Wilkins Gina - Jesień.pdf

(624 KB) Pobierz
13793726 UNPDF
GINA WlLKINS
JESIEŃ
ROZDZIAŁ
1
Autumn* Reed wyskoczyła z kabiny furgonetki
i nasunęła na oczy sportową czapeczkę, tak że daszek
nieomal stykał się z wielkimi ocieniającymi jej twarz
okularami.
Kasztanowe włosy miała splecione we francuski
warkocz, który trochę się rozluźnił w ciągu dnia.
Żwawym krokiem szła w kierunku wejścia do okazałe­
go domu. Gdyby ktoś potrafił z ruchów odczytywać
charakter, oceniłby ją jako energiczną, pewną siebie,
trzeźwo myślącą młodą kobietę.
Nacisnęła guzik szczupłym palcem o krótko ob­
ciętym paznokciu i niecierpliwie czekała.
- O, do diabła - mruknęła, nie słysząc dzwonka za
drzwiami. Elektryczność wysiadła, więc nie było sensu
dzwonić. Zastukała głośno.
Czekając na otwarcie drzwi, rozejrzała się dookoła.
Dom był wspaniały, a trawniki doskonale utrzymane. Nic
dziwnego. W Tampie na Florydzie pełno było imponują­
cych rezydencji otoczonych pięknymi ogrodami. Słysząc,
że drzwi się otwierają, obróciła się ku nim prędko.
* Autumn - (ang.) jesień
6 » JESIEŃ
Mężczyzna, który pojawił się w progu, był niezwyk­
le atrakcyjny. Włosy czarne jak węgiel, zaczesane
swobodnie z czoła, opalona twarz o klasycznych
rysach; do tego idealnie zarysowane brwi nad ciemno-
błękitnymi oczami, prosty nos i równe, białe zęby,
a usta pełne i zmysłowe. Był wysoki i wysportowany
i liczył niewiele ponad trzydzieści lat.
- Jestem z firmy elektrycznej Brothers. Pan wzywał
montera? - zapytała w swój zwykły bezceremonialny
sposób.
- Ja., tak, ale... - przerwał, patrząc na nią z powąt­
piewaniem.
Autumn westchnęła. Cholera! Jeszcze jeden!
- Jestem dyplomowanym elektrykiem - zapewniła
znudzonym tonem.-Jeśli chce pan to sprawdzić,
proszę zadzwonić do biura. Oczywiście płaci pan od
godziny, a właśnie marnujemy czas.
- Przepraszam. - Nieznajomy najwyraźniej się spe­
szył. - Nie wątpię w pani kwalifikacje - uprzedził z gó­
ry protesty - tylko że pani jest...
- Kobietą - dokończyła Autumn.
Miły głos, odnotowała w duchu. Niski, głęboki,
z akcentem południowca. Zazwyczaj oceniała ludzi na
podstawie pierwszego wrażenia. Nie wątpiła, że ten
mężczyzna ma klasę. Uznała go za człowieka wolnego
zawodu, odnoszącego sukcesy w pracy, posiadającego
nienaganne maniery, ale przekonanego, że miejsce
kobiety jest w kuchni... i w sypialni. Szkoda.
- Ma pan jakiś problem? - zapytała żywo.
- Słucham?! A! Chodzi pani o to, dlaczego wzywa­
łem elektryka? - zająknął się. Nie odrywał oczu od jej
twarzy, a właściwie tej części, którą widać było spod
czapki i okularów.
JESIEŃ » 7
Autumn zaczęła się zastanawiać, czy nie przeceniła
jego inteligencji.
- Wczorajsza burza uszkodziła instalację na ze­
wnątrz domu - powiedział wreszcie. - Elektrownia
wyłączyła prąd. Polecono mi wezwać elektryka, jeśli
chcę mieć światło.
- Żaden problem. Wezmę narzędzia i pokaże mi
pan, gdzie to jest.
Odwróciła się i ruszyła do służbowego forda. Naj­
pierw wyjęła z kabiny szeroki pas z kieszeniami,
w których trzymała różne narzędzia. Zapięła go wokół
szczupłej talii, nie zważając na to, że ważył kilka
kilogramów. Potem sięgnęła na tył wozu po drabinkę
i pudło z resztą sprzętu, lecz w tym momencie opalone
ramię wysunęło się przed nią.
- Zaniosę to pani - rzekł mężczyzna i bez wysiłku
uniósł ciężki metalowy pojemnik.
Zazdroszcząc mu trochę tej siły, Autumn próbowała
protestować, gdy sięgnął powtórnie do wnętrza samo­
chodu, aby wyjąć drabinkę ze sztucznego tworzywa.
- Sama ją wezmę. Jestem przyzwyczajona do no­
szenia narzędzi.
- To dla mnie żaden kłopot - zapewnił ją, od­
chodząc z pudłem w jednej ręce i drabinką zarzuconą
na ramię, prezentując przy tej okazji dobrze umięś­
nione plecy i szczupłe biodra. - Może pani pozwoli za
mną, panno...?
- Proszę mi mówić po prostu po imieniu. Autumn.
- Autumn - powtórzył uroczystym tonem, a po­
tem odwrócił się od niej z uśmiechem. - To bardzo
ładne imię.
- Dziękuję - odrzekła krótko, trochę zażenowana
komplementem.
8 * JESIEŃ
- Ja się nazywam Jeff Bradford. A oto dlaczego cię
wezwałem.
Autumn podniosła głowę i uniosła czarne brwi. Nie
przesadził. Skrzynka była prawie całkowicie oderwa­
na, ale na szczęście nie zniszczona. Wyciągnęła śrubo­
kręt z kieszeni pasa.
- To mi zajmie około dwóch godzin - poinfor­
mowała. - Postaram się, aby włączyli panu prąd jesz­
cze tego popołudnia.
- Będę bardzo wdzięczny - odpowiedział z uśmie­
chem.
Autumn przełknęła nerwowo ślinę i odwróciła się
w stronę drabiny. Ależ on jest przystojny! Zupełnie ją
rozpraszał.
- Dam znać, jak skończę - powiedziała tonem
odprawy.
- Myślę, że zostanę i będę się przyglądał, jeśli
pozwolisz - odparł nieśmiało. - W domu jest ciemno,
więc i tak nie mogę nic robić.
- Proszę bardzo - zgodziła się, wzruszając ramio­
nami. Nie chciała okazać, że jego obecność robi na niej
wrażenie. Skupiła się na pracy.
Jeff wsunął palce w kieszonki dżinsów i oparłszy się
ramieniem o ścianę domu, obserwował, jak wspina się
na drabinę. W duchu wymyślał sobie od idiotów. Nie
potrafił nawiązać rozmowy, sklecić żadnego sensow­
nego zdania. Piętnaście minut temu był sobą: inteligen-
tym, wygadanym, obytym mężczyzną. Gdy otworzył
drzwi i spojrzał na tę dziewczynę, nieoczekiwanie
stracił rezon. Nie powiedział nic interesującego, odkąd
przemówiła do niego tym swoim niskim, lekko schryp­
niętym głosem. A przecież nie była aż tak bardzo
atrakcyjna. Miała ładny kolor włosów, lekko rudawy,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin