Lód.doc

(55 KB) Pobierz
Morderczy bieg była czymś, co młodzi członkowie sfory uwielbiali najbardziej

Lód

 

 

Morderczy bieg był czymś, co młodzi członkowie sfory uwielbiali najbardziej. Właśnie nadeszła wiosna, wyganiając z La Push ostatnie ślady zimy. Oczywiście, zabawy na śniegu początkowo wydawały się niezłą atrakcją, jednak ile można znosić zamiecie, sople zwisające z brody oraz szczypiący w łapy mróz? Nawet najbardziej zacięte bitwy na śnieżki oraz ślizganie się po zamarzniętej tafli jeziora nie zastąpią pieszczoty miękkiej trawy, grzejących promieni słońca oraz woni zakwitających pączków drzew, krzewów i kwiatów.

Świat powoli budził się do życia, a serca jego mieszkańców również narodziły się na nowo. Członkowie watahy właśnie przechodzili miłosne wzloty i upadki, a jeśli nie byli zakochani to chociaż przygotowani na miłość, która może w nich uderzyć dosłownie w każdej chwili. Jedno serce zdawało się być jednak nadal skute lodem.

Jasnoszary wilk pędził właśnie niczym błyskawica między zaroślami, zwinnie omijając wszystkie przeszkody. Leah pragnęła jak najszybciej znaleźć się w domu, uwalniając się od uszczypliwych uwag pobratymców oraz przykrych myśli Sama. Miała po dziurki w nosie naśmiewania się ze swojej osoby, a także rozmów chłopaków, rozbrzmiewających w jej głowie. Starała się nie przejmować ich docinkami, lecz okazało się to trudniejsze niż można przypuszczać. Tym bardziej jeśli co chwila pojawiają się takie słowa jak: Emily, Sam, ślub, szczęście, wesele, przyszłość. Odbijały się one echem w czaszce Lei, wwiercając się z bólem w mózg.

I oni jeszcze mają wątpliwości odnośnie powodów, przez które stała się dla nich taka wredna i niemiła? Przecież to oczywiste. Zachowują się tak, jakby ich życiowym celem był ranienie  uczuć wilczycy i doprowadzenie jej do załamania nerwowego. Dlatego też pozwoliła zamarznąć swojemu sercu, a przynajmniej pewnej jego części. Otoczyła je lodową otoczką, która miała za zadanie skrywać emocje, jakie się w niej kłębiły, by nie dawać kompanom kolejnych powodów do żartów. Ukryła swoje prawdziwe oblicze za zgryźliwą i wrogą maską, pozwalając sądzić całemu światu, że to właśnie jest prawdziwa Leah. Zresztą żaden z chłopaków nawet nie starał się dostrzec w niej niczego innego, jak tylko niechęć i chłód. Kiedyś sądziła, że tylko Sam potrafi ją zrozumieć. Niestety i tym razem się pomyliła. Odwrócił się od niej bez żadnych skrupułów, pozostawiając na pastwę losu, skazując jej serce na zamarznięcie. A mogło być tak pięknie...

Nagle Leah zrozumiała, że znajomy głos stara się wbić do jej głowy. Kątem oka dostrzegła wilka o barwie piasku, przemykającego między drzewami.

Seth.

Przyspieszyła, zostawiając go daleko za sobą, starając się odpędzić męczące myśli o Samie i reszcie chłopaków. Pędziła przed siebie, czując na karku pieszczotę wiosennych promieni słońca, opadających z błękitnego stropu nieba wysoko w górze. Niczym dzikie zwierzę wsłuchiwała się w szum wiatru, mierzwiącego jej wilczą sierść.

Przecięła zimny strumień, który dał ukojenie jej obolałym łapom, ale również przywołał wspomnienia z dalekiego dzieciństwa, które wiązały się z tym miejscem.

 

 

Clearwaterowie podążali powolnym krokiem przez las, ciesząc się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Mały Seth spał grzecznie w chuścianym nosidełku, przymocowanym do piersi Sue. Natomiast Leah przedzierała się między zaroślami w poszukiwaniu nowych przygód. Świat wciąż ją bardzo ciekawił i zaskakiwał, więc wydawało się, że za każdym zakrętem czeka kolejne niesamowite wyzwanie, rodem z bajek, które zwykli opowiadać rodzice na dobranoc. W swoich zabawach była już piratem, księżniczką i wróżką. Kiedyś nawet została Żółwiem Ninja i nosiła na plecach skorupę wykonaną z kartonu, a na oczach kolorową przepaskę. Wyglądała przekomicznie, dlatego też sąsiedzi wręcz pękali ze śmiechu, gdy przebiegała w tym stroju pod ich oknami.

Jednak teraz dziewczynkę zaaferowało coś innego. Dochodzący do dziecięcych uszu bulgot, dobiegający zza najbliższych krzaków pobudził jej wyobraźnię. Od razu pomyślała, że sprawcą tego dziwnego odgłosu jest wielka ropucha z wyłupiastymi oczami. Postanowiła ją złapać i osiodłać, niczym kowboj dzikiego rumaka w westernie. To dopiero byłby wierzchowiec!

Rozpędziła się, wyskoczyła z impetem z zarośli i w tym samym momencie poślizgnęła się i na pewno runęłaby jak długa na ziemię, gdyby nie Harry, który przytrzymał córkę. Oszołomiona dziewczynka rozejrzała się wkoło.

Kamienie i strumyk. Żadnych żab.

Załkała cicho, kryjąc twarz w malutkich dłoniach.

-          Księżniczko, nie płacz. Przecież nic się nie stało – rzekł Indianin, klękając przy dziecku.

-          Niepotrzebnie ją chwyciłeś. Gdyby raz obiła sobie pupę, zapamiętałaby, że nie wolno tak bezmyślnie biegać – wtrąciła Sue.

Dziewczynka spojrzała na matkę. Nie lubiła, gdy ta z surową miną spoglądała na nią z góry. Jednak nawet wtedy nie potrafiła oderwać wzroku od jej ślicznej, śniadej twarzy z czekoladowymi oczami i pełnymi, wiśniowymi ustami. Zawsze wyglądała pięknie. Nawet gdy się złościła.

-          Leah... – Dziecko spojrzało na ojca, który uśmiechał się do niej ciepło. – Musisz bardziej uważać. Tutaj jest strumień, a te kamienie są niezwykle śliskie. Mogłaś się przewrócić i wpaść do wody lub co gorsza, zrobić sobie krzywdę.

Córka podciągając noskiem, szepnęła:

-          Nie ma jej.

-          Kogo, skarbie? – spytał Harry, przyciągając ją do siebie i ocierając z jej policzków srebrzyste łzy.

-          Ropuszki. Słyszałam ją.

Sue westchnęła i teatralnie wywróciła oczami, a następnie ruszyła przed siebie. Indianin nie spoglądając za nią, oznajmił:

-          Jeśli przestaniesz płakusiać, to poszukamy jakiejś żabki. Ale musisz się uspokoić, bo po śnie zimowym zwierzątka są płochliwe, a na dodatek nie lubią smutnych dzieci. Gdy zobaczą cię taką chlipiącą, uciekną.

Dziewczynka skinęła ochoczo głową, wytarła twarz skrajem bluzy i posłała ojcu nieśmiały uśmiech. Podniósł się, chwycił Leę za rękę i powiedział:

-          To mi się podoba. O, patrz! Tam na pewno są żaby!

 

 

 

Wilczyca otrząsnęła się z zamyślenia, gdyż właśnie dotarła do celu. Odnalazła miejsce, w którym przed przemianą zostawiła ubrania, po czym szybko wróciła do ludzkiej postaci i wciągnęła je na siebie. Rozciągnięta koszulka i stary dres nie były wyszukanym strojem, ale za to praktycznym i wygodnym. W takim oto zestawie ruszyła w stronę domu, który jej ojciec wiele lat temu wybudował własnymi rękami. Niestety Harry Clearwater nie mógł się już nim cieszyć. Odszedł z tego świata, pozostawiając tu żonę i dzieci.

Leah doskonale pamiętała okoliczności, w których się o tym dowiedziała.

 

 

W całym domu roznosił się przepiękny zapach smażonej ryby. Zbliżała się osiemnasta, co oznaczało, że lada chwila wróci Harry. Sue krzątała się po kuchni, chcąc idealnie zdążyć na ten czas z kolacją.

Seth siedział z rozdziawionymi ustami na podłodze i wpatrywał się w ekran telewizora. Leah obserwowała go z drugiego końca pokoju, żałując, że nie może zrobić mu zdjęcia i uwiecznić tej zabawnej miny. Musi poprosić rodziców, by sprezentowali jej aparat na urodziny. Może wtedy uda się jej sfotografować brata, zanadto zaabsorbowanego kreskówką.

-          Leah, przynieś mi z kredensu dużą, szklaną miskę! – krzyknęła Sue.

Dziewczyna posłusznie udała się do szafy i znalazła wskazane naczynie. Zamierzała pójść do kuchni, gdy do domu bez pukania wpadła osoba, przez którą serce młodej Clearwaterówny zabiło sto razy mocniej.

Sam miał na sobie jedynie poszarpane spodnie i buty. Oddychał szybko i niespokojnie.

Sue wyjrzała z kuchni ze zdziwionym wyrazem twarzy, lecz po chwili mocno spochmurniała. Podeszła do mężczyzny, który unikał jej wzroku, wbijając oczy w podłogę.  Od razu wyczuła, że coś jest nie w porządku.

-          Co się stało? – wydusiła z siebie drżącym głosem.- Czy chodzi o Harry’ego?

Uley nie odpowiedział. Kobieta z sykiem wciągnęła powietrze do płuc i prawie krzycząc, zapytała:

-          Spójrz mi w oczy i powiedz, co się stało!

Sam w końcu podniósł wzrok, a wtedy ona wszystko zrozumiała. Nie musiał nic mówić. Rozpłakała się głośno, więc mężczyzna przytulił ją mocno i powiedział:

-          Podczas przeszukiwania lasu, Harry zasłabł. Okazało się, że to zawał. Charlie szybko wezwał pomoc, ale nic nie dało się zrobić. Sue, tak mi przykro…

Pokój wypełnił się odgłosem pękającego szkła, którego splamione krwią odłamki po chwili opadły na podłogę. Z zaciśniętych w pięści dłoni Lei sączyła się czerwona posoka, lecz ona stała nieruchomo i wpatrywała się zaszklonymi oczami w tego, którego darzyła uczuciem przechodzącym wszelki rozsądek, a który przyniósł tak tragiczne wieści.

-          Mamo, tata naprawdę nie żyje? – spytał Seth, ciągnąc rodzicielkę za rękaw.

Świat przed oczami Lei zawirował, a jej samej zrobiło się niedobrze. Puściła się biegiem do łazienki, gdzie dała upust męczącemu ciężarowi. Po paru minutach osunęła się na zimną posadzkę, zostawiając na niej krwawe ślady dłoni. Oczy całkowicie zaszły jej gorzkimi łzami, a te zaczęły spływać po policzkach. Jak przez mgłę widziała klękającego przed nią Sama.

-          Przykro mi...

 

 

Dziewczyna odetchnęła głęboko. Bardzo przeżyła stratę ojca. Był jedyną osobą, na której zawsze mogła polegać i która nigdy jej nie oceniała. Oczywiście uważnie przypatrywał się jej poczynaniom, lecz nigdy jej nie potępiał ani nie marudził na jej zachowanie. Potrafił dostrzec i wydobyć z niej skrywaną wrażliwość, szczęście i dobro. Łączyła ich naprawdę silna więź. Leah nie umiała pogodzić się z jego śmiercią.

Wkroczyła do domu, zatrzaskując za sobą głośno drzwi. Od razu udała się do kuchni, w której nie znalazła żywej duszy. W pomieszczeniu rozchodził się charakterystyczny zapach jedzenia. Zajrzała do garnka, stojącego na kuchence. To co tam ujrzała mocno ją rozczarowało. Zupa gulaszowa.. Jedno z niewielu dań, których przez wygląd nie potrafiła przyłożyć do ust, a co dopiero przełknąć. Może i było dobre, lecz przypominało mieszaninę wnętrzności jakiegoś zwierza z wodorostami. Sue uważano za dobrą kucharkę, ale to nie uchodziło za jej popisową potrawę.

Odsuwając się od obiadu, zauważyła kartkę z wiadomością, przyczepioną do lodówki. Od razu rozpoznała pismo matki.

 

 

Poszłam do komendanta Swana. Zupa stoi na kuchence. Wystarczy podgrzać. Polerowałam dziś podłogi, więc radzę wytrzeć ślady błota, które zostawiliście, zanim wrócę. Ostrzegam, że umywalka w kuchni nie działa. Cos się stało z odpływem. Około siedemnastej przyjdzie fachowiec. Wpuśćcie go i zapłaćcie po ukończonej pracy. Pieniądze zostawiłam na stole.

 

 

Leah spojrzała na swoje brudne stopy i ślady, które ciągnęły się aż do drzwi wejściowych. Zawarczała wściekle i udała się do łazienki, gdzie umyła nogi, a następnie szmatą wytarła posadzkę. Matka znała swoje dzieci i wiedziała, że wciąż zapominają, do czego służy wycieraczka. Jednak gdyby to Seth nabałaganił, nie sprzątnąłby po sobie. Siostra dostałaby wtedy napadu szału i znów wyszła na największą jędzę w La Push. Żadna nowość.

Pobiegła na piętro, wiedząc, że znów wyjdzie na wyrodną córkę, bo nie doceniła pracy matki, jaką włożyła w przygotowanie posiłku.

W sypialni panowała straszna duchota, więc dziewczyna otworzyła szeroko okno, wpuszczając do środka świeże, wiosenne powietrze. Wyjrzała na zewnątrz na otaczający dom las. Do jej nozdrzy dotarł jego wspaniały zapach i poczuła promienie słońca, przyjemnie smagające jej twarz. Stała tak chwilę, nasłuchując szumu drzew oraz śpiewu ptaków, wzbijających się w górę na tle błękitnego nieba. Odetchnęła głęboko, chłonąc tę aurę całą sobą. Zimą bardzo jej tego brakowało.

Wycofała się w głąb pokoju u usiadła na łóżku, opierając się o stos miękkich poduszek. Sięgnęła po kubek z niedopitą herbatą, lecz zastygła w bezruchu. Jej wzrok zatrzymał się bowiem na fotografiach, osadzonych w skromnych, drewnianych ramkach, które poustawiała na szafce. Odkąd dostała aparat, postanowiła uwieczniać ważne chwile lub bliskie osoby. Żałowała, że nie zdążyła zrobić zdjęcia ojcu przed śmiercią. Niby miała kilka bardzo starych, wręcz zniszczonych, ale nie nadawały się one do postawienia na widoku. I tak Sue została samotnie uwięziona w okowach brązowej ramki.

Leah kochała matkę, a ona ją. Jednak w ich relacjach brakowało silnej więzi porozumienia. Na dodatek ostatnimi czasy Sue wciąż przebywała u komendanta Swana. Dziewczyna z jednej strony cieszyła się ze szczęścia matki, a z drugiej dziwiło ją to, jak prędko przebolała stratę męża. Do samego wybranka rodzicielki nie miała zastrzeżeń. Charlie zawsze był oddanym przyjacielem rodziny i często przesiadywał w ich domu. Jednak zachowania Sue i tak nie potrafiła zrozumieć.

Zerknęła na inne zdjęcie. Zrobiła je właśnie matka. Widniały na nim jej dzieci – uśmiechnięty Seth i naburmuszona Leah – oraz Jacob Black.

 

 

Szum fal oraz powiew wiatru działały na nią bardzo uspokajająco. A tego właśnie teraz potrzebowała – harmonii i spokoju. Ostatnie wydarzenia mocno nadszarpnęły jej nerwy, a cierpliwość wystawiły na ciężką próbę. Na szczęście sobie poradziła i miała teraz powody do dumy.

-          Cześć - usłyszała nagle.

Rozejrzała się i ujrzała zbliżającego się Jake’a. Po chwili usiadł  na spróchniałym pniu tuż obok niej. Nie odpowiedziała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, po co przyszedł i ani trochę się jej to nie podobało. Ani to, że zgodził się na złączenie watah. Ani to, że zrezygnował ze stanowiska alfy. Ani to, że wpoił się w potwora. Ani to, że postanowił wyjechać.

-          Czemu siedzisz tu sama? – spytał z troską.

-          A dlaczego nie? – odparła przez zaciśnięte zęby. – Sądzisz, że ktoś chciałby dotrzymać mi towarzystwa? Jeżeli nie pamiętasz, jestem etatową wredną jędzą.

-          Faktycznie, zapomniałem o tym.

Jacob roześmiał się serdecznie, na co Indianka pchnęła go łokciem w brzuch, Zwróciła głowę w inną stronę, by ukryć delikatny uśmiech, malujący się na jej twarzy dzięki niemu.

-          Przyszedłem się pożegnać – oznajmił, poważniejąc.

-          Wiem – odpowiedziała Leah, czując, że chwilowa poprawa humoru odchodzi w zapomnienie, ustępując miejsce smutkowi.

-          Jesteś zła?

-          A ty byś nie był? Wszystko zaczęło się układać. Nasza sfora może i nie grzeszyła liczebnością, ale za to mieliśmy dobrego alfę. Ciebie. Musiałeś się wpoić w to coś? Co ze mną i Sethem? On jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. A ja znów będę obiektem żartów i drwin. Dlaczego jesteś takim egoistą?

Dziewczyna zacisnęła drżące dłonie w pięści. Gdyby dała się ponieść emocjom, zmieniłaby się wilka i obdrapała Jacobowi tyłek. Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem i odparł:

-          Po pierwsze: Nessie nie jest czymś. Po drugie: nie wpoiłem się wam na złość. Przecież wiesz, że nie panuję nad tym. Po trzecie: naprawdę chciałbym zostać, ale Bella z Edwardem wyjeżdżają i zabierają Nessie. Muszę być przy niej. To silniejsze ode mnie.

Jake czekał na wybuch gniewu ze strony Lei, lecz gdy przyjrzał się jej uważniej, zobaczył, że  oczy ma pełne łez. Pierwszy raz w życiu zapragnął ją przytulić i pocieszyć. Położył dłoń na jej ramieniu i rzekł:

-          Leah, ja...

-          Idź już – przerwała mu, napinając mięśnie. – I nic nie mów. Tak będzie lepiej.

Jacob doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma sensu z nią walczyć. Nawet jeśli zacznie tę rozmowę, nie pozwoli mu jej skończyć. Dlatego też cofnął rękę, owionął ją jeszcze raz wzrokiem, a potem wstał i odszedł, pozostawiając po sobie jedynie ślady na piasku. Kilka wodnych fal wystarczyło, by i one zniknęły.

 

 

-          Leah! – krzyk brata wyrwał ją z zamyślenia.

Spojrzała w stronę drzwi. Seth opierał się o framugę. Jego stopy wyglądały jak ubrudzone smołą. Nie chciała widzieć jak wygląda teraz podłoga.

-          Posprzątaj – oznajmiła, wskazując na jego nogi.

-          Sama sobie posprzątaj – odpowiedział i odwrócił się na pięcie, oddalając się do swojego pokoju.

Dziewczyna zadrżała gniewnie. Bezczelność brata doprowadzała ją do szału. Już chciała zeskoczyć z łóżka i zrobić mu awanturę, lecz rozległ się przeszywający dźwięk dzwonka do drzwi.

-          Młody, otwórz! – krzyknęła.

-          Sama sobie otwórz – odpowiedział i zatrzasnął się w swojej sypialni.

Wściekła Leah udała się na dół, rzucając pod nosem przekleństwami. Po odprawieniu gościa, który zapewne był fachowcem, o którym wspomniała matka w notce, miała zamiar sprać Sethowi skórę.

Otworzyła drzwi i zamarła.

Poczuła jakby w jej serce uderzył piorun, robiący w lodowej powłoce szczelinę. Następnie ogarnęła ją fala gorąca, która sprawiła, że lód zaczął w niezwykle szybkim tempie topnieć. W końcu nic po nim nie pozostało. Świat wokół dziewczyny zawirował i rozbłysnął się kolorami tęczy, zupełnie jakby zobaczyła zupełnie nową rzeczywistość. Wszystko stało się nagle piękne i wyraźne. Odniosła wrażenie, jakby ktoś zdjął z jej oczu przesłonę, która nie pozwalała jej doceniać tego, co jest wkoło niej.

Spojrzała na młodzieńca, stojącego w progu i poczuła, że jej nogi robią się niesamowicie miękkie i giętkie, niczym z gumy. Może i „nowy” świat był piękny, ale najważniejszy okazał się właśnie on.

Jego błękitne oczy, kręcone włosy, pełne usta i zarumienione policzki.

-          Dzień dobry – odezwał się. – Przyszedłem naprawić usterkę.

-          Proszę. – Leah odsunęła się, wpuściła chłopaka do środka i zatrzasnęła drzwi.

I tak oto wiosna zwyciężyła, wyganiając z La Push ostatnie oznaki zimy. Serce, jeszcze do niedawna skute lodem, zaczęło znów bić w odpowiednim rytmie. Oczy zaczęły widzieć barwy, a usta uśmiechać.

Leah nareszcie zaczęła żyć.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin