Robinson Kim Stanley - Przeróbka historii.pdf

(98 KB) Pobierz
Robinson Kim Stanley - Przeróbka historii
Robinson Kim Stanley
Robinson Kim Stanley
Kim Stanley Robinson (ur. 23 marca 1952) –
amerykański pisarz science fiction, prawdopodobnie
najlepiej znany z obsypanej nagrodami trylogii
marsjańskiej. Od początku swojej kariery spotykał się z
szerokim uznaniem czytelników i krytyków. Jest
uwaŜany za jednego z czołowych Ŝyjących twórców
amerykańskiej literatury fantastyczno naukowej.
W swojej twórczości często sięga po tematykę
ekologiczną i socjologiczną. Wiele z jego powieści
wydaje się być skutkiem osobistych zainteresowań, na
przykład jego najsłynniejszy cykl był owocem
wieloletniej fascynacji Marsem i 15-letniego okresu
badań na jego temat.
Kim Stanley Robinson urodził się w Waukegan w stanie
Illinois. Studiował w Kalifornii. W 1974 otrzymał
dyplom bakałarza (bachelor) z literatury na University of
California, San Diego. Kontynuował naukę w Boston
University, gdzie w 1975 otrzymał dyplom magistra
(Master) języka angielskiego. W 1982 uzyskał doktorat z
języka angielskiego na University of California, San
Diego. Jego rozprawa doktorska pod tytułem "The
Novels of Philip K. Dick" (Powieści Philipa K. Dicka)
została opublikowana w 1984.
195768563.001.png 195768563.002.png
Przeróbka historii
Wcale nie w tym rzecz, Ŝeby wykonać dokładną kopię budynku ambasady w Teheranie. -
Zirytowany Iwan Wenuczenko złapał się za włosy i pociągnął do góry, co nadało mu lekko
orientalny wygląd. - Chcemy tu odtworzyć atmosferę tamtego miejsca.
- Według mnie ta atmosfera przypomina magazyn części zamiennych.
- Bo to jest magazyn części zamiennych, John. Tutaj kręcimy wszystkie filmy.
- Mówiłeś, Ŝe zamierzasz obalić wszystkie kłamstwa, jakie znalazły się w tym pierwszym
filmie albo tak mi się zdawało - zaatakował reŜysera John Rand. - Mówiłeś, Ŝe "Ucieczka z
Teheranu" była nędznym telewizyjnym filmem dokumentalnym, godnym uwagi jedynie ze
względu na De Niro w roli pułkownika Jacksona, czy to teŜ mi się tylko zdawało. Mówiłeś, Ŝe
dopiero my pokaŜemy prawdziwą wersję wydarzeń.
Iwan westchnął.
- Zgadza się, John. Masz zadziwiającą pamięć. Ale musisz zrozumieć, Ŝe przy kręceniu filmu
"prawda" wcale nie oznacza absolutnej zgodności z rzeczywistością.
- ZałoŜę się, Ŝe to samo mówił reŜyser tamtego dokumentalnego kawałka.
Iwan zasyczał, co często mu się zdarzało podczas reŜyserowania filmów. Pokazywał w ten
sposób, Ŝe wypuszcza parę i powstrzymuje się od wybuchu.
- Nie bądź obstrukcjonistą, John. Nie produkujemy Ŝadnych komercyjnych kawałków tego
typu i dobrze o tym wiesz. Sama księŜycowa grawitacja uniemoŜliwia nam zrobienie całkowicie
realistycznego filmu. Wszyscy mieszkamy w krainie ze snu, gdzie kaŜde rzeczywiste wydarzenie
nabiera nienaturalnej wyrazistości. Poza tym robimy te filmy dla własnej rozrywki! Przerabiamy
nieudane dramaty historyczne! Bawimy się!
- Jasne, Iwan. Jasne. Tylko Ŝe reŜyserowane przez ciebie kawałki zdobywają wielkie uznanie
na dole, krytycy mówią, Ŝe jesteś nowym Eisensteinem i Ŝe te twoje remake'i to największe
osiągnięcie sztuki filmowej od czasu "Obywatela Kane". Wymagania więc rosną i to juŜ przestała
być zabawa, mam rację?
- Nie! - Iwan przeciął powietrze ciosem karate. - Nigdy w to nie uwierzę. Jeśli zabawa ma się
skończyć - podniósł głos niemal do krzyku - rezygnuję!
- Jasne, Sergiuszu.
- Nie nazywaj mnie tak!
- Dobrze, Orsonie.
- JOHN!
- Ale to moje imię. Jeśli będę cię tak nazywał, wszystko się nam pomiesza.
Melina Gourtsianis, ich kierownik w spódnicy, przyszła Iwanowi na pomoc. - Przestań, John.
Przyprawisz go o atak serca, a poza tym jest późno. Dajmy temu spokój.
Iwan ochłonął i przeczesał włosy palcami. Jako reŜyser uwielbiał odgrywać ataki wściekłości,
a John uwielbiał go draŜnić. PoniewaŜ nie zgadzali się niemal pod Ŝadnym względem, tworzyli
idealny zespół.
- Dobra - powiedział Iwan. - W porządku. Mamy gotowe dekoracje i chociaŜ nie są moŜe
dokładną kopią wnętrza ambasady - spiorunował Johna gniewnym spojrzeniem - ale w
zupełności wystarczą. Teraz przelećmy wszystko od początku. Jest noc w Teheranie. Cała
dzielnica miasta została uśpiona za pomocą gazu paraliŜującego, ale nie ma pewności, czy nagle
nie zjawią się StraŜnicy Rewolucji z karabinami i w maskach gazowych, niewykluczone równieŜ,
 
Ŝe niektórzy z nich nie zostali zagazowani, poniewaŜ przebywali w szczelnie zamkniętych
pomieszczeniach. W kaŜdej chwili mogą skądś wyskoczyć i zacząć strzelać. Wasze helikoptery
unoszą się tuŜ nad głowami, więc hałas jest straszliwy. Teren ambasady jest zaciemniony, ale
gdzieś w mieście włączono reflektory, które oświetliły maszyny. Od początku drogi helikoptery
psuły się jak tandetne zabawki i zostało ich tylko pięć, a dwa razy tyle uległo awarii, wcale więc
nie ma gwarancji, Ŝe te pięć teŜ nie wysiądzie. Wszyscy macie nałoŜone maski gazowe i biegacie
po terenie ambasady próbując odnaleźć i wyprowadzić
wszystkich pięćdziesięciu trzech zakładników... jest ciemno i wielu z nich straciło przytomność
tak jak straŜnicy, ale niektóre pokoje były dobrze uszczelnione i naturalnie ci, którzy w nich byli
wzywają pomocy. Przez jakiś czas - i to jest ten efekt, na wyeksponowaniu którego najbardziej
mi zaleŜy - przez jakiś czas w środku panuje absolutny chaos. Nikt nie moŜe znaleźć pułkownika
Jacksona, nikt nie wie, ilu zakładników uwolniono, a ilu nadal znajduje się na terenie ambasady,
jest ciemno, hałas, w oddali słychać strzały. Chcę uzyskać efekt podobny do końcowej sceny
"Hrabiny z Szanghaju", kiedy tamci strzelają do siebie w gabinecie luster. Wzmocniony do
dziesiątej potęgi. Totalny chaos.
- Zaraz, zaraz, nie tak prędko - wtrącił John przesadnie podkreślając swój teksaski akcent,
który w jego ustach pojawiał się i znikał na zawołanie. - Podoba mi się ten obraz chaosu i aluzja
do Wellesa, ale wróćmy do podstawowych faktów.
PrzecieŜ pułkownik Jackson był bohaterem. To on postanowił lecieć dalej, kiedy te
helikoptery popsuły się na pustyni, i to on znalazł w ambasadzie Annette Bellows, kiedy
potrzebowali przewodnika, i w ogóle on wszystkim kierował przez cały czas.
To dlatego dali mu te odznaczenia!
Iwan zmierzył go groźnym spojrzeniem.
- Jaką grasz rolę, John?
- No, pułkownika Jacksona. - John wyprostował się. Wiadomo.
- Ale - Iwan na znak zamyślenia postukał się w głowę chyba nie chcesz być tylko kiepską
imitacją De Niro, prawda? Chcesz stworzyć nową interpretację? Poza tym wydaje mi się, Ŝe
naśladowanie De Niro to głupi pomysł.
- Mnie się ten pomysł podoba - oświadczył John. - PokaŜę mu, kto jest lepszy.
Iwan zbył go machnięciem ręki.
- Znasz całą sprawę tylko z tego głupiego telewizyjnego filmu, tak samo jak wszyscy. Ale ja
przeczytałem zeznania zakładników i komandosów z załogi helikopterów. Prawda jest taka, Ŝe
pułkownik Jackson miał swoją najlepszą chwilę na pustyni, kiedy postanowił kontynuować
misję, mimo Ŝe zostało mu tylko pięć sprawnych helikopterów. Wtedy wzniósł się na szczyty
heroizmu i przeŜył chwilę swojej chwały. A ty bardzo przekonująco to odegrałeś, kiedy
filmowaliśmy tę scenę. Prawie było widać, jak ci się tam kręcą róŜne małe kółeczka i trybiki. -
Poklepał się po głowie.
- De Niro byłby dumny - stwierdziła Melina. John zasznurował usta i kiwnął głową.
- Potrzebujemy wielkich ludzi, takich jak on. Bez nich historia byłaby martwa. Zostałyby
tylko szczątki rozbitych helikopterów gdzieś na pustyni.
- Dowcipny obraz Historii - zauwaŜył Iwan. - Jaka szkoda, Ŝe Shelley wpadł na to pierwszy.
Tymczasem prawda jest taka, Ŝe podjąwszy decyzję o kontynuowaniu wyprawy pułkownik
Jackson był, mówiąc słowami jego podwładnych, jakby półprzytomny. Kiedy wylądowali na
dachu ambasady, wprowadził pierwszy oddział do środka i kiedy się zgubili, cała jednostka była
praktycznie pozbawiona dowództwa przez pierwsze krytyczne pół godziny. Ze wszystkich
zeznań wynika, Ŝe początek akcji przebiegał wśród całkowitego zamieszania; sytuacja
wyklarowała się dopiero wówczas, kiedy sierŜant Payton a nie pułkownik Jackson, jak kłamliwie
pokazano na filmie kiedy Payton znalazł panią Bellows, ona zaś zaprowadziła komandosów do
tych zakładników, których dotąd nie znaleźli.
- Dobra, dobra - John spochmurniał. - Więc z tej sceny mam być jakby wyłączony.
- Nie zagłębiaj się w to za bardzo, John, bo moŜesz przeciągnąć strunę. Ale zrozumiałeś
najwaŜniejsze. Posyłasz oddział do ataku, chociaŜ masz o wiele za mało ludzi, poniewaŜ te
cholerne helikoptery się zepsuły, a potem jesteś trochę przeraŜony rozmiarami ryzyka.
Kapujesz?
- Tak. Ale nie wierzę w to. Jackson był bohaterem.
- Jasne, był bohaterem i miał mnóstwo medali. Pełne szafy medali. Gdyby je przypiął,
wyglądałby jak choinka w wieczór wigilijny. Załamałby się pod tym cięŜarem. Ale teraz
spróbujmy pokazać, co się naprawdę wydarzyło.
- W porządku. - John wyprostował się. - Jestem gotowy.
Kręcenie scen na planie było dla wszystkich najprzyjemniejszą częścią pracy, ukoronowaniem
wysiłków, i to dlatego poświęcali swój wolny czas w bazie Luna Trzy na robienie filmów. Iwan,
John, Melina i Pierre - Paul, teoretycy wymieniający się na kierowniczych stanowiskach od
projektu do projektu, zawsze szkicowali sceny tylko w ogólnych zarysach, zostawiając duŜo
miejsca na improwizację. ToteŜ sceny mające przedstawiać chaos były odgrywane z maniackim
zapałem. Byli mistrzami w tworzeniu chaosu.
Tak więc przez prawie pół godziny biegali po korytarzach swojej teherańskiej ambasady -
naleŜącego do bazy magazynu części zamiennych, gdzie niezliczone rzędy pojemników
zasłonięto białymi arkuszami dykty, Ŝeby bardziej przypominały wnętrze budynku. Nagrany
warkot helikopterów niemal zagłuszał ich krzyki, w ciemnościach sporadycznie rozbłyskiwały
światła. Wycięte sylwetki helikopterów, przyklejone do przezroczystej kopuły, odcinały się
wyraźnie na tle nieziemsko jasnych gwiazd - które stały się juŜ znakiem firmowym Wytwórni
Luna Trzy, poniewaŜ wiele scen nocnych miało w tle owe niewiarygodnie jaskrawe gwiazdy,
potęgujące niesamowity efekt filmowy.
Aktorzy grający komandosów skakali po planie w maskach gazowych i wyglądali jak obcy
spadający z kosmosu, Ŝeby splądrować jakąś planetę; aktorzy grający zakładników oraz
StraŜników Rewolucji leŜeli pokotem na podłodze z wyjątkiem kilku, którzy byli zamknięci w
szczelnych pomieszczeniach i walczyli albo wzywali pomocy. John, Pierre - Paul i reszta
przeczesywali teren w poszukiwaniu Meliny, grającej rolę Annette Bellows, która tak przyczyniła
się do odnalezienia zakładników. Przez chwilę wyglądało na to, Ŝe John dotrze do niej pierwszy,
powtarzając w ten sposób fałszerstwo dokonane w filmie z De Niro. Wreszcie jednak Pierre -
Paul grający sierŜanta Paytona znalazł jej pokój i wraz ze swym małym oddziałkiem ruszył za
łebską panią Bellows, która - jak to sama później napisała - przez większość czasu spędzonego w
niewoli planowała sobie, co zrobi, jeśli kiedyś nadejdzie ratunek. Odnaleźli resztę uśpionych
zakładników i pospiesznie zawlekli ich do stojącego na dachu ambasady helikoptera z dykty.
Odgłosy strzałów punktowały monotonny ryk silników, a kiedy wskakiwali do włazu, snopy
białego światła przeszywały ciemność jak miecze islamu.
To było to; odlot zostanie sfilmowany we wnętrzu helikoptera. Iwan zatrzymał warkot silnika,
krzyknął: "Stop!" do mikrofonu, po czym powyłączał wszystkie strategicznie rozmieszczone
minikamery, które filmowały kaŜdą minutę akcji.
- Co mnie denerwuje w twoich filmach, Iwan - powiedział John - to, Ŝe zawsze wykreślasz
bohatera. Zawsze!
Stali w płytkim końcu basenu i odpoczywali oglądając nakręcony tego dnia materiał na
ekranie zajmującym ścianę pływalni. Wiele ujęć pokazywało ten sam rezultat: ciemność,
migoczące światła, dziwaczne sylwetki poruszające się jakby w spowolnionym tańcu, który
ziemska publiczność uwaŜała za tak surrealistyczny i hipnotyzujący. Niewiele jeszcze w tym
było pulsującego rytmu i szokującego suspensu, które miała wydobyć dopiero reŜyseria Iwana.
Ale aktorzy byli uszczęśliwieni oglądając zapierające dech sceny rozpaczy, odwagi i bohaterstwa
na tle zamieszania, któremu towarzyszył ogłuszający hałas.
Iwan nie był tak zachwycony.
- Gówno! - zawołał. - Będziemy musieli zrobić to jeszcze raz.
- Dla mnie wygląda okay - zauwaŜył John. - Zmartwychwstanie czarno - białego filmu. Ale
naprawdę, Iwanie, nie moŜesz być tak uprzedzony do bohaterów. Widziałem "Ucieczkę z
Teheranu", kiedy byłem dzieckiem, i to mnie zainspirowało. Właśnie dlatego zostałem
inŜynierem.
- AleŜ John - sprzeciwił się Pierre - Paul - jakim cudem film o komandosach mógł cię
zainteresować inŜynierią?
- No - odparł John marszcząc brwi - chyba chciałem projektować lepsze helikoptery. -
Zignorował śmiech przyjaciół. Byłem porządnie wstrząśnięty, kiedy zobaczyłem, jak zawodne są
te maszyny. A jednak stary De Niro doprowadził wyprawę do samego Teheranu! A potem
uwolnił wszystkich zakładników i odstawił ich bezpiecznie do kraju, chociaŜ helikoptery padały
jak muchy! To było wspaniałe! Potrzeba nam bohaterów, a w historii jest parę przykładów ludzi,
którzy byli do tego stworzeni. Ale ty zawsze ich pomniejszasz.
- Historyczna teoria Wielkiego Człowieka - wtrącił szyderczo Pierre - Paul.
- Właśnie! - przyznał John. - To wielcy przywódcy zmieniają historię. Nie są zwykłymi
ludźmi i jest ich niewielu. Ale gdyby wierzyć filmom Iwana, to nie było ich wcale.
Iwan oderwał wzrok od ekranu i prychnął z niesmakiem.
- Cholera, będziemy musieli nakręcić tę scenę od nowa. Co do moich historycznych teorii,
John, częściowo masz rację, częściowo nie. O ile cię dobrze zrozumiałem. - Przechylił głowę na
ramię i spojrzał uwaŜnie na przyjaciela. Na planie obaj odgrywali z zapałem swoje role: Iwan -
dręczony reŜyser o wybuchowym temperamencie, zgrzytający zębami i rozstawiający ludzi po
kątach; i John - uparty aktor o wybuchowym temperamencie, kwestionujący wszystko i
domagający się wyjątkowych przywilejów. Na ogół była to zwykła zgrywa, a zgrywanie się
wchodziło w zakres zabawy i uprzyjemniało im uprawianie filmowego hobby. Po zejściu z planu
zwykle porzucali swe role, chyba Ŝe chcieli się powygłupiać albo oŜywić dyskusję. Iwan
kierował pracą komputerów w bazie, John natomiast pełnił funkcję inŜyniera przygotowującego
wyprawę na Marsa; byli dobrymi przyjaciółmi, zaś ich kłótnie podsunęły Iwanowi wiele
pomysłów do jego rewizjonistycznych filmów historycznych, które spośród wszystkich dokonań
ich małego zespołu niewątpliwie wywoływały największą sensację na dole - chociaŜ John
twierdził, Ŝe sprawiła to intrygująca fabuła oraz niesamowita księŜycowa sceneria, a nie
historyczna wymowa tych filmów.
- Czy ja cię dobrze zrozumiałem? - zapytał Iwan z zaciekawieniem.
- No - powiedział John - weźmy twój ostatni film, o kobiecie, która uratowała Ŝycie Johna
Lennona. Masz tu piękny przykład bohaterstwa, co wyraźnie widać na filmie z 1982 roku. Stała
tuŜ obok faceta, który wyciągnął cholernie wielki rewolwer, i zanim zdąŜył nacisnąć spust,
wpakowała mu stopę w krocze i walnęła go pięścią w ucho. Ale w twoim remake'u pokazujesz
tylko, jak zaczęła chodzić na kurs karate, gdzie nauczyła się poruszać, jak jej mąŜ zachęcał ją do
treningów, jak ten taksówkarz zabrał ją, chociaŜ jechał w przeciwnym kierunku, i jak ten drugi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin