9999.txt

(187 KB) Pobierz
Joseph Ratzinger
MOJE �YCIE
�WI�TY PAWE�

Tytu� orygina�u:
Aus meinem Leben. Erinnerungen 1927-1977
Opracowanie wersji polskiej:
ks. Witold Wi�niowski SSP
Zdj�cie na ok�adce:
pierwsze pozdrowienie papie�a Benedykta XVI z balkonu Bazyliki �wi�tego Piotra,
19 kwietnia 2005; fot. Alessia Giuliani, (c) Catholic Press Photo.
Wydanie drugie, 2005
ISBN 83-7424-049-0
(c) Edizioni San Paolo s.r.l. 1997
(c) Edycja �wi�tego Paw�a, 1998
ul. �w. Paw�a 13/15, 42-221 Cz�stochowa
tel. (034) 362.06.89 � fax (034) 362.09.89
www.edycja.pl � e-mail: edycja@edycja.pl
Druk i oprawa: ZPW POZKAL - Inowroc�aw

Dzieci�stwo mi�dzy Inn i Salzach
Wcale nie jest �atwo stwierdzi�, gdzie w�a�ciwie
jest dom mojego dzieci�stwa. M�j ojciec by� �andarmem i kilkakrotnie zmienia� miejsce zamieszkania, byli�my wi�c w nieustannej w�dr�wce a� do
1937 roku. Wtedy to ojciec poszed� na emerytur�
i mogli�my wprowadzi� si� do domu w Hufschlag
ko�o Traunstein, kt�ry sta� si� naszym prawdziwym
domem rodzinnym. Jednak ca�e to �wczesne w�drowanie mia�o sw�j pewien okre�lony zasi�g; dotyczy�o okolic mi�dzy Inn i Salzach, kt�rych krajobraz
i historia ukszta�towa�y moj� m�odo��. Jest to region
o starej kulturze celtyckiej, kt�ry sta� si� potem cz�ci� rzymskiej prowincji Recja i pozosta� dumny ze
swych podw�jnych korzeni kulturowych. Odkrycia
archeologiczne si�gaj�ce epoki Celt�w wskazuj� na
bogat� przesz�o�� i ��cz� nas ze �wiatem Galii i Brytanii. Fragmenty niekt�rych rzymskich ulic istniej�
do dnia dzisiejszego, a wiele miejscowo�ci szczyci si�
�wiadcz�cymi o ich bogatej historii �aci�skimi nazwami. Wraz z rzymskimi �o�nierzami chrze�cija�stwo
przenikn�o tu ju� z pewno�ci� w czasach przedkonstanty�skich. Nast�pnie rozproszy�o si� w burzliwym okresie w�dr�wki lud�w, ale mimo tych trudnych czas�w ocala�y strumienie wiary, do kt�rych
nadal mogli nawi�zywa� misjonarze przybyli z Galii,
Irlandii i Anglii. Niekt�rzy mogli nawet stwierdzi�
wp�ywy bizantyjskie. Salzburg - rzymskie Iuvavium -
sta� si� chrze�cija�sk� metropoli�, kt�ra w spos�b
znacz�cy kszta�towa�a histori� kultury tego kraju do
okresu ery napoleo�skiej. Osobliwy i samowolny
biskup Virgil cieszy� si� tutaj wielkim powa�aniem.
Jeszcze wi�ksze uznanie mia� Rupert z Galii. Jego
cze�� przewy�sza�a kult oddawany za�o�ycielowi biskupstwa Freising - Korbinianowi, poniewa� bawarska cz�� tych ziem zosta�a w��czona do nowo powsta�ego arcybiskupstwa Monachium-Freising dopiero po zawierusze napoleo�skiej. Oczywi�cie,
opowiadaj�c o pocz�tkach chrze�cija�stwa w tym
regionie nie mo�na zapomnie� o Anglosasie Bonifacym, kt�ry na terytorium ca�ej Bawarii stworzy� pierwsze struktury organizacji ko�cielnej.
Urodzi�em si� w Wielk� Sobot�, 16 kwietnia 1927
roku w Marktl nad Inn. To, i� dzie� moich urodzin
by� ostatnim dniem Wielkiego Tygodnia i wigili� Wielkanocy, by�o w rodzinie ci�gle podkre�lane. Wi�za�o
si� to z tym, i� nast�pnego dnia zosta�em ochrzczony
wod�, kt�ra by�a dopiero co po�wi�cona podczas
(celebrowanego w tamtych czasach rankiem) rytu
"Wielkiej Nocy". By�em pierwszym chrze�niakiem
z nowej wody i to zosta�o ocenione jako znacz�ce
wydarzenie. W ten spos�b moje �ycie od pocz�tku
by�o zag��bione w tajemnic� �wi�t Wielkanocnych,
co wype�nia�o mnie ci�gle wdzi�czno�ci�, bo mog�o
by� tylko znakiem b�ogos�awie�stwa. Oczywi�cie nie

by�a to Niedziela Wielkanocna, lecz Wielka Sobota.
Czym d�u�ej si� nad tym zastanawiam, tym cz�ciej
wydaje mi si�, i� zgodne jest to z istot� naszego
ludzkiego �ycia, kt�re - jeszcze nie w pe�ni ukszta�towane, ale ju� pe�ne ufno�ci - czeka na �wi�to Wielkiej Nocy.
Poniewa� ju� w 1929 roku, w dwa lata po moich
narodzinach, opu�cili�my Marktl, nie pozosta�o z tego okresu w mojej pami�ci w�a�ciwie �adne wspomnienie, z wyj�tkiem opowiada� moich rodzic�w i rodze�stwa. M�wili mi oni o g��bokim �niegu i przenikliwym zimnie, kt�re tak bardzo dawa�o si� we
znaki w dniu moich narodzin, �e starsze rodze�stwo,
aby unikn�� niebezpiecze�stwa przezi�bienia si�,
nie mog�o, ku ich ogromnemu smutkowi, przyj�� na
moje chrzciny. Lata, kt�re nasza rodzina sp�dzi�a
w Marktl, nie nale�a�y do �atwych. Panowa�o bezrobocie, kontrybucje wojenne obci��a�y niemieck�
gospodark�, antagonizmy mi�dzy partiami sk��ci�y
ze sob� ludzi, moj� rodzin� dotkn�y choroby. Jednak by�o r�wnie� wiele pi�knych wspomnie� dotycz�cych przyja�ni, wzajemnej pomocy, wsp�lnych
�wi�t w rodzinie i �ycia w Ko�ciele. Trzeba tu zaznaczy�, �e Marktl le�y zupe�nie blisko Alt�tting, od wiek�w czczonego sanktuarium maryjnego z epoki Karoling�w, kt�re od czas�w p�nego �redniowiecza
jest wa�nym miejscem pielgrzymkowym dla Bawarii
i zachodniej Austrii. Alt�tting zyska� w�a�nie w tamtych czasach nowy splendor. Tamtejszy od�wierny,
brat Konrad von Parzham, zosta� beatyfikowany,
a potem kanonizowany. W tym pokornym i z gruntu

dobrodusznym cz�owieku odnale�li�my uosobienie
tego, co najlepsze w naszej spo�eczno�ci, prowadzo-
nej przez wiar� do realizacji najpi�kniejszych cel�w.
P�niej cz�sto zastanawia�em si� nad tym dziwnym
zrz�dzeniem losu, i� Ko�ci� w wieku post�pu i zawierzenia nauce sam najcz�ciej reprezentowany by�
przez zupe�nie prostych ludzi, jak Bernadetta z Lourdes lub brat Konrad, kt�rzy nie wydawali si� by�
uleg�ymi wobec tendencji tego okresu. Czy znaczy
to, �e Ko�ci� straci� swoj� decyduj�c� si�� w kszta�towaniu kultury i znalaz� si� poza w�a�ciwym biegiem
historii? Lub mo�e jest to znak, �e jasne rozumienie
tego co istotne, r�wnie� dzisiaj, powierzone jest tym
"ma�ym", obdarzonym spojrzeniem, kt�rego cz�sto
brakuje "m�drym i inteligentnym" (por. Mt 11, 25)?
My�l�, �e w�a�nie ci "mali" �wi�ci s� wielkim znakiem
naszych czas�w, a przekonanie to umacnia si� we
mnie i porusza mnie tym g��biej, im bli�ej stykam si�
z wielkimi wydarzeniami wsp�czesno�ci.
Wr��my jednak do mojego dzieci�stwa. Drugim
etapem mojej w�dr�wki by� Tittmoning, ma�e miasto
nad rzek� Salzach. Most nad t� rzek� ��czy Niemcy
z Austri�, a sama architektura miasteczka m�wi o silnym wp�ywie austriackiego Salzburga. Tittmoning
pozosta� krajem marze� mojego dzieci�stwa. Tam
znajduje si� du�y, majestatyczny plac miejski z wytworn� studni�, ograniczony bramami Laufen i Burghausen. Otaczaj� go stare domy mieszcza�skie - doprawdy jest to plac, kt�rego nie powstydzi�yby si�
du�e miasta. Szczeg�lnie pozosta�y w moich wspomnieniach, jak jaka� cudowna obietnica, o�wietlone

bo�onarodzeniowe wystawy sklepowe. W Tittmoning Bartolomeusz Holzhauser spisa� w okresie wojny trzydziestoletniej swoj� apokaliptyczn� histori�.
Jemu jednak przede wszystkim nale�y przypisa� zas�ug�, i� podchwyci� i odnowi� si�gaj�c� do Euzebiusza z Vercelli i �wi�tego Augustyna ide� wsp�lnego
�ycia ksi�y �wieckich. Po za�o�onej przez niego,
w ma�ym mie�cie nad rzek� Salzach, Kapitule, pozosta�y jeszcze tytu�y; proboszcz nazywa� si� dziekanem,
wikarzy - kanonikami. Przenaj�wi�tszy Sakrament,
tak jak to by�o w ko�cio�ach kanonik�w, przechowywany by� w osobnej kaplicy, a nie w tabernakulum
na o�tarzu g��wnym. Mieli�my wi�c wra�enie, �e nasze miasteczko ma w sobie pod ka�dym wzgl�dem
co� wyj�tkowego. Upatrywano to r�wnie� w tym, �e
plebania jak ma�y zamek tronowa�a na wzg�rzu wysoko ponad miastem. Najmocniej jednak kochali�my
pi�kny, stary barokowy ko�ci� klasztorny, kt�ry niegdy� nale�a� do augustian�w, a p�niej by� dogl�dany
troskliwie przez siostry Zakonu Panien Angielskich.
W starych budynkach klasztornych mie�ci�a si� szko�a
dla dziewcz�t i przedszkole, zwane wcze�niej "ochronk�". Szczeg�lnie utkwi� w mojej pami�ci "Gr�b Pa�ski"
z wieloma kwiatami i kolorowymi �wiat�ami, kt�ry budowany by� mi�dzy Wielkim Pi�tkiem a �wi�tami Wielkanocnymi. Pozwala� on przybli�y� si� do tajemnicy
�mierci i zmartwychwstania, odczu� j� wszystkimi
zmys�ami wewn�trznymi i zewn�trznymi, zanim jeszcze pojawi�y si� pr�by zrozumienia intelektualnego.
Jednak nie zosta�y tutaj wymienione wszystkie
godne uwagi rzeczy, kt�re czyni�y nasze miasto wyj�tkowym i pozwala�y nam by� z niego dumnymi.
Wchodz�c na wzg�rze, mo�na doj�� do pi�knej
barokowej kaplicy, kt�ra otoczona jest wok� lasami.
Obok szumi� czyste wody potoku Ponlach. Cz�sto
my, tr�jka dzieci, pielgrzymowali�my z nasz� mam�
na to wzg�rze i cieszyli�my si� tym miejscem. Nie
mo�na oczywi�cie zapomnie� o pot�nym zamku,
kt�ry wznosi si� nad miastem i opowiada o jego minionej �wietno�ci. �andarmeria, a tym samym nasz
dom, mie�ci�y si� w najpi�kniejszym budynku usytuowanym na placu miejskim, kt�ry kiedy� nale�a�
do kapitu�y kanonik�w. Oczywi�cie pi�kno fasad nie
gwarantowa�o wygodnego mieszkania. Bruk pod��g
by� kruchy, schody wysokie, pokoje pe�ne niefunkcjonalnych zakamark�w, kuchnia i salon ciasne; do
tego mieli�my jeszcze sypialni� w dawnej sali kapitu�y klasztornej, co r�wnie� nie by�o komfortowe. Dla
nas, dzieci, wszystko to wydawa�o si� raczej tajemnicze i ciekawe, dla mamy jednak, na kt�r� spada� ca�y
trud pracy w domu, by�o to do�� du�ym obci��eniem. Tym bardziej by�a szcz�liwa, gdy mog�a z nami troch� pow�drowa�. Chodzili�my ch�tnie do s�siaduj�cej z nami Austrii. By�o to wyj�tkowe uczucie:
robi�c par� krok�w, byli�my "za granic�", gdzie jeszcze m�wi si� tym samym j�zykiem, a nawet z niewielkimi r�nicami tym samym dialektem jak u nas. Jesieni� na polach szukali�my dzikiej sa�aty, a na b�oniach
Salzach zawsze co� znajdywali�my do naszego ��obka, kt�remu po�wi�cali�my wiele uwagi. Do najpi�kniejszych moich wspomnie� nale�� bo�onarodzeniowe wizyty u pewnej starszej damy, u kt�rej ��obek
wype�nia� prawie ca�y pok�j i na kt�rego wspania�o�� nigdy wystarczaj�co nie mogli�my si� napatrze�.
Przypominam sobie te� strych, na kt�rym przyjaciel
przedstawia� dla nas sw�j teatr kukie�kowy. Te spektakle uskrzydla�y nasz� fantazj�.
Ale czuli�my r�wnie�, �e nasz pogodny, dziecinny
�wiat nie by� umiejscowiony w raju. Za pi�knymi
fasadami ukrywa�a si� dotkliwa bieda. Kryzys gospodarczy dotkn�� to zapomniane przez cywilizacj�
graniczne miasto. Klimat ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin