Kaffienka napisał:
- Jak podobało Ci się na Alasce? – zapytał.
- Bardzo… Cisza i spokój. Zdecydowanie lepiej niż tutaj wśród tych wszystkich drapaczy chmur.
- Wybór takiego miejsca jak Waszyngton niesie za sobą duże ograniczenia.
- Mogę Ci coś powiedzieć? – zmieniłam kierunek rozmowy.
- Oczywiście… - powiedział, ale w jego głosie wyczułam delikatne nutki niepewności.
- Myślę, że powinieneś porozmawiać z Tanyą. Zadzwoń do Niej może… - zaproponowałam.
Spojrzałam szybko na jego twarz i przeraziłam się. Był wściekły.
- Przepraszam. Ja nie chciałam się wtrącać, tylko… - próbowałam się wytłumaczyć.
- Co ona Ci nagadała?! – wysyczał.
- Nic takiego…
- Powiedz mi prawdę, całą prawdę! – zażądał.
- Edward, to nie tak… Tanya dużo o Tobie mówiła. Myślę, że odczuwa do Ciebie o wiele więcej niż tylko zwykłą sympatię.
- Ale ja tego nie odwzajemniam… - zaczął.
- Wiem – weszłam mu w słowo – Rozmawiałam o tym z Alice. Generalnie chodziło mi tylko o to, że może powinieneś Jej to dać wyraźniej do zrozumienia… - zsugerowałam.
- Ile lat i na ile sposobów próbowałaś przekonać Raphaela do swoich racji? – zapytał prosto z mostu.
- Ja… - nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć – Do cholery! To nie Twoja sprawa! – warknęłam na Niego.
- Świetnie! Zatem moje sprawy również nie powinny być w kręgu Twojego zainteresowania. Bardzo bym o to prosił… - ale Jego głos brzmiał raczej rozkazująco niż błagalnie.
- Przepraszam – burknęłam i skoncentrowałam się na drodze.
Ta kłótnia np. Wydawała mi się taka sztuczna. I jeszcze ta gdy przyjechał Raphael.
Ale ja tam się nie znam. xD
Naruszewo1983