zaś 31 lipca 1999
r. doktor Eugene Shoemaker zo-
stał pierwszym człowiekiem „po-
grzebanym” na Księżycu. Kapsu-
łę zawierającą jego prochy, wynie-
siono w kosmos na pokładzie wy-
słanej przez NASA sondy „Lunar
Prospector” i wystrzelono na po-
wierzchnię Księżyca w pobliżu księ-
życowego bieguna. Wysyłanie ludz-
kich prochów w przestrzeń ko-
smiczną stało się obecnie niezłym
interesem (niestety, nie dla Krk!).
W firmie „Celestis” w Houston na-
pełnia się maleńką kapsułkę 7 gra-
mami popiołów z kremacji, paku-
je i do Bozi! Można sobie wybrać
rozmaite miejsca ostatniego spo-
czynku: orbitę Ziemi, Księżyc lub
daleki kosmos. Usługa obejmuje
poza tym wytłoczenie na kapsule
indywidualnego przesłania, zapro-
szenie przyjaciół na lunch i wideo
z uroczystości.
I.D.
SOLIDARNOŚĆ
INWESTUJE
POP-RAWKA
Rządy SLD stały się rajem dla...
„Solidarności”. Jej szefowie zamie-
niają „S” w związek kamieniczni-
ków. Prym wiedzie Komisja Krajo-
wa – właściciel wielu biurowców
i hoteli. Kolejnym inwestorem jest
podlaska struktura „S”. Szuka ona
w Białymstoku godnego siebie bu-
dynku. Region Mazowsze kupił od
Narodowego Funduszu Inwestycyj-
nego im. Kazimierza Wielkiego
obiekt o powierzchni 1179 mkw. ze
strzeżonym parkingiem. Ten par-
king jest o tyle ważny, że mazo-
wiecka „S” dysponuje 10 służbowy-
mi samochodami! Nas zaintereso-
wało jedno: giełdowy NFI nie po-
chwalił się publicznie, że sprzedał
własny biurowiec, a przecież – zgod-
nie z prawem – powinien.
I.D.
Rosyjski Kościół Prawosław-
ny wziął wzór z episkopatu w Ka-
tolandzie i przerzucił koszt finan-
sowania emerytur duchownych
na budżet państwa. Świadczenia
dla popów wyniosły jednak du-
żo mniej niż dla zwykłych pra-
cowników. Zmieni się to od lu-
tego 2004 r. Patriarcha Aleksy II
i szef Funduszu Emerytalnego
Federacji Rosyjskiej Michaił
Zurabow uzgodnili zrównanie
emerytur duchownych i pracow-
ników służb specjalnych. Ozna-
cza to nawet czterokrotny wzrost
popich świadczeń!
WYPIŁEŚ? NIE KŁAM!
I.D.
Na karę 30 miesięcy pozbawie-
nia prawa jazdy skazał sąd w Man-
chesterze polskiego księdza
Andrzeja Traczyka za jazdę po
pijaku. 49-letni duchowny został
zatrzymany i przymknięty na je-
den dzień przez policję, po tym
jak – mając trzykrotnie przekroczo-
ny dopuszczalny limit alkoholu we
krwi – wykonywał na jezdni gwał-
towne skręty i wjechał samocho-
dem na chodnik. Wielebny tłuma-
czył brytyjskiemu wymiarowi spra-
wiedliwości, że został poczęstowa-
ny przez przyjaciół „leczniczą na-
lewką miodowo-cytrynową” i... nie
podejrzewał nawet, że zawiera ona
alkohol (sic!). Traczyk nie rozpo-
znaje alkoholu, bo nigdy go nie
pije... Sędziowie nie uwierzyli jed-
nak kłamstwom polskiego klechy,
który codziennie pije wino w ce-
lach rytualnych. Pytany przez pra-
sę, czy przebaczył przyjacielowi
WIELKA WYCINKA
W wielu parafiach powiatu ra-
domskiego trwa masowe wycina-
nie drzew na cmentarzach para-
fialnych, a księża mają darmowy
opał do kominków. Nieoficjalnie
wiadomo, że taki prikaz probosz-
czowie dostali z kurii radomskiej,
która po aferze w Dalikowie jak
ognia boi się odszkodowań za wy-
padki. Ciekawe, czy teraz – jak
ktoś, nie daj Boże, utopi się w pa-
rafialnym stawie – biskupi każą
osuszać jeziora.
J.P.
MP
CIEMNO
I PRZYJEMNO
Po modnych ostatnio nocnych
wyprzedażach w hipermarketach
i różnych akcjach promocyjnych
przyszła kolej na... nocne piel-
grzymki. Tego rodzaju ekstremal-
ną przygodę postanowiło zorgani-
zować działające przy kościele św.
Anny w Warszawie duszpasterstwo
akademickie. Zapewne nieprzypad-
kowo wybrano termin 14 lutego,
AS
SUTANNA
OCHRONNA
Pewien 29-letni włamywacz
z Warszawy wybrał się na gościn-
ne występy do Radomia. Żeby
109141032.026.png 109141032.027.png 109141032.028.png 109141032.029.png 109141032.030.png 109141032.031.png 109141032.032.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin