5070.txt

(70 KB) Pobierz
Micha� Kleczy�ski

Najemnik

Rozdzia� 1
Je�eli za �adny widok uwa�a si� troch� zieleni, wtopionej w typowe dla 
wielkich miast betonowe zabudowania oraz ciekawe efekty �wietlne, kt�re co 
chwil� roz�wietlaj� ciemne zau�ki mi�dzy budynkami, to widok z mojego okna w 
pokoju hotelowym by� by pejza�em. Sta�em mo�e z pi�tna�cie minut wpatruj�c si� w 
przeje�d�aj�ce na dole samochody. Z letargu wytr�ci�o mnie ciche buczenie 
dobiegaj�ce z kieszeni w spodniach. Trzyma�em tam niewielkiej wielko�ci 
komunikator, kt�ry szybko wyj��em i przy�o�y�em do ucha. Urz�dzenie mia�o 
kszta�t lekko wyci�gni�tej kuli. Znajdowa� si� na niej ma�y monitor, na kt�rym 
teraz mruga� d�ugi numer.
- Panie Sey, w�a�nie przyjecha�a pa�ska taks�wka - m�ski g�os wydoby� si� z 
ma�ego g�o�nika - Mam przekaza� �e ju� pan schodzi?
Chcia�bym wyt�umaczy� kilka rzeczy. Nazywam si� Shen Sey i na co dzie� nie 
mieszkam w takich hotelach jak ten. Po prostu ostatnio mia�em sporo got�wki, 
kt�r� musia�em gdzie� wyda�. Kiedy� s�ysza�em �e odrobina luksusu jeszcze nikomu 
nie zaszkodzi�a. Powiedzmy �e chcia�em to sprawdzi�.
- Tak, zaraz tam b�d� - zachrypni�tym g�osem odpowiedzia�em.
By�em kim� w rodzaju handlarza. Zreszt� bardziej trafnym sformu�owaniem by�o 
by powiedzenie przedsi�biorcy. Moja dzia�alno�� nie ogranicza�a si� jedynie do 
handlu, ale do wszystkiego co przynosi�o dochody.
Na t� planet� sprowadzi�y mnie g��wnie pieni�dze. Inaczej nigdy nie postawi� 
bym tu swojej nogi. Pomy�le� �e by�a to kolebka ludzko�ci. Ziemia - trzecia 
planeta od s�o�ca. Teraz chyba jedno z bardziej zapomnianych miejsc we 
wszech�wiecie. Wed�ug mnie dlatego �e nadal kojarzona by�a z barbarzy�sk� 
przesz�o�ci� rasy ludzkiej. Sama my�l o wojnach i katastrofach, jakie tu si� 
wydarzy�y przyprawia�a o b�l g�owy. Niestety tutaj by�a jedyna siedziba mojego 
aktualnego pracodawcy, wi�c nie mia�em du�o do gadania. Ubrany w sw�j najlepszy 
str�j ruszy�em na um�wione spotkanie. Ku mojemu zdziwieniu taks�wkarz nawet nie 
pr�bowa� je�dzi� w ko�o i liczy� sobie podw�jnie. Po p�godzinie dojecha�em na 
miejsce.
Um�wi�em si� w klubie o przyjemniej nazwie "Rose". Z zewn�trz wszystko 
wygl�da�o ca�kiem schludnie i przyzwoicie. Du�e metalowe drzwi doko�a 
pod�wietlone ultrafioletowym �wiat�em zaprasza�y do wej�cia. Poprawi�em i tak 
dobrze le��c� marynark� i ruszy�em do �rodka. Gdy tylko drzwi rozsun�y si� 
poczu�em zapach tytoniu i alkoholu. By�o tu ciemno. 
Zanim wzrok zd��y� si� przyzwyczai� do mroku mia�em wra�enie �e wszyscy 
bywalcy klubu przyjrzeli mi si� dok�adnie. Spokojnym krokiem podszed�em do 
kontuaru. Nie mog�em pozby� si� wra�enia �e sta�em si� atrakcj� wieczoru. Jakby 
zaraz mia�o si� co� wydarzy�. Barman powoli podszed�.
- Nalej mi czego� mocnego - rzuci�em w jego kierunku.
- Mo�e by� w�dka?
- Dobra - skin��em g�ow� - Tylko z lodem.
Barman przyszykowa� trunek i w okr�g�ej szklance postawi� go przede mn�. 
Dopiero teraz rozejrza�em si� po lokalu. Opr�cz sto�k�w przy kontuarze 
znajdowa�o si� tu sporo stolik�w. Ku mojemu zdziwieniu klub by� prawie pusty. 
Jedynie w kilku miejscach siedzia�y grupki podejrzanie wygl�daj�cych typ�w. Nie 
byli to ludzie do kt�rych podchodzi�o si� zapyta� o godzin�.
- Co tu tak pusto? - rzuci�em w kierunku barmana.
- Chyba jeste� tu nowy? - m�czyzna spojrza� na mnie ze zdziwieniem w oczach 
- Je�eli wpad�e� tu dla towarzystwa to wybra�e� sobie z�e miejsce.
- Mam si� tu z kim� spotka�.
- Powiedz mi - m�czyzna zbli�y� si� - Znam tu wszystkich. Powiem ci czy 
jest ten na kogo czekasz.
Wyci�gn��em z kieszeni ma�� kartk� i po�o�y�em j� na kontuarze. M�czyzna 
chwyci� j� i przeczyta�.
- Nazywam si� Shen Sey i mam si� z nim tu spotka�. Wiesz kto to jest?
Ponownie barman spojrza� si� na mnie jak na obcego. Kiwn�� r�k� na kilku 
osi�k�w stoj�cych w rogu sali. Dw�ch m�czyzn szybkim krokiem podesz�o do mnie 
od ty�u. Wygl�dali na ludzi kt�rzy nie znaj� si� na �artach a nie chcia�em 
testowa� ich poczucia humoru. Postanowi�em si� nie odzywa�.
- Czemu chcesz si� z nim spotka�?
- To chyba nie tw�j interes - ca�y czas utrzymywa�em kontakt wzrokowy z 
dw�jk� osi�k�w i barmanem - S�uchaj chc� tylko wiedzie� czy tu jest. Jak wiesz 
to powiedz, jak nie to si� nie wtr�caj.
Nagle poczu�em silny uchwyt za szyj�. Drugi z m�czyzn zacz�� mnie 
przeszukiwa�. Szarpn��em si�, jednak na darmo. Zapa�niczy chwyt nawet przez 
chwil� nie zel�a�. Zazwyczaj nie musia�em nosi� przy sobie broni. Sam nie wiem 
czemu dzi� j� wzi��em. By�o ju� po sprawie. Osi�ek wyj�� z wewn�trznej kieszeni 
marynarki m�j pistolet. Bro� z brzd�kiem upad�a na szklan� powierzchni� 
kontuaru.
- Mo�esz i�� - wskaza� drzwi w rogu sali - Bro� odbierzesz jak b�dziesz 
wychodzi�.
Kiwn��em g�ow� i ruszy�em w kierunku drzwi, kt�re prowadzi� do przestronnego 
magazynu. Na samym �rodku zaparkowany by� du�y czarny samoch�d z kt�rego od razu 
wysiad�o kilku m�czyzn, jak tylko do niego si� zbli�y�em. Ca�a ta sytuacja 
powoli zaczyna�a mi si� nie podoba�. Pracowa�em ju� dla bardziej podejrzanych 
typ�w ni� ten, jednak spos�b w jaki mnie potraktowali pozostawia� wiele do 
�yczenia.
- Pan Sey, jak s�dz� - m�czyzna stoj�cy w �rodku u�miechn�� si� i wyci�gn�� 
r�k� na powitanie.
- Shen Sey - poda�em mu r�k� - Widz� �e dbacie tu o ochron�.
M�czyzna skin�� g�ow� na pozosta�ych m�czyzn aby odeszli na wi�ksz� 
odleg�o��. Odprowadzi�em ich wzrokiem.
- Mo�e mi pan m�wi� Ton - ubrany by� w r�wnie dobry garnitur co ja, jednak i 
tak sprawia� wra�enie oprycha - Musz� szczerze powiedzie� �e inaczej sobie pana 
wyobra�a�em. Wygl�da pan niezwykle m�odo, jak na osob� z pa�skim baga�em 
do�wiadczenia.
U�miechn��em si� przyjmuj�c to jako komplement. Wiedzia�em �e zosta�em mu 
polecony, przez mojego wcze�niejszego pracodawc�. Zreszt� sam te� sprawdzi�em go 
najpierw. By� to gangster o dosy� ograniczonych wp�ywach. Dzia�a� g��wnie w 
rejonach uk�adu s�onecznego. Mia�em wystarczaj�ce znajomo�ci aby wysadzi� go z 
interesu na pewien czas. By�em pewien �e o tym wie.
- Panie Ton - m�wi�em spokojnie, chc�c wywrze� jak najlepsze wra�enie - 
Proponuj� od razu przej�� do interes�w.
- Tak, tak. Pa�ski by�y pracodawca uprzedza� mnie �e jest pan konkretny. 
Skoro tak to zaczynajmy - wyci�gn�� z kieszeni elektroniczny notes i poda� mi go 
- Mia�em pewien problem z moim wcze�niejszym pracownikiem. Transportowa� on dla 
mnie niezwykle cenny �adunek...
- Chcia�em tylko powiedzie� �e g��wnie zajmuj� si� transportem a nie 
problemami z pracownikami - wtr�ci�em.
- Wiem. Sami rozwi�zali�my ten problem - wskaza� notes - Pa�skim zadaniem 
b�dzie odnalezienie �adunku, kt�ry przewozi�. Z�apali�my go tu - znowu wskaza�, 
tym razem punkt na mapie kt�ra wy�wietli�a si� w notesie - Niestety nie mia� ju� 
towaru, kt�ry przewozi�.
Nie musia�em si� d�ugo zastanawia�, aby poj�� co musia�o si� sta� owemu 
pracownikowi. Zapewne ju� nigdy nic nie ukradnie. To nie zmienia�o faktu �e 
odnalezienie zaginionego �adunku - czymkolwiek by� - przy takiej ilo�ci danych 
graniczy�o z cudem.
- Wie pan �e pa�ski towar mo�e by� ju� po drugiej stronie galaktyki?
- Nie do ko�ca. �adunkiem jest laboratorium. Z pewnych �r�de� wiem �e w 
uk�adzie s�onecznym opr�cz mojego by�ego pracownika oraz pana nikt nie dysponuje 
holownikiem zdolnym poci�gn�� tak� konstrukcj� - ponownie m�czyzna u�miechn�� 
si� szeroko - Jestem po prostu pewien �e m�j �adunek jest w tym sektorze.
Wiedzia�em ju� �e mia�em do czynienia ze spryciarzem. Zatrudni� mnie nie z 
powodu moich umiej�tno�ci, ale dla tego �e mia�em odpowiedni statek. Gdybym si� 
nie zgodzi�, by�a by szansa �e wynaj�li by mnie jego konkurenci i ju� nigdy nie 
zobaczy� by owego laboratorium. O ile w og�le to by� to o czym m�wi�. Wiedzia�em 
jedno mog�em rzuci� jak�� niez�� sumk�.
- Dam panu odpowied� w przeci�gu doby - westchn��em - Musz� to przemy�le�.
Sk�ama�em. By�em pewien �e wezm� t� robot�, jednak chcia�em troch� 
przeczeka� gangstera. By�em pewien �e jutro zgodzi si� na ka�d� cen�, jak� mu 
krzykn�.
- Bardzo dobrze. Prosz� si� nie �pieszy�...
M�czyzna kiwn�� g�ow� na znak zgody i ruszy� w kierunku swojego samochodu. 
Za nim wsiedli wszyscy ochroniarze i czarny pojazd wyjecha� z magazynu. Sta�em 
jeszcze chwil� i ruszy�em do barmana odebra� bro� i napi� si�.
Picie by�o jeszcze jedn� rzecz� w kt�rej by�em dobry. Tak bywa je�eli co� 
robi si� od zawsze. Po wypiciu kilku drink�w ruszy�em w stron� hotelu. By�a ju� 
p�na noc, jednak ruch uliczny nie zmala� nawet na moment. Ca�y czas nie 
przestawa�em my�le� o sprawie. Jedn� z tajemnic tego �e jeszcze �y�em by�a 
umiej�tno�� dobierania zada�. Zawsze patrzy�em najpierw na poziom 
zainteresowania ludzi ow� spraw� a dopiero potem na pieni�dze. Ka�dy kto d�u�ej 
popracowa� w tym interesie wiedzia� �e rozg�os by� najgorszym wrogiem. 
Wiedzia�em o tym i ja. Z niewiadomych przyczyn ta sprawa wydawa�a mi si� 
niezwykle �atwa. Do hotelu dotar�em kilka godzin przed �witem. Po drodze 
zahaczy�em o kilka Pub�w i sklep monopolowy. M�j pok�j znajdowa� si� na ostatnim 
pi�trze. By�y to apartamenty luksusowe. Puszyste dywany, mi�kkie kanapy i wodne 
��ka by�y tu na standartowym wyposa�eniu. Z ledwo�ci� doszed�em do sypialni. 
Nie mia�em si�y nawet zdj�� marynarki. Upad�em jak d�ugi w at�asow� po�ciel. Sam 
nie wiem kiedy zasn��em.
Najgorsze w piciu by�o przestanie pi�. Chwil� trwa�o zanim skojarzy�em gdzie 
jestem i jak si� tu znalaz�em. Czu�em jedynie potworne pragnienie i przera�liwy 
b�l g�owy. Z wysi�kiem podnios�em si� i ruszy�em do �azienki. Zimny prysznic 
otrze�wi� mnie na tyle �e ruszy�em do kuchni przygotowa� kaw�. Czarny nap�j w 
po��czeniu z proszkami na b�l g�owy przyni�s� nies�ychan� ulg�. W takich 
chwilach powinno si� powiedzie� co� w rodzaju: "Ju� nie b�d� pi�". Zawsze 
�mieszyli mnie ludzie, kt�rzy zarzekali si� �e ju� nie b�d� a nast�pnego dnia 
le�eli gdzie� pijani do nieprzytomno�ci. Dlatego wola�em nic nie obiecywa�. 
Wiedzia...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin