1285.txt

(552 KB) Pobierz
tytu�: "Czarna kompania"
autor: Gleen Cook
Tytu� orygina�u: The Black Company Copyright (c) 1984 by Glen
Cook

All rights reserved, including the right to reproduce this book
or partions thereof in any form. Copyright (c) for the Polish
translation by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 1993
Copyright (c) for the cover by Mick van Houten
Nieznacznie zmieniona wersja rozdzia�u trzeciego ukaza�a si� w
"The Magazine of Fantasy and Science Fiction",
August 1982, pod tytu�em Raker. Copyright (c) 1982 by Mercury
Press Inc. Ilustracja na ok�adce: Mick van Houten ISBN
83-85696-26-1
Dom Wydawniczy REBIS
ul. Marceli�ska 18 � 60-801 Pozna�
tel. 65-66-07; 65-65-91
Oficyna Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie
Zam. 6728/92   

T� ksi��k� po�wi�cam cz�onkom
St. Louis Science Fiction Society.
Kocham Was wszystkich.

SPIS TRE�CI
1. Legat  ................    9
2. Kruk................  41
3. Szperacz   ............... 83
4. Szept  ................    116
5. P��tno ................    158
6. Pani.  ................    189
7. R�a   ................    247

1. LEGAT
Znak�w i cud�w by�o pod dostatkiem, powiada Jednooki. Sami musimy
mie� do siebie pretensj�, �e �le je zinterpretowali�my. U�omno��
Jednookiego nie wp�ywa zupe�nie na jego cudown� zdolno��
przewidywania wszystkiego po fakcie. Grom z jasnego nieba uderzy�
we Wzg�rze Nekropolitalne. Piorun trafi� w p�yt� z br�zu
zamykaj�c� grobowiec forwalak�w. Unicestwi� przy tym po�ow� czaru
wi꿹cego. Kamienie spada�y z nieba. Pos�gi krwawi�y. Kap�ani z
kilku �wi�ty� donie�li, �e u sk�adanych ofiar nie odnale�li serca
lub w�troby. Jedna z ofiar uciek�a, gdy rozpruto ju� jej brzuch
i nie uda�o si� jej schwyta�. W Koszarach Wide�, gdzie
zakwaterowane by�y Miejskie Kohorty, wizerunek Teuxa odwr�ci� si�
w drug� stron�. Przez dziewi�� wieczor�w z rz�du dziesi��
czarnych s�p�w okr��a�o Bastion. Nast�pnie jeden z nich
przep�dzi� or�a, kt�ry gnie�dzi� si� na szczycie Papierowej
Wie�y. Astrologowie, w obawie o w�asne �ycie, nie chcieli
przepowiada�. Po ulicach wa��sa� si� szalony wieszcz,
zapowiadaj�cy bliski koniec �wiata. Bastion nie tylko zosta�
opuszczony przez or�a, lecz r�wnie� bluszcz na jego zewn�trznych
sza�cach zwi�d� i ust�pi� miejsca pn�czu, kt�re traci�o czarny
kolor jedynie w najja�niejszym blasku s�o�ca. Takie rzeczy jednak
zdarzaj� si� co roku. To g�upcy robi� potem ze wszystkiego omen.
Powinni�my jednak by� lepiej przygotowani. Mieli�my czterech
umiarkowanie bieg�ych czarodziej�w, kt�rzy mieli nas strzec przed
niebezpiecze�stwami, jakie przynosi�o jutro, cho� nie za pomoc�
metod tak wyrafinowanych jak wr�enie z wn�trzno�ci owiec.
Najlepszymi wr�bitami s� jednak ci, kt�rzy przepowiadaj�
przesz�e wydarzenia. Ich osi�gni�cia s� fenomenalne. Beryl
znajduje si� w stanie w�t�ej r�wnowagi, gotowy run�� w przepa��
chaosu. Kr�lowa Miast-Klejnot�w by�a stara, dekadencka i szalona,
pe�na smrodu degeneracji i moralnej zgnilizny. Tylko dure�
zdziwi�by si� czymkolwiek, co skrada�o si� noc� po jej ulicach.

Otworzy�em szeroko wszystkie okiennice. Modli�em si� o powiew z
portu, �mierdz�cy zgni�� ryb� lub czym� podobnym. Wietrzyk by�
zbyt s�aby, by poruszy� cho� paj�czyn�. Wytar�em twarz i
wykrzywi�em j� do pierwszego pacjenta. - Znowu mendy, K�dzior?
U�miechn�� si� niewyra�nie. Twarz mia� blad�.
- To co� z brzuchem, Konowa�.
Jego �ysina przypomina wypolerowane strusie jajo. St�d imi�.
Sprawdzi�em rozk�ad s�u�by. Nie znalaz�em tam nic, od czego
m�g�by si� chcie� wymiga�. - Jest kiepsko, Konowa�. Naprawd�.
- Hmm - przybra�em profesjonaln� poz�. Wiedzia�em, co to jest.
Pomimo gor�ca, sk�r� mia� wilgotn�. - Jad�e� ostatnio co� poza
kantyn�, K�dzior? Mucha wyl�dowa�a na jego czole. Kroczy�a dumnie
jak zdobywca. Nie zauwa�y� tego. - Tak. Trzy, cztery razy.
- Aha. - Przygotowa�em paskudny, mlecznobia�y p�yn. - Wypij to.
Wszystko. Ca�a jego twarz wyd�a si� ju� po pierwszym �yku.
- Pos�uchaj, Konowa�. Ja...
Sam zapach tej substancji przyprawia� mnie o md�o�ci.
- Wypij, przyjacielu. Dw�ch facet�w wykitowa�o, zanim to
spreparowa�em. Potem Obdartus wypi� to i ocala�. Wie�ci o tym
zd��y�y ju� si� rozej��. K�dzior wypi�.
- Chcesz powiedzie�, �e to trucizna? Cholerni Niebiescy co� mi
dosypali? - Nie przejmuj si�. Nic ci nie b�dzie. Tak. Tak to
wygl�da. Musia�em otworzy� cia�a Zezola i Dzikiego Bruce'a, �eby
pozna� prawd�. To by�a trucizna nie�atwa do wykrycia. - Po�� si�
tam, na tym ��ku, gdzie wiatr ci� dosi�gnie. Je�li ten sukinsyn
raczy si� pojawi�. Le� spokojnie. Pozw�l lekarstwu dzia�a�.
Po�o�y�em go.
- Powiedz mi, co jad�e� na zewn�trz.
Wzi��em do r�ki pi�ro oraz map� przypi�t� do tablicy. Tak samo
post�pi�em z Obdartusem i Dzikim Bruce'em, zanim ten umar�.
Poprosi�em te�, �eby sier�ant dowodz�cy plutonem Zezola odtworzy�
dla mnie jego tras�. By�em pewien, �e trucizna pochodzi z jednej
z kilku okolicznych mordowni odwiedzanych przez �o�nierzy z
Bastionu. K�dzior dostarczy� mi informacji.
- Trafiony! Mamy sukinsyn�w.
- Kt�rzy? - By� got�w zerwa� si� i sam za�atwi� spraw�. 10

- Po�� si�. Ja p�jd� do Kapitana.
Poklepa�em go po ramieniu i zajrza�em do s�siedniego pokoju. Nikt
poza K�dziorem nie stawi� si� na poranny apel dla chorych.
Ruszy�em d�u�sz� tras�, wzd�u� Muru Trejana, z kt�rego rozci�ga
si� widok na port Berylu. Przeszed�szy po�ow� drogi, zatrzyma�em
si� i spojrza�em na p�noc ponad molo, latarni� morsk� i
Forteczn� Wysp� na Morze Udr�k. Ciemna, szarobr�zowa woda
upstrzona by�a r�nobarwnymi �aglami przybrze�nych dhow, kt�re
spieszy�y wzd�u� paj�czyny szlak�w ��cz�cych ze sob� Miasta-
Klejnoty. Powietrze w g�rze by�o ci�kie, nieruchome i mgliste.
Nie spos�b by�o dostrzec linii horyzontu. Nad sam� wod� jednak
powietrze by�o w ruchu. Wok� wyspy zawsze wia�a bryza, cho�
unika�a ona brzegu, jakby obawia�a si� zara�enia tr�dem. Kr���ce
bli�ej mewy by�y r�wnie ponure i apatyczne, jak z pewno�ci�
stanie si� to dzisiaj z wi�kszo�ci� ludzi. Kolejne pe�ne potu i
brudu lato w s�u�bie Syndyka Berylu, kt�ry nie okazywa�
wdzi�czno�ci za to, �e chronili�my go przed politycznymi rywalami
i niezdyscyplinowanymi tubylczymi oddzia�ami. Kolejne lato
nadstawiania ty�k�w w zamian za nagrod�, jaka spotka�a K�dziora.
P�aca by�a dobra, ale praca nie radowa�a duszy. Nasi dawni bracia
wstydziliby si�, widz�c nasz upadek. Beryl to bieda z n�dz�, jest
jednak staro�ytny i intryguj�cy. Jego historia to pe�na mrocznej
wody studnia bez dna. Dla rozrywki sonduj� jej cienist� to�,
pr�buj�c oddzieli� fakty od zmy�le�, legend i mit�w. Nie jest to
�atwe zadanie, gdy� dawniejsi historycy miasta pisali z my�l� o
przypodobaniu si� �wczesnym jego w�adcom. Najbardziej
interesuj�cy jest, moim zdaniem, okres staro�ytnego kr�lestwa,
z kt�rego przetrwa�o najmniej zadowalaj�cych �wiadectw. To
w�a�nie wtedy, za panowania Niama, pojawi�y si� forwalaki. Po
dziesi�cioleciu pe�nym strachu zwyci�ono je i uwi�ziono w
mrocznym grobowcu na Wzg�rzu Nekropolitalnym. Echa tego strachu
dotrwa�y do dzi� w folklorze i ostrze�eniach udzielanych przez
matrony niegrzecznym dzieciom. Nikt ju� nie pami�ta, czym by�y
forwalaki. Ponownie ruszy�em przed siebie, straciwszy nadziej�
na zwyci�stwo nad skwarem. Stra�nicy w swych ocienionych budkach
mieli zarzucone na szyj� r�czniki. Bryza zdumia�a mnie.
Spojrza�em w stron� portu. Cypel op�ywa� statek - ci�ko p�yn�cy
olbrzym, przy kt�rym dhow i feluki wydawa�y si� male�kie. W samym
�rodku jego wyd�tego czarnego �agla uwypukla�a si� srebrna
czaszka. Jej oczodo�y l�ni�y czerwono. Ognie migota�y za jej
po�amanymi z�bami. Czaszka otoczona by�a l�ni�c� srebrn� opask�.
- Co to, u diab�a? - zapyta� stra�nik.
- Nie wiem, Bia�as.
11

Rozmiary statku wywar�y na mnie wi�ksze wra�enie ni� jego
efektowny �agiel. Czw�rka po�lednich czarodziej�w, kt�rych
mieli�my w Kompanii, by�a zdolna urz�dzi� takie samo widowisko,
nigdy jednak nie widzia�em galery o pi�ciu rz�dach wiose�.
Przypomnia�em sobie moj� misj�.
Zapuka�em do drzwi Kapitana. Nie odpowiedzia�. Wprosi�em si� sam
do �rodka i odnalaz�em go chrapi�cego na wielkim drewnianym
krze�le. - Halo! - wrzasn��em. - Pali si�! Zamieszki w J�ku!
Ta�ce u Bram �witu! Ta�ce to imi� dawnego genera�a, kt�ry omal
nie zniszczy� Berylu. Ludzie do dzi� dr�� na jego wspomnienie.
Kapitan zachowa� ch��d. Nie uchyli� powieki ani nie u�miechn��
si�. - Jeste� bezczelny, Konowa�. Kiedy si� nauczysz korzysta�
z drogi s�u�bowej? Droga s�u�bowa oznacza, �e nale�y zawraca�
najpierw �eb porucznikowi i nie przerywa� drzemki kapitana, chyba
�eby Niebiescy szturmowali Bastion. Opowiedzia�em mu o K�dziorze
i mojej mapie.
Zdj�� nogi z biurka.
- To robota dla �aski - w jego g�osie zabrzmia� twardy ton. -
Czarna Kompania nie toleruje podst�pnych atak�w na swoich ludzi.
�aska by� najwredniejszym z naszych dow�dc�w pluton�w. Uwa�a�,
�e dwunastu ludzi wystarczy, pozwoli� jednak, �eby�my ja i
Milczek przy��czyli si� do nich. Ja mog�em pozszywa� rannych, a
Milczek przyda�by si�, gdyby Niebiescy chcieli gra� ostro.
Musieli�my czeka� na niego p� dnia, gdy� uda� si� na kr�tki
wypad do lasu. - Co, do cholery, wykombinowa�e�?-zapyta�em go,
gdy wr�ci�, taszcz�c jaki� n�dznie wygl�daj�cy worek. U�miechn��
si� tylko. Jest Milczkiem i ca�y czas milczy.
Lokal nazywa� si� Tawerna Przy Molo. By� ca�kiem sympatyczny. Sam
sp�dzi�em tam wiele wieczor�w. �aska wyznaczy� trzech ludzi do
pilnowania tylnego wyj�cia i po dw�ch do ka�dego z dw�ch okien.
Nast�pn� dw�jk� wys�a� na dach. Ka�dy dom w Berylu ma wyj�cie na
dach. Latem ludzie �pi� na dachach. Reszt� �aska wprowadzi� przez
drzwi frontowe tawerny.
By� to ma�y, bu�czuczny facet, kt�ry lubowa� si� w dramatycznych
gestach. Jego wej�cie powinny poprzedza� fanfary. T�um zamar�,
wpatrzony w nasze tarcze i obna�one miecze oraz fragmenty twarzy
o bezlitosnym wyrazie, ledwie widoczne przez szpary w
opuszczonych zas�onach he�m�w. 12

- Verus! - krzykn�� �aska. - Ruszaj tu sw�j ty�ek!
Pojawi� si� d...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin