Hilary Norman - Miłość i przyjaźń.pdf

(1755 KB) Pobierz
Milosc i przyjazn
Hilary Norman
MIŁOŚĆ I PRZYJAŹŃ
Dla mojego ojca, Henry'ego Normana
77439282.003.png 77439282.004.png
Podziękowania
istnieje wiele osób i organizacji, którym jestem winna wdzięczność za pomoc przy zbieraniu
materiału i pisaniu niniejszej książki. Na szczególną uwagę z tego powodu zasługują (w
porządku alfabetycznym): pan Howard Barmad, pracownik Biblioteki Gminy Izraelickiej w
Zurychu; pan Howard D. Deutsch; pan Michael Snell; pan Michael Thomas; mój wydawca pani
Maureen Waller; pani Rae White; a przede wszystkim – głównie ze względu na niezawodne
wsparcie z jej strony, poczucie humoru, bezcenne wspomnienia i rady – moja matka.
Honfleur, Francja 1983
77439282.005.png
Rozdział 1
Alexandra Craig Alessandro odłożyła na bok pióro i przewróciła kartkę. Niebieskie litery
przebijały niewyraźnie przez miękki, chłonny papier.
Odsunęła krzesło, wstała i przeciągnęła się, czuła, jak napięte ma mięśnie szyi i ramion.
Zmęczenie dawało jej się we znaki.
Podeszła boso do otwartego okna i wyjrzała na zewnątrz, w mrok ogrodu. Wonna
normandzka bryza musnęła łagodnie jej długie czarne włosy, przesunęła się nad biurkiem. List
zaszeleścił cicho.
Początki. Początki zawsze bywają najtrudniejsze. Przedtem myślała, że kiedy już podejmie
decyzję, klamka zapadnie, a reszta wyleje się z niej szybko, niczym lawa ze zbyt długo uśpionego
wulkanu. Okazuje się jednak, że grzebanie w pamięci boli.
Prawda. Oto klucz.
Wróciła do biurka i spojrzała na list, na smukłe i pochyłe litery, na wyrazy rozdzielone tak
wyraźnie, jak odseparowane są w tej chwili od siebie ona i córka. Dzielna, piękna, nieokiełznana
Roberta, znajdująca się nie tylko o tysiące mil stąd w Nowym Jorku wraz ze swoim ojcem, ale
również o krok od szaleństwa, które tylko ona, jej matka, mogłaby próbować powstrzymać.
Ponownie skierowała wzrok na list, usiłując spojrzeć świeżym okiem na to, co sama
napisała, a także wyobrazić sobie, jak Bob-xxxbi, uczciwa siedemnastoletnia dziewczyna
rozdzierana przez konflikty, będzie interpretować ten dziennik, stanowiący zarówno epitafium,
jak i spowiedź oraz usilną prośbę.
Zatrzymała spojrzenie na drugim akapicie i zaczęła czytać.
...Wielu artystom wystarcza sama sztuka, obrazy i rzeźby wypełniają całe ich życie, nie
potrzebują niczego więcej. Nie było tak jednak, i to od wielu lat, w przypadku twojej matki.
Bardziej niż sztuki potrzebowałam miłości.
Z Andreasem połączyła mnie w początkowym okresie idealna miłość, pełna harmonia serca
i duszy, serdeczność, która, jak sądziłam, zdolna jest napełnić ciepłem cały świat. A jednak to
nam nie wystarczało. Potrzebowaliśmy czegoś więcej. Potrzebowaliśmy ciebie.
W życiu wszystko ma swoją cenę, Bobbi. Myślę, że nadeszła pora, abym spłaciła wreszcie
zaległe rachunki. Może do tego powinno dojść już przed laty, gdy byłaś dzieckiem, ale wtedy
chodziło o zbyt wiele spraw, a mnie brakowało odwagi, aby wyznać ci prawdę.
Teraz jednak ogarnął mnie nagle lęk o ciebie. Boję się bardzo, że popełnisz błąd – błąd,
który mógłby kosztować cię nawet życie. Dlatego musiałam się zdobyć na odwagę. Kłamstwo
zdążyło już zapuścić korzenie, jego łodyga rozrosła się, zgrubiała, zakwitły też nowe liście.
Prawda, moja droga, nie ma na celu zniszczenia łodygi ani jej liści; kto wie, może nawet je
wzmocni – a wtedy pozostałabym sama z dręczącymi lękami.
77439282.006.png
Wygląda na to, Bobbi, że wprowadzę znowu sporo zamętu w twoje młode życie, chociaż Bóg
wie, iż było ono aż nadto pogmatwane. Właśnie dlatego i tylko dlatego proszę cię o wybaczenie.
Przejdź do biblioteki twojego ojca i popatrz na obraz „O-xxxblicze życia", wiszący, jak mi
powiedziałaś, nad kominkiem. Zapewne jesteś przekonana, że znasz go już bardzo dobrze,
mimo to przyjrzyj mu się dokładnie.
Przedstawia pięć postaci. Spójrz, jak blask najmniejszej z nich, tej pośrodku, oświetla dwie
osoby stojące najbliżej niej: kobietę i mężczyznę. Nieco dalej, jakby w cieniu, widać drugiego
mężczyznę; jakby celowo pozostaje tam, gdzie nie dociera blask. Jest jeszcze trzeci mężczyzna;
stroni od reszty i okrywa go mrok, a jednak rzuca się w oczy.
Kiedy byłaś mała, razem powiesiłyśmy ten obraz w naszym apartamencie nowojorskim, a ty
poprosiłaś, abym ci o nim opowiedziała. Z jakiegoś powodu było to dla ciebie ważne, ale ja nie
udzieliłam rzetelnej odpowiedzi, nie mogłam tego uczynić. A ty chyba zapomniałaś wkrótce o
całej sprawie. Teraz nadeszła pora, abym wyjaśniła wszystko, co się wiąże z tym obrazem.
Osobą w centrum jesteś ty, Bobbi, a kobieta to twoja matka. Mężczyzną stojącym najbliżej
nas jest Andreas, twój ojciec. Ten drugi, samotny, stojący na uboczu, to nasz serdeczny
przyjaciel Dan Stone. Ostatni to człowiek obcy, postać tajemnicza, trzymająca się z dala, a
jednak o przełomowym znaczeniu dla obrazu i może nawet dla ciebie.
Jakże trudno jest teraz, kiedy wreszcie zdecydowałam się zacząć, znaleźć sposób, aby
przedstawić ci tę historię wyraźnie, czarno na białym. Jest to historia pięciorga ludzi, których
losy nierozerwalnie splotły się ze sobą na przeciąg czterdziestu lat. Myślę, że w moim przypadku
najprostszym, choć nie najłatwiejszym sposobem, aby przedstawić ci całą sprawę otwarcie,
byłoby wyobrazić sobie, że tak jak niegdyś jesteś znowu małą dziewczynką, siedzisz u mnie na
kolanach i słuchasz, jak snuję swoje opowieści z dawnych lat, przekazując ci twoje dziedzictwo,
tak jak często czynią to matki.
Poszczególne wyrazy zaczęły się zlewać w niewyraźne plamy. Alexandra zamrugała,
przetarła oczy wierzchem dłoni. U jej stóp na perskim dywanie Flic, stary owczarek niemiecki,
zaskomlał cicho i zadygotał, pogrążony nadal w otchłani snu. Była późna pora nocna, w
sąsiednich domach większość ludzi z pewnością spała, wszędzie panował błogi spokój.
Alexandra wstała, zgasiła górne światło, pozostawiając zapaloną jedynie małą lampkę na
biurku, po czym usiadła z powrotem. W miarę jak pamięć uparcie podsuwała obrazy z
przeszłości, narastało uczucie samotności, potęgowane przez panującą w domu ciszę.
Myślę, Bobbi, że najważniejszy element tej historii to przyjaźń pomiędzy Andreasem i
Danielem, tak więc może powinnam rozpocząć właśnie od nich, od ich pierwszego spotkania
dawno temu, podczas wojny w Europie. Może powinnam po prostu opowiedzieć o wszystkim...
77439282.001.png
tak jak było... tak jak oni mi to przedstawili...
77439282.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin