Andre Norton - Statek Plag II.txt

(323 KB) Pobierz
Andre Norton

Statek Plag

II tom z cyklu �Solar Queen"


Prze�o�y�: Pawe� Kruk
REBIS
DOM WYDAWNICZY �REBIS' POZNA� 1992
Tytu� orygina�u: PLAGUE SHIP
Copyright � 1956 by Andrew Norton
For the Polish Edition Copyright �
by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 1991
For the Cover Illustration Copyright � by Piotr Lein
Ilustracja na ok�adce: Piotr Lein
Opracowanie graficzne: Lucyna Tarasi�ska
Redakcja: Marek Obarski
ISBN 83-85202-37-4
Dom Wydawniczy �Rebis"
ul. Noskowskiego 25 61-705 Pozna�
Zak�ady Graficzne w Pile ul. Okrzei 5



Rozdzia� 1
Perfumowana Planeta



Da� Thorson, zast�pca Szefa �adowni na Kr�lowej S�o�ca, statku kosmicznym nale��cym do Wolnych Po�rednik�w z portem macierzystym na Ziemi, sta� na �rodku ciasnawej �azienki statku, podczas gdy Rip Shannon, zast�pca Astronawigatora i jego prze�o�ony w S�u�bie Handlowej od oko�o czterech lat, wciera� mi�dzy okaza�e �opatki Dana olbrzymie ilo�ci jakiej� mocno pachn�cej ma�ci. Ma�e pomieszczenie wype�nia� ostry zapach, kt�ry Rip wci�ga� nosem, kiwaj�c przy tym z uznaniem g�ow�.
� B�dziesz prawdopodobnie najpi�kniej pachn�cym Ziemianinem, jaki kiedykolwiek stan�� na powierzchni Sargolu. � Jego mi�kka, troch� niewyra�na mowa przesz�a w rubaszny chichot.
Da� kichn�� i spr�bowa� oceni� wyniki nacierania na swym barku.
� Czego to nie musimy robi� dla Bran�y. � W jego uwadze da�o si� odczu� za�enowanie. � Dobrze to wetrzyj, musz� mie� pewno��, �e starczy na d�ugo. Van twierdzi, �e Salarikowie potrafi� zagada� ci� na amen nie m�wi�c przy tym nic konkretnego. A my mamy siedzie� i wys�uchiwa�, dop�ki nie wyci�gniemy od nich jasnej odpowiedzi.
Kichn�� i potrz�sn�� g�ow�. W tak ciasnym pomieszczeniu nawet przyjemny zapach troch� odurza�.
� Musieli�my wybra� taki �wiat... Ciemne palce Ripa zastyg�y w bezruchu.
� Da� � odezwa� si� ostrzegawczo. � Nie m�w nic przeciwko tej wyprawie. Ustalili�my ju� to, a wi�c powinni�my optymistycznie patrze� w przysz�o��.
Da� jakby na przek�r obstawa� w my�li przy bardziej ponurej wizji najbli�szej przysz�o�ci.
� Je�li � rzek� � ta propozycja z Sargolu zawiera istn� galaktyk� takich �je�li". Tobie �atwo tak m�wi�, wyl�dujesz i nie musisz ugania� si�, pachn�cy niczym fabryka przypraw korzennych, zanim dogadasz si� z jakim� tubylcem.
Rip postawi� s��j z kremem.
� Co �wiat to obyczaj � powt�rzy� utarte powiedzonko Bran�owc�w. � Ciesz si�, �e na tym akurat �atwo jest si� przystosowa�. Przypomina mi si� par� innych. No � zako�czy� masa� solidnym klepni�ciem. � R�wniutko ci� wymaza�em. Dobrze, �e nie masz cielska Vana. By jego wysmarowa�, potrzeba co najmniej godziny, nawet z pomoc� Franka. Twoje ubranie powinno by� ju� wyparzone i gotowe.
Otworzy� ma�� szafk� �cienn� przeznaczon� do sterylizacji ubra� mog�cych ulec ska�eniu w kontakcie z organizmami szkodliwymi dla Ziemian. Z jej wn�trza wydoby� si� ob�ok pary o tym samym korzennym zapachu.
Da� wyci�gn�� ostro�nie sw�j str�j Bran�owca. Gdy si� ubiera�, poczu� na sk�rze wilgo� br�zowej jedwabistej tkaniny, z kt�rej by� uszyty. Na szcz�cie na Sargolu by�o ciep�o. Kiedy stanie na jego czerwonawej powie-
rzchni tego ranka, �aden najmniejszy nawet �lad zdradzaj�cy jego pochodzenie spoza tego �wiata nie b�dzie m�g� podra�ni� wra�liwych nozdrzy Salarik�w. Mia� nadziej�, �e przywyknie do tego. W ko�cu przechodzi� przez co� takiego po raz pierwszy. Nie potrafi� jednak pozby� si� odczucia, �e to wszystko jest bardzo g�upie. Tyle tylko, �e Rip mia� racj� � trzeba si� przystosowa� do zwyczaj�w cudzoziemc�w albo przesta� handlowa�. A wtedy musia�by robi� rzeczy, kt�re z pewno�ci� o wiele bardziej doskwiera�yby jego wybrednym gustom, kt�rych istnienia niewielu domy�la si� w tym wysokim chudym ciele.
� Fe, wyno� si� � odezwa� si� Ali Kamil, zast�pca g��wnego mechanika. Na jego twarzy o zbyt regularnych rysach malowa� si� wyraz olbrzymiego obrzydzenia, gdy machaj�c r�k� mija� Dana w korytarzu.
Chc�c ul�y� powonieniu swego towarzysza, Da� przy�pieszy� kroku w stron� lewej burty Kr�lowej po��czonej teraz ramp� z powierzchni� Sargolu. Tu jednak zatrzyma� si� czekaj�c na Van Rycka, kt�ry by� Szefem �adowni na statku i jego bezpo�rednim prze�o�onym. By� wczesny ranek i Da� pozostawiaj�c statek za sob� pozwoli�, by �wie�y poranny wiatr szemrz�cy w b��kitnozielonym trawiastym lesie uni�s� ze sob� spor� dawk� jego chwilowej irytacji.
Ta cz�� Sargolu pozbawiona by�a g�r, najwy�szymi za� wzniesieniami by�y okr�g�e pag�rki g�sto pokryte wysok� na dziesi�� st�p traw�, kt�ra ros�a te� na r�wninach. Przez iluminatory Kr�lowej wida� by�o nieustanne falowanie traw, co sprawia�o wra�enie, �e planeta wy�cie�ana jest szemrz�cym i p�yn�cym dywanem. Na zachodzie mo�na by�o dostrzec morza � obszary p�ytkiej wody tak poci�te pasmami wysp, �e
bardziej przypomina�y szereg s�onych jezior. I w�a�nie to, co mo�na by�o znale�� w tych morzach, zwabi�o Kr�low� S�o�ca na Sargol.
W rzeczywisto�ci odkrycie to przypad�o innemu Kupcowi. By� nim Traxt Cam i on w�a�nie ro�ci� sobie prawo do Sargolu, maj�c nadziej� na spor� fortun� lub przynajmniej na niewielki zysk z wk�ad�w w�o�onych w handel wonno�ciami, kt�ry polega� g��wnie na eksporcie z pachn�cej planety jej najbardziej wonnych produkt�w. Znalaz�szy si� na Sargolu, Cam odkry� kamienie Kor os � nowy gatunek klejnot�w. Gar�� ich oferowana na targu jednej z planet uk�adu wywo�a�a nieomal bijatyk� w�r�d licytuj�cych si� handlarzy klejnotami. Tym sposobem Cam znalaz� si� na dobrej drodze do tego, by sta� si� jednym z handlowych potentat�w. Na przeszkodzie stan�o to, �e zwabiono jego statek w zdradliw� sie� pirat�w z Otch�ani i Jak wypad� z gry.
A poniewa� za�oga Kr�lowej S�o�ca tak�e nie unikn�a pu�apki, jak� by�a Otch�a�, i mia�a sw�j do�� znaczny udzia� w rozbiciu tej diabelskiej instalacji, wi�c za��da�a w nagrod� handlowych przywilej�w Traxta Cama, kt�ry nie posiada� prawnych spadkobierc�w. Tak znale�li si� na Sargolu, maj�c za przewodnik notatki Cama i wt�oczon� do m�zg�w ca�� dost�pn� wiedz� o mieszka�cach zwanych Salarikami.
Da� usiad� na skraju rampy, opieraj�c stop� na bogatej czerwonej glebie Sargolu, w kt�rej przeb�yski-wa�y okruszki z�ota. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e jest obserwowany, lecz stara� si� nie okazywa�, i� jest tego �wiadom. Doro�li Salarikowie zachowywali w stosunku do kupc�w postaw� wynios�o�ci i oboj�tno�ci, m�odzie� za� swoj� w�cibsko�ci� dor�wnywa�a pogar-
dzie starszych. Da� pomy�la�, �e jest mo�e w takiej postawie jaka� metoda.
Van Ryck i kapitan Jellico prowadzili ju� wst�pne rozmowy, co zaj�o nieomal ca�y dzie�, a z czego nie wynik�o zupe�nie nic. Salarikowie, maj�cy kocich przodk�w � w swych kontaktach z przybyszami spoza ich w�asnego �wiata byli ceremonialnie ostro�ni i zupe�nie oboj�tni. A jednak Cam musia� jako� do nich dotrze�, inaczej nie przywi�z�by ze swej pierwszej wyprawy sakiewki pe�nej kamieni Koros. Chocia� z drugiej strony w�r�d jego zapisk�w odnalezionych na Otch�ani nie by�o najmniejszej nawet wzmianki o tym, jak uda�o mu si� pokona� niech�� tubylc�w do sprzeda�y. Dawa�o to do my�lenia, lecz po�rednikiem ka�dego Kupca jest cierpliwo��, a Da� ca�kowicie ufa� Yanowi. Pr�dzej czy p�niej Szef �adowni znajdzie spos�b na Salarik�w.
W tym momencie, jakby wywo�any my�l� Dana, ukaza� si� sam Van Ryck ustrojony w nas�czon� wonno�ciami tunik�, kt�ra opina�a jego nie przyzwyczajony do takiego skr�powania byczy kark. W czapce wsuni�tej na swe blond w�osy zszed� po rampie, rozsiewaj�c wok� aromatyczn� wo�. Kiedy zbli�a� si� do swego asystenta, poci�gn�� mocno nosem i z uznaniem pokiwa� g�ow�.
� Widz�, �e nasmarowany i gotowy.
� Sir, czy kapitan te� idzie?
Van Ryck zaprzeczy� ruchem g�owy.
� Nie, to nasze zmartwienie.
� Cierpliwo�ci, ch�opcze, cierpliwo�ci.
Ruszy� przez przerzedzon� traw� po drugiej stronie wypalonego l�dowiska w kierunku dobrze ubitej drogi-
Da� ponownie poczu� na sobie czyj� wzrok, co przypomnia�o mu, �e s� obserwowani. Przynajmniej nie musieli obawia� si� ataku. Kupcy byli tu nietykalni, stanowili tabu, a ich stanowiska znajdowa�y si� pod bia�� diamentow� tarcz� pokoju, kt�ry gwarantowa�a przysi�ga krwi sk�adana przez wszystkich klanowych wodz�w z ca�ego okr�gu. Nawet w czasie mi�dzykla-nowych utarczek �miertelni wrogowie spotykali si� zgodnie pod t� tarcz� i nie �mieli zwr�ci� ku sobie swych szponiastych no�y w dwumilowym promieniu zasi�gu tarczy.
Trawiasty las szele�ci� zdradliwie, lecz Ziemianie nie wykazywali jakiegokolwiek zainteresowania tymi, kt�rzy ich �ledzili. Z �odygi trawiastego drzewa poderwa� si� owad o cieniutkich, l�ni�cych zielono skrzyd�ach i lecia� przed nimi, jakby by� ich oficjalnym heroldem. Z czerwonej, rozgniatanej butami gleby unosi� si� ostry zapach, zupe�nie r�ny od ich w�asnego. Da� prze�kn�� parokrotnie �lin�, maj�c nadziej�, �e jego prze�o�ony nie dostrzeg� tych oznak z�ego samopoczucia. Lecz Van Ryck mimo nastroju og�lnego zadowolenia i beztroskiej �yczliwo�ci mia� oko na wszystko, w��czaj�c najdrobniejsze nawet szczeg�y, kt�re mog�y mie� wp�yw na delikatne negocjacje w ramach galaktycznego handlu. To w�a�nie, �e nigdy nie pomin�� najdrobniejszego, ale cz�sto wa�nego szczeg�u, przynios�o mu w efekcie status wytrawnego zdobywcy Kargo. Teraz odezwa� si�, wydaj�c polecenie:
� Za�yj znieczulacz!
Da� si�gn�� do torebki zawieszonej u pasa, zbieraj�c si� w sobie i obiecuj�c, �e bez wzgl�du na to, jak bardzo tego dnia b�d� mu dokucza�y zapachy, nie podda si�. Prze�kn�� malutk� pigu�k�, jak� medyk Tau przygoto-
10
wa� na tak� ewentualno��, i spr�bowa� skupi� si� na czekaj�cym ich zadaniu. Je�li w og�le b�dzie co� do zrobienia i nie b�dzie to kolejny d�ugi dzie� zmarnowany na bezowocne przem�wienia pe�ne wzajemnego szacunku, kt�re nie przynios� im wi�ks/ych korzy�ci poza kolekcj� pi�knych s��wek.
� Hou...! � us�yszeli za sob� przy drodze okrzyk, kt�ry brzmia� jak zawodzenie lub mo�e butne ostrze�enie.
Van Ryck nie zmieni� kroku. Nie odwr�ci� g�owy, ani nie da� pozna� po sobie, �e s�ysza� to ostrze�enie wys�ane wodzowi klanu. Szed� dalej, trzyma...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin