15417.txt

(493 KB) Pobierz
Robert Rankin

NAJWIĘKSZE PRZEDSTAWIENIE ZZA WIATA

Tłumaczył Paweł Wieczorek
Tytuł oryginału THE GREATEST SHOW OFF EARTH
Dla mojego dobrego przyjaciela 
Pddraiga O 'Mealóida
1
O tym, jak Raymond spotkał latajšcego rozgwiazda
z Urana, i o tym, jak ów latajšcy rozgwiazd
nauczył go znaczenia pojęcia niemota".
Jeli wjedziesz do wsi od strony błoni, skręcisz w lewo na 
minirondzie, przez które każdy przejeżdża prosto, potem skręcisz 
w prawo przy wielkim, cišgle remontowanym domu, znajdziesz 
się na ulicy Króla Neptuna.
Jed niš mniej więcej kilometr. Miń zaronięte boisko, klub 
młodzieżowy, gdzie w poniedziałki gra się głonš muzykę, potem 
pub Pod Wesołym Ogrodnikiem", gdzie muzyka jest zakazana, 
przetnij ulicę, przy której mieszka Simon, i zostaw za sobš wielki 
warsztat z blachy falistej Vinny'ego Budowlańca.
Uliczka, której nazwę strach wypowiedzieć, skrywa się z le-
wej strony, na samym szczycie wzgórza.
Będziesz musiał jechać niš ostrożnie, jest bowiem pełna dziur, 
za które nikt nie czuje się odpowiedzialny. Jeli uda ci się zjechać 
bezpiecznie w dół, ujrzysz kilka domów, których nie widać ze 
szczytu.
Jest lam nowy okropny dom z antenš satelitarnš i trzema złymi 
psami, jest też dumny narożny dom, kryty czerwonš dachówkš, w 
którym mieszka zwariowany stary major, a na szczycie skarpy 
mały wiktoriański domek w wiejskim stylu z bramš z kutego 
żelaza.
Tu włanie mieszka Raymond.
Gdyby tak się złożyło, że wjechałby do wsi od drugiej strony,
sprawa mogłaby się znacznie skomplikować. Wtedy najlepiej 
przerwać podróż i zasięgnšć języka na poczcie. Jeli zostaniesz do 
tego zmuszony, nie wypytuj o drogę ani pani z włosami 
farbowanymi na blond, ani jej asystentki z ładnymi niebieskimi 
oczami. Nie pytaj też łysego poczmistrza, bo niezły z niego 
numer, ani wiekowej babuleńki, która nic, tylko siedzi i robi na 
drutach. Ta ostatnia dwójka nienawidzi Raymonda, więc prawdo-
podobnie udzieli ci złych wskazówek.
Jeszcze jedno  jeli znajdziesz się tu pewnego ciepłego 
wiosennego dnia po szóstej, i tak nie zastaniesz Raymonda w do-
mu. O tej porze pracuje na działce. Jak tam dotrzeć, wie tylko Pan 
Bóg.
Oczywicie wiedział o tym także Raymond. Znał nawet drogę 
na skróty. W końcu znakomicie się orientował w geografii całej 
wsi. Mieszkał tu od urodzenia i wiedział wszystko, co trzeba 
wiedzieć.
Wiedział, dokšd należy ić w poniedziałek, jeli chce się 
posłuchać głonej muzyki, i gdzie pić przez resztę tygodnia, jeli 
nie lubi się muzyki. Wiedział, że lepiej nie planować kolejnej 
próby odzyskania piłki do tenisa, jeli wpadnie do ogrodu okro-
pnego domu z antenš satelitarnš. Wiedział także, że to nie on jest 
odpowiedzialny za dziury w nawierzchni uliczki, której nazwę 
strach wypowiedzieć.
Raymond włanie przeżywał dwudziestš trzeciš wiosnę swego 
żywota. Oczy miał błękitne, włosy bršzowe. Od głów do stóp 
mierzył nie do końca metr osiemdziesišt. Rozmiar stóp, na któ-
rych się poruszał, to ..większa dziewištka". Pracował u Vinny'e-
go Budowlańca w wielkim, cišgle ozdobianym domu. Kiedy nie 
pracował, nie słuchał głonej muzyki, nie pił cichcem ani nie 
odsuwał od siebie odpowiedzialnoci za dziury w jezdniach, a był 
ciepły wiosenny dzień i minęła szósta (tak jak w chwili, kiedy 
zaczyna się nasza historia), można go było znaleć na działce, 
gdzie kopał.
Na działce Raymond głównie kopał. Takie wštki życia dział-
kowego, jak sadzenie, hodowanie i zbieranie, były dla niego na
razie tetra incognito. Co prawda, wysłał zamówienie na po-
dręcznik omawiajšcy te zagadnienia, niestety, nie dotarł on do 
niego w obiecanym terminie dwudziestu trzech dni. Raymond 
zadzwonił do wydawcy, który zapewnił, że ksišżkę wysłano. 
Raymond złożył zażalenie u łysego poczmistrza, ale ten klšł się 
na wszystkie więtoci, że przesyłkę dostarczono. Wymiana zdań 
zrobiła się głona i obrzucono się obelgami. Skończyło się na 
tym, że Raymond dostał zakaz wstępu do urzędu pocztowego.
Prawda jest taka, że przesyłkę dostarczono, tyle tylko, że 
pomyłkowo do okropnego domu z antenš satelitarnš. Mężczyzna, 
który tam mieszkał, nienawidził Raymonda za to, że którego dnia 
najpierw odbił on piłkę tenisowš tak, iż rozbiła dach jego szklarni, 
a następnie, w trakcie próby odzyskania filcowej kulki, goniony 
przez trzy złe psy, podeptał mu mnóstwo cennych kwiatów.
Mężczyzna z okropnego domu z antenš satelitarnš postanowił 
zatrzymać podręcznik i wyhodować na nagich grzšdkach, gdzie 
zdeptano mu kwiaty, nieco warzyw.
W efekcie, jedynym zajęciem Raymonda pozostawało kopa-
nie. Robił to zazwyczaj w podkoszulku, głono pogwizdujšc. Oba 
nawyki mocno działały na nerwy posiadaczom sšsiednich działek. 
Tak się jednak składało, że akurat tego ciepłego popołudnia był 
sam.
Kolegów działkowiczów doć szybko zmęczyły dwięk po-
gwizdywania i widok nagich pach. więc wycofali się do Pod 
Wesołym Ogrodnikiem", gdzie pogwizdywanie było zakazane, a 
podkoszulki tabu. Raymond cyzelował dziurę w ziemi, w której 
zamierzał posadzić jabłoń. Jeli chodzi o odmianę, to przymierzał 
się do Granny Smith albo Cox Orcrnge Pippin, ale że jabłonie 
najlepiej sadzić w listopadzie, miał jeszcze mnóstwo czasu na 
podjęcie decyzji.
Szpadel uderzył w jasnobršzowy kamień i Raymond schylił 
się. by go podnieć. Badał znalezisko z zainteresowaniem, kiedy 
zjawił się jego najlepszy przyjaciel Simon.
Simon był nieco starszy od Raymonda, ale ani krztynę mš-
drzejszy. Doć łatwo znajdował przychylnoć w oczach miejsco-
wych przedstawicielek płci żeńskiej, a odkšd skończył szkołę, 
pracował u ogrodnika, pana Hilsavise'a, o którym doć po-
wszechnie sšdzono, że trzyma z diabłem. Simon miał ciemne 
włosy, ciemne oczy i był włacicielem bardzo drogich dzieł sztuki 
stomatologiczno-protetycznej, na które długo oszczędzał.
	Czeć, Raymond  zaczšł Simon, błyskajšc umiechem. 
 Kopiesz dziurę?
Raymond uniósł głowę znad prac ziemnych.
	Dobry wieczór, Simon. Masz nowš czapkę?
Simon, który nigdy  nawet w zimie  nie nosił czapki, 
pokręcił bezczapkowš głowš.
	Zastanawiałem się, czy nie zapucić brody, ale pozostaje 
to na razie w fazie projektu. Co masz w ręku?
Raymond przecišgnšł po znalezisku zwilżonym linš palcem.
	To albo kamień, któremu się tęskni, żeby zostać ziemnia 
kiem, albo ziemniak, który przeszedł bardzo skutecznš przemianę 
w kamień.
- Pewnie skamieniały ziemniak.
	Albo falsyfikat.
	Możliwe.  Simon zapamiętał, by po powrocie do domu 
sprawdzić to słowo w słowniku.  Czytałe artykuł w gazecie?
	Nie. Musisz mnie z kim mylić.
	Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie wykopali tę dziurę.
	Ależ skšd!  Raymond pokręcił energicznie głowš.  To 
jaja wykopałem!
	Ty na pewno nie. - Simon pokręcił nie mniej energicznie 
głowš.  Nie tę, o której mówię. Chodzi o całkiem innš dziurę. 
Na Syberii. Rosyjscy uczeni wywiercili otwór, aby badać ruchy 
płyt tektonicznych.  Przerwał z nadziejš, że Raymond spyta, co 
to sš płyty tektoniczne, ale ponieważ tego nie zrobił, Simon 
kontynuował:  Przewiercili się na głębokoć trzydziestu sied-
miu kilometrów. Szli przez litš skałę i nagle wiertło przeszło 
przez co, co przypominało sklepienie olbrzymiej jaskini. Wy-
cišgnęli je i spucili na dół specjalny mikrofon. Nigdy nie zgad-
niesz, co usłyszeli.
Raymond oparł się na stylisku szpadla, którym od pojawienia 
się Simona nie wykonał ani jednego sztychu.
	Odgłos krzyczšcych w wiecznej agonii milionów dusz?
	Tak podano w gazetach.
	Rozumiem.  Raymond wsunšł do kieszeni ziemniako-
kamień, wyszedł z kopanej przez siebie dziury i zaczšł jš zasy-
pywać.  Miałby ochotę na filiżankę kawy?
	Jak najbardziej.
	Ja też, ale mam tylko herbatę.
Kiedy znaleli się w działkowym domku, Raymond odkręcił 
termos i nalał dwie filiżanki parujšcej herbaty. Jednš z cukrem, 
drugš bez.
	Wolałbym kawę  powiedział smętnie.  Nigdy nic 
sobie nie robiłem z herbaty.
	Może powiniene poprosić mamę, by zamiast herbaty 
robiła ci kawę.
	Gdyby to było takie proste...  westchnšł Raymond.  
Ale to ja przygotowuję termos.
Simon popijał herbatę.
	Termosy to dziwna rzecz...  westchnšł między dwoma 
łykami.
	Dlaczego?
	No wiesz, wlewasz do rodka co goršcego i pozostaje 
goršce. Wlewasz co zimnego i pozostaje zimne.
Raymond z namysłem skinšł głowš.
	Skšd termos wie, co ma robić?
Raymond umiechnšł się w sposób, którego nauczył się, 
pracujšc w Służbie Zdrowia, i zaczšł dumać, jak odpowiedzieć na 
zadane pytanie.
	Termos nic nie wie. Składa się z dwóch szklanych pojem-
ników, umieszczonych jeden w drugim, między którymi jest kilka 
milimetrów próżni. Ciepło nie może przejć przez próżnię.
	Nie wygłupiaj się. Ciepło nie może przejć przez próżnię?
	Trafiłe w sedno.
Simon podrapał się po pięknej czarnej czuprynie.
	W takim razie powiedz mi: jeli ciepło nie może przejć
przez kilka milimetrów próżni w termosie, to w jaki sposób 
pokonuje sto pięćdziesišt pięć milionów kilometrów próżni kos-
micznej i dociera ze Słońca do Ziemi?
Raymond, zezujšc, obrzucił podejrzliwym spojrzeniem paru-
jšcš szyjkę termosu.
	Może jednak termos wie...  szepnšł pełnym respektu 
tonem.
	To daje do mylenia, co?  stwierdził Simon.  A tak 
poza tym, co to za obrzydliwy odór?
Raymond pocišgnšł nosem.
	Pewnie wdepnšłe w psiš kupę.
	Nie. to mierdzi inaczej. Raymond 
ponownie pocišgnšł nosem.
	Zalatuje rybš. Wdepnšłe w zdechłš rybę?
	Nie bšd niemotš  odparł Simon, który natknšł się na 
to słowo, szukajšc znaczenia pojęcia tektoniczny", i od dłuższe 
go czasu czekał na okazję, by go użyć.
Raymond włanie zamierzał zapytać, co oznacza ..niemota", 
ale odgłos potężnego wybuchu, który doleciał z bardzo bliska, 
kazał mu upucić termos i rzucić się na podłogę w poszukiwan...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin