Roberts Nora - Noc na bagnach Luizjany.pdf

(1831 KB) Pobierz
Microsoft Word - Nora Roberts Noc na bagnach Luizjany
Nora Roberts
Noc na bagnach Luizjany
I wola Bóg samotnym rogu głosem,
A czas i Ļ wiat jednako zawsze pierzcha.
Miło Ļę jest mniej łaskawa od szarego zmierzchu,
Nadzieja nie tak droga jak poranna rosa.
W. B. Yeats Zmierzch (fragm.)
przeł. Ewa ņ ycie ı ska
2396991.002.png
Prolog
Na bagnach Ļ mier ę roztacza cał Ģ sw Ģ okrutn Ģ kras ħ . Jej cie-
nie si ħ gaj Ģ ħ bi. Pod ich osłon Ģ co Ļ czasem zaszele Ļ ci w ba-
giennej trawie, w sitowiu lub w spl Ģ tanych pn Ģ czach kudzu*.
Szelest jest oznak Ģ Ň ycia lub Ļ wie Ň o zadanej Ļ mierci, która zie-
je g ħ stym zielonym oddechem i l Ļ ni Ň ółtymi oczami w ciem-
no Ļ ci.
Rzeka, cicha jak w ĢŇ , płynie kr ħ tym nurtem przez rozlewi-
sko. Blady ksi ħŇ yc w pełni o Ļ wietla czarn Ģ wod ħ , której po-
wierzchni ħ rozrywaj Ģ kolanka cyprysu, stercz Ģ ce niczym ko Ļ ci
przebijaj Ģ ce skór ħ .
Ciemn Ģ , c ħ tkowan Ģ Ļ wiatłem ksi ħŇ yca to ı pruje długie ciało
aligatora, pokryte guzowatymi tarczkami. Płynie bezszelest-
nie, marszcz Ģ c jedynie tafl ħ wody. W milczeniu gada kryje si ħ
tajemna gro Ņ ba. Atakuj Ģ c, triumfalnie tnie wod ħ ogonem niby
no Ň em, a mordercze szcz ħ ki zaciskaj Ģ si ħ na nie Ļ wiadomym
niebezpiecze ı stwa pi Ň moszczurze. Echo poniesie po bagnie
tylko krótki, pojedynczy krzyk, a za chwil ħ aligator wraz ze
swoj Ģ zdobycz Ģ zagł ħ bi si ħ w błotnistym dnie rozlewiska.
Niejeden ju Ň poznał okrutne, milcz Ģ ce gł ħ biny rzeki i wie,
Ň e nawet w skwarze letniego upału rzeka pozostaje zimna, nie-
mal lodowata. Nasi Ģ kłe bezmiarem tajemnic bagna nigdy jed-
nak nie pogr ĢŇ aj Ģ si ħ w zupełnej ciszy. W nocy, przy pełni
ksi ħŇ yca, Ļ mier ę zbiera tu swoje Ň niwo.
* Kudzu - polska nazwa pn Ģ cza: opornik łatkowaty (wszystkie przypisy po-
chodz Ģ od tłumacza).
7
2396991.003.png
Komary - Ň arłoczne bagienne wampiry - bzycz Ģ , unosz Ģ c
si ħ radosn Ģ chmur Ģ . Muzyce bagiennej orkiestry towarzysz Ģ
odgłosy bzyczenia, buczenia i kapania, raz po raz przerywane
rozdzieraj Ģ cym j ħ kiem ofiar, które wła Ļ nie kto Ļ upolował.
Sowa usadowiona na wysokim konarze d ħ bu, pokrytego
mchem i listowiem, huka, powtarzaj Ģ c dwie Ň ałobne nuty.
Czujny bagienny królik, słysz Ģ c je, rzuca si ħ do ucieczki, by
ratowa ę Ň ycie.
Lekki wiatr porusza powietrze i zaraz znika, jakby był tylko
krótkim westchnieniem pozaziemskiej istoty.
Sowa, gwałtownie rozpo Ļ cieraj Ģ c skrzydła, spada z gał ħ zi
prosto na swoj Ģ ofiar ħ . W pobli Ň u miejsca, gdzie pogr ĢŇ yła si ħ
w bagnie i gdzie zgin Ģ ł królik, stoi stara szara budowla z po-
chył Ģ przystani Ģ . Z tyłu, otoczony rozległym wspaniałym traw-
nikiem, wznosi si ħ wielki biały dwór, niby ja Ļ niej Ģ ca w ksi ħŇ y-
cowej po Ļ wiacie stra Ň nica.
A mi ħ dzy nimi rozci Ģ ga si ħ kipi Ģ ce Ň yciem i dysz Ģ ce Ļ mier-
ci Ģ bagno.
2396991.004.png
1
Manet Hall, Luizjana
29 grudnia 1899
Dziecko cicho zapłakało. Abigail przez sen usłyszała deli-
katne, niespokojne kwilenie; towarzyszyło mu przebieranie
r Ģ czkami i nó Ň kami, przykrytymi lekkim pledem. Abby od-
czuła głód i pragnienie swego dziecka jako dziwne sensacje
w brzuchu, jakby male ı stwo wci ĢŇ przebywało w jej łonie.
Jeszcze si ħ całkiem nie rozbudziła, gdy z jej piersi zacz ħ ło wy-
pływa ę mleko.
Szybko wstała, ani chwili si ħ nie oci Ģ gaj Ģ c. Uczucie pełno-
Ļ ci w piersiach i ich wra Ň liwo Ļę sprawiały jej swoist Ģ przyjem-
no Ļę . Po to s Ģ . Dziecko ich potrzebowało, a ona wiedziała, Ň e
potrafi zaspokoi ę jego potrzeby.
Przeszła przez pokój, podeszła do kanapki w stylu recamier
i si ħ gn ħ ła po rozpostarty na jej oparciu biały szlafroczek.
Wci Ģ gn ħ ła gł ħ boko do płuc zapach cieplarnianych lilii, sto-
j Ģ cych w kryształowym wazonie, który otrzymała w prezencie
Ļ lubnym. Uwielbiała zapach lilii, ale dopóki nie spotkała Lu-
ciana, zupełnie jej wystarczały polne kwiaty, które wstawiała
do zwykłych butelek.
Gdyby Lucian był teraz w domu, na pewno by si ħ obudził,
a ona u Ļ miechn ħ łaby si ħ do niego, pogładziła dłoni Ģ jego je-
dwabiste blond włosy i powiedziała, Ň eby nie wstawał, tylko
jeszcze spał. M ĢŇ by jej jednak nie posłuchał: wstałby i przy-
szedł do dziecinnego pokoju, zanimby sko ı czyła nocne kar-
mienie male ı kiej Marie Rose.
Abigail bole Ļ nie odczuwała nieobecno Ļę m ħŇ a. Wkładaj Ģ c
szlafrok, z ulg Ģ sobie przypomniała, Ň e Lucian ma nazajutrz
9
2396991.005.png
wróci ę do domu. Od samego rana zacznie go wypatrywa ę , cze-
kaj Ģ c na moment, gdy go zobaczy p ħ dz Ģ cego galopem przez
d ħ bow Ģ alej ħ .
Nie dbała o to, co sobie kto Ļ pomy Ļ li czy powie. Wybiegnie
mu naprzeciw i serce jej zatrzepocze jak zawsze, gdy zeskaki-
wał z konia, podnosił j Ģ z ziemi i brał w ramiona.
Wieczorem b ħ d Ģ ta ı czyli na sylwestrowym balu. Za Ļ wieciła
Ļ wiec ħ , osłoniła płomyk dłoni Ģ i cicho nuc Ģ c, wyszła na kory-
tarz. My Ļ lała o tym, Ň e w tym wielkim domu była kiedy Ļ słu-
ŇĢ c Ģ , a teraz... no tak... teraz jest Ň on Ģ syna rodu.
Pokój dziecinny mie Ļ cił si ħ na drugim pi ħ trze zajmowanego
przez rodzin ħ skrzydła. Nie udało si ħ Abigail wygra ę batalii,
jak Ģ toczyła o ten pokój z matk Ģ Luciana. Przegrała. Josephine
Manet przestrzegała pewnych zasad dotycz Ģ cych sposobu by-
cia, stosunków w rodzinie i zachowania tradycji. Pani Jose-
phine - my Ļ lała Abigail, gdy szybkim krokiem min ħ ła drugie
drzwi do sypialni - miała sprecyzowane pogl Ģ dy na ka Ň dy te-
mat. Te Ļ ciowa si ħ uparła, Ň e trzymiesi ħ czne niemowl ħ musi
przebywa ę w pokoju dziecinnym pod opiek Ģ niani, a nie w ko-
łysce wci Ļ ni ħ tej w k Ģ t sypialni rodziców.
ĺ wieca migotała i jej błyski odbijały si ħ na Ļ cianach, kiedy
Abigail wchodziła po zw ħŇ aj Ģ cych si ħ schodach na gór ħ . Do-
brze cho ę , Ň e udało jej si ħ utrzyma ę przy sobie Marie Rose
przez pierwsze sze Ļę tygodni Ň ycia dziecka. Cieszyła si ħ te Ň , Ň e
mo Ň e u Ň ywa ę kołyski tradycyjnie słu ŇĢ cej dzieciom w jej ro-
dzinie. Wyrze Ņ bił j Ģ jej dziadek. Spała w niej najpierw matka
Abigail, a po siedemnastu latach j Ģ sam Ģ w niej utulano.
Marie Rose tak Ň e sp ħ dziła pierwsze noce w starej kołysce,
dzi ħ ki czemu mały aniołek mógł mie ę rodziców tu Ň pod bo-
kiem. To nic, Ň e cały czas byli w ni Ģ wpatrzeni i troch ħ za bar-
dzo nerwowi.
Abigail pragn ħ ła, by jej córeczka wychowywała si ħ w sza-
cunku dla rodziny swego ojca i wyznawanych przez ni Ģ zasad.
Uwa Ň ała jednak, Ň e dziecko powinno równie Ň szanowa ę rodzi-
n ħ swojej matki i jej styl bycia.
Josephine cz ħ sto krytykowała sposób, w jaki Abigail z Lu-
cianem wychowuj Ģ swoje dziecko, i wy Ļ miewała własnej robo-
ty kołysk ħ , tak Ň e w ko ı cu dla Ļ wi ħ tego spokoju młodzi si ħ
poddali. Lucian powiedział, Ň e słowa matki s Ģ jak krople wody
10
2396991.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin