Czarny szal – Na temat Puszkina I wy mnie pytacie z pijanym hałasem, Co znaczy ten rdzawy kindżał za pasem? Co znaczy, żem czarnym obwiązał się szalem, Gdzie z dawna krwi krople zastygły koralem/ Iwy mnie pytacie? Ha, dobrze Serbowie! Lecz wprzódy niech wino zaszumi w mej głowie, Niech pieśni lirników do reszty mnie zgłuszą, Bym treści słów moich nie pojął sam duszą. Więc żywo, lirniku, po strunach puść palce, Z pełnymi kielichy przystąpcie, służalce, Niech jeden mi głowę podeprze wezgłowiem - A teraz słuchajcie, Serbowie, co powiem. I pieni się puchar, i lira już gędzie… Ach, dotąd ja widzę jej piersi łabędzie, I dotąd mi pachnie zwój czarnych warkoczy, Pod którym gwiazdami świeciły jej oczy! Na zamku ją miałem – a byłem ja młody I lgnąłem tak do niej, jak czajka do wody, I milszą mi była od pamięci czynu, Żem sztandar zatykał na murach Semlinu. I milszą mi była niż koń mój cisawy,. Towarzysz wyprawy i wspólnik mej sławy; I milszą mi była… gdzież puchar mój złoty? Czyż wina zabrakło? – przez piekło i grzmoty? Trzy beczki z piwnicy wytoczcie hajducy! O biali śpiewacy! Bojana prawnicy! Dlaczego pieśń wasza z ust klątwę wystrasza? Ach! ona tym była, czym dla mnie pieśń wasza! I miała w swym oku ta dziewica grecka Powagę królowej i niewinność dziecka; Tak przy niej wszelakiej pozbyłem się pychy I byłem jak dziecko pobożny i cichy. I próżno pod oknem rżał koń mój bojowy, Jam z białej jej piersi nie podniósł już głowy; 589 I próżno miecz do mnie migotał ze ściany Jam dłoni nie zerwał od szyi kochanej. Bo ja ją tęczowym otoczyłem kołem, A ona mi była mym stróżem-aniołem, Bo ja ją z harem uniosłem pod burką, A ona mi była… ha, była jaszczurką! I dotąd po szyi, po piersi pełzała, Dopokąd mi serca nie wygryzła z ciała; Więc z drugim… ha, piekło! – krew grać mi zaczyna - Kindżała wroga! Kindżała lub… wina! Raz prosił na ucztę mnie towarzysz broni, Na ucztę weselną - więc jadę w sto koni; A w zamku, co hardo Dunajem potrąca, Zostało sług kilka i ona – płacząca. I ona, co czarnym osłonięta szalem Na baszcie się wiała tęsknotą i żalem, Jak sztandar żałobny nad miastem wymarłem… Więc skryłem oblicze i konia poparłem. Lecz gdym się z bratami za stołem rozłożył, To we mnie na nowo burzliwy duch ożył; Minęło dni wiele – przy śpiewie i winie Jam marzył o bojach, a mniej o dziewczynie. Do nocy nasz okrzyk rozlegał się echem - ...
Faficzek-10