monastyrhcfragment.pdf

(786 KB) Pobierz
Monastyr HC osemki szyta.p65
Nie tylko kraj, z którego pochodzisz czy obrana w ¿yciu profesja okrelaj¹ to, kim jeste.
Równie wa¿ne jest, kogo obra³e sobie za wzór do naladowania. Nie trzeba spêdziæ ca³ego
¿ycia w bibliotece, by dowiedzieæ siê o wspania³ych czynach naszych przodków. Historie wielu
ludzi i ich walki o wyzwolenie spod jarzma Ciemnoci, rycerzy i kap³anów, a nawet ludzi
pospolicie urodzonych, odcisnê³o swój wieczny lad czynami godnymi czci i naladowania.
Najwiêkszych z nich uznajemy dzi za wiêtych ludzi o tak wielkiej wierze i dokonaniach
tak chwalebnych, ¿e bez w¹tpienia poszli wprost do Jedynego, gdy tylko zeszli z tego wiata.
Legendy mówi¹, ¿e dziêki ogromnej Wierze wiêci byli niemal ca³kowicie odporni na dzia³a-
nia magii, a ich aura chroni³a nawet innych ludzi.
Zdecyduj, czy chcesz podj¹æ ¿yciowe wyzwanie i pod¹¿yæ
jedn¹ z trudnych dróg, jakie oni wytyczyli. Ci, którzy siê na to
odwa¿yli, nigdy siê z tym nie kryj¹ imiê patrona albo jego
wizerunek czy symbol umieszczaj¹ na pancerzach, graweruj¹
na broni, przypinaj¹ do p³aszczy. Niejeden odwa¿ny cz³owiek
zadr¿y nieraz, gdy spotka na swej drodze rycerza, który obra³
drogê wytyczon¹ przez wiêtego szaleñca i fanatyka, bo i tacy
znaleli swe miejsce wród wielkich patronów.
po wsze czasy. Powo³ywa³ sporód dru¿yny bohatera grupê,
która odt¹d mia³a dbaæ w³anie o to, by pamiêæ nie zaginê³a.
Tak powstawa³y pierwsze zakony, za dziêki nim opowieci o
wiêtych mêdrcach i herosach wêdrowa³y przez krainy, roz-
niecaj¹c ogieñ wiary i czynu. Epigoni z zakonów naladowali
swego patrona i ze wszech miar starali siê dorównaæ mu chwa-
³¹. Najdzielniejsi z nich otrzymywali za wielkie dokonania
rycerskie pasy lub kap³añskie szarfy, oraz herb. Jakikolwiek
za ów herb by nie by³, w jego klejnocie, obok krzy¿a zawsze
widnia³ wizerunek patrona, bowiem od patronów w³anie
pochodzi duma ka¿dego szlachetnego rodu.
Podobny zwyczaj wynoszenia na piedesta³ wiêtoci prze-
trwa³ od czasów Proroka a¿ do dzi, choæ coraz rzadziej Ko-
ció³ i Cesarz do niego dopuszczaj¹. A mo¿e po prostu coraz
mniej jest na wiecie wielkich, szlachetnych i oddanych wiê-
tej sprawie ludzi, takich jak ci poni¿ej?
C CH
Nawet dzi, w czasach upadku dawnych wartoci, szla-
chetnie urodzeni ¿o³nierze i oficerowie lubi¹ okrelaæ siebie
mianem rycerzy. A przecie¿ rycerz znaczy tyle samo, co kro-
cz¹cy za Prorokiem, wierny jego idea³om i oddaj¹cy ¿ycie za
wiêt¹ sprawê. Czy rzeczywicie s¹ tacy? Czy mo¿na jeszcze
w naszym wiecie spotkaæ prawdziwych rycerzy?
Podobnie jest z duchownymi. Obecnie nawet najpoled-
niejszy kleryk mówi o sobie: kap³an. Za w czasach Proroka
tytu³ ten by³ ogromnym wyró¿nieniem, dotyczy³ najwiêkszych
sporód wiêtych mêdrców, opiekunów rodiañskiej wiedzy i
nauk Proroka. Dzi kap³anów tak siê namno¿y³o, ¿e a¿ dziw,
i¿ Ciemnoæ dr¹¿y jeszcze wiat.
Ka¿dy mieszkaniec Dominium zna choæby pobie¿nie na-
uki Proroka i Kocio³a, wie, czego oczekuje od niego Jedyny i
jaka prowadzi do niego droga. Jednak w dzisiejszym wiecie
gonitwy za uciechami, za bogactwem i przywilejami, szcze-
gólnie trudno szlachetnie urodzonym nie zagubiæ tej prostej
drogi. Nic nie wydaje siê ju¿ ani czarne, ani bia³e. Prorok
wytyczy³ bardzo szerok¹ drogê, za ka¿dy twierdzi, i¿ ni¹ po-
d¹¿a - bez wzglêdu na to, co faktycznie czyni. I w³anie dla-
tego, ¿e coraz trudniej dostrzec, kiedy siê z owej drogi zbacza,
szczególnie wa¿ne s¹ dodatkowe, mniejsze, bardziej dok³ad-
ne i ró¿norodne wzory, jakie dali wiêci mê¿owie i wiête nie-
wiasty ludzie wielkich czynów i ogromnej wiary.
Cynazyjscy teologowie studiuj¹cy Komentarze i kroniki
kocielne mówi¹, ¿e Prorok w ca³ej swej m¹droci dostrzeg³
ów problem ju¿ podczas pierwszych krucjat. Wyzwoleni lu-
dzie pochodzili z ró¿nych krain, mówili odmiennymi jêzyka-
mi i posiadali przedziwne zwyczaje. ¯aden cz³owiek nie móg³
byæ wzorem dla nich wszystkich. I chocia¿ Prorok by³ zarów-
no wielkim wojownikiem i wodzem, jak te¿ mêdrcem i kap³a-
nem, nie wszyscy potrafili iæ w jego lady, nawet gdy tego
pragnêli. Dzi ju¿ wiemy, ¿e ka¿dy musi sam wybraæ swoj¹
w¹sk¹ cie¿kê, któr¹ zd¹¿aæ bêdzie do Jedynego. Ale dawno
temu, u samych pocz¹tków wyzwolenia cz³owieka, cie¿ki te
wydeptali pierwsi uczniowie i towarzysze Proroka, póniej za
najwiêksi sporód ludzi wielkiej wiary - wiêci patroni na-
szych czasów.
Prorok chc¹c daæ wzorce mieszkañcom wszystkich wy-
zwolonych krain ludzi, uczyni³ nimi swoich najlepszych, os³a-
wionych, okrytych chwa³¹ i podziwem rycerzy i kap³anów.
Zawsze, gdy gin¹³ wielki wojownik albo mêdrzec z armii Pro-
roka, ten kaza³ wznosiæ mu pomnik i upamiêtniæ jego czyny
T TRON
O ONACH
C CH
w. Arda G³osicielka (XIII wiek) zosta³a skazana na
poæwiartowanie, jako buntowniczka, za to, ¿e bez lêku, otwar-
cie i g³ono piêtnowa³a i upomina³a króla Eliaru za jego hi-
pokryzjê, odejcie od Wiary i czyny niegodne karianina. Gdy
tylko wyrok zosta³ wykonany, królowi usch³y rêce, odjê³o mu
mowê i wzrok. Adherenci w. Ardy to bezkompromisowi ka-
rianie, którzy nie boj¹ siê ¿adnych ziemskich praw ani grób
ze strony wp³ywowych i potê¿nych arystokratów. Jest to bo-
daj¿e jedyny zakon, który skupia siê tylko na zapominaj¹-
cych o Wierze potê¿nych rodach, magnatach, lordach i w³ad-
cach. Nikt nie jest na tyle wielki, by nie wolno by³o wypo-
mnieæ mu grzechów czy zaniedbania i walczyæ o jego duszê.
Ziemska w³adza jest niczym przy powinnoci wobec Jedyne-
go.
w. Arkus Galavay, Tropiciel Ciemnoci (V wiek)
by³ misjonarzem, który wyczuwa³ wp³yw Ciemnoci bez wzglê-
du na to, pod jak¹ postaci¹ siê maskowa³a. Potrafi³ okreliæ,
w jaki sposób zaatakuje i ostrzega³ przed tym ludzi. Pokrzy-
¿owa³ w ten sposób plany wielu potê¿nym demonom, które z
ukrycia s¹czy³y w umys³y ludzi z³e myli i szepta³y do ucha
niecne plany. Epigoni w. Arkusa szukaj¹ wp³ywu Ciemnoci
dos³ownie wszêdzie, dopatruj¹ siê go we wszelkich przeja-
wach z³a i nikczemnoci. S¹ przy tym znawcami ludzkiej psy-
chiki i potrafi¹ odkryæ, kto planuje w duszy jak¹ pod³oæ
lub ma niecne zamiary. Za ludzkie z³o obarczaj¹ win¹ devi-
ria, nawet wtedy, gdy zda siê, ¿e to sam cz³owiek i nikt inny
dokona³ bezeceñstwa. Ostrzegaj¹ te¿ ludzi, by pamiêtali, ¿e
z³e myli to nic innego jak podszepty demonów, które w ten
sposób chc¹ cz³owieka zniewoliæ i skraæ jego duszê, a wraz z
ni¹ dar niemiertelnoci.
w. Bulhar (I wiek) by³ wielkim czarownikiem - do cza-
su, gdy spotka³ Proroka. Kiedy pozna³ Jego nauki, wyzwoli³
siê spod w³adzy Ciemnoci, za demony, które pêta³y jego
duszê i od których by³ zale¿ny - pozabija³. Wêdrowa³ odt¹d
przez pogañskie krainy, a tak¿e ziemie Dominium i têpi³ de-
72
O P
O P ATR
T TR
O ON
22935189.003.png 22935189.004.png
viria, które w podstêpny sposób zniewoli³y ludzi, niewiado-
mych prawdziwej ceny w grze z Ciemnoci¹. Uwalnia³ ich
niszcz¹c pomiot Ciemnoci. Podobnie dzi rycerze w. Bull-
hara wêdruj¹ z misj¹, by odnajdywaæ deviria, które podstêp-
nie dobra³y siê do prostych ludzi. Gardz¹ oni jednoczenie
tymi, którzy wiadomie wchodz¹ w pakt z demonami, odda-
j¹c im sw¹ duszê za z³udne skarby i moce.
w. Cyneus, Poszukiwacz Prawdy (I wiek) by³ wiel-
kim i s³awnym mêdrcem jeszcze zanim spotka³ Proroka. Nie
od razu przyj¹³ Jego s³owa, bowiem nie uznawa³ nic, czego
sam by nie sprawdzi³ czy nie dowiód³ przed sob¹. Sprawa,
która prowadzi³a krucjaty by³a zbyt powa¿na, by móg³ j¹ zi-
gnorowaæ, wiêc rozpocz¹³ w³asne badania nad jêzykiem Ro-
dian i spisan¹ przez nich histori¹, odwiedzaj¹c wiele ze sta-
ro¿ytnych Katedr. Gdy w koñcu zrozumia³ prawdê i zadr¿a³
ze zgrozy w obliczu wszechobecnej niewoli i k³amstwa de-
monów, wróci³ do Proroka, by stan¹æ u Jego boku. Odt¹d
Cyneus by³ najwiêkszym sporód kap³anów Proroka, obj¹³
pieczê nad badaczami Katedr i dalsz¹ nauk¹ w s³u¿bie kru-
cjaty, w koñcu wyruszy³ wraz z Nim na ostatni¹ misjê do Val-
doru. Jako patron wi¹tobliwych uczonych i mêdrców przy-
pomina, by wiedza nigdy nie by³a wa¿niejsza ni¿ jej cel, czyli
pomoc ludziom w drodze do Jedynego i w walce z Ciemno-
ci¹. Tak¿e o tym, by ka¿de odkrycie nale¿ycie w tym celu
wykorzystaæ i by zdobyta ju¿ m¹droæ nigdy nie le¿a³a bezu-
¿yteczna, w przeciwnym razie dowodzi to zaniedbania, igno-
rancji albo lenistwa rozumu, a to trzy niewybaczalne grzechy
dla mêdrca.
w. Dagobert (I wiek) by³ jednym z najwiêkszych ryce-
rzy Proroka. Odp³yn¹³ wraz z nim, jednak jako jedyny z ca³ej
wyprawy powróci³, choæ tylko duchem by ukaraæ zdradê
Trzeciego Syna. Od czasu tego cudu uznawany jest za stró¿a
sprawiedliwoci i patrona tych, co dokonuj¹ pomsty za krzyw-
dy i wyrz¹dzone z³o. Rycerze w. Dagoberta s³yn¹ z czystoci
i wielkiego honoru, nigdy nie z³ami¹ danego s³owa ani nie
skalaj¹ siê k³amstwem.
w. Dorian, Pogromca Z³a (II wiek) przemierzy³ ca³e
Dominium, têpi¹c pomiot Ciemnoci wszêdzie, gdzie tylko
wystarczy³ do tego miecz. W koñcu po d³ugich latach w³asnej
krucjaty rozpocz¹³ sw¹ ostatni¹ misjê ruszy³ tropem dzie-
siêciu najstraszniejszych, owianych legendami deviria, które
rozpociera³y grozê na krainy Dominium i zgromi³ je kolejno,
co do jednego. Wiêkszego celu na terenie cz³owieka postawiæ
sobie nie potrafi³, ruszy³ wiêc do Valdoru na wzór Proroka i
podobnie jak On, nie wróci³ nigdy. Rycerze w. Doriana nie
czekaj¹, a¿ na ich drodze stanie Ciemnoæ, sami tropi¹ po-
tê¿ne deviria. Gdy odkryj¹ nikczemn¹ bestiê, obieraj¹ jej
unicestwienie za sw¹ wiêt¹ misjê i przygotowuj¹ siê do wal-
ki. Jeli potwornego deviria wytropi jeden z Pogromców Z³a,
dni stwora s¹ policzone nawet jeli ów rycerz zginie, po nim
przyjd¹ inni i nie spoczn¹ dopóki go nie unicestwi¹. Dlatego
zanim rycerz ruszy do walki, wczeniej musi przynajmniej
napisaæ list do siedziby Zakonu, aby bestii na pewno nie uda³o
siê ujæ z ¿yciem.
w. Karmak, Pogromca Czarowników (X wiek) po-
chodzi³ z Kary i ju¿ od najm³odszych lat czu³ powo³anie do
stanu duchownego. Kiedy zosta³ przyjêty do grona Inkwizy-
torów, zadziwia³ swoj¹ gorliw¹ wiar¹ i sumiennoci¹ z jak¹
oddawa³ siê obowi¹zkom. Wytrwale tropi³ i przes³uchiwa³ cza-
rowników, wielu z nich zabi³. Chocia¿ wspó³czeni hagiogra-
fowie przypisuj¹ mu okrucieñstwo, a nawet szaleñstwo, za-
znaczaj¹ równoczenie, ¿e uratowa³ setki, jeli nie tysi¹ce nie-
winnych dusz. Podkrelaj¹ si³ê jego Wiary, dziêki której opie-
ra³ siê zaklêciom. w. Karmak zgin¹³ od Valdorskiej magii,
broni¹c wiernych przed atakiem grupy potê¿nych valdorskich
czarnoksiê¿ników. Wielu z magów zginê³o od jego m³ota, a
pozostali uciekli i wiêcej o nich nie s³yszano. Uznany wiê-
73
73
22935189.005.png 22935189.006.png
Mieszkañcy Dominium maj¹ Karyjczyków za fanatyków religijnych, ogarniêtych ob³êdem, p³on¹cych wiar¹ szaleñców. To prawda,
jest w nich i ob³êd i p³omieñ wiary, przemawia przez nich szaleñstwo. Ostatnie dziesiêciolecia to niekoñcz¹cy siê wycig w
s³u¿bie Jedynemu, katedry, krzy¿e, msze, kazania, modlitwy. Ka¿dy rok, ka¿de pokolenie to nowe wyzwania i wróg, którego
trzeba pokonaæ, grzech, który trzeba wypleniæ z ¿ycia wierz¹cych.
74
74
22935189.001.png 22935189.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin