Fakty i Mity 2004-50.pdf
(
1937 KB
)
Pobierz
str_01_50.qxd
Księża z Domu Emerytów we Wrocławiu są poniżani i terroryzowani;
mówią o przeprowadzanej na nich eutanazji. Zawiązali organizację...
BUNT KSIĘŻY EMERYTÓW
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 50 (249) 16 GRUDNIA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3, 7
się dziwić argumentacji, że
„ta suka mnie pro-
wokowała”
. No więc polskie instytucje wymiaru spra-
wiedliwości się nie dziwią...
W naszym kraju istnieje kilkaset organizacji oraz
kilkadziesiąt programów społecznych, prokuratury
i sądy, które mają chronić krzywdzone dzieci i ich
matki. Istnieją...
Mengele made in USA
Jedna z najpotężniejszych firm farmaceutycznych
świata nowe lekarstwa na AIDS testuje na zarażonych
dzieciach z sierocińców. Środek wywołuje bardzo szko-
dliwe skutki uboczne, a czasem nawet zabija. Rzecz nie
dzieje się w Zimbabwe czy Botswanie, ale w... Nowym
Jorku, i to za aprobatą władz miejskich.
Str. 13
Str. 9, 11
G
dy
„zupa była za słona”
, to zapewne nie można
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 50 (249)
10 – 16 XII 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Dziady III RP
POLSKA
Po 6 miesiącach przygotowań podpisano porozumienie
partii politycznych i stowarzyszeń pod nazwą Unia Lewicy. W skład
nowej formacji wchodzą: Unia Pracy, APP RACJA, Nowa Lewica,
PPS, Demokratyczna Partia Lewicy, Polska Partia Pracy oraz licz-
ne stowarzyszenia kobiet i mniejszości seksualnych. Deklarację pod-
pisali także: senator Maria Szyszkowska (SLD) i Maciej Wieczor-
kowski, czołowy polski alterglobalista.
Szczegóły i deklaracja programowa – patrz str. 18.
Senat większością głosów (38 do 23) zalegalizował jednopłciowe związ-
ki partnerskie wg projektu złożonego przez prof. Marię Szyszkowską.
Ustawa przewiduje zarejestrowanie związku w urzędzie stanu cywil-
nego, możliwość ustanowienia wspólnoty majątkowej, dziedziczenie
po zmarłym partnerze wraz z odprawą z zakładu pracy, a także pra-
wo do wspólnego mieszkania spółdzielczego i do odwiedzin w szpi-
talach i zakładach karnych. Nie będzie adopcji dziecka, wspólnego
opodatkowania i zmiany nazwisk przy rejestracji związku.
Kościół zareagował oburzeniem, a niesłusznie. To jest jakaś szan-
sa dla księży: prawo kanoniczne zabrania im małżeństw, ale
o związkach partnerskich nic nie mówi...
salny. Fakt ten stanowi dla odwiedzających nas cu-
dzoziemców wielką atrakcję turystyczną.
I nie myślę przede wszystkim o tym, że na przykład
Polacy wydają więcej, niż zarabiają; biorą kredyty, których
nie są w stanie spłacić, choćby na wyprawienie świąt
Bożego Narodzenia; że sędziowie i policjanci zakładają gan-
gi, a skompromitowani politycy – kolejne partie, które zo-
stają liderami w sondażach; że im więcej nakradnie zło-
dziej, tym bardziej jest bezkarny; że wyprzedza się u nas
prawym pasem jezdni, a na radary drogówki oficjalnie sprze-
daje się antyradary itd., itp.
Wytrawny obserwator, zwłaszcza ten unijny, najwięcej
paradoksów dostrzeże w mentalności Polaka katolika. I zno-
wu na boku zostawiam oczywiste, zwłaszcza dla Czytelni-
ków „FiM”, idiotyzmy, na
przykład to, że im bogatsi
są polscy księża, tym wię-
cej pieniędzy dostają od
wiernych (może dlatego ci
ostatni tak się właśnie na-
zywają?), że tzw. wierzący
bardziej wierzą papieżowi niż
Pismu Świętemu, czyli Słowu Bo-
żemu, zaś niewierzący chodzą na
msze, bo zależy im na ładnym,
katolickim pogrzebie itp.
Najbardziej paradoksalne,
a zarazem bolesne, jest to,
jak ludzie deklarujący się ja-
ko uczniowie Jezusa traktu-
ją innych ludzi, swoich „bra-
ci”, „bliźnich”. Co więcej – im
głośniej deklarowana wiara, tym
większa znieczulica, im więcej Boga
na ustach – tym mniej w sercu. Nigdy nie
zrozumiem np. fundatorów tysięcy kościołów, ka-
plic, dzwonów czy innych pogańskich pierdół.
Trzeba być skończoną, a w dodatku ślepą świ-
nią, żeby nadmiar pieniędzy wydać na złocone,
nikomu (zwłaszcza Bogu) niepotrzebne zbytki,
podczas gdy tuż obok, może za ścianą, u są-
siadów – nie dojadają dzieci. W bogatych
krajach zachodniej Europy tak pojmowana wia-
ra skończyła się wraz ze średniowieczem,
w Polsce obłuda i blichtr nadal święcą tryum-
fy, a paradoks jest czymś oczywistym.
Dlaczego byłem za przystąpieniem
Polski do Unii? Mądrzy przywódcy Unii Euro-
pejskiej nie zabiegali o zapisanie wartości chrze-
ścijańskich w eurokonstytucji, oni je realizują w praktyce.
Zamiast wymachiwać szabelką i załamywać ręce nad
bezbożnym światem, zachodni ideolodzy zjednoczonej Eu-
ropy od początku postawili na bezpłatną służbę zdrowia,
rozbudowany system opieki społecznej, powszechny do-
stęp do edukacji itp. Dziś takie narody jak Niemcy czy
Skandynawowie mogą szczycić się, że nie ma u nich ani
jednego obywatela pozostawionego samemu sobie. Choć-
by był pijakiem, włóczęgą czy narkomanem – zawsze na-
leży mu się godne utrzymanie. Urzędnicy, którzy pracują
z potrzebującymi, nie nazywają ich braćmi w wierze i nie
deklarują, że robią to dla Boga, Maryi oraz własnego zba-
wienia. Nieprzypadkowo również kraje najbardziej opiekuń-
cze są jednocześnie krajami najbardziej zlaicyzowanymi.
Tam ludzie jakoś nie potrzebują i nie szukają uzasadnienia
religijnego dla pomocy innym ludziom. Po prostu to robią.
Kilka lat temu byłem w małej wiosce w Szwajcarii. Pod-
czas spaceru obok dużego, wielorodzinnego domu moją
uwagę przykuła gromadka dzieci o wyraźnie śniadych ce-
rach. Od mieszkającego tam Polaka dowiedziałem się, że
każda gmina w Szwajcarii ma obowiązek przeznaczyć je-
den budynek na mieszkania dla albańskich uchodźców
z Kosowa, oczywiście wraz z ich utrzymaniem. Ktoś po-
wie, że ich stać na takie gesty. Owszem, ale pokażcie
mi bogatych Polaków, którzy sponsorują biednych, w do-
datku rodaków. Niedawno miałem w ręku zestawienie
odpisów podatkowych jednego z urzędów skarbowych
w Łodzi. Ponad 90 proc. z nich stanowiły darowizny na
parafie (czytaj: potrzeby bogatych proboszczów), a na pal-
cach jednej ręki można było policzyć ofiarodawców insty-
tucji dobroczynnych. Przykład jak zwykle idzie z góry – z
urzędów, ministerstw i spółek Skarbu Państwa, łożących
miliony na bogaty Kościół, choćby kosztem bezrobotnych,
którym odbiera się i tak głodowe zasiłki.
Najnowszy pomysł Ministerstwa Polityki Społecznej to
odebranie części zasiłku samotnym osobom (zwykle mat-
kom) wychowującym trójkę i więcej dzieci. Od maja tego
roku rodziny te dostawały „zawrotną” kwotę 510 złotych.
Jeśli propozycje (lewicowego!) rządu wejdą w życie, już
od 1 stycznia 2005 r. na każdej takiej gromadce biedaków
będziemy mogli zaoszczędzić 120 zł miesięcznie. Janina
Szumlicz, ministe-
rialna wicedyrek-
torka, wcale nie
kryje, że „resort
chce w ten spo-
sób likwidować
patologie, które
wywołała wprowa-
dzona w maju ustawa o świad-
czeniach społecznych. Od chwili
wprowadzenia ustawy gwałtownie
zwiększyła się fala rozwodów”. Bez
wątpienia część z nich to rozwody fał-
szywe, przeprowadzane wyłącznie po to,
aby dostać zasiłek dla samotnego opiekuna.
Ale czy ktoś wysilił się na wyobrażenie sobie,
jak bardzo zdesperowani własną biedą muszą być
rodzice, którzy decydują się na fikcyjny rozwód?
W każdym razie, jeśli „dobrze pójdzie” – wszyst-
kie niepełne rodziny wielodzietne w Polsce,
w tym po części pseudorozwodnicy, będą
mogli podziękować episkopatowi za ofi-
cjalne protesty w sprawie majowej usta-
wy „rozwodowej”, które poskutkowały
właśnie ww. projektem. Biskupi milio-
nerzy, nawołujący do ubóstwa, za-
biorą biednym dzieciom marga-
rynę, skazując je na jedzenie su-
chego chleba, a przyklepie to
wszystko lewicowy rząd. Czy
to jest normalny kraj? A kto po-
wiedział, że ma być normalny, sko-
ro jest katolicki?
Wszyscy już chyba słyszeli, jak to nasz
(na szczęście już były) wiceminister zdrowia Ra-
fał Niżankowski w liście do komisarza UE ds. zdrowia
i ochrony konsumentów do bólu szczerze odpowiedział na
propozycję nowej unijnej strategii „Zapewnić dobre zdro-
wie wszystkim”. Przypomnę najlepsze z tej odpowiedzi:
„Nie jest możliwe zapewnienie zdrowia wszystkim miesz-
kańcom Europy, ponieważ niektórzy z nich nie chcą być
zdrowi. Niektórzy wolą być chorzy, by odgrywać swoje
społeczne role; inni mają złe geny albo zwyczajnie nie ma-
ją szczęścia”
. Naiwny komisarz bezbożnej Unii, która chce
na siłę leczyć „wszystkich”, poczuł się zgorszony tak wy-
raźnie „niehumanitarną” opinią polskiego urzędnika. Co wię-
cej, opinię tę wydrukował opiniotwórczy, angielski dzien-
nik „Financial Times”, nazywając ją „szokującą”. Tymcza-
sem pan Rafał, wychowany na katolickich wartościach,
wie i rozumie, że wszystko opiera się na doborze natural-
nym, czyli dopuście bożym. Słabsze jednostki po prostu
„nie mają szczęścia” i muszą wymrzeć, bo stanowią ob-
ciążenie dla państwa i bliźnich; ba! nawet księdzu na ofia-
rę nic nie są w stanie dać. Zdrowie należy się tylko tym,
których stać na opłacenie łóżka w bezpłatnym, państwo-
wym szpitalu i wykupienie leków za emeryturę, czyli za
„złotówkę”. Jeśli chodzi o wartości i miłość bliźniego, pol-
skie elity są nadzwyczaj zgodne, bowiem wszystkim in-
nym – tym, którzy mają „złe geny” – dobrą radę dał Lech
Kaczyński: Spieprzaj, dziadu!
Senat wprowadził poprawki do ustawy o czynszach w kamienicach
prywatnych. Jeżeli Sejm ich nie odrzuci, to nie będzie można rozwią-
zać umowy najmu z osobami powyżej 75 roku życia, a przede wszyst-
kim – zapowiadane od 1.01.2005 roku podwyżki będą ograniczone.
Kamienicznicy są za zniesieniem Senatu, najemcy i geje
– wręcz przeciwnie.
Mecenas Jan Widacki będzie jednak reprezentował Jana Kulczyka
przed komisją śledczą powołaną ds. Orlenu. To wielki sukces Kul-
czyka i upokorzenie dla prawicowej części komisji.
Po zwycięstwie wyborczym prawicy komisja śledcza zostanie za-
pewne ustanowiona w każdym urzędzie gminy. Proboszczowie
mogą robić za Giertychów...
Gminne komisje śledcze będą ścigać działaczy SLD. Tymczasem
jednak Centralne Biuro Śledcze aresztowało Macieja Jakubow-
skiego, męża posłanki – Aleksandry. Zarzuca mu się udział w pro-
cederze płatnej protekcji. Na domiar złego oskarżeni o korupcję
byli opolscy urzędnicy i SLD-owcy zeznają, że pieniądze z prze-
krętów szły na kampanię wyborczą Jakubowskiej.
Jakubowska zawsze była za pewna siebie, znaczy – złodziejka.
Ujawniono, że prokuratura sześć lat temu postawiła zarzuty sze-
fowi kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego, Markowi Ungierowi.
Są one związane z nadużyciami w firmie „Juwentur”. Dotąd Ungie-
ra nie przesłuchano i sprawa jest prawdopodobnie przedawniona.
Takie przypadki chodzą po ludziach... prezydenta.
W 2003 r. mało znana firma Conecting Vision – powiązana ze
znajomym ówczesnego prezesa PKN Orlen, Zbigniewa Wróbla
– dostała 1,2 mln euro na wymyślenie logo niemieckiej filii koncer-
nu. Kontrakt podpisano, mimo że Orlen ma specjalną spółkę, któ-
ra zajmuje się tego typu działalnością. Firma Conecting Vision
w końcu zniknęła z kasą, a jej majątek został zdefraudowany.
Niemcy – biedacy – nie znają zapewne określenia „firma krzak”.
Z przyczyn finansowych zawiesił loty pierwszy polski tani prze-
woźnik lotniczy – Air Polonia. Ponad 50 tys. pasażerów, którzy
wykupili bilety i zostali na lodzie, przejęła konkurencja.
Kościół od wieków sprzedaje tanie bilety do nieba, ale za dużo
ma klientów, żeby splajtować.
GDAŃSK
CBŚ zatrzymało 6 byłych szefów spółki Mostostal. Nie-
rzetelni menedżerowie doprowadzili ją do upadku w 2003 r., a oszu-
stwa wobec firmy i podwykonawców szacuje się na 70 mln zł.
Jak coś dobrze żarło i miało kilku szefów, to musiało zdechnąć.
TORUŃ
W obecności aż 10 biskupów dewoty fetowały 13-lecie
Radia Maryja. Zdaniem biskupa Ignacego Deca, radio Rydzyka jest
„darem od Boga”, a jego powstanie i istnienie można uznać za
„wielki cud”. Według Deca, radio „demaskuje przewrotne działa-
nia ateistów, liberałów, libertynów i postmodernistów”.
Ksiądz biskup tylu trudnych wyrazów używa... Która ze słucha-
czek będzie w stanie je pojąć?
UNIA EUROPEJSKA
Na wniosek Hiszpanii usunięto z doku-
mentu o priorytetach budżetu na lata 2007–2013 zapis o solidar-
ności z nowymi państwami członkowskimi w celu podniesienia ich
poziomu gospodarczego. Ma to zapobiec utracie dotacji przez Hisz-
panię. Polska z kolei może stracić miliardy euro.
Hiszpanie – nasi „bracia w wierze” – znowu wystawili nas do
wiatru (traktat nicejski). Katolicy wszystkich krajów, walcie się!
Unia zdobyta! Katolickiej koalicji posłów LPR, PiS i Ryszarda Czar-
neckiego (Samoobrona) udało się doprowadzić do odprawienia pierw-
szej katolickiej mszy w gmachu Parlamentu Europejskiego. Liturgię po-
prowadził ksiądz Tadeusz Faryś z Polskiej Misji Katolickiej w Belgii.
Łza się w oku kręci. To jak te msze Jagiełly przed bitwą pod
Grunwaldem...
WATYKAN
„Człowiek piastujący władzę w społeczeństwie ma być
prawy i sprawiedliwy, ma wprowadzać pokój i troszczyć się o najsłab-
szych i potrzebujących” – powiedziała Najwyższa Żyjąca Wyrocznia.
Teraz Kaczory pojadą do Papy podziękować za kryptoreklamę.
Oby tylko później nie wciskali czegoś o PiS-ie – biczu na nie-
sprawiedliwych.
WIELKA BRYTANIA
Rządząca Partia Pracy doprowadziła do
legalizacji przez Izbę Gmin jednopłciowych związków partnerskich.
Dogoniliśmy Wielką Brytanię! Przynajmniej w dogadzaniu gejom.
FRANCJA
Były premier i czołowy polityk prawicy Alain Juppé zo-
stał skazany na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu i roczny zakaz
pełnienia funkcji publicznych. Udowodniono mu nielegalne finanso-
wanie jego partii z kasy miejskiej Paryża i prywatnych przedsiębiorstw.
U nas nie skazano nigdy żadnego premiera za żadne przestępstwa.
Troszczą się o to ich następcy, żeby im też się kiedyś upiekło...
JONASZ
P
olska to kraj paradoksów, a właściwie – kraj paradok-
Nr 50 (249)
10 – 16 XII 2004 r.
GORĄCY TEMAT
3
Utylizacja odpadów to poważny problem.
A co zrobić z bezproduktywnymi ludźmi?
W Kościele kat. umieszcza się ich
w specjalnych pojemnikach zwanych
Domami Księży Emerytów…
starym i dotkniętym różnymi choro-
bami kapłanom, przypominają się
smutne lata (…) poniewierki z cza-
su okupacji hitlerowskiej czy sowiec-
kiej”
– czytamy we wspomnianym
liście, który wywołał prawdziwą fu-
rię ks.
Ryszarda Skocza
, od 1999
roku zarządzającego Domem im.
Jana XXIII.
A o co staruszkom chodzi?
– Najtrudniej znieść permanent-
ne poniżanie, terror psychiczny, lek-
ceważące i aroganckie traktowanie
starych, schorowanych kapłanów
przez młodziaka, który w siódmym
roku kapłaństwa, zamiast ciężko
pracować jako wikariusz na para-
fii, dzięki kurialnym protektorom
Problem leży też w pieniądzach,
a ściślej mówiąc – w ich braku:
– Zabiera dwie trzecie emery-
tury na wikt i opierunek. Każde-
mu z nas zostaje więc 150–200 zł
miesięcznie, co ledwo wystarcza
na podstawowe środki higienicz-
ne i sanitarne. Na lekarstwa już
zabraknie. Nie wiem, czy ktoś tu-
taj jeszcze marzy, żeby od czasu
do czasu kupić coś do ubrania bądź
wyjechać do sanatorium podrato-
wać zdrowie. Oczywiście nie jeste-
śmy na tyle zdziecinniali, by nie
wiedzieć, że bardzo wielu ludzi
w Polsce żyje w podobnych lub
jeszcze gorszych warunkach. Ale
skoro przez kilkadziesiąt lat od-
prowadziłem do kurii górę pienię-
dzy, to czyż nie zasłużyłem na za-
interesowanie biskupa moim lo-
sem? – zastanawia się były pro-
boszcz, należący – jak twierdzi
„Urządził sobie kosztowny
w utrzymaniu stawek dla rybek (…)
pochłania on masę wody, nie mó-
wiąc już o drogocennej karmie dla
żyjących w niej stworzeń. W okre-
sie zimowym trzeba go odpowied-
nio podgrzewać, by nie zamarzał.
Następnie nabył egzotyczne kaczki,
by było bardziej rajsko (…). Jed-
nakże po upływie czterech pór ro-
ku ten rajski widok się skończył,
gdyż kaczki zostały pożarte przez
dzikie koty. I tak poniesione kosz-
ta na tę inwestycję zostały zmarno-
wane”
– napisali buntownicy do
abp. Gołębiewskiego.
Podejrzewają też swojego nad-
zorcę o malwersacje finansowe:
– W maju tego roku zwrócili-
śmy się do niego o zainstalowanie
anteny do odbioru Telewizji Trwam.
Nie chodzi o to, że entuzjazmuje-
my się ojcem
Rydzykiem
, lecz
o możliwość codziennego
uczestnictwa w mszach tych
księży emerytów, których stan
zdrowia uniemożliwia wycho-
dzenie z Domu.
Po wstępnej odmowie
ks. Skocz wyraził zgodę na
inwestycję, pod warunkiem
odprawienia przez bardziej
żywotnych staruszków po
50 mszy intencyjnych, za
które wcześniej ktoś mu
zapłacił.
„Ponieważ w kwestiach
finansowych nie mamy już
zaufania do ks. Dyrektora,
dlatego prosimy, aby Jego Ekscelen-
cja był łaskaw sprawdzić źródło po-
chodzenia tak wielkiej ilości inten-
cji mszalnych. W ten sposób pragnie-
my zapobiec z góry ewentualnej afe-
rze finansowej, które w ostatnich
latach nie omijają szeregów ducho-
wieństwa”
– zaapelowali do metro-
polity wrocławskiego.
W archidiecezji wrocławskiej tli
się zarzewie buntu. Powstała już na-
wet konspiracyjna struktura o na-
zwie
Nieformalny Zespół Księży
Emerytów
. Księża nieproduktyw-
ni wegetują w Domu im. Jana
XXIII przy ul. Katedralnej, a umie-
ralnia ta znajduje się
vis-à-vis
pa-
łacu metropolity abp.
Mariana Go-
A.T.
). Próbowaliśmy wcześniej za-
interesować lokalną prasę, ale tam
boją się konfliktu z kurią. A my
już nie wiemy, dokąd się udać.
Zwracaliśmy się wielokrotnie do
kardynała
Gulbinowicza
, gdy jesz-
cze był metropolitą. Odsyłał nas
do biskupa
Tyrawy
, który z kolei
nigdy nie miał dla nas czasu ani
Stąd do wieczności
łębiewskiego
. Po przejściu etapu
narzekania po kątach, wystawania
pod apartamentami biskupów
w nadziei na wysłuchanie, po bez-
skutecznych próbach poruszenia
sumień czynnych zawodowo kole-
gów, księża ci zdecydowali się na
kontakt z „FiM”, co – przyznajmy
– stanowi objaw ich daleko idącej
desperacji.
Mówi nam jeden z poszukiwa-
nych „spiskowców”, oddelegowany
przez konfratrów do rozmów z dzien-
nikarzem „FiM”:
– Nie będę ukrywał, że chodzi
nam o nagłośnienie sprawy i chy-
ba tylko wasza redakcja się na to
odważy. Nawiasem mówiąc, czy-
taliśmy, że stawaliście w obronie
kapłana z diecezji radomskiej, wy-
rzuconego z parafii do domu star-
ców („Paszoł won, dziadu”, „Pię-
ta proboszczowa”, „Ponieśli i wil-
ka” – „FiM” 13, 15, 34/2004 –
dop.
zrozumienia. Zaraz po in-
gresie nowego arcybisku-
pa prosiliśmy o pomoc bi-
skupa
Janiaka
– potrak-
tował nas niczym śmiecie.
15 lipca odważyliśmy się
więc wysłać poufną pety-
cję do samego arcybisku-
pa Gołębiewskiego, ale pa-
sterz, zamiast dokładnie
zbadać sprawę, oddał pi-
smo komendantowi nasze-
go obozu karnego, czyli
księdzu dyrektorowi. Całe
szczęście, że nie złożyliśmy
pod dokumentem podpi-
sów, bo ciągiem dalszym było
obrzydliwe śledztwo mające na ce-
lu wytropienie buntowników.
„(...) to, co dzieje się od kilku lat
w naszym Domu, jest oczywistym za-
przeczeniem przykazania miłości bliź-
niego i
zakamuflowaną formą eu-
tanazji
. Nic więc dziwnego, że nam,
dostał tak ważną, specyficz-
ną placówkę. Nawet nie ukrywa, że
dostał „z góry” instrukcję, żeby „nie
rozpieszczać staruchów”. Rządzi
więc niczym dyktator przy pomocy
kilku konfidentów wynagradzanych
intencjami mszalnymi – opowiada
ksiądz
J.
, z którym spotkaliśmy się
potajemnie we Wrocławiu.
i co zresztą widać gołym okiem
– do „tej grupy kapłanów, którym
do głowy nawet nie przyszło, że
aby zabezpieczyć sobie godną sta-
rość, trzeba odpowiednio wcześnie
nakraść ile wlezie”.
Tymczasem ksiądz dyrektor
Skocz funduje starcom gadżety, któ-
re mają ich przyzwyczajać do raj-
skich pejzaży:
Dokończenie na str. 7
GŁASKANIE JEŻA
Na złe i jeszcze gorsze
Ale gdzież tam! Jeszcze wcześniej kolejne ba-
danie, czy aby w międzyczasie nie wyzdrowia-
łem. W końcu pokazują mi moje łóżko. Je-
stem szczęśliwy.
Dzień pierwszy
Jest środa, godzina 13.30. Od tego mo-
mentu medycyna polska straciła jakiekolwiek
zainteresowanie moją osobą. Leżę sobie do
wieczora (a właściwie chodzę, bo chore mam
oczy, a nie nogi).
Dzień drugi
Zupa mleczna, plasterek kiełbasy, chleb,
margaryna i leżę... W końcu pojawia się le-
karz, całkiem inny niż trzej poprzedni. Opu-
kuje mnie, obstukuje i zadaje te same pyta-
nia, co poprzednicy. Ja grzecznie odpowia-
dam; doktor zabiera się w diabły. Do wie-
czora sobie leżę i myślę. Ha... pierwsze koty
za płoty. Na pewno zajmą się mną w piątek.
Dzień trzeci
Jakoś dziwnie cicho na szpitalnym kory-
tarzu. Lekarza nie uświadczysz. – Co jest?
– pytam towarzyszy szpitalnej niedoli.
– Jak to co? Dziś szpital nie pracuje, bo
personel ma wolne za 11 listopada. Leżę
sobie do wieczora nie niepokojony przez
nikogo. Już nawet szlag mnie nie trafia. Chce
mi się wyć!
Dzień czwarty
Sobie leżę. Nikt ode mnie niczego nie
chce ani ja od nikogo. Wszak jest sobota,
a personel też człowiek i odpocząć musi. Wie-
czorem – cud. Jakiś technik lituje się nade
mną i zabiera na rezonans. To jedyne branie
podczas całego pobytu.
Dzień piąty
Niedziela – dzień święty.
Dzień szósty
Leżę, a tu obchód.
– Jak pan się czuje? – pyta lekarz.
– Dobrze – odpowiadam.
– No to dobrze.
Do wieczora leżę, czyli chodzę wte i we-
wte. Z nudów słucham, jak koledzy z sali opo-
wiadają sobie film „Sami swoi”. Jest fajnie.
Pod wieczór dowiaduję się, że zostanę
przewieziony gdzie indziej „celem dalszej dia-
gnostyki”.
Dalszej diagnostyki – cholera jasna! Pro-
szę o wypisanie mnie na własne żądanie.
Dzień siódmy
Leżę.
Dzień ósmy
Wychodzę cudownie uzdrowiony.
To nie jest felieton ani przeciwko leka-
rzom, ani przeciwko pielęgniarkom, ani na-
wet salowym. To jest tekst przeciwko fatal-
nej organizacji polskiej służby zdrowia, a przy-
najmniej szpitala, w którym leżałem. Z opo-
wieści „współbraci” wiem jednak, że gdzie
indziej nie jest lepiej... Nawet gorzej.
Nic to, NFZ płacił przez osiem dni za
moje „leżenie sobie”... O, przepraszam
– raz pobrano mi krew. Tę samą, która mnie
zalała.
Co niedzielę pół Polski zasiada przed te-
lewizorami, by oglądać topowy serial „Na do-
bre i na złe”. Drugą połowę Polaków, która
nie wie, o czym mówię, spieszę poinformo-
wać, że jest to opowieść o hipotetycznym szpi-
talu w Leśnej Górze. Tamże wraz z serdecz-
nym lekarzem Kubą Burskim i jego śliczną
żoną Zosią śledzimy losy bohaterów, np. prze-
miłej pielęgniarki, siostry Bożenki, a nawet
urokliwej salowej – Mariolki. Razem z nimi
pochylamy się nad losem chorych; wraz z le-
karzami przeżywamy ich smutki, stresy, nie-
powodzenia i radości. Prawdali to czy opo-
wieść
science fiction
, do której scenariusz na-
pisał np. sam Lem? Żeby to sprawdzić, za-
chorowałem na oczy. Okulista poświecił mi
w ślepia, pomierzył je jakimiś przyrządami,
ogłosił wyrok: „Jest źle” i ciupasem wysłał
do szpitala, wypisując stosowne skierowa-
nie. – Liczy się czas – zaznaczył na koniec.
Ze skierowaniem i torbą z ciuchami po-
wędrowałem więc do wskazanej lecznicy. In-
nymi słowy, poszedłem leżeć. A gdzie tam!
W tzw. rejestracji dowiedziałem się, że naj-
pierw muszą mi ustalić pierwszy wolny ter-
min, a jeszcze wcześniej ponownie przebadać,
czy aby mój lekarz nie chce ich okantować.
No więc jestem badany po raz wtóry. Inny
wracz
kiwa głową i potwierdza: – Bez szpita-
la się nie obejdzie. Wyznaczają mi w końcu
termin... nie powiem, wcale nie taki odległy.
W końcu przychodzi dzień X, a ja, tak
jak kazano, pojawiam się w izbie przyjęć punk-
tualnie o 8 rano. Zatkało mnie już w drzwiach:
W obszernym korytarzu kłębi się nieprzebra-
ny tłum podobnych do mnie „szczęśliwców”,
którzy na dziś „dostali termin”.
Grzecznie ustawiam się w kolejce do
pań siedzących za obszernym kontuarem
i już po 187 chwilach staję przed obliczem
jednej z nich: skierowanie, książeczka zdro-
wia, dowód itp.
– Czyli mogę już iść na oddział? – pytam
jak głupek.
– Nie. Siedzieć i czekać na wezwanie!
Siedzę więc i czekam. Mija jedna godzi-
na, druga, trzecia, a ja czekam i powoli szlag
mnie trafia. Kiedy minęła godzina czwarta,
bardziej nadawałem się już do psychiatryka.
W końcu usłyszałem swoje nazwisko jak naj-
piękniejszą muzykę, a to już była niemal pią-
ta godzina oczekiwania. No to idę na oddział...
MAREK SZENBORN
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 50 (249)
10 – 16 XII 2004 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Przedstawienie trwa
Prowincjałki
Policjanci z Olsztyna znaleźli na
ulicy pijanego, który trzymał w rę-
ku... działo – zabawkę, replikę niemieckich armat znanych z filmu „Działa
Nawarony”. Osobnik był nawalony (2,15 promila alkoholu we krwi), miał
na imię
Adaś
oraz niecałe... dziesięć lat. Funkcjonariusze ustalają, kto po-
dał dziecku alkohol. Rodzice chłopca nie mogli odpowiedzieć na żadne py-
tanie, bo również byli w sztok pijani. Działo wraz z dzieciakiem trafiło do
domu dziecka.
Na pewno pamiętacie „The show
must go on” czy „We are the
champions” w rewelacyjnym wy-
konaniu znakomitego wokalisty,
najwspanialszego showmana, fi-
laru zespołu Queen, jednej z naj-
większych grup rockowych
wszech czasów.
Freddie Mercury
, bo to o nim
piszę, zmarł na AIDS w 1991 roku,
mając zaledwie 45 lat. W moim pry-
watnym rankingu największych gi-
gantów muzyki pop na pierwszym
miejscu znajduje się „King”
Elvis
Presley
, na drugim są
The Beatles
i zaraz za nimi Freddie Mercury
(prawdziwe nazwisko –
Bulsara
)
z zespołem Queen. A tak niewiele
brakowało, aby ta grupa nigdy nie
zdobyła uznania. Pierwsze kroki sta-
wiali już w 1968 roku, ale przez na-
stępne sześć lat ciężko walczyli
o uznanie znawców muzyki. Jak pi-
sze
Rick Sky
w książce „The show
must go on”, początki grupy wcale
nie były łatwe i dopiero w 1974 ro-
ku
„ich kariera nabrała szaleńczego
tempa, a wraz z ukazywaniem się no-
wych płyt muzyka stawała się coraz
ciekawsza, pełniejsza, a nawet nowa-
torska… Grupa Queen należała do
najpracowitszych zespołów rockowych
i w czasach, gdy inne formacje potrze-
bowały nawet czterech lat na wyda-
nie nowego albumu, oni wypuszczali
przeciętnie jedną płytę rocznie”.
Zespół tworzyli muzycy:
Roger
Taylor
,
Brian May
,
John Deacon
oraz wokalista, najbardziej znany
członek Queen – Freddie Mercury.
To on właśnie był pomysłodawcą na-
zwy formacji, a uzasadnił to niezwy-
kle prosto:
„Tej nazwie nie brak kró-
lewskiego dostojeństwa. Ma mocne
i uniwersalne brzmienie”.
Freddie
Mercury uważany był za najbardziej
barokową postać muzyki pop, przy
Na swoich koncertach robił praw-
dziwy, teatralny show.
A życie prywatne? No cóż,
w jego życiu byli i mężczyźni, i ko-
biety. Więcej mężczyzn. Wcale tego
nie ukrywał. Jak twierdzą jego przy-
jaciele, spał z setkami mężczyzn
i kilkoma kobietami. Jego osobisty
menedżer,
Paul Prenter
, pracował
z Mercurym przez dziewięć lat i ja-
ko świadek jego wyczynów homo-
seksualnych sprzedał historię pod-
bojów miłosnych Freddiego brytyj-
skiej popołudniówce „The Sun”.
Między innymi Prenter powiedział,
że Mercury’emu łatwiej byłoby cho-
dzić po wodzie niż spać z kobieta-
mi. Jednakże w żadnym z wywiadów
Freddie nie przyznał się otwarcie do
swojego homoseksualizmu – prze-
cież uwielbiały go głównie kobiety.
Jedynym wyjątkiem pośród gejow-
skich fascynacji była
Mary Austin
,
oddana przyjaciółka wokalisty, któ-
rą darzył wielkim uczuciem, wręcz
uwielbiał, ale ta miłość z pewnością
rozgrywała się na płaszczyźnie po-
zaseksualnej, podobnie było z
Bar-
barą Valentin
, niemiecką aktorką.
Mimo wielu zakrętów członko-
wie Queen byli ze sobą aż do koń-
ca. Rozdzieliła ich śmierć Freddie-
go. O tym, że jest chory na AIDS,
wiedział co najmniej od 1985 roku,
a więc sześć lat przed ostatecznym
zakończeniem królewskiego pano-
wania w świecie muzyki pop. Show
trwa nadal, ale już bez Mercury’ego.
ANDRZEJ RODAN
Czternastolatek spod Kraśnika
(woj. lubelskie) chciał dorobić
do lichego kieszonkowego. Zaczął więc na domowym komputerze druko-
wać... pieniądze. Wyspecjalizował się w banknotach 10- i 20-złotowych.
Sprzedażą fałszywek zajęli się kumple z klasy. Za każdy banknot brali po
5 zł. Interes szedł tak dobrze, że chłopiec postanowił drukować pięćdzie-
sięciozłotówki. I ta pazerność go zgubiła. „Fabryka pieniędzy” została za-
mknięta przez policję. Mały biznesmen trafi do sądu dla nieletnich, ale
w przyszłości może zostanie dyrektorem mennicy państwowej.
Student prawa (21 l.),
syn pro-
kuratora i sędziny
, został w Lu-
blinie zatrzymany za posiadanie zdjęć z pornografią dziecięcą oraz przed-
stawiających przemoc i seks ze zwierzętami. Korzystał z Internetu i wymie-
niał się zbiorami z innymi zboczkami z kraju i zagranicy. Policja zarekwiro-
wała komputer, w którym znaleziono setki zdjęć z ostrą pornografią. O los
studenta jesteśmy spokojni: rodzice postarają się o dobrych adwokatów.
70-letnia mieszkanka podolsztyń-
skiej wsi przyszła z bronią do za-
kładu stolarskiego, by odebrać zaliczkę od nieuczciwego rzemieślnika. Miał
jej zrobić meble w ciągu jednego miesiąca, ale wziął forsę i „zapomniał”,
a zaliczki nie chciał zwrócić.
Jadwiga W.
przyłożyła pistolet gazowy do
głowy żony stolarza i zażądała oddania 6 tys. zł. Jeśli wszyscy oszukani
zaczną w ten sposób dochodzić swoich praw, to Urząd Ochrony Konkuren-
cji i Konsumenta zostanie rozwiązany.
której na przykład
Elton John
czy
David Bowie
wyglądali jak nie-
śmiałe pensjonarki. Freddie, który
miał ognisty temperament, szalał
po scenie w strojach, jakich jesz-
cze świat rocka nie widział: saty-
nowe kocie skóry z głębokimi de-
koltami ukazującymi gęsty, czarny
zarost. Nakładał na siebie futra
i atłasowe spodnie, krótkie bolerka,
rajstopy, pończochy z podwiązkami.
Dwóch przyjaciół z Dobrego Mia-
sta (woj. warmińsko-mazurskie)
popiło zdrowo i postanowiło zabawić się w kaskaderów. Jeden z nich usiadł
na masce samochodu, a drugi za kierownicą. Finał? W czasie ostrej jazdy
ten od cyrkowej ekwilibrystyki spadł z maski pod koła auta, a prowadzący
walnął w przydrożny słup. Obaj trafili do szpitala z ciężkimi obrażeniami.
W
dniach, kiedy na ekrany kin wchodzi hollywo-
i biznesmenów, że jako prezydent nie podejmuje
żadnych sensownych inicjatyw.
Problemy pojawiły się wtedy, gdy ludzie uświadomi-
li sobie wreszcie, że to jemu zawdzięczają uwikłanie
w wojnę iracką i skłócenie z Europą. Co prawda w nie-
wielkim stopniu zaszkodziła mu afera
Rywina
, ale praw-
dziwe schody zaczęły się wraz kłopotami jego przyjacie-
la i pupila –
Ja-
na Kulczyka
.
Ludzie pamię-
tają sprzed pa-
ru lat fotki
wszędobylskie-
go prezydenta,
który brylował razem z doktorem Janem a to na balu,
a to na regularnym pogrywaniu w tenisa. Teraz ci ludzie
dowiadują się, że dzięki tej zażyłości Kulczyk sprzeda-
wał i kupował najlepsze kąski III RP. A Kwaśniewski?
No właśnie, co z tego tortu miał mąż pięknej
Jolanty
?
Co z Aleksandrem będzie później, pokaże czas, on
sam jednak gra dalej. Po mistrzowsku i we właściwym
czasie zaangażował się w rozwiązanie konfliktu na Ukra-
inie, a jeśli wraz z
Solaną
i
Adamkusem
uratuje ten
kraj przed wojną domową i rozpadem, to zdobędzie so-
bie międzynarodowy podziw i uznanie. Sygnalizuje tak-
że chęć zjednoczenia wokół siebie polskich partii lewi-
cowych. Pomysł jest zabawny, no bo cóż Kwaśniewski ma
wspólnego z myśleniem prospołecznym... Złe języki jed-
nak mówią, że sprawę traktuje poważnie i że to z jego
inicjatywy „Gazeta Wyborcza” prowadzi kampanię wy-
mierzoną w inicjatywę
Izabeli Jarugi-Nowackiej
, czyli
w Unię Lewicy („FiM” 49/2004). Kwaśniewski chce po-
dobno skłócić wewnętrznie Unię Pracy, a także mniej-
sze lewicowe partie (w tym RACJĘ) między sobą, aby
zawczasu zniszczyć konkurencję dla swojej przyszłej pseu-
dolewicowej formacji. Miejmy nadzieję, że na tym wła-
śnie się potknie.
Waleria Hofman
z Łodzi otrzyma-
ła wezwanie do rozpoczęcia na-
uki w podstawówce. W piśmie skierowanym do jej rodziców mogła prze-
czytać:
„Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 189 w Łodzi, ul. Kossaka 19,
prosi o pilną informację osobistą lub telefoniczną, czy córka będzie uczęsz-
czała do szkoły”.
Szkopuł w tym, że pani Waleria jest sierotą, ma 107 lat,
jest najstarszą łodzianką, a podstawówkę ukończyła jeszcze pod zaborem
rosyjskim.
odzka megaprodukcja o największym wodzu
i strategu wszech czasów Aleksandrze Wielkim,
ośrodki badania opinii publicznej odnotowują kolej-
ny spadek notowań Aleksandra Kwaśniewskiego,
cudownego dziecka polskiej polityki salonowej. Chwi-
lowe zachwianie czy schyłek pięknej kariery?
Jeżeli nawet
nie uznamy Kwa-
śniewskiego za
męża stanu wiel-
kiego formatu,
to i tak jest nie-
wątpliwie naj-
zdolniejszym polskim politykiem. Przede wszystkim z po-
wodu talentu w rozwijaniu własnej kariery. Bo czy nie
jest wybitnym graczem człowiek, który z postkomucha
wykreował się na społeczną megagwiazdę (ok. 80 proc.
poparcia w najlepszym okresie), ostoję zdrowego rozsąd-
ku i umiaru oraz przedmiot westchnień milionów czytel-
niczek kolorowych czasopism?
Jak to się zatem stało, że w ciągu zaledwie dwóch
lat stracił jedną trzecią sympatyków i trzykrotnie pomno-
żył liczbę oceniających go krytycznie? Warto zauważyć,
że Kwaśniewski zawsze wychodził z rozmaitych opresji
bez szwanku. Bo któż pamięta dzisiaj o magisterskim
kłamstwie, o pijackich wybrykach w podróżach zagranicz-
nych pierwszej kadencji albo o „aferze kaliskiej”, czyli
o małpowaniu Papy...
Kwaśniewskimu nie zaszkodziły nawet poważniej-
sze rzeczy: to, że w najważniejszych kwestiach (miesz-
kania dla młodych, państwo laickie, aborcja na życze-
nie, ochrona najuboższych) zdradził swoich wybor-
ców, że dla własnej kariery przytulił się do „Wybor-
czej” i Unii Wolności kosztem lewicy, że flirtuje z Ko-
ściołem, że przez lata patronował, a właściwie wy-
kreował korupcjogenną salonową mafię polityków
Opracował AR
RZECZY POSPOLITE
Aleksander Niewielki
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Jeśli Sejm RP przyjmie ustawę o rejestrowanych związkach między
osobami tej samej płci, spowoduje to niepowetowane szkody społecz-
ne, w szczególności w sferze wychowania, małżeństwa i rodziny.
(ks. dr Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski)
W dniu 3 XII 2004 roku parlamentaryzm polski sięgnął dna moral-
nej degrengolady. W dniu tym Senat RP przegłosował projekt ustawy
ustanawiającej zboczenie – jakim jest homoseksualizm – za alterna-
tywną formę pożycia małżeńskiego. (…) Niech każdy z senatorów
SLD, który głosował za ustawą, zamknie się na godzinkę z pedziem
w jednym pokoju! Niech każda senatorka SLD wpadnie na godzin-
ny seans sado-maso-lesbo! Nic tak nie weryfikuje teorii, jak szczypta
praktyki! Czy po takiej miłej godzince będziecie dalej homofilami?
Czy będziecie nadal „tolerancyjni”?
(www.konserwatyzm.pl)
Miejmy nadzieję, że posłowie na Sejm RP nie dopuszczą, za namo-
wą ONZ, do włączenia Polski do globalnego systemu mordowania
nienarodzonych dzieci zwanego aborcją. Pamiętajmy, że jako społe-
czeństwo w większości katolickie winniśmy przestrzegać Praw Bo-
żych, którym to Komitet Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjed-
noczonych ośmiela się bez skrupułów przeciwstawić.
(www.patriota.pl)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
DZIAŁA NAWALONY
WZIĄŁ SPRAWY W SWOJE RĘCE
CZYM SKORUPKA...
RAMBO W SPÓDNICY
AMATORZY
CARSKIE WYCHOWANIE
Nr 50 (249)
10 – 16 XII 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
CZARNE WYGRYWA
zł. Czyli tyle, za ile muszą się utrzy-
mać wielodzietne rodziny z jednym
opiekunem. Teraz Pruszkowski do-
stanie 11 558,30 zł brutto. Zaled-
wie o 2 zł mniej niż jego partyjny
kolega
Lech Kaczyński
za rzą-
dzenie stolicą. I aż o 3 zł 30 gr
poniżej granicy widełek tzw. usta-
wy kominowej...
Teraz publikacja podbija polski ry-
nek. Autorami rysunków są dwaj
graficy –
Dominique Bar
oraz
Guy Lehideux
, a teksty do „dym-
ków” napisał
Louis-Bernard
Koch
. W Katolandzie komiks
otrzymał już błogosławieństwo czę-
stochowskiego biskupa pomocni-
czego
Antoniego Długosza
, bo-
gobojnych plastyków oraz babć
i dziadków różańcowych. Wiele
wskazuje na to, że będzie hitem te-
gorocznej Gwiazdki. Małolaty – za-
miast oczekiwanych śmierdzieli
– dostaną pod choinkę biografię
papieża. Super!
W piątek 26 listopada 2004 r.,
w domach towarowych w całej Pol-
sce odbywała się zbiórka żywności
„na biedne dzieci”. Wyszła z tego
niezła heca...
Naciągano klientów, aby kupi-
li coś dodatkowo i wrzucili do spe-
cjalnych kartonów, których zawar-
tość miała być potem rozdzielona
pomiędzy biedne, głodne dzieci.
Bezpłatną reklamę temu sępieniu
zrobiły tzw. publiczne media. Wia-
domości o jej rzeczywistych organi-
zatorach (czyli beneficjentach) zo-
stała tak dobrze zakamuflowana, iż
na pierwszy rzut oka wydawało się,
że jest to impreza „cywilna”.
Niestety. Jak podało 30 listo-
pada 2004 r. Radio Watykan, or-
ganizatorem piątkowej zbiórki, któ-
ra przyniosła ok. 280 ton darów,
był Caritas Polska. Sklepowi na-
ganiacze (prawdopodobnie więk-
szość z nich działała w dobrej wie-
rze) i darczyńcy po raz kolejny zo-
stali wykorzystani przez najwięk-
szą i najbogatszą firmę, czyli Ko-
ściół kat. Caritas będzie, według
swojego klucza i rozdzielnika, roz-
prowadzał to, czym ludzie o do-
brych sercach chcieli wspomóc naj-
biedniejsze dzieci. Tymczasem po
raz kolejny wspomogli księży i te-
raz doprawdy nie wiadomo, do ko-
go i ile tych darów trafi. I czy
w ogóle.
że połowica pana Zygmunta to zła
kobieta, a ten nie powinien się
z nią żenić.
MAR
Młodzieży Wszechpolskiej. Socjal-
demokraci zaapelowali o nieuczest-
niczenie w tradycyjnych andrzejkach
politycznych organizowanych we
Wrocławiu. Chcieli pokazać, że
wszechpolscy – ze względu na pro-
pagowaną słowem i uczynkiem nie-
nawiść – nie mogą być traktowani
jak normalni partnerzy. Ostatecznie
obrażeni wszechpolacy nie przyszli
na wspomnianą imprezę, czyli boj-
kot się udał.
KC
WALKA NA NOŻE
AFERA DREWNIANA
Policja użyła brygady antyter-
rorystycznej, aby ująć złodzieja
drewna i zabezpieczyć ukradzione
mienie w podkarpackiej wsi Lec-
ka. W czasie akcji zastrzelono psa
i skuto kajdankami dwoje najstar-
szych dzieci zatrzymanego. Do-
mniemany złodziej był podejrze-
wany o kradzież drewna wartości
215 zł. Wierzymy, że kradzieże pa-
ru desek są najpoważniejszymi
przestępstwami, z jakimi mają do
czynienia rzeszowscy stróże prawa.
Podkarpacie, jakaż to musi być
szczęśliwa kraina!
MW
AC
W ZAWIESZENIU
ULGI DLA UBOGICH
Reinhard Marx
, biskup za-
chodnioniemieckiej diecezji Trewi-
ru, zawiesił w czynnościach kapłań-
skich ks.
Gottholda Hasenhüttla
,
bo ten podczas Ekumenicznych
Dni Kościoła w Berlinie w 2003
roku złamał prawo kościelne,
udzielając komunii ewangelikom.
4 grudnia br. Watykan stosownym
dekretem potwierdził decyzję bi-
skupa; zawieszenie obowiązuje do
czasu, aż Hasenhüttl wyrazi skru-
chę. Sam zawieszony nie czuje cię-
żaru winy i nie może obiecać, że
w przyszłości nie będzie zapraszał
ewangelików do interkomunii. By-
łoby to, jak twierdzi, niezgodne
z jego sumieniem, a podobno nawet
Krk uznaje, że sumienie jest osta-
teczną normą, nawet ponad naka-
zem papieskim. Teoria teorią, eku-
menizm ekumenizmem...
– Jeśli mamy być jedną siłą,
jedną pięścią, to organizacja musi
być sprawna. A będzie sprawna, je-
śli każdy będzie wykonywał pole-
cenia (…). Nie chcemy żadnych
czarnych owiec, ogniem i mieczem
wypalimy to, co niepewne. Strzeż-
cie się pychy. Kim będziecie, jak
przyjdzie dekret sądu koleżeńskie-
go o wykluczeniu? Bez organiza-
cji będziecie niczym! – przekony-
wał założyciel Młodzieży Wszech-
polskiej
Roman Giertych
(na zdję-
ciu) na zjeździe z okazji 15-lecia
reaktywacji młodocianej przybu-
dówki LPR-u. Dodał jeszcze: – Mu-
simy iść do przodu i ciąć. To jest
walka na noże.
Historia zna już efekty podob-
nych haseł. Przypomnijmy: podczas
„nocy długich noży” z 29 na 30
czerwca 1934 roku wymordowano
przeciwników politycznych
Hitle-
ra
wewnątrz NSDAP.
Drżyjcie, niepewni członkowie
w nieskalanym łonie wszechpola-
ków!
Popularne w Polsce zwolnienia
od podatków są częstokroć okazją
do zrobienia przez urzędników pre-
zentu kumplom – biznesmenom
w sutannach. Jak podaje „Polityka”,
wśród obdarowanych zwolnieniem
w ubiegłym roku znalazło się Wyż-
sze Seminarium Duchowne w Szcze-
cinie (25 tys. zł), a także Caritas
diec. opolskiej (92 tys. zł).
AC
AC
JEZUS Z KRESKÓWKI
KAPŁON
Konflikt między tradycjonali-
stami a liberałami w Kościele an-
glikańskim przybiera coraz ostrzej-
szą formę. Pojawiają się diecezje
w diecezjach – stanowiące ostoję
tradycji – oraz tzw. latający bisku-
pi, którzy otaczają duszpasterską
opieką np. wiernych nieuznających
święceń kapłańskich dla kobiet. Li-
beralni anglikanie w USA nie da-
ją za wygraną i propagują progre-
sywny anglikanizm, m.in. za pomo-
cą plakatów z wizerunkiem Jezu-
sa przypominającym bohaterów
kultowej kreskówki „South Park”.
Hasło na plakacie głosi:
„Kościół
Episkopalny wita wszystkich ludzi
– nawet tych kontrowersyjnych”.
Na
innym plakacie nad otwartymi
drzwiami widnieje napis:
„Nasze
drzwi są otwarte dla biskupa Ro-
binsona”.
Biskup z New Hampshi-
re, publicznie przyznający się do
homoseksualizmu, jest obiektem
ataków konserwatystów różnych
wyznań.
ZD
Proboszcz podwarszawskiej pa-
rafii Złotokłos nie tylko szukał mło-
dych mężczyzn w Internecie, wy-
lewnie opisując, jaki seks lubi naj-
bardziej, ale otwarcie przyznawał,
że jest duchownym. Kiedy sprawa
wyszła na jaw (po programie „In-
terwencja” w Polsacie) pleban wy-
jechał do rodziny, natomiast miesz-
kańcy wsi udają, że nic nie wie-
dzieli o skłonnościach wielebnego,
chociaż dziennikarze „FiM” roz-
mawiali z nimi na ten temat już
kilka miesięcy temu. Chociaż ksiądz
– jak sam przyznaje – został skom-
promitowany jako duchowny i na-
uczyciel w gimnazjum, czuje ulgę.
Chciałby odpokutować winy w za-
konie klauzurowym, ale nie wie,
czy biskupi mu na to pozwolą.
W takim zakonie to jest dopiero
dyskretnie...
KOŚCIELNA PRALNIA
MW
Od skrobania płotek rozpoczął
się wreszcie długo oczekiwany pro-
ces biznesmenów oskarżonych
o nadużycia finansowe w głośnej
aferze gdańskiego archidiecezjal-
nego Wydawnictwa Stella Maris.
Na ławie oskarżonych zasiadło na
razie 7 osób (z gdyńskiego Demo-
su, Futura Lesing, Big Auto Han-
del i Hossa), które prokuratura
apelacyjna oskarża o przywłaszcze-
nie na szkodę własnych firm 17,5
mln zł oraz oszukanie Skarbu Pań-
stwa na 7,7 mln zł. Na razie na ła-
wie oskarżonych nie pojawił się
spi-
ritus movens
całego interesu – ka-
pelan arcybiskupa
Gocłowskiego
,
ks.
Zbigniew B.
Prokuratura ma
na celowniku ponad 20 osób, któ-
re „przewaliły” łącznie ponad 60
mln zł.
MIKOŁAJE
PO KIELICHU
MW
Na ulicach czeskich miast dru-
żyny Świętego Mikołaja walczą
o przetrwanie ze świeckim Santa
Clausem. Tradycyjne orszaki,
w skład których wchodzą także dia-
beł i anioł, borykają się z proble-
mem alkoholizmu, bo w wielu do-
mach przebierańcy roznoszący upo-
minki podejmowani są „kieliszecz-
kiem na rozgrzewkę”. Po kilku ta-
kich wizytach policja sprząta z ulic
zalanych w trupa „świętych” i ich
pomocników. Drużyny św. Miko-
łaja tradycyjnie lądują w izbie wy-
trzeźwień. Czescy psychiatrzy zwra-
cają uwagę, że swawolne zachowa-
nie – zwłaszcza podchmielonych
diabłów – może wywołać stany lę-
kowe u dzieci...
SŁABOŚĆ
KS. JERZEGO
MAR, RP
Mimo że od śmierci
Popiełusz-
ki
minęło 20 lat, niektórzy nadal
czują jego obecność. Tak jest przy-
najmniej w przypadku
Moniki
Prusakow
, która twierdzi, że ka-
pelan Solidarności wyraźnie ma ją
w swej opiece. Kiedy dziewczyna
miała kilka miesięcy, Popiełuszko,
który przyjaźnił się z rodziną Pru-
sakowów, został jej ojcem chrzest-
nym. W wieku 5 lat Monika spa-
dła z dachu szklarni. Poczuła wy-
raźnie, że ON ją wtedy stamtąd wy-
dostał. Kiedy rok później miała po-
ważną operację, widziała Popiełusz-
kę, jak z różańcem w ręku modlił
się przy jej łóżku. Teraz dziewczy-
na może w ogóle nie przygotowy-
wać się do egzaminu na studiach,
wystarczy, że poprosi o pomoc
chrzestnego, i już zdaje. Czy to nie
jest demoralizujące?
MW
ZAKAZ PISANIA
PAPA, ROMEK
I A’TOMEK
Sąd Okręgowy w Warszawie wy-
dał kuriozalny wyrok w procesie, ja-
ki piosenkarka
Edyta Górniak
wy-
toczyła wydawcy dziennika „Fakt”
– firmie Axel Springer Polska. Otóż,
zabroniono dziennikowi… pisać
o wszystkim, co jest związane z Edy-
tą Górniak i jej rodziną, a także pu-
blikować ich zdjęć oraz fotografii
nieruchomości i przedmiotów na-
leżących do piosenkarki. Wyrok jest
formą cenzury prewencyjnej i już
jesteśmy w stanie wyobrazić sobie
podobne orzeczenie zakazujące np.
„Faktom i Mitom” pisania o Ko-
ściele dlatego tylko, że Kościół nas
nie lubi.
RP
Kilka miesięcy temu we Fran-
cji ukazał się (przyjęty bez więk-
szego entuzjazmu) komiks o życiu
papieża „Z Wadowic do Rzymu”.
DOM
MW
Jadwiga Pruchnal
, żona cięż-
ko chorego
Zygmunta
, jednego
dnia straciła męża i dach nad gło-
wą. Pomogła jej w tym teściowa,
Zofia
, która zabrała syna od rze-
komo złej synowej i wprowadziła
się z nim do fundacji prowadzo-
nej przez księdza
Jana M.
Księ-
żulo bynajmniej nie okazał się bez-
interesowny. W zamian za opie-
kę pani Zofia zgodziła się prze-
kazać na rzecz księżowskiej fun-
dacji... swój dom. Nikogo nie ob-
chodzi, że Jadwiga Pruchnal zna-
lazła się na bruku. Sutannowy
skwitował całą sprawę – zapewne
w kontekście zasady nierozerwal-
ności małżeństwa – stwierdzeniem,
AC
MAR
TRZECI BLIŹNIAK
BOJKOT „ŁYSYCH”
Lubelscy radni uchwalili, że
prezydent grodu
Andrzej Prusz-
kowski
(PiS) musi zarabiać wię-
cej. W sumie podwyżka pensji
i różnych dodatków wyniosła 500
Stowarzyszenie Młoda Socjalde-
mokracja (młodzieżówka SdPl) pod-
jęło skuteczną akcję bojkotowania
Plik z chomika:
Geti
Inne pliki z tego folderu:
Fakty i Mity 2004-01.jpg
(54 KB)
Fakty i Mity 2004-01.pdf
(2848 KB)
Fakty i Mity 2004-02.jpg
(56 KB)
Fakty i Mity 2004-02.pdf
(1996 KB)
Fakty i Mity 2004-03.jpg
(52 KB)
Inne foldery tego chomika:
Archiwum 2001
Archiwum 2002
Archiwum 2003
Archiwum 2005
Archiwum 2006
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin