Conan (Tom 44 - Conan i amazonka - John Maddox Roberts.txt

(467 KB) Pobierz
JOHN MADDOX ROBERTS
   
   
   
CONAN I AMAZONKA
   
PRZEK�AD JAKUB CHMIELEWSKI
TYTU� ORYGINA�U CONAN AND THE AMAZON
   
Dla Toma i Beth McLoughlin,
   kt�rzy potrafi� cieszy� si�
   wieloma subtelno�ciami �ycia

ROZDZIA� I
   
   Miasto nazywa�o si� Leng. Po�o�one by�o w g�rzystej krainie wschodniej Brythunii, w pobli�u granic Korynthii i Nemedii, u zbiegu dw�ch prze��czy daj�cych dost�p do r�wnin le��cych na wschodzie, zachodzie i po�udniu. Niegdy� prze��cze owe o�ywione by�y ludzkim �yciem i Leng kwit�o, jednak�e szlaki handlowe zmieni�y sw�j przebieg i od wielu lat wi�ksza cz�� miasta sta�a si� opuszczona. Od czasu do czasu tylko jaka� karawana obozowa�a w obr�bie mur�w, by znale�� schronienie przed wiatrem bezustannie wiej�cym w�r�d g�r. Hodowcy byd�a i owiec wypasali swoje stada na pastwiskach � niegdy� przepysznych ogrodach bogatych kupc�w.
   Teraz jednak miasto zaczyna�o raz jeszcze nabiera� �ycia. Pojedynczo, dw�jkami, w ma�ych lub czasami wi�kszych grupach przez prze��cze, z czterech stron do miasta przybywali ludzie. Wielu z nich dosiada�o koni b�d� wielb��d�w, inni szli pieszo, a w�r�d tych ostatnich niema�o by�o skutych za szyje niewolnik�w uformowanych w karawany. Wi�kszo�� w�r�d przybywaj�cych stanowili m�czy�ni, ale mo�na te� by�o dostrzec kobiety.
   P�nym popo�udniem, na grzbiecie najbli�szego wzg�rza pojawi�a si� samotna sylwetka cz�owieka spogl�daj�cego w d� na kr�t� zakurzon� drog�, prowadz�c� do miasta. Czerwone s�o�ce rzuca�o d�ugie cienie i barwi�o zachodnie �ciany wy�szych budynk�w p�omienn� purpur�. Mury Leng by�y niskie i zbudowane z grubo ciosanego kamienia. Wiele chropowatych blok�w wypad�o ze swoich miejsc pozostawiaj�c sporej wielko�ci wyrwy. Pot�ne bramy dawno zbutwia�y daj�c swobodny wst�p ka�demu.
   Wi�kszo�� z jeszcze stoj�cych budynk�w by�a niewysoka, ale tu i �wdzie wyrasta�y wie�e o czterech lub pi�ciu kondygnacjach b�d�ce niegdy� pot�nymi siedzibami mo�nych rod�w. Gdzieniegdzie w bezchmurne niebo unosi�y si� smugi dymu. Kilku sp�nionych podr�nych zd��y�o przekroczy� jeszcze lini� obwarowa�, nie zwa�aj�c na stra�e pilnuj�ce miasta.
   Na szczycie sta� cz�owiek. By� pot�nej postury, mia� masywne cz�onki i pokryty bliznami nagi tors wystawiony na ci�cia wichru. Na nogach mia� wysokie wyko�czone futrem buty i spodnie z wilczej sk�ry. Na pot�ne ramiona zarzuci� sobie kr�tki p�aszcz z surowej ko�lej sk�ry � jedyn� ochron� przed kaprysami pogody. Jego nadgarstki i przedramiona owini�te by�y grub�, nabijan� �wiekami z br�zu, sk�rzan� ta�m�. Nosi� te� pas z podobnej materii, do kt�rego przyczepiony by� d�ugi miecz i prosty sztylet o szerokim ostrzu.
   Wiatr zwiewa� jego czarne w�osy na kanciast� twarz, pooran� bliznami podobnie jak ca�e cia�o i r�wnie spalon� s�o�cem. Sta� w bezruchu, a jego niebieskie oczy badawczo przygl�da�y si� le��cemu w dole miastu. Nagle zdecydowanym krokiem ruszy� w kierunku Leng. O jakie� sto krok�w przed miastem do��czy� do ma�ej grupy ludzi zbli�aj�cych si� od wschodu. Byli dobrze uzbrojeni i mieli gro�ny wygl�d, ale nie sprawiali wra�enia sk�onnych do zaczepki.
   � Witaj, nieznajomy � odezwa� si� przyw�dca grupy, m�czyzna odziany w tunik� i spodnie z jedwabiu. Zar�wno ubi�r, jak i jego w�a�ciciel pami�tali lepsze dni, ale w postawie dawa�a si� zauwa�y� pewno�� siebie i zuchwa�o��. � Widz�, �e kolejny do�wiadczony przez los �owca przyg�d szuka biesiadnych uciech w Leng! � Mia� opadaj�ce w�sy, a w rysach twarzy co� wschodniego, cho� w�osy jego by�y br�zowe, a oczy bladozielone.
   � S�ysza�em, �e cz�owiek bez plemienia i narodu mo�e sp�dzi� tu noc nie obawiaj�c si� lochu czy szubienicy po przebudzeniu � powiedzia� czarnow�osy m�czyzna. � Bo pr�cz tego miejsce to nie ma chyba nic godnego polecenia, z tego co widz�. � Wyd�u�y� krok, by zbli�y� si� do swojego rozm�wcy. � Czy na wschodzie rzeczy przybra�y podobny obr�t jak na p�nocy?
   � Tak si� zdaje. Jestem Kye�Dee, Hyrka�czyk z P�nocnego Wschodu, Klan ��wi. Nowy Kagan wyda� dekrety zakazuj�ce rozboj�w i uciska m�j klan, kt�ry nigdy nie zha�bi� si� prac� wyrobnicz�. Poprzez g�ry dotar�a do nas wie�� o tym miejscu, gdzie mo�na czu� si� bezpiecznie i nikt nie pyta o przesz�o��. Nie lubi� miast, ale zima zbli�a si� szybkim krokiem i nawet rozb�jnik musi szuka� schronienia.
   � Ja jestem Conan z Cymmerii � rzek� czarnow�osy m�czyzna. � Jestem najemnikiem, ostatnio na �o�dzie brytu�skiego barona z pogranicza. Podni�s� on bunt przeciwko swemu suwerenowi i przegra�. � Conan wyci�gn�� d�o� i u�cisn�� r�k� Hyrka�czyka.
   � A! Taka sprawa mo�e spowodowa�, �e si� jest niemile widzianym � Kye�Dee ruchem ramienia poprawi� okryty pokrowcem �uk i ko�czan. Miecz przy jego boku by� kr�tki i zakrzywiony.
   � Tak te� si� sta�o � przytwierdzi� Cymmerianin. � Moich towarzyszy, je�li uda�o im si� prze�y�, szczuto po g�rach jak jelenie. O tym miejscu us�ysza�em w pewnej g�rskiej wiosce. Jak rzek�e�, nadci�ga zima, a g�ry nie s� odpowiednim miejscem, by j� przetrwa�, gdy wieje p�nocny wiatr, nie ma si� dachu nad g�ow� i domowego ogniska, by si� ogrza�.
   W pobli�u miejskich mur�w napotkali sklecone z ga��zi i patyk�w zagrody dla zwierz�t, w kt�rych zamkni�te by�y stadka owiec, k�z, byd�a i �wi�. Gdzie indziej grupki ch�op�w odzianych we w�ochate sk�ry pilnowa�y wiklinowych klatek z kurami, kaczkami i g�mi.
   � Miejscowa ludno�� czerpie korzy�ci z nap�ywu ludzi � powiedzia� Conan. � Ci, kt�rzy nigdy nie widzieli wi�cej ni� gar�ci miedziak�w, b�d� teraz ��da� z�ota i srebra za te zwierz�ta.
   � Ch�opi zawsze wyw�sz� zysk � odrzek� Kye�Dee i splun�� na ziemi�. � Powiniene� ich widzie�, jak wype�zaj� ze swoich kryj�wek po bitwie, by obdziera� poleg�ych.
   � Widzia�em niejeden raz � powiedzia� ponuro Conan. � Cz�sto nie maj� nawet cierpliwo�ci czeka�, a� nadejdzie �mier�. Dorzynaj� rannych. Je�li nie pozosta�o ci do�� si�y, by si� broni�, nie b�d� si� trudzi� zabijaniem; odetn� ci palce razem z pier�cieniami, r�k� wraz z bransolet� jeszcze �yj�cemu.
   � To dwunogie �winie! � odezwa� si� inny Hyrka�czyk.
   Conan wzruszy� ramionami.
   � Nie maj� powodu, by kocha� �o�nierzy, a my, by kocha� ich. � Obrzuci� wzrokiem swoich nowych towarzyszy, z kt�rych wielu utyka�o, jakby mieli obola�e nogi. � Niecz�sto widuj� waszych ziomk�w id�cych piechot�. � Hyrka�czycy byli narodem konnych nomad�w i przera�a�a ich sama my�l o chodzeniu pieszo. Kye�Dee u�miechn�� si� blado.
   � Ludzie Kagana napadli na nas podczas snu par� dni temu. Wszystkie nasze konie wpad�y w ich r�ce. Nam, kt�rych tu widzisz, uda�o si� uciec w mrok. Nie trudzili si� po�cigiem z pewno�ci� my�l�c, �e wkr�tce zginiemy bez wierzchowc�w.
   � Ja tak�e jecha�em konno jeszcze par� dni temu � wyzna� Conan. � Jaki�� rabu� pr�bowa� mnie zg�adzi�. Strzela� z oddali. By� jednak marnym �ucznikiem i chybi�, ale strza�a trafi�a mojego konia. Dobi�em go, a siod�o ukry�em, ale w�tpi�, czy kiedy� po nie wr�c�.
   Przeszli przez bram� bez wr�t i wkroczyli do miasta Leng. Niskie, koloru b�ota, �ciany dom�w by�y monotonnie do siebie podobne, ale ludzie na ulicach stanowili r�norodn� zbieranin�. Sprawiali wra�enie przyby�ych z czterech stron �wiata i od wszystkich jego lud�w i ras. Mo�na by�o zobaczy� ludzi odzianych w d�ugie pasiaste suknie, jakie nosi si� na pustyni, lej�ce si� nemedyjskie jedwabie. Kilku ludzi by�o nawet obleczonych w ozdobne obcis�e stroje akwilo�skich dandys�w. Conan zobaczy� podr�nych kupc�w gro�nie wygl�daj�cych i m�czyzn, kt�rzy z ca�� pewno�ci� byli dezerterami z armii okolicznych krain. By�y te� kobiety w strojach zamora�skich nierz�dnic i takie, kt�rym mniej dopisa�o szcz�cie � by�y to skute �a�cuchami niewolnice sprowadzane i przeznaczone do dom�w publicznych.
   � Dziwne miejsce � zamy�li� si� Conan. � Miasto widmo, w kt�re tchni�to �ycie.
   � Przyjacielu! � rzek� Kye�Dee zwracaj�c si� do kupca w pe�nym uzbrojeniu, pilnuj�cego straganu, gdzie sprzedawa� ma�ci, balsamy i leki dla ludzi i koni. � Wska� strudzonym w�drowcom miejsce na spoczynek i dach chroni�cy przed tym przekl�tym wiatrem.
   � My�l�, �e takich jak wy najlepiej obs�u�� pod Czerwonym Or�em � odpar� zagadni�ty wskazuj�c budowl�, kt�ra wygl�da�a jak ustawione obok siebie wie�e. Jedna ze �cian pokryta by�a ogromnym niezdarnym malunkiem ptaka z rozpostartymi skrzyd�ami i okrutnie zakrzywionym dziobem.
   � Co znaczy, tacy jak my? � spyta� Conan. Kupiec u�miechn�� si� krzywo.
   � Bo to ulubione miejsce wszystkich z�ych duch�w i rozb�jnik�w. Prawda, w tym mie�cie s� prawie tylko tacy, ale ci najzatwardzialsi trafiaj� zawsze pod Czerwonego Or�a. Sama Achilea sp�dza tam noce.
   � Achilea! � rzek� Conan zaskoczony � �yje ona z pewno�ci� w opowie�ciach podr�nik�w, ale nie jest prawdziw� kobiet�!
   � O, jest jak najbardziej prawdziwa � potwierdzi� Kye�Dee. � Sam raz j� widzia�em z daleka. M�wi�, �e jest bardzo pi�kna i bardzo okrutna.
   � Musz� sam si� o tym przekona� � powiedzia� Conan � chod�my pod Czerwonego Or�a.
   Gdy szli, Cymmerianin przywo�ywa� w pami�ci rozproszone wspomnienia tego, co s�ysza� o na p� legendarnej Achilei. Opowiada�o si�, �e w dalekiej, p�nocno�wschodniej krainie step�w mieszka plemi� dzikich kobiet�wojownik�w, kt�re nie znosz� obecno�ci m�czyzn ani dzieci m�skiej p�ci. Od czasu do czasu mia�y pono� bra� m�skich je�c�w, z kt�rymi ��czy�y si� na przeci�g miesi�ca, by potem podczas przera�aj�cej ceremonii zg�adzi� ich. M�ski owoc tych zwi�zk�w by� oddawany przeje�d�aj�cym karawanom albo � jak powiadali niekt�rzy � zabijany. Dziewcz�ta wychowywano na wojownik�w.
   Niegdy� � m�wiono � kr�low� tych przera�aj�cych niewiast by�a kobieta o imieniu Achilea. Sia�a postrach w�r�d okolicznych lud�w, a� jej w�asny zwr�ci� si� przeciwko niej i zosta�a obalona przez rywalk�. Dlaczego tak si� sta�o, pozosta�o tajemnic�, ale odjecha�a z nieliczn� grup� ludzi i zacz�a napada� na karawany, wsie, a nawet miasta na ca�ych stepach i du�ej cz�ci zamieszkanych ziem. Przez lata Conan uwa�a� j� za bohaterk� jednych z legend, kt�re s�ysz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin