Wojciech Go��bowski Pojedynek Lw�w cz. III Wiadomo�� roznios�a si� po Cesarstwie lotem nad�wietlnej b�yskawicy. "Anette IV odnalaz�a si�! Wraca do stolicy!" Lud by� szcz�liwy, bawi� si� i radowa�. M�drzejsi ludzie mniej - wiedzieli, �e oznacza to nie lada k�opoty. Przecie� od kilku miesi�cy panowa� Vincent da Bradgio, kt�rego sami wybrali. Paru ludzi by�o przera�onych. Do tych zalicza� si� obecny Cesarz i jego rodzina. Wreszcie kilkoro os�b by�o kompletnie zdezorientowanych. By� to Revengeno oraz ci, kt�rych przekona�, �e widzia� zabit� Anette na w�asne oczy, gdy jeszcze by� Renn�. Ci te� pierwsi podj�li konkretne kroki aby sprawdzi�, co si� dzieje. - Revengeno! - Cesarz wsta� z tronu i podszed� do wchodz�cego do sali Wezyra. - O co tu chodzi? Zaufa�em ci, gdy m�wi�e� o �mierci Anette IV. - Panie. - Revengeno w�a�ciwie zinterpretowa� nastr�j w�adcy i uk�oni� si� nisko. - Zapewniam ci�, �e Cesarzowa Anette IV nie �yje od p�tora roku. Na w�asne oczy widzia�em jej �mier�. - Jak niby zgin�a? - Gdy za�ywa�a spaceru ponad chmurami, w programie obs�uguj�cym jej kombinezon nast�pi� b��d. - B��d? - Panie, to by� zamach. B��d ten zosta� wprowadzony przez by�ego Starszego Prog na polecenie �wczesnego Wezyra, Rudolfo da Costy. Zbada�y to dok�adnie moje s�u�by. - No i ...? - B��dnie dzia�aj�cy program odci�� dop�yw powietrza do wn�trza kombinezonu. Cesarzowa udusi�a si�. Zorientowawszy si�, co si� dzieje, pr�bowa�a dotrze� do pa�acu, w��czy�a pole sprowadzaj�ce, ale... - Ale ...? - By�a zbyt wysoko. Na taras spacerowy pole sprowadzi�o zw�oki. Wtedy widzia�em jej twarz. By�a straszliwie wykrzywiona cierpieniem. Ta twarz do tej pory �ni mi si� czasami. Panie, z ca�� pewno�ci� Cesarzowa Anette IV by�a wtedy martwa. I jest martwa do dzi�. Nic mi nie wiadomo o udanym stosowaniu nekromancji. - Kim jest wi�c ta Anette, kt�ra pono� �yje i ma si� dobrze? - Jeszcze nie wiemy, Panie. Gdy tylko co� b�dzie nam wiadome, niezw�ocznie ci� poinformuj�. Vincent opad� ci�ko na cesarski tron i odda� si� rozmy�laniom. Revengeno sk�oni� si� i wyszed�. Wezyr by� niemal pewien, �e za wszystkim stoi Rudolfo da Costa. Cz�owiek tego pokroju co on nie zwyk� si� tak �atwo poddawa�. Powiniem zosta� stracony za kr�lob�jstwo, ale... Jak to si� cz�sto okazuje, by� zbyt cenny, by go zabija�. M�g� si� jeszcze przyda�. Revengeno wiedzia�, jak �atwo by�o uciec z Delta Solaris. W ko�cu sam by� tego dowodem. Wystarczy�o tylko mie� oddanych ludzi, kt�rzy znale�li by sobowt�ra lub poddali ch�tnego operacji plastycznej. Dlatego te� po odzyskaniu stanowiska wprowadzi� par� zmian w zarz�dzaniu wi�zieniem. Przede wszystkim najrzadziej raz w tygodniu sprawdzano sensorem siatk�wki to�samo�� wi�ni�w. Poza tym wszyscy stra�nicy zostali wymienieni na zaufanych Revengeno. Tym bardziej wi�c by�o niemo�liwe, by da Costa sta� za wszystkim. Mo�e jego ludzie...? A mo�e zupe�nie kto inny? W ko�cu w ca�ym cesarstwie musz� by� tysi�ce takich, jak by�y Wezyr Cesarzowej Anette IV. Ale jak to udowodni�? Jak przekona� miliardy prostych ludzi, �e ich ukochana Cesarzowa nie �yje? I, wreszcie, gdzie ona naprawd� jest? Widzia�o ju� j� kilka os�b, ale sama by�a nieuchwytna. Podobno otacza�a si� stra�� i nie dopuszcza�a do siebie nikogo. Je�eli ruszy na stolic� i zarz�da swego stanowiska ... Tron sp�ynie krwi�. Czerwono b�dzie na ulicach, na placach i po domach. Wybuchnie wojna domowa. Napis miga� ostrzegawczo, zwracaj�c na siebie uwag�. Revengeno podszed� do terminala i odczyta� go niech�tnie. " Delta Solaris. Niezgodno�� w odczycie siatk�wki oka u wi�nia Rudolfo da Costa. " Podmienili go? Jak? Kto? Przecie� stra�nicy to moi ludzie - Wezyr my�la� gor�czkowo. Zmieni� kana�, po��czy� si� ze Starszym Stra�nikiem. - Alex! Co si� dzieje? - Reno! - Starszy by� od lat przyjacielem rozm�wcy. - Nie mamy poj�cia. Rutynowa kontrola wykaza�a inny wz�r oka u by�ego Regenta. Na przes�uchaniu okaza�o si�, �e to jaki� podmieniec. Dranie wyczy�cili mu pami��. Wie tylko, �e nazywa si� Rudolfo da Costa i jest wi�niem na Delta Solaris. - Sk�d si� wzi��? - By� ostatnio �migacz. - Sprawdzili�cie go�cia? - Nie by�o go�ci. By� nowy wi�zie� - jaki� Gondano. Ten te� jest po czyszczeniu pami�ci. - Kto go przyjmowa�? - Nowych zawsze przyjmuje Bungo. On nie m�g� zdradzi�! Nie Bungo! Przecie� znamy go obaj, jest u nas od wielu lat! - A sprawdzi�e�, czy to jest naprawd� Bungo? - Co? - Alexa zatka�o. Po chwili rzuci� przez rami� par� s��w. Potem odwr�ci� si� do monitora i odpowiedzia�. - Sprawdz� to. Prze�l� ci wynik. Monitor zgas�. Revengeno westchn�� ci�ko. Teraz m�g� by� pewnym tego, kto stoi za pojawieniem si� ducha Cesarzowej Anette IV. Wcale si� z tego jednak nie cieszy�. " Delta Solaris. Niezgodno�� w odczycie siatk�wki oka u Starszego Stra�nika Bungo. " Napis pojawi� si� mrugaj�c ostrym kolorem. Revengeno westchn�� znowu. Podmienili nawet jego zaufanego! To przecie� musia�o si� wykry� w kr�tkim czasie. A wi�c to nie rozgrywka d�ugoterminowa. Wszystko rozstrzygnie si� w najbli�szych dniach. Dlaczego nie zlikwidowa� Rudolfa? Do czego by� potrzebny na Delta Solaris? Mo�na by�o przewidzie�, �e ten co� wymy�li. Ech, by to... Zerwa� si� i podszed� do terminala. Nim si� jednak po��czy�, zmieni� zamiar i wezwa� Niuchacza. - Tak, Panie. - Wejd�, Starszy. - Wskaza� go�ciowi fotel. - Je�li si� nie myl�, na Delta Solaris nie ma w tej chwili �adnego Niuchacza? - Nie ma teraz i nie ma w og�le. Nie stacjonujemy tam, Panie. Nie by�o do tej pory potrzeby. - Potrzebny mi zaufany Starszy Niuchacz... - Jeste�my wierni w�adzy, a nie w�adcy. - Starszy wypr�y� si�, recytuj�c motto swego klanu. - Tak, wiem o tym. Nie chcia�em ci� urazi�. Ale ta wiadomo�� musi pozosta� na razie w ukryciu. - Niuchacze zwykli byli mi�dzy sob� porozumiewa� si� telepatycznie, a takie rozmowy by�y zbyt �atwe do przechwycenia. - Jaka wiadomo��? - Pochodzenie kilku os�b znajduj�cych si� obecnie na Delta Solaris. - Dlaczego musi, Panie? - Wisi nad nami gro�ba wojny domowej. Nie nale�y informowa� wroga, ile si� wie na jego temat. - My nie mamy wrog�w, Panie. Revengeno westchn�� w duszy. Ci�ka by�a ta rozmowa ze Starszym. - Ale Cesarstwo ma. A wy s�u�ycie Cesarstwu. Wojna domowa to chaos. Ju� kiedy� chaos was zdziesi�tkowa�. Chcecie to powt�rzy�? Po chwili zastanowienia Starszy Niuchacz odpowiedzia�. - Przy�l� ci, Panie, zaufanego Starszego. Powiesz mu, o kogo chodzi. On wr�ci i zda ci relacj�. Wtedy os�d�, czy obowi�zuje go milczenie my�li. - Dzi�kuj�, Starszy. Z�owieszcza ( dla niekt�rych ) wiadomo�� rozesz�a si� po stolicy : Anette zwo�uje Rad� na posiedzenie. Za dwa dni. Wie�� przysz�a drog� telepatyczn�, tote� nie uda�o si� ustali�, gdzie by�a nadana. Wystraszeni Radcy kr�cili si� po mie�cie niczym w�ciek�e osy. Ci, kt�rzy nie byli przekonani o �mierci Cesarzowej, nie wiedzieli, jak� postaw� przyj�� wobec jej nast�pcy. Z kolei ci, kt�rzy wierzyli Revengeno - a by�o ich coraz mniej - naradzali si� jak zapobiec wojnie domowej. Nie �mieli si� przy tym pokazywa� na oczy Cesarzowi. A ten postanowi� zaufa� cz�owiekowi, kt�ry osadzi� go na tronie. Wszyscy oczekiwali z napi�ciem Rady. - Panie. - Starszy Niuchacz pojawi� si� w drzwiach gabinetu Wezyra. - Przyby� tw�j zaufany wys�annik. - Wskaza� g�ow� za siebie. - Niech wejdzie. Wybacz, Starszy, ale musz� z nim rozmawia� w cztery oczy. - Tak, Panie. - Niuchacz schyli� g�ow� ze zrozumieniem i uszanowaniem. Wpu�ci� tamtego i zamkn�� drzwi. Revengeno w��czy� odpowiedni wentylator, aby jego zapach nie dra�ni� Starszego i wskaza� mu miejsce blisko siebie. - Panie. - Zacz�� go��. - Tak, jak chcia�e�, sprawdzi�em kilka os�b, obecnie przebywaj�cych w wi�zieniu Delta Solaris. U wi�kszo�ci stra�nik�w wykry�em zapach planety, kt�ry dobiega tak�e od ciebie. - Nie u wszystkich? - Nie, Panie. U co najmniej dw�ch by� on w tak nik�ym nat�eniu, �e zapewne by� wynikiem kontaktu z w�asciwym nosicielem. - Starszy Stra�nik Alex da Falco? - Nie. - Revengeno odetchn�� w duszy. - Jednym z nich by� Starszy Stra�nik Bungo. Drugim by� jeden z Pomocnik�w. Zgodnie z twym poleceniem, zawiadomi�em o tym Starszego Stra�nika Alexa da Falco. Zapach, kt�ry wydziela� Starszy Stra�nik Bungo, zauwa�alny by� tak�e u wi�nia Revengeno da Costy oraz u wi�nia Gondano. U tych dw�ch by� on na tyle mocny, i� mo�na mie� pewno��, �e dopiero co opu�cili planet�, dla kt�rej �w aromat jest charakterystyczny. - Rozpozna�e� t� planet�? - Wychylony do przodu Wezyr by� wyra�nie spi�ty i poddenerwowany. - Tak, Panie. Chwil� p�niej Revengeno bieg� do apartament�w Cesarza Vincenta da Bradgio. Ten z ulg� zgodzi� si� na pewn� propozycj�. Sam te� wezwa� Starszego Niuchacza i poprosi� go o utrzymanie owych wiadomo�ci w sekrecie przez dwa dni. " Anette, a raczej Rudolfo, dobrze zagra�, daj�c Radcom dwa dni ", my�la� Wezyr obserwuj�c zebranych z lo�y Cesarza. " Przez te dni omal nie oszaleli. Teraz gotowi s� w�asnor�cznie obali� da Bradgio, byleby ocali� w�asne g�owy i stanowiska. Z�o�� ho�d komukolwiek, kto poda si� za zaginion� Cesarzow�. " Obyczaj nakazywa�, aby w�adca przybywa� na Rad� ostatni, ale okoliczno�ci by�y na tyle niezwyk�e, i� nie zdziwi�o to specjalnie nikogo, �e nast�pca tronu siedzia� w swej honorowej lo�y ju� wcze�niej. Na szcz�cie, ka�dy Radca zauwa�a� go w por� i sk�ada� odpowiedni uk�on, po czym zamy�lony zajmowa� swe miejsce. Wreszcie, p� godziny po przybyciu ostatniego Radcy, otwar�y si� wej�ciowe wrota i wesz�a Cesarzowa. Do tej chwili Revengeno my�la�, �e nie b�dzie �adnej Cesarzowej, �e Rudolfo inaczej rozegra t� parti�. W tym jednak momencie run�y plany Wezyra. Powsta�, jak wszyscy, ale rych�o nogi odm�wi�y mu pos�usze�stwa i usiad� z powrotem. Zreszt� nie on jeden. Anette IV sta�a dumnie przed Rad�, w ochronnym p�aszczu, ze zwyczajow� mask� na twarzy. Otoczona by�a sw� now� gwardi�, kt�ra - jak wie�� nios�a - zawi�za�a si� b�yskawicznie na planecie, na kt�rej ...
GAMER-X-2015