Sprzedane-Zana Muhsen.txt

(504 KB) Pobierz
Betty Mahmoody
przedstawia relację Zany Muhsen
SPRZEDANE!

Katowice 1993
Przełożyła Maria Rostworowska-Ksišżek

Tytuł oryginału: Sold
(c) Zana Muhsen and Andrew Crofts, 1991 Copyright for the Polish edition by .Akapit", Katowice 1992 (c) Translation by Maria Rostworowska-Ksišżek
ISBN 83-85715-10-?
Projekt okładki i strony tytułowej Marek Mosiński
Redakcja Katarzyna Krzemuska
Redakcja techniczna Lech Dobrzański
Korekta Barbara Meisner
Wydanie pierwsze. Wydawca: "Akapit" Oficyna Wydawnicza sp. z o.o. Katowice 1992
Ark. druk. 16,75. Ark. wyd. 17,5
Cieszyńska Drukarnia Wydawnicza
Zam. nr 1812/K-93

WSTĘP
Kiedy w roku 1984, razem z mojš czteroletniš córkš, opuciłam Stany Zjednoczone, aby towarzyszyć mężowi do Teheranu, czułam strach. A przecież w tamtym czasie nie słyszałam jeszcze o kobietach przetrzymywanych jako zakładniczki przez mężów o odmiennej narodowoci ani o dzieciach odbieranych matkom. Nie wiedziałam również, że przez sam fakt zawarcia małżeństwa automatycznie przyznano mi obywgjplstwo irańskie, podobnie jak i córce, i że nie będziemy mogły opucić Iranu bez zezwolenia mego męża.
Osiemnacie miesięcy póniej, kiedy wydostałymy się z tego koszmaru, dla Amerykanów stanowiłymy przypadek odosobniony.
Gdy opisałam mojš historię, podróżujšc w zwišzku z promocjš ksišżki, odkryłam w Stanach Zjednoczonych i w Europie istnienie wielu dramatów porównywalnych z tym, jaki sama przeżyłam. W większoci osoby, które przeszły przez podobne dowiadczenia, nie miały odwagi o tym mówić, wyobrażajšc sobie, że sš w błędzie lub że ich przypadek jest odosobniony. Postanowiłam zwalczać ów fałszywy poglšd na tę sprawę.
Dzisiaj w krajach zachodnich spotyka się coraz więcej par mieszanych i wiele dzieci otrzymuje podwójne obywatelstwo. Nieraz muzułmanie, podobnie jak mój mšż czy też ojciec Zony, osiedliwszy się w społecznoci zachodniej, pozostajš w niezgodzie z kulturš kraju, w którym przyszło im zamieszkać. Niektórzy nie mogš znieć myli, że ich dzieci, a przede wszystkim córki, majš
5

być wychowywane w społeczeństwie niemuzułmańskim, które uważajš za nieczyste. Postępujš zatem zgodnie ze swoim poczuciem obowišzku: porywajš własne dzieci i przetrzymujš jako zakładników w swym kraju.
Od roku 1988, kiedy zapoznałam się z historiš Zany oraz jej siostry Nadi, nieraz o nich mylałam. Nasza walka o wolnoć była taka sama. Dowiedziawszy się, że Zanie udało się opucić Jemen, ucieszyłam się ogromnie, a kiedy mi powiedziano, że pisze ksišżkę, nie miałam cierpliwoci czekać na jej opublikowanie: poprosiłam angielskiego wydawcę o kopię pierwszych odbitek. Jej opowieć mnš wstrzšsnęła.
Zupełnie zrozumiałe pragnienie poznania kraju własnego ojca pogršżyło Zanę i Nadię w sytuacji tragicznej. Te dwie małe Angielki, urodzone i wychowane w Birmingham, całkowicie wrosłe w swoje rodowisko, których życie było podobne do życia wszystkich nastolatek w ich wieku, zostały sprzedane przez ojca, wydane za mšż pod przymusem i były przetrzymywane w Jemenie wbrew swojej woli. Aby przeżyć, musiały dostosować się do tamtejszej zacofanej społecznoci i zostać niewolnicami w kraju własnego ojca.
Tam, brutalnie odcięte od rodziny, bez możliwoci porozumiewania się z otoczeniem, ponieważ nie mówiły po arabsku, zostały umieszczone oddzielnie - każda w innej wsi. Nic nie zdoła oprzeć się samotnoci, nawet najsilniejsza wola. Nie ma nic trudniejszego, jak zdobyć się na odwagę, kiedy obok brak kogokolwiek, kto by nas podtrzymał na duchu... a jednak Zana nigdy nie zaniechała walki.
Kiedy mnie przetrzymywano w Iranie, sama dziwiłam się własnej sile i determinacji, których złożyłam dowody - byłam jednak kobietš dorosłš. Zana natomiast - jedynie dzieckiem. Skšd brała swojš odwagę?
Zana i Nadia były więzione w Jemenie już od siedmiu lat, gdy ich sprawa dotarła do wiadomoci publicznej. Media zaalarmowały opinię wiatowš i rzšd jemeński, pragnšc uratować własnš twarz, musiał podjšć decyzję. Zana nie przepuciła tej okazji, by się wy-
6
JH

mknšć; chcšc jednak powrócić do Anglii, aby stamtšd nadal walczyć o siostrę, musiała pozostawić swojego dwuletniego syna.
Dzi, opowiadajšc swš historię, Zana daje wiadectwo sytuacji, jakiej wielu nie chce jeszcze przyjšć do wiadomoci. Przemawia także w imieniu kobiet Trzeciego wiata, które nigdy do tej pory nie miały okazji mówić o swoim cierpieniu, ponieważ sš uciemiężone i podporzšdkowane.
Jej głos nawołujšcy do walki z uciskiem jest echem głosów wczeniejszych, a także tych, które podniosš się w przyszłoci.
Betty Mahmoody



Rozdział I
Nazywa się Mackenzie, mówię do niego Mackie. To zabawniej brzmi. Kocham go i mylę, że i on mnie kocha. Ale kiedy się ma piętnacie lat, nie mówi się o tym w taki sposób.
Mówi się:
 Będzie ci mnie brakowało, Mackie?
 Jasne... Ale za to ty pojedziesz sobie na wakacje, to fantastyczne. Ja zostaję w Birmingham przez całe lato. Istny koszmar.
A póniej, po tańcu, kiedy trzeba się rozstać, żeby tato i mama nie urzšdzali scen, jeszcze się woła:
-	No to czeć, Mackie...
A resztę już dopowiada popieszny pocałunek.
-	Czeć, Zana...
I przelotne spojrzenie, jeszcze bardziej wymowne.
...To było wczoraj, pónym wieczorem. O wicie, na londyńskim lotnisku, po całych godzinach jazdy autobusem, filiżanka herbaty i pšczek stanowiš całe moje pożywienie. Tato i mama nie spuszczajš ze mnie wzroku i jestem okropnie .zdenerwowana.
 Mamo, a jeżeli mi się tam nie spodoba, będę mogła natychmiast wrócić?
 Oczywicie, Zana, możesz wrócić, kiedy zechcesz... Co ci jest? Mylałam, że cieszysz się z tej podróży.
9

 Nic... wszystko w porzšdku, tylko... gdyby mi się tam nie spodobało...
 Tobie, co tak lubisz słońce, nie przypuszczam... jak już tam będziesz, zapomnisz o Anglii.
Wystrzegałam się, żeby nie stawiać żadnych pytań w obecnoci taty i jego dwóch przyjaciół, żeby nie sprawić im przykroci. Tato pozwolił mi jechać z nimi do Jemenu, swojego ojczystego kraju. Abdul Khada i jego syn Mohammed zapraszajš mnie do swojej rodziny, będš ze mnš podróżowali, sš bardzo mili i wspaniałomylni. Tego rodzaju pytanie z mojej strony zapewne byłoby dla nich obraliwe.
Abdul Khada jest przyjacielem mego ojca, ma czterdzieci pięć lat, czarne kręcone włosy, ogromne wšsy, a jego elegancja jest nieco sztywnawa. W porównaniu z moim ojcem, zawsze trochę pochylonym, trzyma się prosto, i mimo stosunkowo niewielkiego wzrostu sprawia wrażenie pewnego siebie i władczego. Jego najstarszy syn Mohammed, niższy, krępy, wręcz grubawy, wyglšda sympatycznie i, jak to nieraz grubasy, bardziej przyjanie i ciepło. W sumie ojciec ma twarz odpychajšcš, raczej brzydkš, natomiast syn jest miły. Mohammed ma żonę i dwoje dzieci. Prawdę powiedziawszy, niewiele mi o nich wiadomo. Sš przede wszystkim znajomymi taty.
 Boisz się samolotu, Zana?
 Jako przeżyję, mamo...
Rzeczywicie boję się, ale nie lubię o tym mówić. Taki mam charakter, czuję, że jestem twarda i silna. Jednak ten chrzęst powietrza, które uniesie mnie tysišce kilometrów od domu, wywołuje jakie wewnętrzne drżenie, przeczucie, że gdzie czyha niebezpieczeństwo. Czuję się dziwnie, żołšdek mam pusty, jak gdyby był jakš wydršżonš wewnštrz kulš. Nie wiem, jak okrelić to wrażenie. Powiedzmy, że owa pierwsza podróż samolotem, pierwsza w moim krótkim życiu, jest dla mnie wstrzšsem, ale nie chcę się do tego przyznać.
 Wolałabym jechać razem z Nadiš.
 Twoja siostra przyjedzie do ciebie już za dwa tygodnie, nawet nie poczujesz, jak czas mija.
Mama ma do mnie zaufanie. Wie, że jestem rozsšdna. Kontroluje mój wyglšd, wygładzajšc trochę kwiecistš spódniczkę.
10

- Będziesz tam miała masę słońca. Napisz do mnie po przyjedzie, kiedy tylko zobaczysz brata i siostrę. Gdzie twoja walizka?
Walizkę trzymam między stopami w lekkich skórzanych sandałkach. Zabieram tylko letnie ubrania, spódnice na zmianę i trykotowe bluzeczki, parę przyborów toaletowych, moje cenne ksišżki i mojš muzykę. To pierwsza walizka, jakš mi kupiono, nowiuteńka, bršzowa. Nadia ma niebieskš. Specjalnie w zeszłym tygodniu obeszłysmy wielkie sklepy i wtedy bardziej się cieszyłam na myl o tej podróży aniżeli dzi.
Businessmani z zatrzaskowymi teczkami biegnš, by złapać naj
wczeniejsze, ranne samoloty. Nagle lotnisko się ożywia, na tabli
cach wietlnych ukazujš się z szelestem numery lotów do wszystkich
krajów kuli ziemskiej. Te niezliczone wiatełka stanowiš fascynujšcy
widok, budzš myl o wielkoci całej naszej planety, i nagle, po
prostu, w tej poczekalni, uzmysławiam sobie, jaki wiat jest prze
ogromny.	^^
Ojciec z przyjaciółmi powracajš na taras, skšd widać startujšce samoloty. Tato umiecha się pod nastroszonym wšsem, ręce trzyma w kieszeniach, lekko pochylony wprzód, z obwisłymi ramionami, w swojej ulubionej postawie, dyskutuje po arabsku z przyjaciółmi. Umiech jest u niego rzadkociš. Zazwyczaj posępny wyraz twarzy nadaje mu wiecznie zatroskany wyglšd.
 Zana... Będziesz uprzejma dla mojego przyjaciela Abdula Khada, zachowuj się jak dziewczyna dobrze wychowana, kiedy będziesz przebywać z jego rodzinš.
 Tak, tato.
 No, już czas, chodmy.
Abdul Khada idzie pierwszy, za nim podšża jego syn Moham-med. Pokazuje paszporty, bilety, zajmuje się formalnociami, a ja tymczasem całuję mamę stojšc przed bramkš, która nas rozdzieli. Moja nerwowoć wzrasta. Tato, który nie jest czuły z natury i całuje mnie tylko od wielkiego dzwonu, muska zaledwie mój policzek popiesznym pocałunkiem, udzielajšc przy tym ostatniej rady:
?

 Powierzam cię mojemu przyjacielowi Abdulowi Khadza, to człowiek bardzo poważany u swoich, słuchaj, co ci mówi, bšd posłuszna. Jego zaproszenie jest bardzo wspaniałomylne... Słyszysz mnie, Zana?
 Tak, tato.
Słyszę go jakby przez mgłę, cała masa głupich myli przelatuje mi przez głowę: A jeli samolot spadnie? A jeli się utopię w morzu? A jeli będzie mi niedobrze w samolocie? ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin