Cejrowski Wojciech - Dziennik Pokładowy.pdf

(391 KB) Pobierz
Dziennik pokładowy
qwertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwerty
uiopasdfghjklzxcvbnmqwertyuiopasd
fghjklzxcvbnmqwertyuiopasdfghjklzx
cvbnmqwertyuiopasdfghjklzxcvbnmq
wertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwertyui
opasdfghjklzxcvbnmqwertyuiopasdfg
hjklzxcvbnmqwertyuiopasdfghjklzxc
vbnmqwertyuiopasdfghjklzxcvbnmq
wertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwertyui
opasdfghjklzxcvbnmqwertyuiopasdfg
hjklzxcvbnmqwertyuiopasdfghjklzxc
vbnmqwertyuiopasdfghjklzxcvbnmq
wertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwertyui
opasdfghjklzxcvbnmqwertyuiopasdfg
hjklzxcvbnmrtyuiopasdfghjklzxcvbn
mqwertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwert
yuiopasdfghjklzxcvbnmqwertyuiopas
dfghjklzxcvbnmqwertyuiopasdfghjklz
xcvbnmqwertyuiopasdfghjklzxcvbnm
qwertyuiopasdfghjklzxcvbnmqwerty
Wojciech Cejrowski
Dziennik pokładowy
2003
119095226.001.png 119095226.002.png
Wtorek, 21.01.2003
bez tytułu
Słyszę w radiu, że Cimoszewicz dał Ameryce bezwarunkowe poparcie - Polska pomoże we wojnie z Irakiem
nawet bez rezolucji ONZ w tej sprawie. Kwaśniewski z kolei mówi, że w sprawie wojny ma nieograniczone
zaufanie do prezydenta Bush'a
Bezwarunkowe poparcie i nieograniczone zaufanie to niestety nie są dowody PARTNERSKICH stosunków z
USA. To mi bardziej przypomina dawne stosunki z Moskwą. A wniosek mam taki, że tak jak Moskale wówczas,
tak Amerykańce teraz nas wydupcą.
Środa, 22.01.2003
bez tytułu
Poszukiwania wydawcy trwają. Zaczęły się jeszcze jesienią i wcale nie jest łatwo. Książka się wprawdzie
podoba, ale najczęściej jest odrzucana ZANIM ją ktokolwiek przeczyta. Ludzie reagują uprzedzeniami na samo
moje nazwisko. Najczęściej jeszcze we wstępnej rozmowie przez telefon. Nie ważne, że do dżungli jeżdżę od lat
dwudziestu, a "WC Kwadrans" robiłem tylko dwa. Nie ważne, że ostatni program z tego cyklu nagrałem siedem
lat temu. Uprzedzenia rasowe.
"Masz, palancie, za swoje. Trzeba było nie podskakiwać" - tak mi ktoś napisał w e-mailu. I miał rację. Z
jednym zastrzeżeniem - czasami nie można nie podskakiwać. Czasami podskoczyć trzeba.
Dzisiaj, z kolei, już nie warto, bo nie bardzo jest dla kogo. Byłoby to podskakiwanie na pobojowisku po
przegranej bitwie. Moja sprawa (jeśli taka w ogóle była) umarła i to śmiercią NATURALNĄ. Podoba mi się to,
czy nie - Polska już jest w Unii, ludzie PRL-u powrócili do władzy (z woli narodu), zmiany obyczajowe
nastąpiły, itd. W tej sytuacji nie ma co podskakiwać. Trzeba rozpoznać sytuację i odnaleźć jakieś nowe drogi, na
nowe czasy.
Tego wielkiego procesu zmian, który dotyczy całej cywilizacji, już się nie zatrzyma. Więc nawet jeżeli ktoś
uważa, że to wszystko prowadzi do katastrofy, nie ma sensu żeby wbiegał przed rozpędzony pociąg i wrzeszczał
na maszynistę.
Czwartek, 23.01.2003
bez tytułu
Klamka zapadła, bilety kupione - 24 lutego wylatujemy na wyprawę do SURINAMU (d. Gujana
Holenderska). Powrót 7 maja. Ale się cieszę. Choć może tam być niebezpiecznie.
Plemiona indiańskie znad Amazonki i Orinoko znam dość dobrze. W wiem jak się pośród nich zachować,
żeby nikomu nie nadepnąć na odcisk. Ale w Surinamie nie jedziemy do Indian tylko do dzikich Murzynów.
Nie do wiary? Ja też nie chciałem wierzyć, kiedy czytałem o tym po raz pierwszy. Posłuchajcie...
W XVII w. na tereny dzisiejszego Surinamu sprowadzano niewolników z Afryki Zachodniej. Przedstawicieli
tzw. "Dzikich" czyli nieucywilizowanych plemion z buszu. Część tych niewolników uciekała potem do
południowoamerykańskiej dżungli. I, uwaga, przetrwała tam w stanie dzikim do dnia dzisiejszego.
W literaturze antropologicznej plemiona te występują jako "bush negrous".
Fascynujące! W Afryce z pierwotnych kultur nie przetrwało nic. Tymczasem w Surinamie, daleko w
tropikalnym lesie, można odnaleźć wioski dzikich plemion afrykańskich. Taki właśnie jest cel tej wyprawy.
Piątek, 24.01.2003
bez tytułu
Dzisiaj rano, słuchając w Trójce pani prof. Zyty Gilowskiej dowiedziałem się, że w poprzednim Katechizmie
Kościoła Katolickiego (KKK) jednym z grzechów wołających o pomstę do nieba było: NIEZAPŁACENIE ZA
WYKONANĄ PRACĘ.
W naszym kraju to takie powszechne, mówi się nawet, że nikt nikomu nie płaci, bo wszystkim ktoś nie
zapłacił i teraz nie mają z czego zapłacić tym następnym w kolejce. Rząd nie zapłacił Kasom Chorych, Kasy
szpitalom, szpitale pielęgniarkom, pielęgniarki administracji budynków w których mieszkają...
NIEZAPŁACENIE ZA WYKONANĄ PRACĘ to grzech wołający o pomstę do nieba
I co Wy na to, Przyjaciele, co Wy na to?
A co wy na to nieprzyjaciele, co wy na to? Wy wszyscy którzyście komuś nie zapłacili, co wy zamiarujecie z
tym począć? Olać? czy można olać pomstę z nieba? No tak, tylko jeszcze trzeba w nią wierzyć...
Mnie nie zapłaciło bardzo wielu - i aż mnie teraz korci, żeby ich tu wszystkich po nazwisku i po pysku.
Wymienię tylko jednego:
Niejaki Rafał Mossakowski, wydawca mojej pierwszej książki ("Kołtun się jeży") wisi mi około 60 000
złotych (sześćdziesięciu tysięcy!).
Sąd - do którego złożyłem pozew, dokumenty potrzebne do egzekucji długu, itd. - odpowiedział, że zanim
zajmie się sprawą muszę mu jeszcze (mu to znaczy Sądowi) podać AKTUALNY ADRES pana Rafała
Mossakowskiego.
A skąd ja, do cholery, mam wiedzieć, gdzie ten facet teraz mieszka? Czy ja jestem ubek, albo prywatny
detektyw?
Wiem tylko, że żyje, że przytył bardzo, że jeździ dobrym zagranicznym autem i pracuje w solidnej
zagranicznej firmie ubezpieczeniowej. Gdyby ktoś z Państwa natknął się na ubezpieczyciela Rafała
Mossakowskiego, to proszę dać mi znać. Albo nie, proszę po prostu wyegzekwować od niego moje 60 000
złotych, a potem oddać mi z tego 40 000 i sprawa będzie załatwiona.
Samemu zaś panu Rafałowi mogę tylko przypomnieć słowa Katechizmu: NIEZAPŁACENIE ZA
WYKONANĄ PRACĘ JEST GRZECHEM WOŁAJĄCYM O POMSTĘ DO NIEBA. Człowieku, masz jeszcze
czas, póki żyjesz. Potem już tylko pomsta.
Piątek, 31.01.2003
bez tytułu
Słucham radia. Znowu się kłócą o interpretację zapisów w Traktacie Stowarzyszeniowym Polski z Mumią
Europejską. I tak mi przyszło do głowy:
Kiedy dwie osoby dzieli jakaś kwestia sporna, zalecamy im kompromis. Czyli mają się dogadać w taki
sposób, że każda ze stron trochę ustępuje na rzecz drugiej. To się wydaje uczciwe.
Dyktat jednej osoby przymuszającej tę drugą, by wszystko było tak, jak chce dyktujący - taki układ nam się
nie podoba. Dlaczego? Bo jeden zyskuje wszystko, podczas, gdy drugi zostaje z niczym.
Demokracja to taki właśnie dyktat. Dyktat większości, nad mniejszością. To wcale nie jest uczciwy system
polegający na kompromisie, na dogadywaniu się w taki sposób, że każda ze stron trochę ustępuje, co byłoby
uczciwe.
Demokracja jest systemem sprawowania władzy w którym jedna strona przymusza tę drugą, by wszystko
było tak, jak chce dyktujący.
Demokracja to nic innego, jak dyktatura większości nad mniejszością.
Przykład:
Powiedzmy, że w referendum unijnym 60% Polaków będzie za. Co wtedy z resztą? 40% zostanie
pozbawione możliwości realizowania swojej koncepcji państwa niepodległego; 40% zostanie wyrzutkami we
własnym kraju, 40% zostanie zepchnięte na margines. (A° 40%, bo, jak na margines, to on bardzo szeroki.) No
ale cóż tu można poradzić - tak właśnie jest w demokracji, tak to działa i jak do tej pory "nie wymyślono nic
lepszego".
Ja tu nie mówię o sytuacji, kiedy spora część w ogóle nie poszła głosować, bo im należy się przegrana -
oddali pole walkowerem. Mówię o sytuacji w której jedna strona sporu NEGOCJUJE z drugą, próbuje się
dogadać, szuka kompromisu. Niestety demokracja nie daje szans na kompromisy. W tym systemie nie da się
dogadać w taki sposób, żeby każda ze stron trochę ustąpiła na rzecz drugiej. W demokracji zwycięzca
głosowania bierze wszystko.
To oczywiście nadal może nam się podobać. Nadal mamy prawo sądzić, że "nic lepszego nie wymyślono".
Warto jednak byśmy zdawali sobie sprawę z tego, że demokracja to DYKTATURA WIĘKSZOŚCI.
P.S.
Prywatnie wolę jasne sytuacje. Dlatego - patrząc na to z poziomu filozoficznego - demokracja mi się nie
podoba. Nie podoba, ponieważ mami ludzi. Oszukuje, że nareszcie, w przeciwieństwie do innych systemów
sprawowania władzy, dopracowaliśmy się takiego, w którym nikt nikomu nie jest prześladowcą. Nie ma
monarchów, cesarzy, faraonów, feudałów, kapłanów.... dyktujących innym (słabszym) jak żyć.
Nie ma? A większość co niby robi? Przecież to większość już wkrótce podyktuje mniejszości, że ta ma wejść
do Unii i żyć tam wbrew sobie. Nikt z nikim nie będzie negocjował kompromisu. DYKTAT i tyle. A czy on jest
dyktatem demokratycznym, czy feudalnym jest kwestią marginalną. Przynajmniej dla mnie szaraczka, bo
różnice SĄ, ale dotyczą tylko tych, którzy siedzą na górze...
Poniedziałek, 03.02.2003
bez tytułu
Dzwonił Antek Kopf. Prosił żebym jutro znowu pojawił się w Telewizji CENTRUM i bywał tam w każdy
wtorek o g. 21.15 aż do mojego wyjazdu na wyprawę do Surinamu. Zgodziłem się.
TV CENTRUM widać tylko na niektórych kablówach i jest to w swojej stylistyce odpowiednik fabrycznego
radiowęzła - powiedzmy taka... telewizja dworcowa. Po swojemu piękna - jak stara Indianka - ta jej siermiężna
dzikość. Wszystko idzie na żywca, a - zjawisko niespotykanie nigdzie indziej - najważniejszy w KAŻDEJ
audycji jest telefon od widzów. Ja próbuję prowadzić program muzyczny, według przygotowanego w domu
scenariusza, a tu ktoś dzwoni w kwestii zbyt niskiej emerytury, zasiłku chorobowego, albo zasikanej klatki
schodowej. I wtedy radź sobie człowieku sam. FANTASTYCZNE.
Nie sądzę żeby widzowie podzielali tę opinię, ale jak Kopf sobie zamówił, tak Kopf będzie miał. W końcu to
on płaci. Chociaż słowo "płaci" jest grubo na wyrost. "Ciurka pipetką" albo "ściubi pensetką" byłoby bardziej
adekwatne.
Wtorek, 04.02.2003
bez tytułu
Parę dni temu dostałem list od Babci z Ameryki. Oto fragment, posłuchajcie:
Któregoś dnia poszłam do miejscowej księgarni katolickiej i ujrzałam naklejkę na zderzak z napisem:
"ZATRĄB, JEŚLI KOCHASZ JEZUSA". Akurat byłam w szczególnym nastroju, ponieważ właśnie wróciłam ze
wstrząsającego występu chóru, po którym odbyły się gromkie, wspólne modlitwy - więc kupiłam naklejkę i
założyłam na zderzak.
Jak dobrze, że to zrobiłam!!! Co za podniosłe doświadczenie nastąpiło później!
Zatrzymałam się na czerwonych światłach na zatłoczonym skrzyżowaniu i pogrążyłam się w myślach o Bogu
i o tym, jaki jest dobry... Nie zauważyłam, że światła się zmieniły.
Jak to dobrze, że ktoś również kocha Jezusa, bo gdyby nie zatrąbił, nie zauważyłabym... a tak odkryłam, że
MNÓSTWO ludzi kocha Jezusa!
Więc gdy tam siedziałam, gość za mną zaczął trąbić, jak oszalały, potem otworzył okno i krzyknął: "Na
miłość boską! Naprzód! Naprzód! Jezu Chryste, naprzód!" Jakimże oddanym chwalcą Jezusa był ten człowiek!
Potem każdy zaczął trąbić! Wychyliłam się przez okno i zaczęłam machać i uśmiechać się do tych wszystkich,
pełnych miłości ludzi. Sama też kilkakrotnie nacisnęłam klakson, by dzielić z nimi tę miłość! Gdzieś z tyłu musiał
być ktoś z Florydy, bo usłyszałam, jak krzyczał coś o "sunny beach".
Ujrzałam innego człowieka, który w zabawny sposób wymachiwał dłonią, ze środkowym palcem uniesionym
do góry. Gdy zapytałam nastoletniego wnuka, siedzącego z tyłu, co to może znaczyć, odpowiedział, że to chyba
jest jakiś hawajski znak na szczęście, czy coś takiego.
No cóż, nigdy nie spotkałam nikogo z Hawajów, więc wychyliłam się z okna i też pokazałam mu hawajski
znak na szczęście. Wnuk wybuchnął śmiechem ... Nawet jemu podobało się to religijne doświadczenie!
Paru ludzi było tak ujętych radością tej chwili, że wysiedli z samochodów i zaczęli iść w moim kierunku. Z
pewnością chcieli się wspólnie pomodlić, lub może zapytać, do jakiego Kościoła należę, ale właśnie zobaczyłam,
że mam zielone światła. Pomachałam więc do wszystkich sióstr i braci z miłym uśmiechem, po czym
przejechałam przez skrzyżowanie.
Zauważyłam, że tylko mój samochód zdążył to zrobić, bo znowu zmieniły się światła - i poczułam smutek, że
muszę już opuścić tych ludzi, po okazaniu sobie nawzajem tak pięknej miłości; otworzyłam więc okno i po raz
ostatni pokazałam im wszystkim hawajski znak na szczęście, a potem odjechałam.
Niech Bogu będzie chwała za tych cudownych ludzi!!!
Czwartek, 06.02.2003
bez tytułu
Dostałem coś takiego w poczcie. Nie wiem czyjego autorstwa, ale ponieważ mądre i dowcipne, to
przewieszam tutaj dla ogólnego pożytku ludności.
Posłuchajcie...
Czego uczyła mnie mama?
Uczyła mnie doceniać dobrze wykonaną pracę:
"Jeśli zamierzacie się pozabijać, zróbcie to na zewnątrz - przed chwilą skończyłam sprzątać!"
Uczyła mnie religii:
"Lepiej się módl, żeby na dywanie nie było śladu"
Uczyła mnie podróży w czasie:
"Jeśli się nie wyprostujesz, strzelę cię tak, że się znajdziesz w przyszłym tygodniu!"
Uczyła też logiki:
"Dlaczego? Bo ja tak powiedziałam!"
Oraz przewidywania:
"Tylko załóż czystą bieliznę, na wypadek gdybyś miał wypadek"
Uczyła ironii:
"Śmiej się, śmiej, a ja zaraz ci dam powód do płaczu!"
Tajemniczego zjawiska osmozy:
"Zamknij się i jedz kolację!"
Wytrzymałości:
"Będziesz tu siedział, póki nie zjesz tego szpinaku"
Uczyła meteorologii:
"Wygląda, jakby tornado przeszło przez twój pokój"
Zgłoś jeśli naruszono regulamin