001. Schuler Candace - Dziecko Desi.pdf

(734 KB) Pobierz
Schuler Candace - Dziecko Desi
CANDACE SCHULER
DZIECKO DESI
ROZDZIAŁ 1
- Wracaj do domu, Desi - powiedział cicho doktor Craig.
Siedziała w jego gabinecie zupełnie zdezorientowana, ogłuszona
wiadomością, którą jej przed chwilą zakomunikował.
- Wracaj do domu i przemyśl sobie wszystko, nim cokolwiek
postanowisz - powtórzył. - Tylko Ŝeby to nie trwało zbyt długo. Zadzwoń do
mnie za parę dni i powiedz, co zdecydowałaś.
- Czy... czy to pewne? - z trudem wykrztusiła Desi.
Jej ogromne fiołkowe oczy patrzyły na niego błagalnie.
- Hmm - odchrząknął z zakłopotaniem doktor Craig. - Nie ma jeszcze
wyników testu, ale sądzę, Ŝe tak.
Ręka Desi instynktownie powędrowała na brzuch, jakby juŜ wyczuwała
nieistniejące jeszcze zaokrąglenie. Na jej gładkim czole pojawiła się
zmarszczka niepokoju i zdziwienia.
- Jesteś zaskoczona, prawda?
- Tak... to znaczy niezupełnie - przyznała niechętnie. Czuła się jak
ostatnia idiotka. - Zdawałam sobie, oczywiście, sprawę, Ŝe to moŜe być to,
ale tak naprawdę... - Milczała przez chwilę, po czym podjęła: - Wiem, Ŝe
wydam się panu bardzo naiwna, doktorze, ale ja ani przez chwilę nie
myślałam, Ŝe to... Nie! To znowu nie tak. Ja, po prostu, nie chciałam
wiedzieć. Łudziłam się. Wymyślałam tysiące innych powodów, Ŝe właściwie
to zawsze miesiączkowałam nieregularnie i Ŝe wcale nie miałam rano
mdłości, i... i Ŝe przecieŜ to był tylko tam ten jeden raz. - Zarumieniła się na
wspomnienie szalonego weekendu sprzed paru tygodni.
Mój BoŜe! Jak mogłam być aŜ tak naiwna - pomyślała.
- Wiedziałam, Ŝe coś jest nie tak - ciągnęła – ale wmawiałam sobie, Ŝe to
jakieś kobiece problemy. Nawet bałam się, czy to aby nie rak. - Uniosła głowę
i popatrzyła na doktora. - W pewnym sensie ulŜyło mi po tym, co mi pan
powiedział. W końcu od tego, Ŝe się jest w ciąŜy, nikt nie umiera, prawda? -
zaśmiała się krótko, urywanym, nerwowym śmiechem, w którym czaiła się
histeria.
- No cóŜ, dziękuję, Ŝe poświęcił mi pan tyle czasu, doktorze. - Wstała z
krzesła i sięgnęła po torebkę. Sztywnymi palcami niezdarnie poprawiła szal
i wygładziła nieistniejące zmarszczki na obszernym, ręcznie robionym
swetrze.
Doktor Craig podniósł się zza biurka i podszedł do Desi. Serdecznym
gestem ujął jej drŜące dłonie.
- Zadzwoń do mnie za parę dni - powiedział z troską w głosie. - Musisz
podjąć decyzję jak najszybciej. Nie zostało ci duŜo czasu. Niedługo będzie
juŜ za późno na zabieg.
- Nie! - przerwała mu Desi, przecząco kręcąc głową. - Nie mogłabym tego
zrobić. To znaczy, ja... Nie! - powtórzyła stanowczo, wyrywając ręce z dłoni
doktora.
- Na razie nic nie mów - uspokajał ją doktor Craig. -Przemyśl to dobrze,
Desi. Jesteś młoda, wszystko przed tobą. Wiem, to brzmi trywialnie, ale nie
pozwól, aby jedna pomyłka zrujnowała całe twoje Ŝycie.
- To nie była pomyłka! - zaprotestowała z gwałtownością, która zaskoczyła
ją samą. - Przyznaję, Ŝe nie byłam rozsądna ale... - urwała. Nie potrafiła mu
tego wytłumaczyć. Nie potrafiła opowiedzieć o wszystkim temu miłemu,
Ŝyczliwemu człowiekowi, który znał ją od dziecka i który teraz patrzył na
nią z niepokojem i troską.
Po prostu nie mogła traktować tej ciąŜy jako pomyłki. To oznaczałoby, Ŝe
wszystko, co wydarzyło się tamtego pamiętnego dnia, teŜ było pomyłką. A
przecieŜ to nie prawda! Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co robi i
wiedziała, dlaczego to robi. No, moŜe nie do końca -przyznała uśmiechając
się w duchu. Ani przez sekundę nie pomyślała, jakie mogą być
konsekwencje. To prawda, nie była rozsądna, ale nigdy, przenigdy, nie
nazwie tego pomyłką!
- Czy wobec tego, ojciec dziecka... - głos doktora przerwał jej
rozmyślania. - Czy zamierzacie się pobrać?
- Pobrać się? - Zaskoczona Desi zatrzymała się na progu gabinetu. -
Niestety, obawiam się, Ŝe ślubu nie będzie. On nic nie wie, a ja wcale nie
zamierzam mu o tym powiedzieć - dodała uśmiechając się.
- AleŜ Desi! - oburzył się doktor Craig. - On ma prawo wiedzieć.
- Nie w tym przypadku - wyjaśniła spokojnie. - Nie mamy wobec siebie
Ŝadnych zobowiązań. Nic sobie nie obiecywaliśmy i niczego od niego nie
oczekuję. To tylko moje dziecko i moja sprawa, jasne?
- Jak uwaŜasz, Desi - zgodził się niechętnie.
W jasnych oczach Desi pojawił się wyraz, który dobrze znał. Upór, duma,
a moŜe po prostu ambicja. Doktor Craig znał ją nie od dziś i wiedział, Ŝe
jest silna. W dzieciństwie pomogło jej to przejść bez słowa skargi przez
okres rozbitych nosów, siniaków i stłuczonych kolan, później zaś przez długą
i bolesną rekonwalescencję po wypadku samochodowym. Nie wątpił, Ŝe i
tym razem Desi da sobie radę.
- Pomyśl o tym, co ci powiedziałem - spróbował raz jeszcze.
Desi przecząco pokręciła głową.
- No dobrze, uparciuchu. Poproś pielęgniarkę o skierowanie.
- Skierowanie? Jakie skierowanie? - zdziwiła się Desi.
- Nadal mieszkasz w San Francisco, nieprawdaŜ?
Przytaknęła.
- Wobec tego potrzebny ci jakiś miejscowy lekarz -wyjaśnił. - Nie
będziesz chyba jeździła 150 kilometrów do mnie na wizyty. Szczególnie w
ostatnich miesiącach. To nie najlepszy pomysł. Poza tym, potrzebny ci jest
ktoś na miejscu w razie jakichś problemów. Oczywiście, nie ma powodu do
obaw - dodał pośpiesznie, widząc zaniepokojoną minę Desi. - Jesteś młoda i
zdrowa, a w San Francisco jest wielu dobrych lekarzy. Zgodzisz się jednak,
Ŝe nigdy nie powinno się niepotrzebnie ryzykować.
- Ma pan rację, doktorze.
Opuściła gabinet doktora Craiga zaopatrzona w adresy dwóch połoŜników,
recepty na witaminy i długą listę tego, co powinna, a czego nie powinna
robić kobieta w ciąŜy. Wsunęła to wszystko do torby i skierowała się w
stronę zaparkowanego po przeciwnej stronie ulicy błękitnego, sportowego
samochodu.
Wcale nie odczuwam tego, Ŝe jestem w ciąŜy -stwierdziła, szarpiąc się z
opornym dachem samochodu. Wręcz przeciwnie, nigdy przedtem nie czuła
się tak lekka, rześka i pełna Ŝycia. Niestety, dotyczyło to jedynie fizycznego
samopoczucia. W uczuciach Desi panował zupełny chaos.
Jak mogła być tak głupia, tak naiwna! Po prostu, nie wierzyła, Ŝe coś
takiego moŜe się jej przydarzyć. Nawet nie brała takiej moŜliwości pod
uwagę. CiąŜa była ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślała w związku z tym, co
zaszło w tamten pamiętny weekend, sześć tygodni temu.
Spójrzmy prawdzie w oczy - wykrzywiła się do swojego odbicia w
lusterku. Narobiłaś głupstw, a teraz się boisz.
UwaŜnie przyjrzała się swojej twarzy. Tak, bała się. I to bardzo.
Widziała to w swoich szeroko otwartych oczach o rozbieganym spojrzeniu.
To wszystko stało się zbyt nagle - pomyślała. Nie była na to
przygotowana. Potrzebowała czasu, by pogodzić się z tą niespodziewaną
zmianą w swoim Ŝyciu, ale wiedziała, Ŝe moŜe zwlekać z podjęciem decyzji.
Chciała, czy nie, była w ciąŜy.
Spojrzała na swoje dłonie nerwowo zaciśnięte na kierownicy. Kawa.
Muszę napić się kawy - postanowiła. I moŜe coś zjem. Ostatnio, jak nigdy,
dopisywał jej apetyt. Teraz juŜ wiedziała, jaki był tego powód.
Prowadziła ostroŜnie, jakby nabrzmiały brzuch juŜ utrudniał jej ruchy.
Zaparkowała przed swoją ulubioną restauracją „Stagnaro". Sala świeciła
pustką. Desi wybrała stolik pod oknem, z widokiem na zacumowane przy
nadbrzeŜu łodzie rybackie. Lubiła przyglądać się ptakom czatującym na
rzucane im przez rybaków resztki. Przychodziła tu kiedyś z ojcem, jako
mała dziewczynka. Nazywało się to „dorosłe lunche". Tylko oni dwoje.
Desi i ojciec.
- Poproszę kawę - zwróciła się do kelnerki. - Nie, przepraszam, herbatę -
poprawiła się szybko. Przypomniała sobie, Ŝe przecieŜ kobiety w ciąŜy nie
powinny pijać kawy. - Gorącą herbatę i sałatkę z tuńczyka. I poproszę o
dodatkową porcję masła - dodała. Czytała kiedyś, Ŝe produkty mleczne są
szczególnie wskazane w jej stanie.
Jadła wolno, popijając gorącą herbatą. Jednocześnie próbowała spokojnie
przeanalizować swoje obawy. Czego właściwie się bała? Co ją tak
przeraŜało?
No cóŜ, po pierwsze nie miała pojęcia o wychowywaniu dzieci. Nie, to
nie to. Obawa, Ŝe straci pracę? W środowisku, w którym się obracała,
nikogo nie zaszokuje wiadomość, Ŝe jest w ciąŜy. Co najwyŜej, będą się
dziwić, Ŝe nie zdecydowała się na zabieg. Większość jej koleŜanek tak
właśnie by zrobiła. CzyŜ nie było to najrozsądniejsze wyjście dla samotnej
kobiety? Właściwie, dlaczego by nie?
Spróbowała raz jeszcze rozwaŜyć i taką moŜliwość. Nie, zabieg odpadał.
Nie potrafiłaby się na to zdobyć. W takiej sytuacji jedyne, co jej
pozostawało, to urodzić dziecko i wychowywać je samotnie. MoŜliwość
oddania noworodka do adopcji zupełnie nie wchodziła w grę. Nie mogła
nawet o czymś takim myśleć, a co dopiero zrobić to. Choć moŜe i byłoby to
całkiem rozsądne rozwiązanie.
Rozsądne - pomyślała z rozbawieniem. Cała ta historia, od początku do
końca, daleka była od rozsądku. Choćby fakt, Ŝe była teraz tu, w Santa
Cruz. Gdyby kierowała się rozsądkiem, powinna była udać się do jakiegoś
lekarza w San Francisco, a nie pędzić do Santa Cruz.
Ale tu, w rodzinnym miasteczku Desi, był doktor Craig, którego znała od
dzieciństwa. Bała się, Ŝe jej problemy to coś powaŜnego i chciała poradzić
się człowieka, któremu ufała. Nie zastanawiając się wsiadła do samochodu i
przejechała prawie sto kilometrów, by usłyszeć to, co mógł jej powiedzieć
pierwszy lepszy ginekolog w San Francisco.
Przyjazd do Santa Cruz był nie tylko nielogiczny, ale takŜe
niebezpieczny. To niewielka mieścina i wszyscy się tu znają. Gdyby
zobaczył ją ktoś ze znajomych, szkoda gadać. Na pewno podzieliłby się tą
nowiną z jej rodzicami, a wtedy matka Desi zadzwoniłaby do niej z pyta-
niem, co sprowadziło ją do Santa Cruz i dlaczego nie odwiedziła rodziny.
Oczywiście, wtedy musiałaby uciec się do kłamstwa. Nie była w tym dobra,
choć moŜe przez telefon udałoby się jej wymyślić jakieś przekonywające
łgarstwo. Zresztą, wcześniej czy później, i tak wszystko by się wydało.
Desi robiło się nieswojo juŜ na samą myśl, by powiedzieć rodzicom
prawdę. Nie bała się scen, łez i wymówek w rodzaju: jak mogłaś zrobić nam
coś takiego? Taki wstyd! Mama, z pewnością, byłaby zatroskana o zdrowie
jej i dziecka. Dla braci to nic szokującego. Ot, po prostu, część
współczesnej obyczajowości, ale najbardziej obawiała się rozczarowania na
twarzy ojca.
Desi, jako jedyna dziewczynka z czworga dzieci, była oczkiem w głowie
pana Westona. Choć miała juŜ dwadzieścia cztery lata, wiedziała, Ŝe ojciec
wciąŜ myśli o niej jako o swojej maleńkiej córeczce. Co innego, gdyby ta
ciąŜa była następstwem długotrwałego narzeczeń-stwa lub gdyby Desi miała
zamiar poślubić ojca swojego dziecka. O tak, wtedy wszystko byłoby duŜo
prostsze. Ale wyznać, Ŝe spodziewa się dziecka, bo spędziła z nieznajomym
męŜczyzną jeden szalony weekend! Nawet jej braciom trudno byłoby
pogodzić się z tym. Nie wtedy, kiedy w grę wchodziła ich jedyna siostra.
- Coś jeszcze? - Z ponurych rozmyślań wyrwał Desi głos kelnerki.
- Nie, dziękuję. - Przecząco pokręciła głową. - Tylko rachunek.
Wychodząc z restauracji kątem oka zerknęła na swoje odbicie w szybie.
Wysoka, szczupła kobieta, z szopą ognistorudych włosów związanych na
czubku głowy w modny koński ogon.
Nic a nic się nie zmieniłam - pomyślała ze zdziwieniem. Wyglądam
dokładnie tak samo, jak przed wyjściem z domu dziś rano.
Wykręciła się bokiem, szukając jakichś zmian w swojej sylwetce, które
wskazywałyby na jej stan, ale niczego nie dostrzegła. No, moŜe tylko przytyła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin