Pozorne konsultacje wyborcze.pdf

(79 KB) Pobierz
Pozorne konsultacje wyborcze
Pozorne konsultacje wyborcze
Nasz Dziennik, 2011-03-03
Z prof. Krystyną Pawłowicz, wykładowcą na Wydziale Prawa i
Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz członkiem Trybunału Stanu, rozmawia Paulina
Jarosińska
Wczoraj odbyło się spotkanie Bronisława Komorowskiego z Donaldem Tuskiem w sprawie
terminu wyborów parlamentarnych. Prezydent po rozmowach z PKW oznajmił, że termin, który
postulowała opozycja, czyli 30 października, jest niemożliwy do realizacji, a ponadto
Komorowski rozważa zarządzenie dwudniowych wyborów - ich możliwość wprowadza nowy
kodeks wyborczy.
- Zaczęłabym od tego, że nowy kodeks wyborczy wprowadza szereg nowości, które budzą
wątpliwości, jeśli chodzi o ich zgodność z Konstytucją: po pierwsze, możliwość zarządzenia
dwudniowych wyborów; po drugie, głosowanie przez pełnomocnika; ponadto dokonano nowego
podziału okręgów wyborczych, zakazano billboardów oraz znacznie ograniczono płatne reklamy.
Gdyby chcieć zająć się każdą z tych zmian, okazałoby się, że wszystkie one godzą w zasady
demokratycznego państwa. W przypadku możliwości zarządzenia dwudniowych wyborów Ustawa
Zasadnicza mówi wyraźnie: prezydent zarządza wybory parlamentarne, wyznaczając je na DZIEŃ
(jeden dzień) wolny od pracy. Nie ma więc podstawy w Konstytucji, która pozwoliłaby na takie
zarządzenie. Poza tym dwudniowe wybory wprowadzają ryzyko naruszenia ciszy wyborczej, ponieważ
dają czas na manipulacje i nadużycia, a to z kolei narusza zasady demokracji. Ponadto decyzja o tym,
czy wybory mają trwać jeden dzień czy dwa dni, zależy do swobodnego uznania prezydenta, który -
jak wiadomo - reprezentuje konkretną opcję polityczną i pojawia się obawa, że przy podejmowaniu
takiej decyzji będzie kierował się interesem swojego środowiska, a nie dobrem ogółu. W mojej ocenie,
jakiekolwiek konsultacje w sprawie terminu wyborów są tylko fasadą - termin został ustalony już
dawno.
Fasadą - która ma zbudować wrażenie, że prezydent wychodzi z inicjatywą i pragnie szukać
najlepszego rozwiązania - jest w tym wypadku najlepszy termin wyborów?
- Tak. Przecież oczywiste jest, że prezydent i premier rozmawiają ze sobą często i zapewne na
bieżąco konsultują wspólnie różne sprawy. Wracając do nowego kodeksu wyborczego, pragnę
zauważyć, że niezgodne z Konstytucją jest również to, aby głosowanie odbywało się przez
pełnomocnika, ponieważ narusza to konstytucyjną zasadę bezpośredniości wyborów. W takiej sytuacji
może dochodzić do bardzo wielu nadużyć, ponieważ nie ma możliwości późniejszej kontroli, czy
pełnomocnik oddał głos zgodnie z wolą osoby udzielającej pełnomocnictwa. Jeśli już znalazłaby się
osoba, która miałaby uprawnienia do głosowania, ale nie mogła sama wybrać się do lokalu
wyborczego, to komisja powinna przyjść do takiej osoby i umożliwić jej oddanie głosu bezpośrednio.
Kolejną kontrowersyjną kwestią w nowelizacji prawa wyborczego jest nowy podział okręgów
wyborczych tak, aby okręgi, które zazwyczaj sympatyzowały np. z Prawem i Sprawiedliwością, były
porozbijane i podzielone tak, aby łączyć je z okręgami, gdzie przewagę miał elektorat Platformy
Obywatelskiej. Cel takiego zapisu jest wyłącznie polityczny, bo ostatecznie dotychczasowe okręgi, w
których poparcie miało PiS, zostają rozproszone i wchłonięte przez przestrzenie dominacji PO. Zakaz
billboardów i ograniczenie płatnych reklam osłabia z kolei znacznie kanał komunikacyjny i przepływ
informacji pomiędzy partią a jej wyborcami, co jest fundamentem w każdej demokracji. Ogranicza to
prawa wyborców, jak również prawa partii politycznych. Zmiany w prawie wyborczym zostały
podyktowane - według pomysłodawców - koniecznością zwiększenia frekwencji. Jednak nie możemy
jej traktować jako jakiegoś nadrzędnego celu.
Zmiany, o których mówimy, są zatem przede wszystkim w interesie konkretnego środowiska
politycznego?
- Zmiany w kodeksie wyborczym stanowią ukłon partii rządzącej w stronę jej elektoratu, tak aby tylko
tę część społeczeństwa zaktywizować. Uważam, że w obliczu tak poważnych naruszeń zasad
demokratycznego państwa, jakie niesie za sobą nowelizacja prawa wyborczego, mówienie o tym, że
prezydent spotyka się na konsultacjach z premierem w sprawie terminu wyborów, nie brzmi poważnie
ani wiarygodnie. Wiadomo, że nieliczni obywatele zastanawiają się nad zasadnością zmian w prawie
wyborczym, dlatego dla większości informacja o tym, że prezydent debatuje nad najlepszym terminem
wyborów, może być sygnałem, że ich prawa są respektowane. Natomiast lista i możliwości nadużyć,
1
452404535.001.png
które wiążą się z wprowadzeniem zmian zawartych w tej nowelizacji, świadczą o tym, że prawa
obywateli nie są na pierwszym planie. Ponadto obecna koalicja pokazała już nieraz, że z Konstytucją
się nie liczy.
Według Konstytucji prezydent zarządza wybory parlamentarne na dzień wolny od pracy
przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, czyli
w tym roku powinny się one odbyć pomiędzy 6 października a 4 listopada. Prawo i
Sprawiedliwość postuluje, aby wybory odbyły się 30 października - na co nie zgadza się PKW.
Natomiast PO chce wyborów 23 października. Według Pani, który termin byłby najlepszy?
- Obiektywnie najkorzystniejsze byłoby, aby wybory odbyły się w najpóźniejszym możliwym terminie,
czyli 30 października, ponieważ stworzyłoby to równe szanse dla wszystkich partii, a przede
wszystkim dla partii opozycyjnej, która ma ograniczony dostęp do mediów. Dałoby to okazję do
kontaktu z wyborcami, a dzięki temu wszystkie partie miałyby przybliżone szanse walki o elektorat.
Powtórzę: termin wyborów jest już ustalony, a wczorajsze spotkanie prezydenta z premierem
stanowiło tylko kolejny pozorny ruch, sygnał dla społeczeństwa, że sprawujący władzę mają na
uwadze realizację procedur zgodnych z demokracją. Patrząc na radykalne zmiany w prawie
wyborczym, widać, że jest to zaledwie fasada - z demokracją bowiem niewiele ma to wspólnego.
Dziękuję za rozmowę.
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin