Thompson Vicki Lewis - Szalony weekend.pdf

(438 KB) Pobierz
442249136 UNPDF
VICKI LEVIS THOMPSON
Szalony weekend
It Happened One Weekend
ROZDZIAŁ 1
Adrienne Burnham sączyła powoli wódkę z tonikiem, przygotowując się
do wejścia do salonu. Beverly, jej przyjaciółka i gospodyni przyjęcia, była zajęta
w kuchni. Adrienne musiała samotnie stawić czoło grupie nie znanych sobie
gości. Właściwie nawet jej to odpowiadało. Być może dzięki temu nikt nie
zorientuje się, że Beverly zorganizowała to towarzyskie spotkanie właśnie dla
niej.
Dotknęła jednego z guzików przy czarnej sukience. Wybrała modną, ale
spokojną kreację, idealną dla młodej kobiety pracującej jako makler giełdowy w
Tucson, w Arizonie, w znanej firmie C. D. Girard and Sons. Adrienne miała
nadzieję, że Beverly nie myliła się, sądząc, że poznanie odpowiednich ludzi
ułatwi jej karierę zawodową.
Adrienne przyglądała się gościom zebranym w salonie. W pewnej chwili
zatrzymała wzrok na barczystej sylwetce mężczyzny, odwróconego do niej
tyłem. Spojrzała jeszcze raz, jakby nie wierząc własnym oczom. Stwierdziła
zaskoczona, że szare spodnie mężczyzny były rozprute i, o zgrozo, przez
pęknięcie prześwitywały czerwone majtki.
Adrienne zastanawiała się, jak powinna postąpić. Miała nadzieję, że ktoś
inny też to zauważy i dyskretnie zwróci nieznajomemu uwagę. Mężczyzna
roześmiał się i przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, co sprawiło, że pęknięcie
stało się jeszcze bardziej widoczne. Adrienne wciąż jeszcze czekała, ale nic się
nie wydarzyło. W końcu odstawiła szklankę na półkę, przeszła przez salon i
dotknęła ramienia mężczyzny.
– Przepraszam – powiedziała cicho. Mężczyzna odwrócił się do niej z
uśmiechem, przerywając rozmowę w pól słowa. – Beverly prosi o pomoc, coś
się stało w kuchni – poinformowała Adrienne. Przyjrzała się z bliska
nieznajomemu i stwierdziła, że ma do czynienia z bardzo atrakcyjnym
mężczyzną.
– Już idę – odparł zaskoczony.
– Znasz drogę. Idź przodem – poleciła Adrienne.
– Dobrze – nie oponował i ruszył w stronę kuchni. Adrienne szła tuż za
nim. Odważyła się interweniować i postanowiła działać konsekwentnie do
szczęśliwego finału.
Kiedy znaleźli się w holu, Adrienne rzuciła cicho:
– Idziemy prosto do sypialni Beverly.
– Posłuchaj... – Nieznajomy stanął jak wryty. – To bardzo interesująca
propozycja, ale...
– Idź szybko. Wcale nie chodzi o to, co masz na myśli – wpadła mu w
słowo Adrienne.
– A o co?
– Nie mam zamiaru cię uwodzić – rzuciła gniewnie dziewczyna. – Pękły
ci spodnie w pewnym miejscu.
Mężczyzna odwrócił się gwałtownie, oblewając siebie i Adrienne
zawartością trzymanej w ręku szklanki. Zaczerwienił się, nerwowym ruchem
zakrył spodnie z tyłu i oparł się o ścianę.
– Masz rację.
– Inaczej nie zawracałabym ci głowy. – Adrienne otarła ręką przód
sukienki.
– Przepraszam. – Mężczyzna zerknął na swoją koszulę i mokrą sukienkę
kobiety. – Na szczęście to głównie woda.
– Czy ty przypadkiem nie masz w życiu pecha?
– Na to wygląda – westchnął. – Gdzie jest ta sypialnia?
– Tu obok. – Adrienne wskazała na otwarte drzwi.
– Czy mogłabyś mi pomóc? Nie mam pojęcia, co robić.
– Spodziewałam się tego. – Rzuciła okiem w kierunku salonu. Nikt chyba
nie zwrócił uwagi, że wyszli. – Zostawiłam na łóżku w sypialni torebkę, mam w
niej igłę i nici.
– Ratujesz mi życie. – Mężczyzna wszedł tyłem do pokoju. Adrienne
natychmiast starannie zamknęła drzwi.
– Jesteś bezpieczny.
– Myślisz, że ktoś to zauważył? – westchnął zażenowany.
– Miałam nadzieję, że ktoś się zorientuje – przyznała Adrienne. – Nie
musiałabym się tobą zajmować. Pęknięcie było jednak coraz bardziej widoczne,
a te czerwone... – zawahała się czując, że się rumieni.
– Cholera! Zapomniałem je zmienić. To naprawdę okropne. To chyba –
spojrzał na nią i zaczął się uśmiechać – najzabawniejsza rzecz, jaka mi się
kiedykolwiek w życiu przytrafiła. – Roześmiał się. – Stary Matt Kirkland świeci
majtkami na eleganckim przyjęciu!
Adrienne rozpogodziła się. Nieczęsto zdarzało jej się spotykać mężczyzn,
którzy potrafili śmiać się z samych siebie.
– Zapomniałeś dodać, że te majtki są czerwone.
– Właśnie. A na dokładkę nie mógł tego zauważyć żaden facet, tylko
ładna blondynka, na której chciałbym zrobić jak najlepsze wrażenie. –
Zachichotał potrząsając głową. – Typowe.
– Aha! A więc jednak jesteś pechowcem – stwierdziła. W duchu ucieszyła
się z komplementu. Podobały jej się orzechowe, duże oczy mężczyzny i
mimiczne zmarszczki, które się wokół nich pojawiały, kiedy się śmiał.
Wyglądał na jakieś trzydzieści lat.
– Muszę przyznać, że jestem znany z tego, że przytrafiają się mi różne
przygody, ale jak do tej pory kończyły się dobrze.
Niezły tupet, pomyślała Adrienne, uzupełniając w myśli ocenę nowego
znajomego.
– A jakie korzyści wyniosłeś z tej przygody?
– Poznałem ciebie. To znaczy prawie poznałem. Nie powiedziałaś mi, jak
masz na imię.
– Adrienne Burnham.
– A więc to ty jesteś Adrienne!
– Co to znaczy?
– Ależ nic szczególnego.
– Czy coś już o mnie słyszałeś?
– Beverly mówiła mi, że jesteś bardzo miła i sympatyczna – odparł Matt,
siadając na łóżku.
– Kiedy? – spytała nagle zaniepokojona Adrienne.
– Wspomniała, że zawsze jesteś miła.
– Nie, chodzi mi o to, kiedy ci to powiedziała? – Adrienne wyobraziła
sobie Beverly, namawiającą wszystkich gości, żeby byli uprzejmi dla jej
przyjaciółki, która rozpaczliwie potrzebuje nowych klientów.
– W zeszłym tygodniu, kiedy mnie tu zapraszała.
– I pewnie zaproponowała ci, żebyś kupił ode mnie trochę akcji i innych
papierów wartościowych. Koniecznie muszę się wybić jako makler, a chwilowo
mam z tym problemy, tak? – Adrienne się zaczerwieniła.
– Nie. – Nie?
– Do tej chwili nie wiedziałem, czym się zajmujesz.
– Hmm – odchrząknęła. – Chyba przesadziłam. Bardzo byłabym ci
wdzięczna, gdybyś zachował to, co powiedziałam, tylko do własnej
wiadomości. Beverly zorganizowała tę imprezę, abym mogła poznać nowych
ludzi, potencjalnych klientów. Naprawdę jest mi trudno, ale miałam nadzieję, że
uda mi się postępować bardziej taktownie.
– Nie przejmuj się. Uratowałaś mnie z opresji, więc chętnie ci się
zrewanżuję, dotrzymując tajemnicy. Ale co ja mam właściwie zrobić z tymi
portkami?
Zawahała się przez chwilę. Dopiero teraz zdała sobie w pełni sprawę z
kłopotliwej sytuacji.
– Musisz je zdjąć.
– Oczywiście. Nie mam już przed tobą żadnych sekretów, skoro wiesz
wszystko o czerwonych majtkach.
– To prawda. – Adrienne starała się zachowywać równie swobodnie jak
Matt. Zdarzało się jej przecież widywać mężczyzn w samej bieliźnie. Mimo to,
kiedy zrzucił buty i wstał, by rozpiąć pasek, usiadła po drugiej stronie łóżka i
udawała, że jest niezwykle zajęta szukaniem igły i nitki. – Mam nadzieję, że nikt
nie zauważył, gdy razem opuściliśmy salon.
– W razie czego będę szczęśliwy, mogąc bronić twego honoru. –
Adrienne usłyszała zgrzyt rozsuwanego rozporka. Serce waliło jej jak młotem, a
w ustach nagle poczuła suchość. Tłumaczyła sobie w duchu, że nie jest bardziej
rozebrany, niż gdyby, na przykład, wypoczywali na plaży. Ale teraz znajdowali
się w sypialni za zamkniętymi drzwiami. Nareszcie odszukała igłę.
Matt podszedł do Adrienne i podał jej spodnie. Na moment podniosła
głowę. Ta króciutka chwila wystarczyła, by dostrzec muskularne uda mężczyzny
i nieszczęsne czerwone majtki, wystające spod koszuli. Zmieszana zastanawiała
się, czy w ogóle uda się jej nawlec igłę.
– Igła z nitką w damskiej torebce. – Matt usiadł obok Adrienne na łóżku.
– To robi na mnie wrażenie. Wyglądasz na bardzo dobrze zorganizowaną młodą
kobietę.
– Właściwie... tak, ja... – Adrienne próbowała nawlec igłę drżącymi
rękoma. – Mój zawód wymaga... dobrej organizacji.
– Jestem gotów założyć się, że jesteś świetnym maklerem. Szkoda, że nie
mogę zostać twoim klientem, ale właśnie wydałem wszystkie pieniądze na
zakup samolotu. Jestem spłukany.
– To niedobrze. – Adrienne pośliniła nitkę, zdecydowana tym razem
zapanować nad drżeniem rąk.
– Nie, to dobrze. Kupiłem małą cessnę. Otwieram własną szkołę pilotażu.
– Przyjrzał się jej uważnie. – Czy to od nadmiaru kawy tak ci się trzęsą ręce?
– Chyba tak – skłamała.
– Może ci pomóc?
– Nie, poradzę sobie. – Wreszcie udało się jej trafić nitką w ucho igły.
Wzięła spodnie do ręki. – Jesteś pilotem? – spytała, wbijając igłę w materiał.
– Tak, jestem instruktorem. Latam na małych samolotach. Do tej pory
pracowałem na wypożyczonych maszynach. Teraz mam swoją cessnę i to za
nieduże pieniądze. Doskonały samolot, ale pozbyłem się wszystkich
oszczędności.
Adrienne próbowała skupić się na tym, co przed chwilą usłyszała. Matt
wydał ostatnie pieniądze, żeby kupić samolot. Nie była to najrozsądniejsza
decyzja finansowa. Ten człowiek z łatwością zburzył jej opanowanie i wywołał
ukryte emocje, ale z całą pewnością nie potrafił mądrze obracać pieniędzmi.
Aleks... Adrienne naprawdę podziwiała jego umiejętności lokowania
oszczędności tak, by były bezpieczne i przynosiły zyski. Ale zapach wody po
goleniu, której używał Aleks, nigdy nie wywołał u Adrienne gęsiej skórki.
Doprawdy, świeżo poznany mężczyzna wywierał na niej niezwykłe wrażenie.
– Adrienne?
– Co? – Drgnęła i wbiła sobie igłę w palec.
– Zamyśliłaś się troszeczkę.
– Wcale nie – zaprotestowała, ssąc bolący palec.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin