Wonie W deszczowe popołudnie września, gdy ulewa Bezszelestnie ostatnie, rzadkie krople roni Na miękką ziemię ścieżek i w spadku rozchwiewa Rośnie źdźbła traw i liście połyskliwe kloni; W samotnego ogrodu zgłuszonej ustroni, Która pod szarym niebem w oparach omdlewa, Wdycham ciepłą upojność ciężkich, mokrych woni, Którymi późne kwiaty tchną i senne drzewa. Piję żywiczność sosen, czerstwy zawiew klonu, Czad buków, co rumieńcem czerwienią się zgonu, Róż mrących duszność równą miłości i winu. Falą odurzeń pierś się zachodzi bezradna. Lecz pośród cierpkich ziemi wyziewów woń żadna Nie przewyższa goryczą zapachu wawrzynu. ...
Faficzek-10