275. Jarrett Miranda - Skandal w domu gry (Penny House 02).pdf

(1017 KB) Pobierz
The Lady`s Hazard
189978153.001.png
Miranda Jarrett
Skandal
w domu gry
189978153.002.png 189978153.003.png
Rozdział pierwszy
St James's Square,
Londyn 1805 rok
William Callaway stał w cieniu drzewa przy żelaznym ogrodzeniu i powtarzał sobie
w myślach, że nie cierpi ślubów.
Goście schodzili się na wesele i czekali przed Penny House na młodą parę.
Dżentelmeni śmiali się i przerzucali żartami, popijając trunki, damy zaś paradowały w
popołudniowym słońcu niczym egzotyczne, barwne ptaki. Wszyscy spodziewali się hucznej
zabawy.
Callaway przygarbił się lekko, ignorując pytające spojrzenie chłopca, który go tutaj
przyprowadził. Zbyt wiele radości, pomyślał z goryczą. Nadmiar szczęścia, przesadny
optymizm. Przecież na świecie jest tyle cierpienia i smutku. Czyżby ci głupcy naprawdę nie
rozumieli, że nieszczęsnych nowożeńców czeka taki sam los jak innych ludzi? Wszak to, co
te pięknoduchy nazywają miłością, jest zaledwie chwilowym otępieniem umysłu.
Kawalkada powozów zwolniła przy St James's Street, a dżentelmeni niecierpliwie
wychylili głowy z okien, żeby poznać przyczynę opóźnienia. William cofnął się w cień i
skrył głowę za gałęziami cisu. Po krótkim namyśle przyciągnął do siebie chłopca.
- Lepiej będzie, jeśli nikt nas nie zobaczy, Twig - zauważył ostrzegawczo. - Wielcy
państwo nie lubią, kiedy my, prości ludzie, bezczelnie się na nich gapimy.
- To znaczy, że mamy patrzeć w rynsztok, kiedy idą, psze pana?
- To znaczy, że nie chcą nas widzieć. Biedacy są solą w oku bogaczy. Najchętniej
wygnaliby nas ze swoich ładnych ulic.
Dama w powozie na ich widok przytknęła do nosa i ust skropioną pachnidłem
chustkę. Mężczyzna zmrużył oczy. Jak daleko posuną się ci wymuskani ludzie, żeby
oczyścić Londyn z biedoty? Domy pracy i więzienia już pękały w szwach... Może, zdaniem
fircyków, przyszła pora, aby ubogich wytrać jak szczury?
- Niech ich zaraza. - Chłopiec wydął policzki, gotów samotnie stawić czoło całemu
zepsutemu światu bogaczy. - Nawet kot może patrzeć na króla, więc czemu ja nie mogę
zerknąć na damy?
William uśmiechnął się pobłażliwie.
- Twig, w tym zbiegowisku nie ma ani jednej damy. Penny House to jaskinia
hazardu, prywatny klub dla dżentelmenów, i żadna prawdziwa lady nie jest tu mile
widziana.
Malec wyciągnął szyję, wyraźnie zainteresowany.
- Niby że wszystkie one to ladacznice?
- Do pewnego stopnia - potwierdził Callaway. Nie był w nastroju, aby odróżniać
dobre kobiety od złych. Kiedyś, dawno temu, sam należał do tamtego eleganckiego świata i
dobrze pamiętał, jak takie dziewczęta ciągnęły do niego, skuszone widokiem munduru.
Woń ich perfum uderzała mu do głowy, napierały na niego miękkimi piersiami... - Różnią
się między sobą tylko ceną, której żądają za swoje towarzystwo.
- A więc nierządnice, jedna w drugą. - Twig cicho gwizdnął. - Nawet panna młoda,
psze pana?
- Nawet ona może nie być damą.
Wszyscy w Londynie słyszeli o trzech siostrach Penny, inteligentnych i urodziwych
dziewczętach, które prowadziły modny dom gier przy St James's Square. Mówiono, że są
córkami pastora, ale William szczerze w to wątpił, podobnie jak nie wierzył w ich
szlachetność. Pogłoski o ogromnych sumach, które jakoby przeznaczały na dobroczynność,
wydawały się przesadzone. Czy naprawdę poczciwe dusze zdołałyby wytrzymać w takim
miejscu?
- W tym domu nie zamieszkałaby żadna dama - zauważył. - Która szanująca się
kobieta chciałaby spełniać frywolne zachcianki dżentelmenów?
Chłopiec popatrzył na niego z powątpiewaniem.
- Za pozwoleniem, psze pana, ale panna Bethany Penny nie jest taka jak inne. Sam
się pan przekona. Jest dobra, miła i życzliwa dla wszystkich, psze pana, nie tylko dla
bogatych dżentelmenów. Wszyscy ją znają i lubią. Nazywa nas swoją trzódką, jakbyśmy
byli dla niej ważni. To dama co się zowie, słowo daję.
William nie odpowiedział. Wynajął Twiga właśnie z powodu Bethany. Malec
przyprowadził go do Penny House, bo należało rozstrzygnąć, czy ta kobieta jest winna, czy
też nie. Mężczyznę nie interesowało to, co na ulicach i w domach pomocy mówiło się o jej
hojności i dobrym sercu. Liczyła się tylko prawda.
- Sam się pan przekona - upierał się chłopak. - Wystarczy, że... Och, młoda para!
Nadjechał otwarty powóz w kolorze błękitu, ozdobiony girlandami białych kwiatów.
Na widok państwa młodych zebrane panie zaczęły piszczeć i bić brawo. Z tyłu pojazdu
stało dwóch trębaczy w staromodnej liberii i w pudrowanych perukach. Głośnymi
dźwiękami fanfar radośnie oznajmiali przybycie nowożeńców.
- Powiada się, że pan młody jest bogatszy od samego króla! - zawołał Twig, próbując
przekrzyczeć odgłosy trąb. - Pan Blackley, tak się nazywa, Richard Blackley. Podobno
zarobił góry złota na produkcji cukru w Indiach.
- Co za szczęściarz - mruknął William z ironią. - Co najmniej jedną z tych gór
postanowił wydać dziś na siebie i żonę.
Młody małżonek z galanterią odprawił lokajów, którzy rzucili się do otwierania
drzwi powozu, wziął pannę młodą na ręce, pocałował ją ku uciesze zgromadzonych i
wniósł po schodach do budynku. Dziewczyna złożyła mu głowę na ramieniu i śmiała się
radośnie. Nie zważała na to, że jej płomiennorude włosy wysypały się spod wianka, a
suknia się podwinęła, dzięki czemu wszyscy zgromadzeni mieli okazję napatrzeć się na jej
długie, zgrabne nogi.
- Wielkie nieba! - Twig westchnął z podziwem. - Ale widowisko...
Callaway odchrząknął z niesmakiem. W rzeczy samej, było to widowisko.
Niesmaczne, prostackie, hałaśliwe i ostentacyjne. Pokaz złego smaku. Nic dziwnego, że
okoliczni mieszkańcy często się uskarżali na zakłócanie ich spokoju przez bywalców Penny
House. Ileż londyńskich sierot można by wyżywić za pieniądze wydane na same tylko
jedwabne wstążki, którymi hojnie obwieszono konie i powóz?
- To panna Bethany - oznajmił chłopiec, wyciągając rękę w kierunku jednej z dam. -
Stoi na schodach razem z siostrą, panną Amarią.
William z zainteresowaniem zerknął na panie wskazane przez malca. Z tej odległości
zauważył, że Bethany Penny ma włosy w takim samym złocistorudym odcieniu jak jej
siostry i że jest równie wysoka, szczupła oraz pełna gracji. Na uroczystość ubrała się w
skromną, lecz elegancką jasnoniebieską suknię, która podkreślała jej kobiece biodra.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin