Oblicza słowa - W kręgu Logomachii - Rozdrapywanie starych ran - Katyń w oczach wrogów Imperium Obłudy.doc

(122 KB) Pobierz

Wykład ks. bp. Adama Lepy, biskupa pomocniczego archidiecezji łódzkiej, członka Komisji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu Europejskiego Komitetu Biskupów ds. Mediów Masowych, wygłoszony podczas konferencji naukowej "Oblicza słowa" w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, 24 stycznia br.

O znaczeniu słowa i jego szczególnej misji świadczy fakt, że sam Bóg przemawiał do człowieka za jego pośrednictwem - nie dlatego, iż niżej stawiał obraz czy manuskrypt, lecz przede wszystkim dlatego, że słowo mówione wykazuje niezwykłą siłę. W języku potocznym nazywa się tę siłę "magiczną". Jest charakterystyczne, że choć teksty biblijne człowiek odczytuje, to jednak zawsze w przekonaniu, że Bóg nie napisał ich, lecz je wypowiedział. Właśnie z tej racji człowiek antyczny czytał teksty biblijne zawsze na głos. Dlatego św. Augustyn dziwił się, dlaczego św. Ambroży czytał Księgi po cichu [1]. Były to jednak wyjątki.
 

Słowu ludzkiemu nadaje wysoką rangę fakt jego ścisłych związków z myśleniem. Wszak, jak zauważa Cassirer, człowiek rozwija swoje myślenie, wyrażając je w słowach, a jednocześnie doskonali swój język poprzez dynamizowanie go swoją myślą. Wszystko dzieje się tak dlatego, że "Dynamika myślenia i dynamika mówienia idą ze sobą ręka w rękę; między tymi dwoma procesami zachodzi stała wymiana siły" [2]. Dlatego podkreśla się, że poza słowem człowiek nie jest w stanie rozwinąć swojego intelektu [3].
 

Słowo wykorzystywane jest również do działań szkodzących człowiekowi. Jest wszędzie obecne, pełni bardzo ważne funkcje w jego życiu i w kulturze. Za pośrednictwem słowa rozpowszechnia się nieprawdę, szerzy uprzedzenia, a nawet nienawiść, roznieca niepokój społeczny i antagonizuje jednych przeciwko drugim. W fascynujący świat słowa wtargnęło zło w różnej postaci, również jako manipulacja. Rozpatrywany problem jest próbą odpowiedzi na pytanie, co wynika z faktu, że słowo jest tak chętnie wykorzystywane do działań manipulatorskich.

I Funkcje słowa

1. We wszystkich definicjach słowa podkreśla się, że jest ono werbalnym przejawem myśli [4]. Jego znaczenie potęguje fakt, że jest ono podstawowym składnikiem języka. Siła zaś bierze się z jego ścisłych związków z myśleniem, wszak człowiek rozwija myślenie, gdy wyraża je w słowach, a zarazem doskonali swój język, gdy dynamizuje go własną myślą. Nic dziwnego więc, że przez całe wieki wyrażano przekonanie, iż tylko słowa mogą być mieszkaniem kultury. Ten niemal dogmat podważony został z chwilą nadejścia cywilizacji obrazu wraz z potężnym zapleczem mediów ikonicznych.
 

O znaczeniu słowa mówi wyraźnie Biblia. Uważna jej lektura pozwala stwierdzić, że miarą wartości człowieka jest wypowiadane przez niego słowo, szczególnie zaś jego wiarygodność i dotrzymywanie wypowiedzianych obietnic.
Ponadto rozwijające intelekt słowo staje się niezastąpione w prowadzonym dialogu i w podejmowanej przez człowieka perswazji [5]. To magia słowa sprawia, że zdolne jest ono współtworzyć cud dialogu [6]. Prawidłowość ta odnosi się także do słowa pisanego i realizuje się, gdy człowiek uzewnętrznia swoje myśli w postaci pisma - odręcznego czy drukowanego. Również wtedy doskonali swoją myśl. Dlatego mówi się, że pisanie jest u człowieka sposobem myślenia [7]. Programy w radiu i telewizji oparte na luźnych rozmowach i wywiadach z zaproszonymi gośćmi w obecności publiczności w studiu (talk-show) stały się dziś bardzo popularne. Potwierdzają znaczącą rolę słowa w życiu społecznym [8].

2. Funkcje słowa są dziś zagrożone. Wskazuje na to zjawisko jego marginalizacji. Zwłaszcza po 1989 r. dostrzec można różnorakie jej przejawy. I tak np. daje znać o sobie gwałtowny spadek czytelnictwa, który idzie w parze z konsumowaniem telewizji i innych mediów ikonicznych. Stwierdza się też rosnącą niechęć uczniów do lektur. W związku z tym mówi się, że Polacy przechodzą z fazy czytelnictwa do fazy oglądactwa [9]. Spada liczba bibliotek i punktów bibliotecznych. Uzależnienie od mediów audiowizualnych również negatywnie wpływa na stosunek ich odbiorcy do słowa. Jest ono rugowane przez agresywny często wpływ obrazów medialnych.
 

Marginalizacja słowa przyczynia się do powstania groźnych następstw w obszarze języka mówionego. Wskazuje się w związku z tym na kryzys słowa we współczesnej kulturze polskiej. Przegrywa ono z obrazem. Prowadzi to do prymitywizacji języka mówionego i do wzrostu monokultury telewizyjnej. Zdaniem badaczy, zjawiska te "zapowiadają wulgaryzację kultury i jej spłycenie, prowadzące do niepewności i inercji" [10]. Nadto dominacja obrazu prowadząca do marginalizacji słowa może ograniczać rozumienie rzeczywistości, którą człowiek poznaje. Natomiast nadmiar odbieranych obrazów prowadzi do utraty pełnej orientacji w postrzeganej przez jednostkę rzeczywistości. Alain Gauthier odnotowuje w związku z tym funkcjonowanie dziwnego paradoksu: im więcej życie człowieka jest wizualizowane (na skutek dominacji obrazu), tym bardziej on sam staje się ślepy wobec otaczającej go rzeczywistości [11].
 

Powstała sytuacja ułatwia stosowanie skutecznej manipulacji za pośrednictwem słowa. Człowiek nadmiernie zapatrzony w obraz, szczególnie gdy jest od niego uzależniony, z trudem dostrzega, że odbiera słowa zmanipulowane i jest pod wpływem działań propagandowych [12].

3. Dzięki właściwemu wykorzystaniu słowa, a szczególnie w sytuacji, gdy stanowi ono w danym środowisku utrwalony prymat, pojawiają się pozytywne następstwa takiego stanu rzeczy, jak np. zdolność przechodzenia jednostki z "pozycji retoryki" na "pozycję komunikacji", z "perswazji" na "pozycję argumentacji"[13]. Przy czym regularna refleksja nad słowem i językiem pozwala na nowo odkrywać takie relacje i wzajemne odniesienia, jak postulat "przekonywania bez manipulacji", dążenie do "kultury w komunikacji" czy działania na rzecz "pochwały słowa i lektury"[14]. Prowadzi to ostatecznie do zdobycia sztuki przekonywania słowem bez domieszki manipulowania, tym bardziej że słowo jest podstawą międzyludzkiej komunikacji [15]. W związku z tym słusznie przestrzega amerykański jezuita Walter J. Ong, że sposób komunikowania wpływa u człowieka na sposób jego myślenia. A zatem prymitywne czy ordynarne sposoby komunikowania negatywnie oddziałują na procesy myślenia osób, które biorą udział w akcie komunikowania [16].
 

Dlatego szczególnie negatywnie wpływają na komunikację międzyludzką słowa uwikłane w działania propagandy (hasła, slogany) oraz te, które są nośnikami przekleństw i wulgaryzmów [17].

II Manipulacja przez słowo

1. Manipulowanie za pośrednictwem słów wykazuje wysoką szkodliwość społeczną. Odbywa się ono w następstwie daleko posuniętego zinstrumentalizowania słowa. Obecnie przyjęło się już w języku naukowym i w publicystyce określenie "słowo zmanipulowane". Osobom wrażliwym na wartość słowa termin "zmanipulowane" kojarzy się z przymiotnikiem "zawładnięte", "zdegradowane", "poniżone". Według Filipa Bretona, słowa zmanipulowane są przejawem "kłamstwa zorganizowanego", ukazują zatem wyjątkową siłę oddziaływania na jednostkę i społeczeństwo. Potwierdza to przekonanie specjalistów, że manipulacja jest aktem świadomego zakłamywania rzeczywistości [18].
 

Jan Paweł II, rozmiłowany w języku polskim, zawsze zatroskany o słowo piękne i prawdziwe, mówił w 1991 r. do Polaków w Olsztynie, że "pewne słowa, które w rzeczywistości stanowią dla człowieka zło, mogą być tak podawane, tak preparowane, żeby zrobić wrażenie, że są dobrem". I dodał natychmiast: "To się nazywa manipulacja"[19]. Dziś to przemówienie Papieża przyjmujemy jako ważną część jego duchowego testamentu - do pogłębionej refleksji i do konsekwentnej realizacji.
 

Gdy kłamstwo stosowane jest w administracji państwa czy w propagandzie, przybiera postać kłamstwa politycznego [20]. Dziś mówi się, że w Polsce kłamstwo stało się powszechnie stosowaną metodą polityczną [21]. Analiza tego zjawiska każe mówić o stylistyce kłamstwa, na którą składają się różnorakie środki językowe, np. odpowiednio dobrane słownictwo, frazeologia, składnia czy specyficzna retoryka [22]. Wpływa to niechybnie na skuteczność działań manipulatorskich. Ostatnio wspiera je odmiana kłamstwa politycznego nazywana krętactwem politycznym.
 

Manipulację określa się jako celowe i skryte działanie, przez które narzuca się jednostce lub grupie ludzi fałszywy obraz pewnej rzeczywistości [23]. To fałszowanie obrazu nie odnosi się do całej rzeczywistości, byłoby to praktycznie niemożliwe, nawet dla najbardziej operatywnych dysponentów i realizatorów manipulacji. Dlatego przedmiotem działań manipulatorskich staje się zawsze jakiś fragment otaczającej człowieka rzeczywistości. Na przykład w propagandzie antykościelnej przedmiotem manipulacji jest osoba Papieża, duszpasterska działalność Kościoła albo jego instytucje, a w Polsce swoistym rekordzistą w tej dziedzinie jest Radio Maryja i jego założyciel. Dysponenci manipulacji ze szczególną determinacją odnoszą się do tych sektorów nauczania Kościoła, które dotyczą moralności społecznej. Współczesnych neomarksistów interesują zwłaszcza te problemy. Wszak swoje rewolucyjne hasła chcą teraz realizować już nie na polu ekonomii, lecz w obszarze kultury moralnej społeczeństw. Odbicie tych tendencji widać m.in. w dyskusjach na temat metody in vitro i zagadnień z nią związanych.

2. Słowo jest podstawowym tworzywem manipulacji, dlatego jego rola w jej funkcjonowaniu jest nie do przecenienia. Sprawia to, że manipulacja przez słowo wykazuje coraz większą skuteczność. Wszystko wskazuje na to, że "siła przebicia" manipulacji werbalnej będzie wciąż wzrastała mimo rosnących wpływów ze strony cywilizacji obrazu.
 

Trzeba podkreślić, że słowo nie staje się nośnikiem manipulacji na zasadzie przypadku (zbiegu okoliczności) czy w następstwie ślepego funkcjonowania pewnych mechanizmów. Słowo to zostaje uruchomione na użytek działań manipulatorskich zawsze "na miarę" konkretnego człowieka czy grupy ludzi. Choć sami dysponenci stoją zazwyczaj w cieniu innych osób i często pozostają anonimowi. Zgodnie z definicją, manipulacja jest działaniem zaplanowanym, ale i skrytym, dlatego dość trudnym do wykrycia. W funkcjonowaniu manipulacji szczególną rolę spełniają stosowane techniki, które stają się coraz bardziej wyrafinowane. Oto niektóre z nich, wybrane przykładowo.
 

Najbardziej znaną techniką w manipulowaniu słowem jest powtarzanie. Częste używanie słów, zdań, haseł i sądów ma to do siebie, że z czasem niweluje pewne opory w ich przyjmowaniu, zamazuje różnice w ocenach i sprawia, że człowiek staje się zdolny do zaakceptowania nawet treści wyjątkowo kłamliwych. Perfekcyjne stosowanie tej techniki przypisuje się Goebbelsowi [24].
 

Długie i regularne powtarzanie opinii, że Kościół w Polsce miesza się do polityki, okazało się manipulacją wyjątkowo skuteczną. Z badań przeprowadzonych w 2003 r. wynika, że aż 66,6 proc. Polaków było zdania, iż Kościół w Polsce miesza się do polityki [25]. Podkreślić należy, że badania przeprowadzono w czasie, gdy Kościół w Polsce wykazywał wyjątkową pasywność wobec spraw publicznych (w ocenie wiarygodnych polityków).
 

Techniką, którą wykrywa się z trudem, jest technika przemilczania [26]. Polega na celowym pomijaniu pewnych informacji, ponieważ dysponentom manipulowania zależy na tym, aby konkretna wiadomość nie dostała się do opinii publicznej. Technikę tę stosuje się nagminnie wobec Radia Maryja oraz śmiałych inicjatyw, które są z nim związane.
 

Tzw. manewr odciągający jest ulubioną techniką tych dysponentów, którym zależy, aby pewne informacje, opinie i poglądy nie docierały do świadomości obywateli [27]. W tym celu odwraca się ich uwagę i kieruje na zupełnie inne sprawy. Tuż po 1989 r. istotną rolę w manipulowaniu społeczeństwem odegrały słowa ułożone w postaci chwytliwych haseł. Chodziło o to, aby nie dopuścić za wszelką cenę do dekomunizacji. W słowach, które zrobiły wielką karierę, uwidocznia się mistrzostwo ówczesnych manipulatorów. Wystarczy wymienić najważniejsze hasła z tamtych czasów: "polskie piekło", "gruba kreska", "nie będzie polowań na czarownice!", "wszyscy są umoczeni". Jak widać, hasła te są misternie powiązane ze sobą i dziś nie ma wątpliwości, że nie były efektem działań spontanicznych.
 

Dość skuteczna jest technika polegająca na operowaniu sformułowaniem eufemistycznym, ponieważ opiera się na znanych, a nawet utartych zwrotach językowych [28]. Eufemizm ma to do siebie, że każe "z przymrużeniem oka" spojrzeć na fakty i zjawiska, które w rzeczywistości są drastyczne i powinny budzić niepokój. Przykładem może być słowo "zabieg", którym próbuje się określić zabójstwo dokonane na dziecku przed jego urodzeniem. Ostatnio technikę tę stosuje się w dyskusji nad metodą in vitro gdy mówi się np. o "klonowaniu terapeutycznym".

3. Wbrew pozorom skutki działań manipulatorskich za pośrednictwem słowa są poważne i daleko idące. W szczególności zaś, gdy są następstwem funkcjonowania systemu dezinformacji [29].
Jak już nadmieniono, manipulacja prowadzi do zafałszowanego obrazu rzeczywistości u człowieka. Powoduje to u niego trudności w stawianiu diagnozy wobec zaistniałych faktów, a przede wszystkim w formułowaniu opinii.
Człowiek, którego psychika bombardowana jest często słowem zmanipulowanym, nie jest w stanie zauważyć w otaczającym go świecie spraw najważniejszych. Swoją uwagę ogranicza do spraw drugorzędnych, które są mu w sposób pokrętny podsuwane jako istotne i bardzo ważne.
 

U osób poddawanych długotrwałej manipulacji werbalnej zagrożona jest ich indywidualność, wszak działania tego typu sprzyjają powstawaniu postaw uniformistycznych. Produktem tych wpływów jest często "człowiek nijaki" albo tzw. indywidualność uprzeciętniona. Długotrwała manipulacja prowadzi też do postawy oportunizmu, a nawet serwilizmu, co w sposób szczególny widoczne jest w systemach totalitarnych. Widać to głównie na przykładzie usłużnego realizowania przez ludzi mediów różnych poprawności politycznych i medialnych.
 

Człowiek znajdujący się pod długotrwałym wpływem manipulacji werbalnej staje się bardziej podatny na zdalne sterowanie i wtedy mówi się o nim, że jest nosicielem "paczkowanej świadomości". Oznacza to, że praktycznie nie ma już większego wpływu na rozwój swojego ja, które w rzeczywistości staje się ubocznym produktem działań manipulatorskich [30]. Ten skutek manipulacji zorganizowanej nazywany bywa przejawem procesu jełopizacji społeczeństwa. Nie ma w tym przesady. Wystarczy wspomnieć sylwetkę psychologiczną bohatera jednego z polskich seriali satyrycznych, żeby wiedzieć, jak się zachowuje człowiek nazywany przez innych jełopem.

III Przeciwstawiać się manipulacji

1. Przyjmować należy przede wszystkim postawę sprzeciwu. Tolerowanie manipulacji jest współudziałem w zakłamywaniu rzeczywistości i w oszukiwaniu człowieka, który pada jej ofiarą [31].
Musi to być jednak sprzeciw konstruktywny. Nie wystarcza więc narzekanie czy ubolewanie nad tym zjawiskiem [32]. Instrukcja watykańska "Aetatis novae" przypomniała, że Kościół powinien "zdecydowanie i z odwagą przeciwstawiać się wszelkim formom manipulowania" (AN, 13). Kościół, a więc także my wszyscy.
 

Przeciwstawiać się manipulacji znaczy:
 

- Poznawać jej mechanizmy, zwłaszcza techniki manipulowania, i tą wiedzą dzielić się z innymi.
- Ujawniać akty manipulacji, a więc głośno o nich mówić i innych przed nimi przestrzegać.
- Na działanie manipulatorskie należy reagować w sposób skuteczny. Nie wystarczy zatem zwrócić się do swojego ks. proboszcza czy kurii diecezjalnej, aby oni zareagowali.
Reakcją właściwą może być list protestacyjny (z podpisami) albo telefon do redakcji, a nawet zapowiedź rezygnacji w danym środowisku z prenumerowania gazety, która nagminnie manipuluje, czy z kupowania produktów, które ona reklamuje.
- Nie żałować czasu na ciszę i pogłębioną refleksję. Wszak słowo karmi się ciszą, która jest rzeczywistością konstytutywną człowieka [33]. Dlatego należy wypracować w sobie sztukę milczenia [34]. Chaos w człowieku i w jego otoczeniu ułatwia skuteczną manipulację.
- Formą sprzeciwu wobec manipulacji powinny być również odpowiednie działania ze strony struktur zorganizowanych w Kościele, jak Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Akcja Katolicka czy terenowe koło Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Niestety, nadal daje znać o sobie sceptycyzm wyniesiony z czasów komunistycznych, kiedy najbezpieczniejsza była postawa "niewychylania się". Są też przejawy ulegania pokusie "apatii sugerowanej", która jest jedną z form manipulowania społeczeństwem.

2. Na koniec cztery rady zaczerpnięte z nauczania św. Pawła Apostoła. Trwa obecnie Rok Apostoła Narodów. Podpowiedzi tego genialnego ewangelizatora są dziś nadal aktualne, także w nawiązaniu do rozważanej problematyki.
 

- Święty Paweł w 1 Liście do Tymoteusza tak pisze: "Przykładaj się do czytania" (4, 13). Tak zwraca się do biskupa Efezu. Dziś już wiemy, że kto czyta dużo ambitnych tekstów, nie da się łatwo zmanipulować.
W nawiązaniu do tej rady apostoła należy przypomnieć zasadę światłych nauczycieli: "więcej czytać, mniej oglądać". Z obserwacji wynika, że osoby zaprzyjaźnione z książką nie poddają się wpływom manipulatorskim.
- W Liście do Galatów św. Paweł zawarł takie upomnienie: "Bo kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie" (Ga 6, 3).
Apostoł Narodów dotyka zjawiska iluzji, starego jak świat. Należy pamiętać, że iluzja jest największym sprzymierzeńcem manipulatorów i pokusą dla naiwnych. Prowadzi do zjawiska automanipulacji (samooszukiwania się)[35]. Uruchamia też w człowieku lawinę emocji, która przyjmuje charakter swoistej dyktatury [36]. Iluzja przenikająca stosunki międzyludzkie ułatwia na tym polu skuteczne oddziaływania na dysponentów manipulacji [37].
- W 2 Liście do Tymoteusza św. Paweł wyraża myśl, która jest bardzo pouczającą przestrogą: "Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia" (1, 7). Ludzie trzeźwo myślący są najtrudniejszymi przeciwnikami manipulatorów. Nie przyjmują naiwnie wszystkiego za dobrą monetę. Są krytyczni i wnikliwie obserwują rzeczywistość.
- Przytoczmy jeszcze jedną przestrogę św. Pawła, tym razem skierowaną do Koryntian: "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł" (1 Kor 10, 12). Mając zatem świadomość własnej słabości i ograniczoności, należy pamiętać o permanentnym kształceniu dociekliwości intelektualnej oraz o modlitwie do Ducha Świętego. Chrystus zapowiada zesłanie "Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna" (J 14, 17). Pomoc Ducha Prawdy jest niezastąpiona, gdyż manipulacja jest zaplanowanym zakłamaniem rzeczywistości, a więc wyjątkowo groźną formą lekceważenia prawdy. Nie wolno więc lękać się manipulacji i uciekać przed nią. Należy tak stawić jej czoła, aby wygrać wypowiedzianą przez nią batalię. Jest to przecież batalia o prawdę.

1 J.S. Pasierb "Pionowy wymiar kultury", Kraków 1983, s. 31.
2 E. Cassirer "Symbol i język", tłum. z niem., Poznań 1995, s. 105.
3 M.A. Krąpiec "Język i świat realny", Lublin 1995, s. 62 nn.; F. Cavallier, "Le langage et la pensée", Paris 2000.
4 M. Bedonet, F. Cuisiniez, w: "Vocabulaire de la communication", Paris 1995, s. 138; R. Cipriani (i inni), "Parola", w: "Dizionario delle comunicazioni", Roma 1995, s. 148-149.
5 W. Doroszewski "Język jako forma myślenia i działania", w: "Język. Myślenie. Działanie", Warszawa 1982, s. 52-74; J.A. Dziewiątkowski "Język narzędziem myślenia i działania", "Studia Medioznawcze", 2001, nr 4, s. 89-92; J. Borg "Persuasion", London 2004.
6 R.L. Howe, "Il miracolo del dialogo", Roma 1996, s. 11-25; J.M. Cotteret, "La magie du discours", Paris 2000, s. 119-140.
7 L. Bellenger, "L'expression écrite", Paris 1981, s. 95-24.
8 G.G. Scott "Can we talk? The Power and Influence of talk shows", New York 1996.
9 R. Filas "Czytelnictwo prasy w połowie lat dziewięćdziesiątych: od czytelnictwa do oglądactwa", "Zeszyty Prasoznawcze", 1995, nr 3-4, s. 142-153.
10 A. Cegieła "Kryzys słowa rodzi się na rozstajach", w: "Opisać słowa", red. A. Markowski, Warszawa 1992, s. 28-31.
11 A. Gauthier, "L'impact de l'image", Paris 1993, s. 178.
12 F. D'Almeida "Images et propagande", Paris 1995.
13 R. Bautier "De la rhétorique la communication", Grenoble 2004; D. Walton "Media Argumentation", New York 2007.
14 Ph. Breton "Éloge de la parole", Paris 2003; M. Petit "Éloge de la lecture", Paris 2005; J. Caune "Culture et communication", Grenoble 2006.
15 R. Finocchi "Linguaggio e comunicazione", Torino 2007; Ph. Breton "Convaincre sans manupuler", Paris 2008.
16 W.J. Ong "Orality and Literacy. The Technologizing of the Word", London 1982.
17 W. Pisarek "O roli słowa w politycznej propagandzie wizualnej. Hasła na plakatach i transparentach", "Przekazy i Opinie", 1981, nr 4, s. 5-19; M. Grochowski "Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów", Warszawa 1996.
18 Ph. Breton "La parole manipulée", Paris 2000, s. 24 nn.; M. Fize, "Les menteurs", Montréal 2007.
19 Jan Paweł II "Wielka praca nad mową", "L'Osservatore Romano", 1991, nr 5 (wyd. polskie).
20 H. Arendt "Du mensonge la violence", Paris 1972, s. 7-54; S. Zapaśnik "Kłamstwo polityczne", "Kultura i Społeczeństwo", 1989, nr 3-4, s. 123-139; J. Puzynina "O kłamaniu i kłamstwie", w: "Język wartości", Warszawa 1992, s. 186-202.
21 J. Lichocka "Kłamstwo - metoda polityczna", "Rzeczpospolita" z 2 VII 2008.
22 M. Głowiński "Mowa i zło", "Ethos", 1992, nr 1, s. 97-104.
23 A. Lepa "Świat manipulacji", Częstochowa 1997, s. 23 nn.
24 P. Kołtunowski "Manipulacja argumentacyjna w propagandzie ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa", w: "Oblicza propagandy", red. M.J. Gondek, Toruń 2002, s. 69-88.
25 "Kościół katolicki w opinii Polaków", red. W. Zdaniewicz, S.H. Zaręba, Warszawa 2004, s. 212-213.
26 K. Pisarkowa "O komunikatywnej funkcji przemilczenia", "Zeszyty Prasoznawcze", 1986, nr 1, s. 25-34.
27 A. Lepa "Świat propagandy", Częstochowa 2008, s. 80-81.
28 W.B. Key "The Age of Manipulation", New York 1989.
29 M. Pergnier "La désinformation par le mots", Monaco 2004.
30 H.I. Schiller, "Sternicy świadomości", tłum. z ang., Kraków 1976; J. Ramonet "Propagandes silencieuses", Paris 2004.
31 R-V. Joule, J-L. Beauvois "Petit traité de manipulation l'usage des honnýtes gens", Grenoble 1987.
32 A. Woodrow "Information, manipulation", Paris 1990.
33 A.M. C nopi, "Silenzio", Bologna 2008, s. 7-18.
34 J.A. Toussaint Dinouart, "L'arte di tacere", Roma 2007; K. G. Dürkheim, "Le son de silence", Paris 1993.
35 "Oblicza iluzji", red. H. Kiereś, Toruń 2003; zob. także: R. Quilliot "L'illusion", Paris 1996.
36 X. Couture "La dictature de l'émotion", Paris 2005.

 

W kręgu logomachii.

 

Jeśli ktoś chciałby znaleźć jakieś najbardziej wyraziste zjawisko pozwalające mówić o tym, że III RP to post- lub neopeerel, to wystarczy wskazać jedno: logomachia. Specjaliści od propagandy i dezinformacji od pierwszych chwil po „obaleniu komunizmu” wpuszczali do obiegu społecznego specjalnie skonstruowane frazy i określenia, które miały funkcjonować jako toksyczne, czyli zatruwające komunikację międzyludzką, a z czasem zatruwające myślenie. To właśnie jest logomachia, doprowadzana do perfekcji w okresie komunistycznym, lecz nabrała rozmachu w czasach III RP dzięki wszędobylstwu mediów i „rewolucji technologicznej”, która właśnie w środkach przekazu odbywała się najszybciej (bo przecież nie w tworzeniu infrastruktury na poziomie europejskim).

 

Przykładowe wyrażenia takie, jak „zoologiczny antykomunizm”, „polowanie na czarownice”, „olszewicy”, „prawicowy ekstremizm”, „czarni”, „Solidaruchy”, „mowa nienawiści”, „oszołomstwo”, „imperium Rydzyka” czy świeży „Rydzykofon”, służą podkręcaniu określonych nastrojów społecznych i wytwarzaniu się odpowiednich postaw skierowanych przeciwko tym osobom lub obszarom, których logomachia dotyczy. Za komunizmu frazy takie jak „zapluty karzeł reakcji”, „bananowa młodzież”, „seanse nienawiści” itp. spełniały dokładnie takie same funkcje, jednakże oddziaływanie tego rodzaju konstruktów językowych było ograniczone choćby z tej racji, że wielu Polaków generalnie bojkotowało sowiecką mowę wylewającą się ze środków przekazu. W III RP zgodnie w tej materii współdziałały ośrodki komunistyczne, jak i postkomunistyczne związane z Agorą S.A., ale też i wiele innych, namaszczonych przez salon mediów oraz środowisk. „Lingwistyczna szkoła Urbana” wykuwała wiele fraz propagandowych, przekształcającej nawet skróty oznaczające nazwy poszczególnych partii np. Porozumienie Centrum nazywano wdzięcznie na łamach gadzinówki goebbelsa stanu wojennego: „piczką”, co dziś znajduje analogię choćby w powszechnie używanym przez lewaków określeniu „pisuary” czy „pisiory”.

 

Logomachia stanowiąca celowe wpuszczanie ścieków do komunikacji społecznej, odnosi największy sukces w sytuacji, gdy podsuwane przez dezinformatorów wyrażenia są rozpowszechniane i powtarzane w coraz to szerszych kręgach ludzi. Oczywiście niezastąpione w tej materii są media, które na zasadzie działania pudeł rezonansowych, z premedytacją używają logomachii, by zatruwać życie społeczne. Można by sądzić, że ci, co stosują logomachię wyrażają zwykle w ten sposób swoją słabość – wroga nie są w stanie wyeliminować, wobec tego starają się go na rozmaite sposoby wymieszać z błotem (a nawet z gnojem), by w ten sposób odstraszyć od tego kogoś jego zwolenników czy sympatyków. Tymczasem prawda jest taka, że podsycanie nienawistnych nastrojów społecznych, jak to choćby robił Urban w odniesieniu do ks. Popiełuszki, ma na celu mobilizowanie tych, którzy chcieliby przejść „od słów do czynów”, a zarazem wywoływanie przyzwolenia społecznego dla działań „prewencyjnych” wobec wskazanych przez dezinformatorów „sił zła”. Na tej zasadzie ks. Popiełuszce, ks. Zychowi czy ks. Suchowolcowi dostaje się „sprawiedliwie”, bo niejako „sam się o to prosił”, czyli gdyby nie politykowali, nie wierzgali, nie zadzierali itd., to by nikt ich nie temperował. Na tej zasadzie napady rabunkowe na księży w III RP to coś normalnego, bo przecież „kler się bogaci”. Na tej zasadzie utrudniało i utrudnia się dystrybucję pism prawicowych, bo są „skrajne”, w przeciwieństwie do ułatwień dla gadzinówki Urbana, którą można było od pierwszych jej wydań znaleźć w każdym kiosku na wsiach zabitych spróchniałymi dechami.

 

Zauważmy zarazem, że środowiska posługujące się logomachią są wyjątkowo uczulone, gdy użyje się jej przeciwko nim. Gdy zatem pojawiły się szydercze (a zarazem opisowe) określenia „Ministerstwo Prawdy”, „imperium Michnika”, „polskojęzyczne media” itp., zaczęli rozmaici sprawiedliwi drzeć włosy z głowy, że za pomocą takich szyderstw ktoś ośmiela się odnosić do takich zacnych grup ludzi, które bezkrwawo komunizm obalały. Okazuje się bowiem, że każdy kij ma dwa końce, a więc, że najlepszą obroną jest atak. Sprytnym zabiegiem było oswojenie (obelżywego wcześniej przecież) określenia „moherowe berety” przez środowisko RM. Z kolei środowiska wyborców tęczowej koalicji, ugodzone do żywego określeniem „wykształciuchy” oswajały je stopniowo (w międzyczasie oblizując rany) za kaczyzmu, ale to oswojenie nie miało w sobie nic z jakiejś autoironii czy kpiny, tylko posmak wiecznej martyrologii, w jakiej zagrożone lustracją i dekomunizacją salonowe środowiska żyły i żyją. Ktoś nazywający się wykształciuchem, uważał, że protestuje w ten sposób przeciwko „pisobolszewikom”, choć zarazem odczuwał wstyd, że musi się w taki sposób określać, bo przecież wykształciuchem nie chciał być, tylko inteligentem czy nawet intelektualistą :) No ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, więc wykształciuchy naprawdę określenie „wykształciuchy” sobie przyswoiły, co nam, ludziom, którzy nigdy by się tak nie nazwali, ułatwia tamtych rozpoznanie. Logomachia może mieć więc swoje dobre strony, wystarczy tylko wiedzieć, jak obchodzić się ze ściekami, tzn. jak kierować je w stronę tych, co te zanieczyszczenia wpuszczają do polskiej rzeki.

 

Rozdrapywanie starych ran: Katyń w oczach wrogów Imperium Obłudy.

 

Warto znać i pamiętać historię, ale często lepiej umieć ją zapominać. W historii bowiem można znaleźć tyle okropności, że może się odechcieć żyć. Na każdy naród, na każde państwo można zebrać takie dossier, że będziemy się dziwić, dlaczego ziemia jeszcze nosi te potwory? Historia to niebezpieczna broń i o tym dobrze wiedzą także na Zachodzie, gdzie w ciągu ostatnich dziesięcioleci stworzono propagandową superbroń: jest to informacyjne monstrum, obejmujące setki gazet i sieci telewizyjnych. To monstrum jest w stanie wyrwać z kontekstu jakąś dawną historię i zrobić z niej sprawę jak najbardziej aktualną. Technologia tutaj jest nowa, lecz idea stara jak świat – „dziel i rządź”, jak mówi łacińska maksyma[1].

 

Katyń to przykład takiej tendencyjnej interpretacji historii, do której się odwołano w ostatnich miesiącach, aby wbić klin między Polskę i Rosję, aby przekształcić Polskę w amerykański przyczółek, rozdrażnić Polaków i przesunąć NATO dalej na wschód. Narody instynktownie unikają niesnasek, ponieważ wewnętrznie czują, że grozi to wojną. Polacy nie są tu wyjątkiem, w ostatnich wyborach osunęli od władzy jednego z ogarniętych manią prześladowczą braci Kaczyńskich, i oddali swe głosy na zdawałoby się, „poczytalną” Platformę Obywatelską. Nowy premier, Donald Tusk, był znany z krytyki amerykańskich planów utworzenia „tarczy” przeciwrakietowej w Polsce i zdawało się, że weźmie kurs na polepszenie stosunków z Rosją. Podobnie Radek Sikorski, który został ministrem spraw zagranicznych w rządzie Tuska, był uważany za „sceptyka” w sprawie budowy „tarczy” w Polsce i Jarosław Kaczyński usunął go półtora roku temu ze stanowiska ministra obrony we własnym, bardzo pro-amerykańskim rządzie. Lecz radość ze zmian była przedwczesna – pierwszego lutego br. Sikorski poleciał do Waszyngtonu i tam, w obecności sekretarza stanu Condolize Rice, przemienił się z Szawła w Pawła – nie tylko przystał na instalację „tarczy” przeciwrakietowej, lecz zgodził się, w imieniu Polski, także na ulokowanie w Polsce amerykańskich baz wojskowych pod bezpośrednim dowództwem Pentagonu.

 

Co zmusiło polski Rząd do tak szybkiego przekucia lemieszy na miecze? Znany polski historyk, mieszkający w USA 85-letni Iwo Cyprian Pogonowski, skojarzył ten gwałtowny zwrot z katastrofą lotniczą tydzień wcześniej: 23 stycznia na północy Polski rozbił się wojskowy samolot CASA C-295, w którego katastrofie zginęło dwudziestu wyższych oficerów polskiego lotnictwa wojskowego, łącznie z generałem brygady Andrzejem Andrzejewskim, znanym ze swojego sprzeciwu wobec planów budowy „tarczy” przeciw-rakietowej. Ten „bezpieczny” samolot transportowy rozbił się po 20 minutach od krótkiego międzylądowania na lotnisku wojskowym Krzesiny pod Poznaniem, gdzie już znajduje się amerykańska baza lotnicza.

 

Pogonowski przypomniał swoim polskim czytelnikom, że ta metoda walki z niepokornymi „sojusznikami” jest od dawna stosowana przez Imperium Americanum. Zacytował słowa Johna Perkinsa z jego książki „Wyznania ekonomicznego kilera” (ang. Confessions of Economic Hit Man): „Jaime Roldos, prezydent Ekwadoru, oraz Omar Torrijos, prezydent Panamy, obaj zginęli w katastrofach lotniczych. Nie były to przypadkowe awarie – zabito ich dlatego, że sprzeciwiali się klice bossów rządu, banków oraz korporacji, dążącej do stworzenia ogólnoświatowego imperium. My, kilerzy ekonomiczni, nie zdołaliśmy ich sobie podporządkować, i wtedy wzięły ich w swe łapy profesjonalni mordercy z CIA”.[2]

 

Po tej katastrofie lotniczej Rząd polski najwyraźniej zrozumiał, że nikt z nim nie będzie żartował, i należy przyjąć amerykańskie żądania – łącznie ze sterowanym przez Pentagon kolejnym nasileniem się antyrosyjskiej histerii, tym razem pod hasłem Katyń.

 

Lecz o co tu chodzi obecnie? Katyń już od dawna zawołaniem bojowym antykomunistycznie i antyrosyjsko nastawionych Polaków. Większość Polaków – 70% badanych – opowiedziało się za tym, aby przestać grzebać się w trupach, ale władze, łącznie z Czwartą Władzą, czyli mediami – zignorowały wolę narodu. Jak podała prasa, wszyscy skoszarowani w Polsce żołnierze mieli sposobność oglądniecia filmu „Katyń”, najwyraźniej w ramach ich „podgotowki ideologicznej” do przyszłych zadań bojowych.

 

Dzięki temu ostatniemu filmowi Andrzeja Wajdy, historia masowych rozstrzeliwań polskich oficerów w lesie katyńskim znów pojawiła się na czołówkach gazet i to nie tylko w Polsce. Wpływowy angielski tygodnik „The Economist” stał się motorem nowej kampanii propagandowej drukując artykuł „Prawo negacji”, w którym wezwał Rosjan do skruchy i wyrzeczenia się „potwornego kłamstwa, które pod lufą stalinowskich karabinów narzucono powojennej Polsce, że 20 tysięcy wziętych do niewoli polskich oficerów było w Katyniu w roku 1940 rozstrzelanych nie przez wojska radzieckie, ale przez Niemców.”

 

„The Economist” nie przypomina czytelnikom, że to „potworne kłamstwo” zostało – w sposób co prawda li tylko bierny – przyjęte do wiadomości przez Trybunał Norymberski, w którym zasiadali, oczywiście nie „pod lufą stalinowskich karabinów”, zarówno brytyjscy, jak i amerykańscy sędziowie. Ten angielski tygodnik nie wspomina oczywiście o bezspornych zbrodniach przeciwko ludzkości, popełnionych przez wojska angielskie i amerykańskie, o Dreźnie oraz o Hiroszimie, za które nikt na razie nie zamierza się kajać.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin