Aleksander Brückner
Różnowiercy polscy
Jan Łaski
[...] Wobec olbrzymiego hałasu, jaki reformacja niegdyś wywołała, i wobec znaczenia, jakie
jej dziś jeszcze, choć mylnie, przypisują, nie można się dosyć nadziwić, jak nędznie, mizernie
i ubożuchno reformacja ta nawet w r. 1560 się przedstawiała. Słomiany ogień, rozdmuchany
na chwilę do potwornych rozmiarów - oto polska reformacja, od pierwszego dnia chorująca
na straszny brak ludzi i środków, któremu i książę pruski wydołać nie mógł, choć czynił nad
siły nieomal. Ci sami magnaci, których stać było na setki tysięcy, aby np. jakiegoś
awanturnika zbrojnie do Włoch wprowadzić, nie mieli w r. 1560 dla reformacji ani grosza,
chociaż bez skrupułów dobra kościelne zabierali - dla reformacji umieli tylko żebrać
moralnego wsparcia w Zurychu, a materialnego w Królewcu: jedyny Radziwiłł na Litwie
stanowił zaszczytny wyjątek - nie można mu też w całej ówczesnej Polsce nikogo
przeciwstawić, nikogo z nim porównać. Cóż wielkiego zrobili dla reformacji choćby Bonerzy
i Górkowie, nie mówiąc o Szafrańcach czy Stadnickich, o Oleśnickim, zagarniającym
bezczelnie na własny użytek wszelkie dochody kościelne? Gorszono się powszechnie,
protestowano o to na synodach. Magnaci małopolscy nawet na koszta Biblii zdobyć się nie
mogli - musiał ją Radziwiłł zapłacić. Jedyny Rej ratuje honor Małopolski w tych czasach.
Lecz nędza materialna - to jeszcze nie najsłabsza strona reformacji. Co ważniejsza, w
głowach polskich korzeniła się ta reforma niesłychanie płytko, wyskakiwała też z nich za byle
jakim powodem bez śladu. Wiecznie chwiejny Zygmunt August może uchodzić za typ
większości polskich protestantów: starczy, że ks. Biskup uchwyci za cugle woźniki
królewskie, aby króla do katolickiego kościoła nawrócić;1 wobec byle energiczniejszego
ruchu protestantyzm polski zaraz mięknie. Albo taki stary Tarnowski: protestanci liczą go z
tryumfem do swoich; on uwierzył już, że papież to "antykryst", i ma jeszcze tylko dwa
skrupuły (co do znaczenia słów Pańskich przy wieczerzy świętej i co do zużytkowania dóbr
kościelnych) - w istocie umiera katolikiem. A cóż tacy Uchański, Orzechowski i tylu innych?
Gdyby reformacja i po innych krajach tylko takich by znalazła zwolenników, jak w Polsce,
nigdzie by i roku nie była przetrwała. Protestanci polscy nie łudzili się też nigdy, skoro tylko
z prawdą się wynurzali, co do opłakanego stanu "Kościoła" swego. Że mimo to w Polsce
protestantyzm stosunkowo tak długo i szeroko się utrzymał, nawet niejedno ważne ustępstwo
wytargował, zawdzięczał to, prócz opieszałości i nieopatrzności strony przeciwnej, jedynie
temu, że był wiarą szlachecką, kaprysem pańskim, cząsteczką złotej wolności, tj. anarchii;
gdyby ten sam protestantyzm rozsadowił się był wyłącznie między gminem wiejskim czy
miejskim, dzieje by o nim milczały zupełnie.
Wobec takiego stanu rzeczy należy tym więcej cenić owe szczytne jednostki między szlachtą
i duchowieństwem, dla których protestantyzm nie był rzeczą ambicji, narowu, mody albo
zysku, ale najgłębszego przekonania i poświęcenia; którzy na jego ołtarzu składali bez żalu i
wahania wszystko: majątek, imię i ojczyzną nawet; którzy najbogatsze dary ducha i serca
kornie a ufnie przynosili w ofierze Panu i świętej sprawie Jego. Lecz nawet ich praca krwawa
nie mogła wzbudzić pożądanego plonu. Dlaczego? - niech następne karty odpowiedzą.
Uskarżamy się słusznie, że za granicą o naszych znakomitościach zbyt mało i wiedzą, i piszą;
lecz cóż odpowiemy sami na zarzut, że zagranica ceni wysoko Polaka i zbiera skrzętnie
każdy, choćby najdrobniejszy ślad jego życia lub pisma, a dostrzega z boleścią, "w jak
przekrzywionych rysach własna ojczyzna postać jednego z największych i
najszlachetniejszych swych synów po dziś dzień przechowuje"2.
I rzeczywiście, o Janie Łaskim u nas stosunkowo głucho. Uczeni nasi i literaci poświęcali
dzieła i studia rodzeństwu, słynnemu condottieri Jaroszowi, dzielnemu wojownikowi
Stanisławowi, osławionemu awanturnikowi Olbrychtowi (synowi Jarosza), lecz o
najznaczniejszym z rodziny i najsławniejszym, o ofierze prześladowań zarówno cesarza
Karola V, jak pastorów luterskich, co to samą wieścią o zjawieniu się w Polsce wysokie
duchowieństwo przerażał, a od protestantów jak apostoł witany był i czczony, rozprawiano u
nas mało; po krótkim i mniej dokładnym, głównie bibliograficznym artykule Walewskiego w
r. 1872 nastąpił znakomity szkic pióra W. Zakrzewskiego w Ateneum" 1882 roku, zeszyt
IV.
Nie wyliczamy tu prac, jakie od zeszłego wieku we Fryzji, Danii, Niemczech Polakowi temu
poświęcano, ani dzieł, nieraz najodleglejszych, w których coraz o nim mówią, albo i
najnowszych, jak Bidla i Kruskiego3. Bo i któż by się spodziewał znaleźć np. w zbiorze
trzystu listów sławnych mężów, jakie Holender Gabbema w r. 1663 i 1668 wydał,4 sporą
wiązankę listów od i do Łaskiego pisanych; albo np. w zbiorze listów oryginalnych co do
reformacji angielskiej, wydanym przez Parker's Society,5 znaleźć sprawozdania piwowara
angielskiego Burchera, albo Utenhova z Krakowa i indziej z lat 1557 i 1558, tyczących
znowu Polaka? Sława imienia polskiego sięgała wtedy rzeczywiście daleko; oczy Europy
były zwrócone na Polskę; z najbardziej zapadłych kątów, z Gryzonii np., wyciągano do niej
ręce błagalne, kładziono w niej największą nadzieję; od imion Zygmunta Augusta i
Radziwiłła lub Tarnowskiego, Kromera i Hozjusza, a choćby Reja i Trzecieskiego, roją się
karty publikacji zagranicznych, przez Genewę np. trafiali pierwsi Francuzi do Polski.
Uczony Holender, dr. Abraham Kuyper, wyszedłszy ze studiów nad Łaskim (w stosunku do
Kalwina) przystąpił do zebrania wszystkiego, co po Łaskim w druku, rękopisach i listach
pozostało, i wydał w dwóch sporych tomach (r. 1866), co po latach pracy z bibliotek i
archiwów europejskich, od Dublina do Petersburga rozjeżdżając, uzbierał.6 Zamierzał on w
tomie osobnym dodać życiorys Polaka; zamiar ten spełnił zamiast niego H. Dalton w
obszernej, gruntownej i pięknie napisanej pracy Johannes a Lasco (Gotha 1881, s. 557),
przetłumaczył na język holenderski i angielski; z pracy tej korzystał głównie i J. Pascal w
dziele swoim: Jean de Lasco, son temps, sa vie, ses oeuvres, 1894 r. Praca Daltona nie
powiększyła szeregu dzieł o współpracownikach Lutra i Zwingliego, Melanchtona i Kalwina;
jego panegiryk czy apoteoza uświetnia i opromienia poważną postać polską, ś...
piotrzachu69