Falsyfikat orta gdanskiego z 1618 roku.pdf

(609 KB) Pobierz
325211009 UNPDF
FALSYFIKAT ORTA GDAŃSKIEGO Z 1618 ROKU
Rok 1618 przyniósł zmiany w mennicy gdańskiej. Daniel Klüwer, dotychczasowy
dzierżawca mennicy gdańskiej od 1608 roku, przestał pełnić swą funkcję, a jego następcą
został Stanisław (Stenzel) Berman 1 . Efekty tej zmiany uwidaczniają się również na
monetach produkowanych przez mennicę. Ort z 1618 roku jest pierwszą z gdańskich
monet, na której znajdują się literki S-B, czyli znak mincerski Stanisława Bermana.
Jednocześnie znika widoczna do tej pory na gdańskich ortach łapa niedźwiedzia, która
była znakiem Daniela Klüwera.
Stanisław Berman znany jest również jako autor kilku donatyw, lecz Adam Więcek
ocenia, iż jego warsztat był co najmniej o klasę gorszy od twórczości najwybitniejszego
przedstawiciela manieryzmu w medalierstwie, ówczesnego rytownika mennicy gdańskiej,
Samuela Ammona, a pracom Bermana brak swobody i lekkości rysunku, jakimi
cechowały się dzieła szwajcarskiego mistrza 2 .
Mennica gdańska używała w tym czasie wyłącznie maszyn walcowych,
wynalezionych w drugiej połowie XVI wieku przez królewieckiego mincerza Hansa
Suppela (Hanusza Sztypla). Urządzenia te, powstałe jako udoskonalenie cywarków
(walcarek), składały się z dwóch walców, na których wygrawerowane były stemple
awersu i rewersu. Działanie maszyny wyglądało w ten sposób, że pomiędzy obracające
się w przeciwnych kierunkach walce wkładano pasek blachy, na którym następnie
tłoczone były wizerunki awersu i rewersu. Monety wycinano z paska blachy dopiero po ich
wytłoczeniu.
Orty z 1618 roku pochodzą z drugiego okresu produkcji tych monet (lata
1615-1621), kiedy to ich stopa mennicza kształtowała się na poziomie 13,5 łutów, co
dawało uśrednioną wagę 6,59 g na sztukę. Z grzywny brutto wytłaczano 30 monet (czyli
35,5 orta z grzywny czystego srebra).
Odmiana będąca pierwowzorem omawianego fałszerstwa posiada legendę otokową
awersu zakończoną ozdobnym krzyżem, natomiast na rewersie zauważyć możemy
wspomniane już literki S-B pod herbem Gdańska oraz krzyżyk nad herbem.
Falsyfikat ten jest bardzo interesujący, gdyż oprócz swoich wyraźnie słabych
stron, posiada także cechy, które świadczą o niewątpliwym postępie fałszerskiego
warsztatu.
Sposób wytworzenia tego fałszerstwa na pierwszy rzut oka może wydać się
zaskakujący, gdyż falsyfikat sprawia wrażenie powstałego techniką bicia za pomocą
bardzo precyzyjnie skopiowanych stempli. Istotnie, próżno na tym fałszerstwie
wypatrywać porowatości, obłych krawędzi, nadlewek w kącikach liter, czyli cech
tradycyjnie kojarzonych z odlewami. Powierzchnia monety jest gładka, a detale ostre.
Pozory jednak mylą, a falsyfikat ten jest zaawansowanym technologicznie odlewem.
Postaram się teraz pokrótce przedstawić charakterystykę tej podróbki oraz uwagi
dotyczące techniki jej wytworzenia.
Awers:
1 J. Kurpiewski w Katalogu monet polskich 1587-1632, Warszawa 1990, s. 502, błędnie podaje, iż
Berman miał na imię Samuel.
2 A. Więcek, Dzieje sztuki medalierskiej w Polsce , Kraków 1972, s. 79
1. Na powierzchni oryginalnych ortów gdańskich zauważyć można zwykle delikatne,
podłużne prążki w polu monety, powstałe wskutek walcowania blachy, a
tymczasem w przypadku omawianego egzemplarza zwraca uwagę niemal idealnie
gładka faktura tła. Odlewy zwykło się kojarzyć z porowatą powierzchnią,
szczególnie w przestrzeniach pomiędzy literami, lecz wydaje się, że postęp w
technice odlewniczej pozwolił przezwyciężyć ten problem. Już falsyfikat orta z
1616 roku, opisywany przeze mnie w 67 numerze Gdańskich Zeszytów
Numizmatycznych, charakteryzował się idealnie gładką powierzchnią od strony
rewersu, natomiast jego proweniencję zdradzały porowatości na awersie. W
fałszerstwie będącym przedmiotem niniejszego artykułu porowatości udało się
wyeliminować z obu stron monety. Nie można tego jednak uznać za całkowity
sukces fałszerzy, gdyż powierzchnia taka znacznie się różni od tła oryginalnych
ortów.
2. Kolejnym elementem, który zwraca uwagę jest nietypowa, szaro-brązowa barwa
tego fałszerstwa. Po pierwsze, jest to efektem sztucznego patynowania, a po
drugie jest to konsekwencją użytego do wytworzenia fałszerstwa stopu. Trudno
jest sporządzić idealne odlewy ze srebra, dlatego przypuszczam, że fałszerze
wzbogacili stop o domieszki, które pomogły wyeliminować typowe dla odlewów
325211009.001.png
niedoskonałości opisane w punkcie 1. Taki zabieg miał jednak swoją cenę – poza
kolorem falsyfikatu od normy odbiega również waga tego fałszerstwa – zaledwie
4,69 g. Nawet jak na monety tłoczone i wypuszczane „al marco” jest to
odstępstwo zbyt duże i niespotykane wśród oryginalnych ortów.
3. Czcionka oraz elementy rysunku na pierwszy rzut oka wyglądają bez zarzutu.
Egzemplarz nie zawiera błędów rysunkowych, co jest cechą zaawansowanych
technologicznie odlewów. Próżno tu szukać pomyłek, które często zdarzają się w
falsyfikatach bitych za pomocą sfałszowanych stempli. Jednak pod 30-krotnym
powiększeniem widać, że takie elementy jak czcionka, szczegóły popiersia
Zygmunta III, krawędzie reliefu nie są równie ostre jak w egzemplarzach
oryginalnych. Granica pomiędzy tłem monety a elementami reliefu nie jest tak
wyraźnie zarysowana jak być powinna. Dodać jednak trzeba, że efekt ten jest
praktycznie nieuchwytny nieuzbrojonym okiem.
4. W okolicach godziny 4 widoczna jest delikatna końcówka blachy, czyli element
często spotykany wśród monet tłoczonych w oryginale techniką walcową.
Powielenie tej cechy na egzemplarzu fałszywym wydaje się być najbardziej
prawdopodobne jako konsekwencja wykonania fałszerstwa poprzez odlew.
5. Kolejnym elementem świadczącym o tym, że mamy do czynienia z odlewem są
widoczne w okolicy godziny 5-6 ślady sąsiedniego stempla. Orty gdańskie, tak jak
wszystkie monety tłoczone maszyną walcową były wycinane z paska blachy
dopiero po wytłoczeniu. Dość często zdarzało się, że pracownik mennicy
nieprecyzyjnie uderzał wycinakiem, co skutkowało tym, że na wyciętym krążku
widoczne były elementy sąsiedniego stempla lub punkty, mające na celu pomoc w
równomiernym przesuwaniu się paska blachy. Egzemplarz, na podstawie którego
sporządzone zostało to fałszerstwo, został właśnie niezbyt dokładnie wycięty i
poprzez odlew element ten został powielony na egzemplarzu fałszywym.
Rewers:
6. Powierzchnia rewersu, podobnie jak awersu, jest zbyt gładka. Uwagi odnośnie
czcionki oraz detali rysunku są również zbieżne z charakterystyką tych elementów
na awersie.
7. Z mikrodaty widoczna jest jedynie kropeczka w miejscu cyfry 1. Element ten
także w egzemplarzach oryginalnych, szczególnie z późniejszych roczników,
daleki jest od doskonałości. Na oryginałach widoczne są jednak choćby zarysy
maleńkich cyferek, natomiast w wypadku przedmiotowego fałszerstwa po
ostatnich trzech cyfrach mikrodaty nie ma nawet najmniejszego śladu.
8. Monety produkowane techniką walcową, tak jak już wspominałem, były wycinane
już po wytłoczeniu. Wycinanie następowało zwykle od strony awersu, czego
konsekwencją było ostrzejsze obrzeże na rewersie, co często przejawiało się w
postaci delikatnego „kołnierzyka” z tej strony monety. Ślady przypominające ów
„kołnierzyk” widoczne są również wzdłuż rantu fałszerstwa. Najbardziej
prawdopodobnym wytłumaczeniem ich obecności jest właśnie technika odlewu,
która posłużyła do wytworzenia omawianego falsyfikatu.
Spośród pozostałych istotnych elementów wspomnieć trzeba o średnicy monety, która
jest minimalnie mniejsza niż być powinna i wynosi ok. 28,5 mm, czyli ok. 0,5-1 mm
325211009.002.png
poniżej standardu. Rant jest również minimalnie grubszy niż w egzemplarzach
oryginalnych oraz nienaturalnie gładki. Monety oryginalne idealnie gładkich rantów
zwykle nie mają, częste są ślady wycinania krążka z paska blachy, biegnące od awersu
do rewersu. Natomiast wygląd rantu przedmiotowego egzemplarza jest wynikiem
obróbki, a bardzo delikatne ślady gładzenia, widoczne pod dobrym powiększeniem,
biegną równolegle do obrzeża.
Reasumując, omawiany falsyfikat jest bardzo interesującym egzemplarzem, który
oprócz swych ewidentnych słabości, jak na przykład powierzchnia czy waga monety,
zawiera także elementy potencjalnie niebezpieczne. Zwraca uwagę coraz większa
precyzja z jaką kopiowane są szczegóły rysunku. Fałszerze pracują także nad
wyeliminowaniem słabych stron swych wyrobów, tak więc w wypadku nowoczesnych i
świetnie wykonanych odlewów możemy zapomnieć o takich cechach tradycyjnie
kojarzonych z tą techniką, jak pozalewane kąciki liter, wyraźnie rozmyte kontury, czy
porowatości między literami. Z drugiej jednak strony, odpowiednia czujność i wiedza,
powinny wystarczyć aby by ochronić nas przed zakupem fałszerstwa.
Dla porównania zamieszczam zdjęcia oryginalnego orta z 1618 roku, sprzedanego na
28 aukcji WCN (pozycja nr 289):
325211009.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin