Teksty utworów i ich historia.doc

(35 KB) Pobierz

Teksty utworów i ich historia

 

 

 

Czerwona zaraza (fragment; Józef Szczepański „Ziutek”)

 

Czekamy ciebie czerwona zarazo

Byś wybawiła nas od czarnej śmierci

Byś nam, Kraj przed tem rozdarłwszy na części

Była zbawieniem witanym z odrazą.

Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu

Zbydlęciałego pod twych rządów knutem

Czekamy ciebie, byś nas gniotła butem

Swego zalewu i haseł poszumu

Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu -

Morderco krwawy tłumu naszych braci,

Czekamy ciebie nie żeby zapłacić

Lecz chlebem witać na zburzonym progu.

Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco

jakiej ci śmierci życzymy w podzięce

i jak bezsilnie zaciskamy ręce

pomocy prosząc – podstępny oprawco.

Żebyś ty wiedział, dziadów naszych kacie

Sybirskich więzień ponura legendo

Jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą

Wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli

Nas, dzieci Wolnej, Niepodległej, Świętej

Skuwać w kajdany łaski twej przeklętej

Cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.

Legła twa armia zwycięska, czerwona

U stóp łun jasnych płonącej Warszawy

I ścierwią duszę syci bólem krwawym

Garstki szaleńców, co na gruzach kona.

 

„Czerwona zaraza” to ostatni wiersz Józefa Szczepańskiego „Ziutka”, żołnierza legendarnego, harcerskiego batalionu Kedywu Komendy Głównej AK kryptonim „Parasol”, uczestnika zamachu z 11 VII 1944 r. na szefa SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie, obergruppenfurera SS Wilhelma Koppego, powstańca warszawskiego, autora znanych wierszy z okresu okupacji niemieckiej i Powstania, w tym słynnego tekstu „Pałacyk Michla”. Nie znamy dokładnej daty powstania „Czerwonej zarazy”. Wiemy tylko, że tekst został napisany pomiędzy 25 VIII 1944 r., dniem śmierci dowódcy 1 kompanii batalionu „Parasol”, Stanisława Leopolda „Rafała”, któremu „Ziutek” poświęcił swój przedostatni, epitafijny wiersz, a 1 IX 1944 r., kiedy to Autor, dowodząc tylną strażą „Parasola” na Placu Krasińskich, został ciężko ranny w brzuch (niektóre źródła podają, że wiersz „Czerwona zaraza” powstał 29 VIII 1949 r.). Wiemy również, że kiedy „Ziutek” pisał „Czerwoną zarazę”, na Jego oczach, przy bierności sowietów stojących po drugiej stronie Wisły, konała broniona heroicznie przez powstańców, w tym Autora, warszawska Starówka. 10 IX 1944 r. „Ziutka” nie było już wśród żywych, zmarł w jednym ze śródmiejskich szpitali powstańczych z odniesionych ran. Pamiętajmy o tym słuchając frazy „o garstce szaleńców, co na gruzach kona....”. Pamiętajmy także i o tym, że w obliczu Powstania, w tamte dwa letnie miesiące 1944 r., odnowił się antypolski pakt sowiecko-niemiecki z sierpnia 1939 r., niepisany wprawdzie i niepodpisany, ale równie namacalny, a niemniej krwawy.

 

 

Piosenka ludzi bez domu (autor nieznany)

 

Hen w lesie płonie ognisko

I słychać piosnkę szwadronu.

A echo po lesie wciąż niesie i niesie

Piosenkę nas ludzi bez domu.

Wesoło nam trzaska i błyska

Nam ludziom spalonym bez domu

My zawsze do boju ochoczo staniemy

Do boju nasz szwadron wciąż gotów

Co jutro nas czeka nie wiemy,

Może śmierć zajrzy nam w oczy.

My zawsze z radością do boju staniemy,

Do boju nasz szwadron wciąż kroczy.

A jeśli mnie kula uderzy

I dla mnie skończy się wojna

To duch mój koledzy za wami pobieży

Tak długo aż Polska będzie wolna

 

Nie wiadomo, kto jest autorem tej piosenki i jakie były okoliczności jej powstania. Wiadomo natomiast, że była ona spiewana na Białostocczyźnie i Podlasiu w oddziałach antykomunistycznego podziemia, w których walczyli Akowcy z Kresów. Żołnierze AK pochodzący z Ziem Utraconych - z kresów wschodnich, odgrywali bardzo istotną rolę w ruchu niepodległościowym po 1944 r. - już w obecnych granicach Polski. Dwukrotnie zetknęli się z okupacją sowiecką (1939-1941 i 1944) i nie mieli złudzeń, co do przyszłości kraju pod rządami komunistów. Ich ojcowizna została zagrabiona przez bolszewików, rodziny poddane represjom, wywiezione na Sybir lub zagnane do niewolniczej pracy w kołchozach, towarzysze broni z lat okupacji niemieckiej byli tropieni jak przestępcy i poddawa-ni fizycznej eksterminacji. I nade wszystko Polska nadal nie była wolna. Kresowi Akowcy, posiadający ogromne doświadczenie z okresu partyzanckich walk z Niemcami, nadali walce prowadzonej z komunistami dużą dynamikę. Znajdziemy ich nie tylko w odtworzonej na Podlasiu 5 i 6 Brygadzie Wileńskiej, ale w większości oddziałów Białostocczyzny, Podlasia, Ziemi Lubelskiej i nawet Ma-zowsza (np. w oddziałach „Młota”, „Bohuna”, „P-8”, „Przelotnego”, „Rekina”, „Jabłoni”, „Lasa”, „Dęba”-„Babinicza” i wielu innych).

Tak jak mówią słowa piosenki, oddziały, w których służyli kresowiacy były zdeterminowane i zawsze gotowe stanąć do walki z wrogami wolności Polski. Ogromna większość kresowych Akowców walczących w powojennej partyzantce padła na placu boju pod kulami komunistów lub została zamordowana w komunistycznych więzieniach. Dziś, gdy Polska jest wolna, dusze poległych i pomordowanych nie muszą już podążać starymi szlakami partyzanckich oddziałów.

 

 

Myśmy rebelianci (autor nieznany)

 

Rzuciliśmy swe własne domy,

rzuciliśmy najbliższych nam,

nie po to by pisano tomy,

lub aby zdobyć serca dam.

Myśmy rebelianci,

polscy partyzanci.

Poszliśmy w las,

bo nadszedł czas, bo nadszedł czas.

Nie chcemy sierpów ani młotów

i obrzydł nam germański wróg,

na pomstę mamy dziś ochotę

za Polskę spłacić krwawy dług.

Refren: Myśmy rebelianci ...

Idziemy dziś na polskie szosy,

idziemy na zasadzek moc,

bo chcemy zmienić wojny losy,

więc idziem w dzień i idziem w noc.

Refren: Myśmy rebelianci ...

 

Piosenka „Myśmy rebelianci ...” znana była przed laty jako hymn „Ragnerowców”. Z końcem zimy 1943 r. w rejonie Bielicy i Niecieczy (pow. Lida, woj. nowogródzkie; obecnie - Białoruś) wyruszył w pole zawiązek pierwszego polskiego oddziału partyzanckiego AK nad Niemnem. Komendę nad nim objął ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. Po roku działalności oddział ten przemianowany został na IV batalion 77 pułku piechoty AK, liczący blisko tysiąc żołnierzy, wśród których około 30% to miejscowi prawosławni. Tak masowy napływ ochotników do oddziału wynikał z jednej strony z obywatelskiego podejścia „Ragnera” do ludności i żołnierzy - bez różnic na wyznanie czy narodowość, a z drugiej strony - spowodowany był okolicznością, iż jego batalion walczył nie tylko z Niemcami, ale bronił też mieszkańców nadniemeńskich wiosek przed wrogą partyzantką sowiecką. Na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie trzeba było bowiem walczyć z obydwoma wrogami Rzeczypospolitej - z siłami III Rzeszy Hitlera i Rosji Sowieckiej Stalina. „Ragnerowcy” rozbijali posterunki żandarmerii i policji, atakowali samochody z policyjnymi siłami okupanta, toczyli boje z obławami niemieckimi. Ale też szli „na zasadzek moc” przeciwko „partyzanckim” oddziałom bolszewickim, grabiącym i terroryzującym miejscową ludność.

„Ragner” należał do tych dowódców AK, którzy nie złożyli broni przed Sowietami w lipcu 1944 r. Był najwybitniejszym organizatorem oporu przeciw sowieckim okupantom w centralnej części woj. nowogródzkiego. Dowodzone przez niego oddziały wchodzące w skład zgrupowania „Południe” wykonały setki akcji przeciw NKWD i sowieckiej administracji. W liście z września 1944 r. skierowanym do władz sowieckich w Lidzie „Ragner” informował, że w odwet za zbrodnie popełnione przez komunistów na ludności Nowogródczyzny będzie likwidował przedstawicieli aparatu okupacyjnego. Od kul „Ragnerowców” ginęli więc funkcjonariusze i agenci NKWD, pracownicy sowieckiej administracji organizujący łapanki Polaków do Armii Czerwonej i denuncjatorzy.

Komendant „Ragner” był najbardziej znienawidzonym i poszukiwanym przez Sowietów dowódcą polskiego podziemia na Nowogródczyźnie. Mówili o nim: „czort w oczkach” (diabeł w okularach). Poległ wraz z kilkoma żołnierzami 3 XII 1944 r., okrążony pod Niecieczą z 30-osobowym oddziałem osłonowym przez 1.400 funkcjonariuszy NKWD wspartych artylerią i bronią pancerną. Do dziś nie ma grobu, ciała partyzantów zabitych pod Niecieczą zostały zabrane przez NKWD i zakopane w nieznanym miejscu. Ostatnie grupy wywodzące się ze zgrupowania „Ragnera” broniły polską społeczność kresową przed bezprawiem sowieckiego okupanta do 1949 r.

 

 

Marsz oddziału „Zapory” (słowa: por. Jan Gabriołek „Grot”)

 

Maszerują cicho niby cienie

Poprzez lasy, góry i pola.

Niejednemu wyrwie się westchnienie,

Idą naprzód, taka ich dola.

I idą wciąż naprzód, bo taki ich los,

I ani żal, ani tęsknota

Z tej drogi zawrócić nie zdoła ich nic,

Bo to jest „Zapory” piechota.

A gdy księżyc wyjdzie spoza chmury,

I nastanie cicha, piękna noc,

To leśnej piechoty ciągną sznury,

Widać wtedy siłę ich i moc.

Choć twardą im była germańska dłoń,

Do boju ich parła ochota.

I zawsze zwycięstwo musiało ich być,

Bo to jest „Zapory” piechota.

Teraz za drugiego okupanta,

Jeszcze nam nie oschła jedna krew.

Po zdradziecku sięga nam do gardła,

I w tajgi Sybiru chce nas wieźć.

Pomylił się Stalin, pomylił się kat,

A z nim ta zdziczała hołota.

Za Katyń, za Zamek, za Sybir, za krew,

Zapłaci „Zapory” piechota.

 

Oddział, a właściwie zgrupowanie oddziałów mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, to jedna z największych i najbardziej bitnych jednostek partyzanckich z okresu walki z komunistami. Prowadzona przez charyzmatycznego dowódcę, cichociemnego, w okresie okupacji niemieckiej dowódcę oddziału dyspozycyjnego Kedywu w Inspektoracie Armii Krajowej Lublin - Puławy, mającego w swoim dorobku bojowym kilkadziesiąt wystąpień zbrojnych przeciwko Niemcom, latem 1945 r. liczyła blisko 400 partyzantów. Operowała w kilku pododdziałach na terenie województwa lubelskiego, kieleckiego i rzeszowskiego. Bilans wystąpień zbrojnych Zgrupowania to kilkaset akcji zbrojnych, z czego kilkadziesiąt o poważnym ciężarze gatunkowym (bitwy z grupami operacyjnymi komunistycznych służb policyjnych i wojskowych, ataki na posterunki milicji). Działania oddziałów

podległych „Zaporze” wytraciły swój impet dopiero w okresie amnestii z lutego 1947 r., w ramach, której, zgodnie z zaleceniami dowództwa podziemia poakowskiego (Zrzeszenie WiN), któremu podlegało Zgrupowanie, znaczna część partyzantów „Zapory” ujawniła się i zaprzestała walki. Sam „Zapora” nie skorzystał z „amnestii”, dzieląc los swoich nieujawnionych podkomendnych. Jak zeznał przed komunistycznym sądem w toku procesu: „ [...] ta propozycja [złożona przez jego konspiracyjnych przełożonych propozycja ujawnienia na korzystnych dla niego warunkach, - przyp. aut.] nie odpowiadała mi, ponieważ byłem związany ze swoimi ludźmi trudem i walką, byłem przecież ich dowódcą, więc nie chciałem umyć rąk i zostawić tych ludzi jak grupy bandyckiej w terenie, bez dowództwa. „Zapora” został aresztowany16 IX 1947 r. podczas próby przekroczenia granicy. Przeszedł nieludzkie śledztwo. Został skazany wraz z pięcioma swoimi żołnierzami na karę śmierci i 7 III 1949 r. zamordowany wraz z nimi w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Przed podjęciem próby wyjazdu na zachód, „Zapora” przekazał dowództwo nad nieujawnionymi partyzantami Zgrupowania kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi” (zginął 21 V 1949 r) i por. Mieczysławowi Pruszkiewiczowi „Kędziorkowi” (zginął 18 V 1951 r.). Ostatnim podkomendnym „Zapory”, który zginął od kul komunistów był sierż. Jóżef Franczak „Lalek”, zabity przez grupę operacyjną SB-ZOMO 21 X 1963 r. W sumie, w okresie walki z komunistami, zginęło lub zostało zamordowanych ponad 200 partyzantów „Zapory”. Miejsca Ich pochówku, poza kilkoma wyjątkami, pozostają nieznane.

Warto dodać, że piosenka, którą podajemy tu jako Marsz oddziału „Zapory” znana była, w różnych wersjach, także w innych oddziałach partyzanckich na terenie Polski, m.in. w zgrupowaniu partyzanckim AK-WiN do-wodzonym przez kpt. Mariana Bernaciaka „Orlika” - śpiewana była jako „Orlika piechota”.

 

 

Trudny czas (autor nieznany)

 

O Panie Boże przywróć nam Polskę,

bo przeżywamy trudny czas,

A nasze życie takie tułacze

łaskawie spojrzyj na nas choć raz

Boże, jak ciężko w tym lesie siedzieć

i nie ma miejsca tu dla nas

Kochany bracie i przyjacielu

nie wydawajcie proszę nas.

A matka płacze i ojciec nie wie

że w okrążeniu jestem ja.

O mej ojczyźnie kochanej Polsce

nie zapominam nigdy ja.

Lecz wywalczymy kochaną Polskę

za którą leje się tyle łez

Za którą ginie tylu rodaków

Na ich mogiłach zakwitnie bez.

A ptaszka będzie śpiewać radośnie

że na wolności może żyć.

A biedna matka płakać żałośnie

bo syn jej będzie gdzieś w lesie gnić.

 

Piosenka śpiewana była „za drugiego sowieta”, czyli po lipcu 1944 r., w polskich poakowskich oddziałach partyzanckich walczących na terenach Nowogrodczyzny i Grodzieńszczyzny anektowanych przez Związek Sowiecki. Największą zwartą strukturą, działającą do 1949 r., był tam połączony Obwód AK Szczuczyn - Lida, dowodzony przez ppor. Anatola Radziwonika „Olecha”. Ten niezłomny oficer (harcerz, w 1944 r. podkomendny legendarnego por. Jana Piwnika „Ponurego” w VII batalionie 77 pp AK), miał pod swymi rozkazami setki konspiratorów i partyzantów, broniących mieszkańców polskich kresów przed uciskiem i bezprawiem władz sowieckich. Walczyli z nadzieją, że „wywalczą kochaną Polskę”, a ofiara setek ochotników, którzy „nigdy nie zapominali o swojej ojczyźnie” i w końcu opłakiwani przez matki „gdzieś w lesie zgnili” nie pozostanie daremna. Oddział „Olecha” został rozbity w boju z NKWD w maju 1949 r. koło wioski Raczkowszczyzna. Poległ wówczas „Olech” i 10 jego podkomendnych. Śmierć w partyzanckich potyczkach, egzekucjach, katowniach NKWD i sowieckich obozach koncentracyjnych poniosła ogromna większość podkomendnych „Olecha”, w tym wszyscy dowódcy podległych mu pododdziałów. Nieliczni, którzy przeżyli, wychodzili z łagrów dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych, ostatni żołnierze „Olecha” wyszli z nich w latach siedemdziesiątych! Komuniści starannie zadbali, by o losie tych katorżników nikt się nie dowiedział. Wszak w zniewolonej przez komunistów Polsce panowała wówczas „mała stabilizacja”, a władze Związku Sowieckiego przekonywały wolny świat o rzekomo „ludzkiej twarzy” systemu komunistycznego.

Śmierć „Olecha” położyła kres zorganizowanemu polskiemu oporowi przeciw sowietom na Ziemi Nowogródzkiej, jednak jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych walka zbrojna na tym terenie była kontynuowana przez drobne grupki „ostatnich leśnych” i nawet pojedynczych partyzantów. Tekst piosenki wydaje się znakomicie oddawać atmosferę końcowego etapu partyzanckiej walki ostatnich obrońców Polskich Kresów, osamotnionych, osaczanych przez agenturę komunistyczną, tropionych przez obławy NKWD i ginących przy biernym, przyzwalającym milczeniu wolnego świata za „żelazną kurtyną”.

 

 

Wicher od Turbacza (autor nieznany)

 

Szumi bór, huczy las, wieje halny wiatr,

górą od Turbacza, aż po szczyty Tatr

idzie w bój „Ognia” brać, idzie wrogów prać

„Ogień” bije, „Ogień” siecze, ubowcowi postrach niesie

„Ogień” bije, „Ogień” siecze, ubowcowi postrach niesie

stój wrogu bo tu „Ognia” las !

My żyjemy wesoło, chociaż burza w około

nie obchodzą nas łapanki ni ubowcy

Idzie w bój „Ognia” brać, idzie wrogów prać,

tu trajkoczą automaty, a tam walka na granaty,

„Ogień” bije, „Ogień” siecze, ubowcowi postrach niesie

stój wrogu, bo tu „Ognia” las!

A kto chce rozkoszy użyć niech do lasu idzie służyć

Lepiej zginąć na wolności, niż w niewoli zginać kości

Idzie w bój „Ognia” brać, idzie wrogów prać

tu trajkoczą automaty, a tam walka na granaty

„Ogień” bije, „Ogień” siecze, ubowcowi postrach niesie

stój wrogu, bo tu „Ognia” las!

 

„Wicher od Turbacza”, czyli partyzancka piosenka „Ogniowców”, to tekst śpiewany w oddziałach Józefa Kurasia „Ognia”, jednego z najbardziej znanych dowódców polowych antykomunistycznego podziemia. Ten dzielny góral z podhalańskiej wsi Waksmud uczestniczył w konspiracji niepodległościowej już od początku 1940 r., a od połowy 1942 r. na stałe przebywał w „lesie”. Prowadzoną przez „Ognia” walkę z Niemcami o wolną Polskę życiem przypłacili Jego bliscy - w odwecie za nią, 29 VI 1943 r., podczas pacyfikacji Waksmundu, Niemcy zamordowali Jego ojca, żonę Elżbietę i dwuletniego syna Zbyszka. Ciała pomordowanych i cały dom rodzinny Józefa Kurasia oblali benzyną i podpalili, zabraniając ludności gaszenia pożaru. Po tym dramatycznym wydarzeniu Kuraś, dotąd używający pseudonimu „Orzeł”, przyjął pseudonim „Ogień”, pod którym walczył do swojej śmierci. W okresie walki przeciwko komunistom, komendzie „Ognia” podlegało kilkuset partyzantów. W szczytowym okresie rozwoju podległych mu struktur, latem 1946 r., pod rozkazami „Ognia” walczyło ich ok.600 , a liczebność czynnych współpra-cowników prowadzonej przez Niego partyzantki, zorganizowanych w ramach siatki terenowej, ocenia się na ok. 2 tysiące osób. Oddziały podporządkowane „Ogniowi” niepodzielnie panowały na terenie Podhala i powiatu tatrzańskiego, skutecznie paraliżując rozwój struktur partii komunistycznej, zwalczając ubeków oraz gorliwych milicjantów i tępiąc bandytyzm. „Partia [komunistyczna - przyp. aut.] w konspiracji” - raportował jeszcze 12 X 1946 r. na naradzie aktywu wojewódzkiego komunistów delegat PPR z Zakopanego. „Ogień” zginął 22 II 1947 r. w sąsiadującej z Jego rodzinnym Waksmundem wsi Ostrowsko. Otoczony w wyniku donosu konfidenta bezpieki przez siły komunistyczne, nie mając szans na przedarcie się z okrążenia, popełnił samobójstwo. Ostatnim podkomendnym „Ognia”, który padł w walce był Jan Sałapatek „Orzeł” - ciężko ranny w komunistycznej zasadzce 18 I 1955 r., zmarł jedenaście dni później. W walce z komunistami zginęło lub zostało zamordowanych ponad dziewięćdziesięciu podkomendnych „Ognia”. Grobów znakomitej większości z Nich, tak jak i grobu „Ognia”, do dziś nie udało się odnaleźć.

 

 

Wiernie iść (autor: „Fryc” z 1 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK)

 

Gdy ziemia ojczysta skąpana we łzach

o pomstę krew woła męczeńska.

Kto walczy o wolność i mści się za krew

to Piąta Brygada Wileńska.

A szlakiem zuchwałym prowadzi ją wódz,

„Łupaszka” – bohater nieznany.

Z nim tylko umierać i walczyć by móc

z niewoli kraj wyrwać kochany.

Wiernie iść będziemy twoim śladem,

Bo ty jesteś z nami, z tobą Bóg.

Śmiało trwać będziemy pod kul gradem,

aż wolności zagrzmi złoty róg.

Przez szturmy zuchwałe i walki od lat

dla wroga on stał się zagładą.

I płynie pieśń wolna i dumna we świat

za Piątą Wileńską Brygadą.

Dziś naszym udziałem jest walka i znój

Przyszłości los czeka nieznany.

Za Polskę kochaną prowadzi nas w bój

„Łupaszka” nasz wódz ukochany.

Refren: Wiernie iść…

 

Piosenka „Wiernie iść będziemy ...”, znana jest najczęściej jako „Hymn 5 Brygady Wileńskiej”. Została napisana wiosną 1945 r. w partyzanckich obozowiskach gdzieś na Podlasiu. Jej autor, podoficer o pseudonimie „Fryc”, służył w 1 szwadronie tej słynnej jednostki partyzanckiej, dowodzonej przez mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Ujęty 8 VIII 1945 r. przez komunistyczną grupę operacyjną po zwycięskim dla partyzantów boju koło wsi Sikory (pow. Sokołów Podlaski), zaginął bez śladu w kazamatach bezpieki.

Piosenka jest wyrazem szczególnego stosunku podkomendnych do majora „Łupaszki”. Ten wybitny oficer i zarazem charyzmatyczny dowódca, zawsze potrafił zorganizować i poprowadzić żołnierzy do kolejnych walk, pomimo niepowodzeń spadających na ruch niepodległościowy. Tak było we wrześniu 1943 r., gdy na Wileńszczyźnie z rozbitków oddziału „Kmicica”, wymordowanego przez partyzantkę sowiecką, formował 5 partyzancką Brygadę Wileńską, zwaną „Brygadą Śmierci”. Tak też było, gdy po rozbrojeniu przez Armię Czerwoną oddziałów AK pod Wilnem w lipcu 1944 r., jesienią 1944 i wiosną 1945 r. ze spływających na Podlasie kresowych niedobitków odtwarzał 5 Brygadę, a także, gdy ponownie organizował ją w kwietniu 1946 r. w Borach Tucholskich. Dowodzone przezeń oddziały należą do najbitniejszych i zarazem najlepiej prowadzonych jednostek bojowych partyzantki antykomunistycznej. Rzeczywiście, „przez szturmy zuchwałe i walki od lat” prowadził swą brygadę do zwycięstw „stając się dla wroga zagładą”. Wpierw dla okupanta niemieckiego, potem dla okupanta sowieckiego i rodzimych komunistycznych zdrajców. Partyzanci 5 Brygady śpiewali, że „przyszłości los czeka nieznany”. Los osamotnionych kresowych partyzantów był jednak z góry przesądzony. Major „Łupaszka”, zdradzony i ujęty przez bezpiekę, zginął zamordowany w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej w dniu 8 II 1951 r. W walce z komunistami poległa lub została zamordowana ponad połowa spośród jego 300 podkomendnych. Poza nielicznymi wyjątkami, miejsca pochówku żołnierzy mjr „Łupaszki” pozostają nieznane. „Dumna i wolna pieśń” 5 Brygady Wileńskiej AK nie została usłyszana przez świat, z obojętnością patrzący na poczynania ZSRS w powojennej Polsce. Dla nas jednak pozostaje świadectwem niezłomnej postawy podkomendnych „Łupaszki”, walczących konsekwentnie z kolejnymi wrogami Rzeczypospolitej.

 

 

Przełamać los (słowa: Henryk Rasiewicz „Kim”)

 

Na znojną walkę, krwawy bój z wrogami,

Każdego z nas sumienia wezwał głos,

Przebojem iść, a los musi iść z nami,

A jeśli nie, to przełamiemy los.

Życie lub śmierć rozdziela nam przypadek,

Najwyższym prawem nam żołnierska cześć,

Granatów huk, bojowych wypraw ślady,

Twardego życia, twardą tworzą pieśń.

Bo nasza pieśń nie pachnie rozmarynem,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin