Crowley_A-Hymn_do_Pana_PL.pdf

(42 KB) Pobierz
643587508 UNPDF
ALEISTER CROWLEY
HYMN DO PANA
Niechże Cię porwie pragnienie światła
O mój człowieku! Boże człowieku!
Wyrwij sie z nocy, nagle zapadła
Z nocy, co nie zna płci ani wieku
Przybądź tu do mnie z Arkad, z Sycylii
Taniec nam swoje bramy uchyli -
Taniec szarpaniec i taniec miłość.
O, przybądź Panie! O, przybaź, Io!
Błądząc z faunami jak Balchus
Z nimfami w zbrojnym orszaku
I z satyrami na białym ośle
Przypłyń na oślep
Przypłyń przez morze
I przybądź ku mnie, tylko dla mnie, Boże!
Przybądź z Apollem w weselnym stroju
Przybądź z pasterką i pytonnisą
Do wodopoju, do wodopoju
Idąc pod rękę wraz z Moną Lizą
I z Artemidą w jedwab okrytą
W góry marmuru, w bursztynów zdroje
Tu na podboje, tu na pokoje!
Gdzie czysta woda tworzy nasz gust
Gdzie obmyj uda, piękny mój Boże!
I daj swych ust!
Zanurze namiętnej modlitwy purpurę
W karmazynowej świątyni szkarłatne żądze
Człowieku! Mój człowieku!
O, duszo Pana – duszo Bogini
Przybądź gdy błądzę!
Ty, której siła oczy błękitu porusza
Ty nad rozkoszą czuwająca dusza
Ty nad rozkoszą, która bez końca wypływa
Ze splątanego, sękatego pnia -
Z żywego drzewa wydzielina żywa
Od świtu do świtu – od nocy do dnia!
Tam umysł, ciało, dusza i ruch.
O, IO Panie! O, IO Boże!
Jakże Cię proszę, przepłyń to morze!
Diabelsko-boski przybądź tu w pędzie
Bo Tyś Bóg-człowiek, bo ja w obłędzie!
Przybądź z trąbami, grzmią przeraźliwie
Znad górskich szczytów, otchłani, przestrzeni
Przybądź z bębnami, tętnią straszliwie
Ze źródeł ziemi, potoków, strumieni
Weź z sobą fletnie, piszczałki, bo w jęku
Czekam na Ciebie, pragnąc tych dźwięków.
Spotkaj się ze mną – zmagam się zwijam
Wyzbyty gniazda na wietrznym urwiskiem
Dosiadam ciała pustym uściskiem -
Ja silny lew, ja ostra żmija
Och przybądź, przybądź, czas biegnie wściekle
I w odrętwieniu zabija biegle
Gdy mnie samotność drąży w mym piekle
Och przybądź, przybądź, diabelstwa chcę
I ciskam miecz
W samotność – precz! Krew w sercu wre!
Ty, który wszystko tworzysz i niszczysz
Otwartym okiem, proszę daj znak
Udem ciernistym, prężystym cudem
Wypełnij brak! I cofnij przekleństwa
Mieczem tajemnic, mieczem szaleństwa!
I ulecz mnie z ran
Wszak Tyś jest Pan! Ty IO Pan!
Ty IO Pan! IO Pan, Pan! Pan Pan!
Czyń swoją wolę, tak czynią Bogowię
Także tak mogę, też jestem człowiek
Ulecz mnie z ran, Ty jesteś Pan! Ty IO Pan!
Ty IO Pan! IO Pan Pan!
Imadło węża ściska mnie nocą
Szponami sieka mnie orzeł – tnie dziobem
Kiedy się budzę, Bogowię odchodzą
Bestia się zbliża- już stoję nad grobem
O Boże, Boże, przepłyń to morze
Przykuć do krzyż mnie chce Jednorożec!
Ja Twym kompanem, wszak jam Twój człowiek
Sam jestem Panem! Ja IO Pan! IO Pan Pan! Jam Pan!
Ja kozłem jestem z Twojego stada
I Bogiem z krwi i Bogiem z ciała
Oto mnie wściekłość dopada -
Skaczę po górach, po górskich skałach -
I gwałci rogiem moc oszalała.
Ja czyste złoto, różdżki Twej kwiat
Manekin, panna, mężczyzna, bachantka
Już czynię gwałt
Ja mam Twą moc
W przesileniu gwiazd, w najdłuższą noc
Już drżę na strzępy, już resztki szał
Jak kat ofiara – ofiara kat!
Dziko się śmieje, gwałcąc szaleję
Do krwi, do ran
Ja IO Pan! IO Pan Pan! Pan! IO Pan!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin