Toth Pamela - Nowe życie.pdf

(1013 KB) Pobierz
161366957 UNPDF
Pamela Toth
Nowe życie
Tytuł oryginału: Her Sister's Secret Life
1
161366957.036.png 161366957.037.png 161366957.038.png 161366957.039.png 161366957.001.png 161366957.002.png 161366957.003.png 161366957.004.png 161366957.005.png 161366957.006.png 161366957.007.png 161366957.008.png 161366957.009.png 161366957.010.png 161366957.011.png 161366957.012.png 161366957.013.png 161366957.014.png 161366957.015.png 161366957.016.png 161366957.017.png 161366957.018.png 161366957.019.png 161366957.020.png 161366957.021.png 161366957.022.png 161366957.023.png 161366957.024.png 161366957.025.png 161366957.026.png 161366957.027.png 161366957.028.png 161366957.029.png 161366957.030.png 161366957.031.png
Rozdział 1
Steve Lindstrom lubił przyjeżdżać na placu budowy
przed resztą ekipy. To pierwsze samotne pół godziny po-
zwalało mu spokojnie się rozejrzeć. Bez pracowników,
zamęczających go pytaniami o różne szczegóły, mógł w
ciszy i spokoju obejrzeć owoce swojej wyobraźni, kapitału
i trudu.
Stał teraz przy ciężarówce i popijając kawę, spoglądał
na wschód, gdzie złocisto-różowa poświata szybko bladła
nad poszczerbioną granią Cascade Mountains. Każda inwe-
stycja budowlana wiąże się z ryzykiem, ale dzięki coraz
lepszej koniunkturze i dobrej reputacji swojej firmy mógł
kupić działkę z tym pięknym widokiem. Patrzył na drew-
niany szkielet swojego wymarzonego domu. Nieopodal
widać było równie okazały drugi budynek, prawie gotowy.
Praca zawsze dawała mu zadowolenie - jak celne po-
danie piłki albo świetnie zdany trudny egzamin. Było tak,
gdy zaczynał jako prosty robotnik budowlany podczas let-
nich wakacji. Minęły lata i teraz on był szefem.
2
161366957.032.png
Na jego barki spadały wszelkie decyzje oraz problemy
firmy Lindstrom Construction.
W dole, na wzburzonych wodach zatoczki, kołysały się
żaglówki. Bryza niosła ze sobą zapach morskiej soli i słoń-
ca. Wysoko, ponad wierzchołkami prostych jak struna jo-
deł, kołował orzeł. Jego sylwetka rysowała się wyraźnie na
tle błękitnego nieba, a rozpiętość skrzydeł była imponują-
ca. Na polanie z dwoma nowymi budynkami, przeciętej
wstęgą drogi, panował na razie błogi spokój.
Steve odstawił pusty kubek, sięgnął po teczkę i mar-
szcząc brwi, zaczął przeglądać grafik dostaw materiałów
oraz umowy z podwykonawcami. Działanie na dwóch
frontach miało swoją cenę. Jedna spóźniona dostawa, jeden
problem instalacyjny, a ułożony z takim trudem precyzyjny
harmonogram przewróci się jak domino.
Co gorsza, nie mógł się skupić, i to teraz, kiedy tego
najbardziej potrzebował. Było tak od dnia, w którym się
dowiedział, że Lily Mayfield wróciła do miasta. Myśl, że
mógłby się na nią natknąć, nękała go uporczywie jak chory
ząb. Jego wspomnienia o Lily zaczynały po latach blednąc,
ale to, że teraz mógłby wpaść na nią na ulicy, znów zatonąć
w jej błękitnych oczach i poczuć, jak pięknie pachnie,
sprawiało, że ciągle o niej myślał.
Kopnął na bok spory kamień, by ktoś się o niego nie
potknął. Był w tak podłym nastroju, że chętnie chwyciłby
młotek i coś rozwalił, zamiast dogadywać się z projek-
tantem wnętrz i omawiać sprawy finansowe.
Gdy zaczął oglądać zmontowany poprzedniego dnia ga-
raż, usłyszał warkot samochodu. Pikap, należący do
3
161366957.033.png
jego przyjaciela Wadea Garretta, jechał polną drogą,
ostrożnie pokonując koleiny, by nie wzburzać kurzu.
Wade pomieszkiwał u niego ostatnimi czasy, ale tej no-
cy nie wrócił do domu. Teraz wysiadł z wozu i ruszył w
kierunku Steve'a. Był wysoki jak on, ale szczuplejszy. Miał
na sobie bawełniany podkoszulek i wypłowiałe dżinsy. Gę-
stą czarną czuprynę przykrywała bejsbolowa czapeczka.
Twarz o dość ostrych rysach rozjaśniał uśmiech człowieka,
który dopiero co wstał z łóżka po upojnej nocy.
Steve poczuł ukłucie zazdrości. Nawet nie pamiętał,
kiedy ostatnio przeżył jakąś przygodę miłosną czy choćby
tylko przespał się z kobietą.
- Nie sądziłem, że cię tu dzisiaj zobaczę - powiedział,
gdy Wade podszedł.
Wade pracował u niego na zlecenie, ale ostatnio coraz
częściej napomykał o powrocie do swojego zawodu broke-
ra.
- Dzisiaj nie pracuję, lecz świętuję, bracie. - Wade,
szczerząc zęby, poklepał go po plecach. - Gdyby nie to, że
jest tak cholernie wcześnie, kupiłbym ci piwo.
Steve popatrzył na zarośniętą twarz przyjaciela.
- Wygrałeś na loterii czy przespałeś się z luksusową
dziwką? - rzucił kpiąco.
Znał Wadea od kilku miesięcy, ale nigdy dotąd nie wi-
dział go w stanie takiej euforii. Prawdę mówiąc, kumpel
snuł się jak cień, odkąd zerwał z Pauline Mayfield, starszą
siostrą Lily.
- Ech, brachu, to, co mam na oku, jest lepsze niż kasa -
odparł ze śmiechem Wade. - Sto razy lepsze!
4
161366957.034.png
- Aha, spiknąłeś się z kimś - domyślił Steve. Oparł się o
słupek. - A kim jest ta szczęściara?
Wade potrząsnął głową.
- To nie to, co myślisz, ale chciałem tobie pierwszemu
przekazać nowinę.
- Chłopaki będą tu lada chwila, a ciebie, jak widzę, po
prostu roznosi, więc wyrzuć to z siebie - powiedział Steve.
- No, słucham!
Wade był zaczerwieniony, a radość wprost go rozpie-
rała.
- Pogodziliśmy się z Pauline! Juhuu!- huknął, podrzu-
cając do góry czapeczkę i płosząc kruka, siedzącego na ga-
łęzi. - Chcemy się pobrać!
- Moje gratulacje, stary! - wykrzyknął Steve, szczerze
uradowany. Uścisnął dłoń przyjaciela, a potem zamknął go
w niedźwiedzim uścisku.
Nic dziwnego, że Wade zachowywał się jak wariat.
Szalał przecież za Pauline od dnia, w którym wynajął
mieszkanie na piętrze jej domu, przerobionego z dawnej
stacji dyliżansów.
- Teraz już mnie nie dziwi ten twój kretyński uśmiech -
powiedział Steve, wypuszczając Wade’a z objęć. - Robisz
dobrą partię, bez dwóch zdań.
- To prawda - zgodził się Wade, gdy ryk motocykla
obwieścił przyjazd ekipy.
- Muszę brać się do roboty - zakrzątnął się Steve - ale
dziś wieczorem stawiam w barze pierwszą kolejkę. Weź ze
sobą Pauline, żebym mógł jej wytłumaczyć, jak fatalnie
wybrała.
5
161366957.035.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin