Jerzy Robert Nowak - Jak oszukano naród.rtf

(422 KB) Pobierz

JERZY ROBERT NOWAK                            

BIBUOTEKA

   KSIĄŻEK

      „NIEPOPRAWNYCH   

           POLITYCZNIE"

 

 

 

 

 

 

 

 

JAK

OSZUKANO

NARÓD

 

 

 

 

 

 

 

Wydawnictwo






Opracowanie graficzne Sławomir Lgocki

© Copyright by Jerzy Robert Nowak, Warszawa

Wydawnictwo MaRoN, tel. 0-608 854 215

ISBN 83-915918-2-4


I. Oszustwo „okrągłego stołu"

Latem 1990 r. w Gdańsku z lubością opowiadano następującą anegdotę. Do działu informacji gdańskiego Zarządu Regionu zadzwonił jakiś Rosjanin i zapytał po rosyjsku: - Czy to teatr? - Nie, to „Solidarność" - usłyszał w odpowiedzi. Boże, to już zagarnęliście wszystko! -jęknął Rosjanin. A było akurat odwrotnie. Po prawie roku rządów Mazowieckiego stara nomenklatura trzymała się mocno niemal wszędzie, od wojska i policji po - poprzez PAP i przeważną część prasy - banki i obsadę kluczowych pozycji w resortach gospodarczych. Powszechne rozgoryczenie z powodu powolności przemian najlepiej wyrażał tekst powstałej w maju 1990 r. piosenki Jana Kaczmarka Sulejówek:

Sąsiedzi nasi rwą do przodu,

jakoś to skladniej idzie im,

a my jak żółw, jak paw narodów

wśród maruderów wiedziem prym...

To była inna „Solidarność"

Dlaczego polskie zmiany dekomunizacyjne okazały się tak powolne i tak nikłe w odróżnieniu od sąsiedniej Czechosłowacji, pomimo że w Polsce przez lata była bez porównania większa niż w Czechach opozycja antykomunistyczna? Pomimo świetnej tradycji 16 miesięcy „Solidarności" w latach 1980-1981, które wstrząsnęły całym światem komunistycznym. I kolejne pytanie, dlaczego dziś „Solidarność" jako ruch tak mocno przygasła, i dla jakże wielu kojarzy się z czymś wielce nieudanym, zaprzepaszczonym, niefortunnym, spychanym na margines? Jak doszło do takiej kompromitacji „Solidarności" AD 2001?

Aby to zrozumieć trzeba pamiętać o jednym fakcie zasadniczym. „Solidarność" lat 1980-1981 była czymś zupełnie innym niż ruch, na jakim oparł się „nasz rząd" Tadeusza Mazowieckiego w 1989 roku. I czymś zupełnie innym niż ruch, którego przedstawiciele przejęli ster rządu w 1997 roku pod firmą AWS-u.

W sierpniu 1980 r. „Solidarność" była ruchem chrześcijańsko-patriotycznym, którego główną siłę stanowili rozmodleni stoczniowcy w kaskach, strajkujący wśród furkotu biało-czerwonych chorągiewek. Stoczniowcy wiedzieli czego chcą i żadne namowy KOR-owskich




doradców nie mogły skłonić ich do miarkowania żądań. Lewicowa opozycja laicka nie mogła zdobyć większego wpływu ani u nich, a ni u przeważającej części 10-milionowej „Solidarności" z 1981 roku. Na jej pierwszym zjeździe jesienią 1981 roku wyraźnie dominowały po­glądy nurtu patriotycznego, „prawdziwych Polaków" jak zgryźliwie wspominali później ich kosmopolityczni KOR-owscy oponenci spod znaku Michnika, Kuronia, Borusewicza czy Celińskiego. Ku wzburze­niu całej warszawskiej lewicowej „elitki" jej największy guru - Broni­sław Geremek fatalnie przegrał w wyborach na jesiennym zjeździe „S" w 1981 r. Nie zdołał wejść nawet do 100 osobowego składu Kra­jowej Komisji Solidarności. Adam Michnik z goryczą wspominał, że nie opublikował ani jednego tekstu na łamach tygodnika „Solidar­ność" w 1981 roku; nikt mu wówczas nawet nie zaproponował współpracy z tym głównym solidarnościowym periodykiem! W osiem lat później, w 1989 roku, wszystko niebywale się odmieniło. Geremek był głównym rozdającym karty w Obywatelskim Klubie Parlamentar­nych. Ateista i kosmopolita Michnik był naczelnym redaktorem jedy­nej solidarnościowej gazety wydawanej w imieniu chrześcijańskich i patriotycznych mas solidarnościowych. Dawna opozycyjna lewica laicka przejęła różne kluczowe pozycje w środowiskach rozpoczynają­cych budowę zrębów III Rzeczypospolitej i zdominowała tzw. „nasz rząd" Tadeusza Mazowieckiego. Patriotyczne i chrześcijańskie kręgi dawnej opozycji solidarnościowej zostały zmarginalizowane i ze­pchnięte w cień katolewicowych sojuszników byłych Korowców (głównie środowisk z „Tygodnika Powszechnego" i „Więzi").

Jak doszło do tak niebywałej ewolucji? Co umożliwiło przejęcie przez opozycyjną lewicę laicką rządu dusz w bastionach chrześcijań­skiej i patriotycznej „Solidarności" w ciągu ośmiu lat rządów Jaruzel-skiego? Kluczy do zrozumienia tej szokującej ewolucji trzeba szukać głównie w skutkach represji stanu wojennego i późniejszej wyrafino­wanej polityki ludzi Jaruzelskiego, starannie promujących przeróż­nymi środkami najbardziej odpowiadające ich interesom środowiska opozycyjne. Represje stanu wojennego i późniejszych lat rządów jaru-zelszczyzny odegrały podstawową rolę w złamaniu kręgosłupa opo-zycji, wytrzebienia jej najbardziej odważnych i nonkonformistycznych przedstawicieli. W 1990 roku mówiono o około 100 postaciach „Soli­darności" zamordowanych w okresie od grudnia 1981 roku; przy­puszczalnie było ich znacznie więcej, choć prawie nic o tym nie wie­my. Tak jak prawie nikt nie pamięta o zamordowaniu już w kwietniu


1983 roku w sfingowanym wypadku samochodowym duchowego przywódcy poznańskiej opozycji w czasie stanu wojennego - ojcu Honoriuszu Kowalczyku.

Mordowanie najbardziej aktywnych ludzi związanych z „Solidar­nością" i zmasowane represje lub sankcje materialne wobec wielu tysięcy innych zrobiły swoje. Coraz więcej młodych ludzi, najczęściej tych najbardziej radykalnych i bezkompromisowych emigrowało z Polski. W latach 1981-1989 opuściło Polskę ponad 800 tysięcy osób, głównie z młodych pokoleń. Znalazła się wśród nich blisko czwarta część Polaków z wyższym wykształceniem. W wielu regionach „Soli­darność" została dosłownie ogołocona z ludzi najbardziej dynamicz­nych i najbardziej wykształconych. Szczególnie widoczne było to zwłaszcza na Śląsku. Ta emigracja setek tysięcy młodych Polaków, nie chcących iść na żaden ukłon wobec reżimu, fatalnie zaciążyła na póź­niejszym kształcie „Solidarności". Myślę, że można całkowicie podpi­sać się pod opinią księdza biskupa Edwarda Frankowskiego oceniają­cego, iż: Gdy po stanie wojennym część najwartościowszych synów Polski musiała wyemigrować z kraju, gdy ich zabrakło, wtedy ekspartyjni, rzekomo „nawróceni", przyszli z pomocą byłej „komunie". Nazwali się liberałami, Europejczykami, ekspertami od przekształceń ustrojowych. Jako tacy wcisnęli się na czoło rzekomej prawicy (bp. E. Frankowski, „Rekolekcje dla ludzi pracy", Toruń 1997, s. 67).

Emigracja setek tysięcy młodych ludzi, szczególnie mocno prze­śladowanych przez władze za swe nieprzejednanie, ułatwiła stopnio­we wzmacnianie wpływów w podziemnej „Solidarności" przez osoby wywodzące się kręgów tzw. opozycji laickiej, przeważnie byłych ko­munistów (środowiska Geremka, Kuronia, Michnika, dawnego „czerwonego harcerstwa", „internacjonałów" w „pokoleniu 68" etc). W walce o wpływy w podziemiu znaleźli się oni teraz w dużo ko­rzystniejszej sytuacji niż w otwartej rywalizacji na publicznych zebra­niach i na zjeździe „Solidarności" w 1981 roku. Teraz nie liczyły się tak mocno argumenty trafiające do serc słuchaczy, lecz nieformalne ukła­dy i powiązania, w których od dawna wyspecjalizowali się michni-kowcy i ich zwolennicy z „warszawki" i „krakówka". Na dodatek oni mieli najlepsze, wyrobione od dawna, kontakty na Zachodzie. Dzięki temu błyskawicznie zmonopolizowali dostawy pieniędzy z Zachodu (przede wszystkim dla „Mazowsza, kierowanego przez Bujaka), zmo­nopolizowali podziemne wydawnictwa związkowe i ich kolportaż. I oczywiście wykorzystali to do odpowiedniego nagłaśniania „swoich",




w czym bardzo pomagała im od dawna zdominowana przez żydow­skich „Europejczyków" polska sekcja Radia Wolnej Europy i polska Sekcja BBC (kierowana przez kompana Michnika z marca 1968 r. Aleksandra Smolara). Peter Schweitzer w książce Victory czyli zwycię­stwo. Tajna historia świata lat osiemdziesiątych, CIA i „Solidarność" (War­szawa 1994) pisze wiele i szczegółowo o rozmiarach pomocy zachod­niej dla solidarnościowego podziemia, i o tym, kto na niej najbardziej skorzystał spośród ludzi podziemia, akcentuje znaczenie w tej pomo­cy siatki Mossadu w Polsce (por. s. 102-103 wspomnianej książki etc).

Wpływy „internacjonałów" z „pokolenia 68" i środowisk post-KOR-owskich w nielegalnej „Solidarności" jeszcze bardziej umocniły się dzięki niedemokratycznemu i nieformalnemu odtwarzaniu no­wych władz „Solidarności" w latach 1987-1988 i maksymalnemu zbli­żeniu w owym czasie między Wałęsą a Geremkiem i Michnikiem. Stopniowo dawni KOR-owcy zyskali nigdy przedtem nie posiadane na taką skalę wpływy na różne decyzje nieformalnych władz „Soli­darności". Od połowy lat 80. laiccy lewicowi opozycjoniści zaczęli odnawiać zadawnione bardzo szerokie kontakty z komunistycznymi „internacjonałami" z ekipy Jaruzelskiego i Rakowskiego. Będąc pierw­szymi osobami z opozycji dogadującymi się z władzami „internacjo-nałowie" ze środowisk post-KOR-owskich wraz z pierwszymi przy­miarkami do „okrągłego stołu" postarali się o maksymalne zmonopo­lizowanie dla siebie reprezentacji opozycji. W odróżnieniu od Węgier, gdzie dialog między władzą a opozycją toczył się przy pełnej repre-zentacji różnych nurtów opozycyjnych, w Polsce zatroszczono się o maksymalne zmarginalizowanie przy „okrągłym stole" środowisk chrześcijańsko-patriotycznych. Za to zmarginalizowanie niemałą od­powiedzialność ponosi Lech Wałęsa, który całkowicie zaakceptował metody doboru „stołowników", stosowane przez grupę Geremka. Jakże kłamliwie brzmią w tym kontekście uwagi Wałęsy w jego książ­ce Droga do wolności. 1985-1990. Decydujące lata (Warszawa 1991, s. 111): Poza okrągłym stołem znaleźli się ludzie z ugrupowań ekstremalnych (ultrakomuniści, nacjonaliści, sekciarze i tym podobni), którzy programowo z nikim nie wchodzą w układy.

Ze strony komunistycznej bardzo zatroszczono się o stworzenie „odpowiedniego" klimatu przed rozmowami „okrągłego stołu", po­kazanie, co grozi najbardziej nieprzejednanym opozycjonistom. Na krótko przed obradami „okrągłego stołu" pod koniec stycznia 1989 roku doszło do zamordowania dwóch duchownych bardzo mocno


wspierających działalność opozycyjną: księży Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca (ks. Niedzielak, były kapłan WiN był m.in. twórcą Sanktuarium Polaków Poległych na Wschodzie, ks. Suchowo-lec współdziałał z KPN-em).

W czasie Magdalenki obie grupy lewicowych „stołowników" i rządową grupę Rakowskiego-Kiszczaka i opozycyjna grupę Geremka-Michnika połączył wspólny strach przed oddaniem podstawowych decyzji w ręce polskiego narodu, posądzanego przez nich o nacjona-lizm, szowinizm i klerykalizm. Jarosław Kaczyński pisał nie bez racji: Lęk przed odrzuceniem całego układu peerelowskiego i przed pokazaniem przez Polaków strasznej twarzy ciemnogrodu, ksenofobii i nacjonalizmu był podstawą myślenia elity „okrągłego stołu", wywodzącej się z opozycji we­wnątrz systemowej (...).

Wspólny strach sprzyjał tym silniejszemu scementowaniu intere­sów „Europejczyków" z obu stron. Początkowo nie wtajemniczony w funkcjonowanie nowej sitwy partyjnej prominent Stanisław Ciosek nie mógł ukryć swego zaskoczenia siłą kształtującego się żydowskiego lobby. I nawet zwierzył się na ten temat księdzu Alojzemu Orszuli-kowi w rozmowie z 17 marca 1989 r., komentując przedziwne zbliżenie między ministrem Urbanem a Michnikiem i to, że: Zauważa się tworzenie swoistego lobby żydowskiego, które żywo interesuje się pracami „okrągłego stołu" (...) (cyt. za P. Raina: Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dą­browski, Warszawa 1995, t. 2, s. 440).

„Jakaś cholerna lewica"

Przeważająca część żydowskiego lobby spośród dawnej laickiej opozycji była równie silnie, jak czołowe postacie z kręgów komuni­stycznych zainteresowana w zastopowaniu autentycznej dekomuni-zacji i prawdziwego rozliczenia. Z bardzo różnych powodów, by przypomnieć choćby casus Adama Michnika mającego w rodzinie komunistycznego zbrodniarza - Stefana Michnika. Wszystko to pro­wadziło do coraz lepszej magdalenkowej komitywy liderów tzw. opozycji laickiej z przywódcami PZPR-u. Jarosław Kaczyński wspo­minając zachowanie Adama Michnika i jego kompanów z lewicowej elity „Solidarności" przy „okrągłym stole" pisał: Część osób, o których już mówiliśmy, w odrażający sposób fraternizowała się z komunistami: piła mnóstwo wódki, opowiadała tłuste dowcipy, przymilała się i poklepywała. Nader wymowne pod tym względem są zdjęcia w książce gen. Kisz-czaka: Generał Kiszczak mówi... prawie wszystko, zwłaszcza zdjęcie

7




Michnika na rauszu, radośnie wychylającego kolejnego kielicha w towarzystwie Aleksandra Kwaśniewskiego et consortes.

Jeden z czołowych liderów lewicy OKP, obecny lider Unii Pracy Ryszard Bugaj powiedział w grudniu 1990 roku podczas dyskusji w Pałacu Staszica: (...) Nie zapomnę, jak podczas „okrągłego stołu" minister Wilczek powiedział nam: „ No, panowie, spodziewałem się, że po waszej stro­nie spotkam ludzi uczciwej prawicy, a tu okazuje się, że to jakaś cholerna lewica jest (....)". W tym tak zaskakującym dla ministra Wilczka zdomi­nowaniu przez lewicę reprezentacji „Solidarności" przy „okrągłym stole" należy szukać klucza do zrozumienia całej późniejszej historii. Już wtedy bowiem zaznaczyła się całkowita dominacja „różowych" (tj. „Europejczyków" z lewicy laickiej), głównie ludzi, którzy tak jak profesor Bronisław Geremek byli przez wiele lat bardzo aktywnymi członkami PZPR.

Kto skorzystał na „okrągłym stole"?

Z perspektywy lat widać tym wyraźniej, że umowy „okrągłego stołu", zapewniające komunistom dużo większy stan posiadania niż wynikało to z układu sił, okazały się bardzo niekorzystne dla opozycji i Narodu, wpłynęły w decydujący sposób na ograniczony, bardzo ułomny charakter późniejszych polskich przemian. Jakże znamienne są w tym względzie wyznania biskupa łowickiego Alojzego Orszuli-ka, który przed dziesięciu laty pośredniczył w negocjacjach prowa­dzących do „okrągłego stołu": To prawda, że w wyniku rozmów przy Okrągłym Stole doszło do przemian ustrojowych, politycznych i gospodar­czych. Ale proszę popatrzeć: skorzystali głównie funkcjonariusze partii i apa­ratu ucisku. Żaden z nich nie poniósł odpowiedzialności za zbrodnie systemu, za prześladowania, poniżanie więźniów i internowanych. Naczelnicy więzień z czasów stanu wojennego nadal zajmują swe stanowiska. Dawni sekretarze chcą dziś nadal być przewodnią siłą narodu ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin