Night
Autor: burdelia
Beta: ewela_zmierzch
Rozdzial 4
BELLA :)
Od omdlenia Nessi minęły już dwa dni. W tej chwili jest u nas w domu, w Forks, bo Carlise chciał mieć ją blisko najważniejszych urządzeń. Jacob właśnie chrapie na kanapie w pokoju gościnym. Reszta rodziny poszła na polowanie. Na szczęście tata wszystko mi wyjaśnił, gdyby coś się działo.
Siedzę w salonie na kanapie i oglądam kolejny odcinek Mody na Sukces. Z nudów zaczęłam rozmyślać o stanie zdrowia Ness. Myślałam tak jakiś czas gdy nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Edward. Szybko odebrałam i od razu usłyszałam głos mojej jedynej miłości:
- Kochanie jest problem. Ja i reszta wybieramy się na polowanie do rezerwatu. Z pięć godzin biegiem stąd, mam nadzieje że nie jesteś zła ale ktoś musi zostać z małą, a tylko ty będziesz umiała się z nią porozumieć – powiedział na jednym wdechu. Słuchać było, że jest smutny.
- Myszko, nic się nie stało masz rację. Wracaj szybko! Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się. Gdy odłożyłam telefon znowu zaczęłam myśleć o wszystkim. Podejrzewałam, że minęło tylko kilka minut, a okazało się, że prawie trzy godziny. Z rozmyśleń wyrwało mnie wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. No i oczywiście Jacob od dzięśęciu minut nie odrywa ode mnie wzroku. _____________________________________________
EDWARD :)
Moje życie jest pokręcone. Mój skarb jest nieprzytomny i nie wiemy, co jej jest. Jestem teraz z resztą rodziny, no oprócz Bell i Ness, na polowaniu w lasach Forks. Alice uważa że powinniśmy wyjechać z domu do jakieś innej miejscowości, bo tu niema już prawie zwierząt. Wszyscy się zgodziliśmy. Teraz tylko zostało powiadomienie o tym Belli, ale ku mojemu zdziwieniu, nie miała nic przeciwko przedłużeniu polowania. Właśnie teraz jesteśmy w lasku niedaleko jakieś wiochy. Najedzeni, postanowiliśmy wracać. Nie spiesząc się specjalnie, ruszyliśmy do domu. Niedaleko Forks spotkało nas zaskoczenie, gdyż czekało na nas piątka wampirów: trzy kobiety i dwóch mężczyzn.
- Dzień dobry - powiedział jeden z grupy, sądząc po zachowani był to przywłuca tej zgrai. Zmartwiło mnie to że nie mogę czytać w myślach ani jego, ani jago kolegom. No i czułem od niego zapach Belli. Spojrzałem na Alice z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy, a ona tylko pokręcił przecząco głową. Carlise podszedł do grupy wampirów i zaczął rozmawiać:
- Dzień dobry miło was witać w Forks. A na długo tu zostaniecie? - mój kochany ojciec nie bawił się w uprzejmości. Najwyraźniej też poczuł zapach Belli.
- Nie. Tak właściwie już wyjeżdżamy. Chcieliśmy tylko coś sprawdzić - to powiedziawszy minął nas i wraz ze swoją rodzina ruszył przed siebie.
- Ej, Ed. Kto to był? - spytał się Emm. Oto właśnie teraz wszyscy się dowiedzą, że nie umiem mu i jego towarzyszom czytać w myślach.
- Nie wiem kto to był, bo nie mogłem czytać mu w myślach. Tak samo jak jego towarzyszom. - Powiedziałem jednym tchem i czekałem na reakcję pozostałych. Wszyscy byli ogromnie zdziwieni, ale nie komentowali tego, za co byłem im ogromnie wdzięczny. Skierowliśmy się w stronę domu. Miałem dziwne przeczucia, że Belli coś się stało, a na domiar złego komórka mi się wyładowała. Reszta oczywiście nie wzięła, gdyż po co. Po chwili byliśmy już w środku domu a to co tam zobaczyliśmy było nie do uwierzenia.
_____________________________________________
Jacob musiał coś sprawdzić w swoim starym domku, a ja zostałam z małą. Znowu zaczęłam myśleć o wszystkim. Muszę poprosić Carlise, aby mnie zbadał, czy czasami nie jestem chora psychicznie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Poszłam otworzyć. Po zapachu zrozumiałam, że to piątka wampirów tylko zastanawiałam się kto to jest. Ich woni nie kojarzyłam. Otworzyłam drzwi i zostałam brutalnie przygwożdżona do podłogi przez dwóch facetów. Próbowałam się bronić, jednak bezskutecznie.
- Hej ślicznotko! Jesteś mamą naszej małej królewny - powiedział jeden z nich i chyba najładniejszy.
- Czego chcecie - powiedziałam dobitnie.
- Na początku chcieliśmy małą, ale niech dziecko się urodzi. Wtedy zobaczymy. Ale teraz chcę ciebie. - skinął głową na jakąś wampirzyce, a ta się uśmiechnęła i wbiła mi jakąś strzykawkę do ramienia. Nagle poczułam straszną senność. Zdążyłam tylko usłyszeć głos Carlise’a, który był prawdopodobnie gdzieś w lesie.
Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że leżę na wielkim białym łóżku z baldachimem, a wszystkie ściany moją kolor beżowy. Nagle drzwi się otworzyły, a w nim stanął wampir, który mnie przygniótł do podłogi domu.
- Hej! Jak się masz Izabello. – powiedział, uśmiechając się do mnie promienie i przysiadł na skraju łóżka.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? - zadałam mu kilka pytań, chcąc jak najszybciej uzyskać odpowiedź.
- Jestem Lester. Miło mi. A obecnie znajdujesz się w moim łóżku, w moim pokoju i nie próbuj stąd uciec, bo zostaniesz znowu sparaliżowana. Tak jak wtedy -powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.
Nie wierzę. W całym domu nie było mojej Belli, a na stoliku w salonie znajdowała się biała koperta zaadresowana do całej rodziny. To, co tam zostało napisane jest dla mnie, conajmniej straszne.
Retrospekcja:
Weszliśmy wszyscy do domu i od razu poczuliśmy zapach tamtych wampirów, których spotkaliśmy przed niecałą godziną. Nigdzie nie mogliśmy znaleźć Belli, a mała spała. Byłem załamany. Usiadłem na fotelu, a moją uwagę przykuła biała koperta. Od razu po nią sięgnąłem i przeczytałem:
Drodzy Cullenowie!
Na pewno zastanawiacie się, gdzie jest wasza droga Isabella. Oto odpowiedź: porwałem ją, bo bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. Nie martwcie się. Wymarzemy jej wspomnienia, a potem zostanie moją żoną. Nessi też się zajmiemy.Zawładniemy nad całym światem wampirów i ludzi.
Zastanawiacie się pewnie po co wam to wszystko mówię. To proste - po prostu tak jest zabawniej. Nie szukajcie nas, bo to bezsensowne.
Lester
- Nie wierzę! To niemożliwe! - powiedziałem i
wybiegłem w poszukiwaniu mej miłości. To nie możliwe, muszę ją znaleźć. Biegłem ile sił w płucach, rozmyślając o mojej Belli.
Nessi :)
Dryfowałam w ciemnościach. Żadne promienie świetlne nie przebijały się do mojej podświadomości. Musiałam znaleźć siłę, by walczyć z ciemnością, ale żaden obraz z mojego życia. Nic tylko pustka. Całkowicie ogarniająca mnie pustka. Muszę być silna dla wszystkich tych, których kocham. Nagle pokazał się mi obraz mojej mamy wszystkie chwile spędzone z nią i z tatą. Świadomość tego, co poświęciła, by mnie urodzić. Obiecałam sobie, że ja też się nie podam bez walki. Z tą świadomością walcze, aby uratować istnienie dla mnie najważniejsze – istotkę, którą nosze pod sercem.
Powoli promienie światła zaczęły do mnie docierać. Delikatnie otworzyłam oczy, by po chwili je z powrotem zamknąć. Po kilku próbach udało mi się to. Rozejrzałam się wokół, a mojej rodzicielki ze mną nie było.
Proszę o szczere komentarze i przepraszam za beznadziejny rozdział.
Burdzia
...
Naruszewo1983