Bieszczady.doc

(26 KB) Pobierz
Bieszczady > Policja szuka kłusownika

Bieszczady > Policja szuka kłusownika

Wilk z obrożą telemetryczną odnalazł złapaną w sidła waderę. Czuwał przy jej zwłokach dwa dni. Mimo że obok leżała martwa łania, nawet jej nie tknął. "Opłakiwał” śmierć wilczycy.

Ta historia wydarzyła się niedaleko Sękowa w gminie Lutowiska. Dr Wojciech Śmietana z krakowskiego Instytutu Ochrony Przyrody PAN zaobserwował, że monitorowany przez niego basior (samiec wilka) o imieniu San nagle przestał być aktywny. Wcześniej przemierzał dziesiątki kilometrów i naraz stanął w miejscu.

- Zmartwiłem się, bo to mogło oznaczać, że wpadł we wnyki - opowiada Wojciech Śmietana. - Wiedziałem jednak, że żyje; świadczyła o tym podwyższona temperatura obroży telemetrycznej na jego karku. Była wyższa niż temperatura powietrza.

Przyrodnik (od kilku lat bada wilki w Bieszczadach) wyruszył w teren. Wiedział, dokąd iść dzięki sygnałom wysyłanym technologią GPS z nadajnika u zwierzęcia do odbiornika.

- Kiedy dotarłem na miejsce, San czuwał przy martwej waderze - relacjonuje Śmietana.

W odległości ok. 20 metrów od nieżywej wilczycy leżała przykryta gałęziami martwa łanię. Ona również wpadła w kłusownicze sidła.

- Prawdopodobnie to ona zainteresowała waderę, która złapała się w drugi wnyk - mówi dr Śmietana. - San nie zwracał na łanię uwagi. Czuwał przy zabitej wilczycy dwa dni.

Ten przypadek potwierdza silną więź uczuciową, jaka panuje w wilczym stadzie. Zdaniem Wojciecha Śmietany, można ją porównać do więzi między psami i ich właścicielami.

Trwa śledztwo mające ustalić, kto założył w lesie sidła.

Autor: Krzysztof Potaczała

Zgłoś jeśli naruszono regulamin