Przygody Gotreka i Felixa 04 - Zabójca smoków.pdf

(929 KB) Pobierz
215403423 UNPDF
William King
Zabójca Smoków
Przygody Gotreka i Felixa tom IV
Tłumaczył Grzegorz Bonikowski
215403423.002.png
„Gdy odlatywaliśmy z zaginionej cytadeli Karag Dum, cieszyłem się na
myśl o powtórnym zobaczeniu Ulriki i oczekiwałem odpoczynku po
naszych przygodach. Nie miałem pojęcia, że nasza tułaczka dopiero się
rozpoczyna. Nie wiedziałem, że wkrótce spotkamy wrogów zarówno
starych, jak i nowych, włącznie z najpotężniejszym potworem, jakiego
miałem do tej pory nieszczęście spotkać”
Fragment z Moich Podróży z Gotrekiem,
Tom III, spisanych przez Herr Felixa Jaegera
(Wydawnictwo Altdorf, rok 2505)
215403423.003.png
NOC SKAVENA
„Wkrótce – pomyślał Szary Prorok Thanquol, – moi wojownicy
zaatakują”.
Thanquol zatarł łapy z radości. Wkrótce całe jego knowanie i
przekupstwo zacznie się opłacać. Wkrótce zemści się na krasnoludzie
Gotreku Gurnissonie i jego przerażającym ludzkim pomagierze, Felixie
Jaegerze. Wkrótce pożałują na zawsze, że wtrącili się w intrygi tak
potężnego czarnoksiężnika. Wkrótce pośle ich krzyczących i błagających
o litość ku tak słusznie należnej śmierci. Wkrótce...
Wokół siebie słyszał oddziały zajmujące pozycje. W mroku poruszały
się kolejne szeregi straszliwych wojowników skavenów, samej śmietanki
żołdactwa szczuroludzi. Ich różowe ślepia migotały w ciemności, długie
ogony uderzały w powściąganej żądzy mordu, a kły lśniły od śliny. Tuż za
nim, jego potworny ochroniarz, trzeci wielki szczuro-ogr noszący imię
Kościorwija mruknął tłumiąc łaknienie krwi.
Szczuro-ogr przekraczał rozmiarami człowieka. Był ponad dwukrotnie
wyższy i dziesięć razy cięższy. Jego łeb wyglądał jak przerażające
połączenie głów szczura i wilka. Czerwone ślepia płonęły szaleńczą
nienawiścią. Potężne pazury wysuwały się z grubych paluchów. Długi,
przypominający robaka ogon chlastał wściekle powietrze. Ten nowy
szczuro-ogr, wymiana za stwora zabitego przez Felixa Jaegera podczas
bitwy pod Samotną Wieżą, kosztował Thanquola małą fortunę w tokenach
spaczenia. Było to jedno z wyrzeczeń, jakie poniósł Thanquol podczas
swojej ostatniej wizyty w wielkiej jamie Klanu Moulder, Piekielnej
Otchłani. Został zmuszony do wydania ponad połowy osobistego majątku i
musiał zgodzić się na rezygnację z części łupów w zbliżającym się
zwycięstwie, na rzecz przeklętych władców Klanu. Wszystko to w zamian
za ich wsparcie podczas tego nowego przedsięwzięcia. Thanquol uważał
jednak, że nie należało tym się przejmować. Zdobycze nieuniknionego
zwycięstwa w zupełności wynagrodzą mu jego wydatki. Tego był
całkowicie pewien.
Myślał o siłach, które zostały pchnięte do tego odległego miejsca,
zgodnie z jego błyskotliwym planem. Byli tu nie tylko sztormvermini i
wojownicy klanowi w barwach Klanu Moulder. Były także szczuro-ogry i
stada dzikich szczurów popędzanych przez poganiaczy. Jego armia liczyła
niemal tysiąc istnień.
Dzięki takiej sile Thanquol był pewien zwycięstwa – szczególnie, że
215403423.004.png
jego przeciwnikami byli zwykli ludzie. W jaki sposób mogli
przeciwstawić się prawdziwym powiernikom ziemi, potomstwu samego
Rogatego Szczura? Odpowiedź była prosta. Nie ma takiego sposobu. Ogon
Thanquola zesztywniał z dumy, gdy on kontemplował skalę zwycięstwa,
które wkrótce będzie należeć do niego.
Thanquol węszył powietrze długim szczurzym nosem. Jego wąsy
drgały niespokojnie. Może sprawiała to bliskość Pustkowi Chaosu, które
wyczuwał oraz obecność wielkiej żyły spaczenia, samej esencji magicznej
mocy. Jeszcze raz zdumiał się nad głupotą edyktu Rady Trzynastu, który
zabraniał armiom skavenów wkraczania na te nawiedzone przez demony
ziemie. Z pewnością strata kilku skaveńskich niewolników zostałaby
wynagrodzona wielkim skarbem, w postaci zdobytego spaczenia. To
prawda, że w przeszłości Pustkowia pochłonęły całe armie szczuroludzi,
ale z pewnością nie usprawiedliwiało to powściągliwości Rady. Thanquol
był pewien, że pod jego dowództwem, a przynajmniej dzięki wskazówkom
wydawanym z daleka w istocie bowiem, nie widział sensu w ryzykowaniu
stratą skavena o jego potężnym intelekcie – grupa wojowników
wykonałaby misję.
Istniały także inne możliwości. Gdyby posiadał statek powietrzny,
który te przeklęte krasnoludy zbudowały dla Gurnissona i Jaegera, a
którego do tej pory nie udało się przechwycić jego głupawemu
pomocnikowi Lurkowi Snitchtongue'owi, mógłby go użyć w celu
pozyskania spaczenia na Pustkowiach. Sfrustrowany uderzył swym
ogonem w chwili, gdy pomyślał o karygodnej niekompetencji Lurka, a
potem zacisnął chciwie łapy na myśl o powietrznym pojeździe. Nie
znajdował końca zastosowań dla pojazdu, które wykorzysta, kiedy go
zdobędzie.
Dzięki niemu możliwe stanie się szybkie przetransportowanie Szarego
Proroka i jego ochroniarzy w dowolne miejsce Starego Świata. Dostarczy
oddziały na tyły wroga. Na podstawie tego prototypu zostanie zbudowana
powietrzna flota. Za pomocą takiej armady Thanquol i – jak lojalnie
pośpieszył dodać w myślach – za jego pośrednictwem także Rada, podbije
świat.
Oczywiście, najpierw musiał położyć łapy na statku powietrznym, co
sprowadziło jego uwagę na sprawy bieżące. Spoglądając przez lunetę
zauważy ufortyfikowany dworek zamieszkany przez kislevskich
sojuszników krasnoluda. To były typowe umocnione domostwa budowane
przez ludzkie klany w tej okolicy. Otaczały je wysokie palisady i rów, a
sam dwór był solidną budowlą z kamienia i belek. Okna były wąskie,
215403423.005.png
zwykle stanowiły tylko szczeliny dla łuczników. Drzwi i wrota były
masywne i mocne. Zbudowano je, by odpierały ataki potwornych
stworzeń, tak powszechnych w tych stronach leżących w pobliżu Pustkowi
Chaosu. Wewnątrz znajdowały się stajnie, bowiem ludzie bardzo ukochali
swoje konie. Thanquol nigdy nie mógł tego zrozumieć. Uważał, że te
bestie nadawały się tylko do jedzenia.
Dwór był typowy pod każdym względem, za wyjątkiem jednego
szczegółu. Thanquol zauważył to z radością. Na zewnątrz głównego
budynku znajdowała się masywna drewniana wieża zakończona metalową
platformą. Nie licząc materiału, z którego została zbudowana nie różniła
się niczym od wieży dokującej, jaką Thanquol widział pod Samotną
Wieżą. Było to zanim statek powietrzny odleciał unikając wpadnięcia w
jego łapy. Bez wątpienia to było miejsce, gdzie statek zatrzymał się w
drodze na północ ku Pustkowiom. Najwyraźniej w celu uzupełnienia
paliwa lub zapasów. Bystry umysł Thanquola zrozumiał, że istniało
ograniczenie zasięgu pojazdu. Warto było to wiedzieć. Ale dlaczego
właśnie tutaj ? Dlaczego tak blisko Pustkowi Chaosu?
Thanquol przez chwilę rozmyślał, co to może znaczyć. Dlaczego
krasnoludy, w szczególności ten przeklęty Zabójca Trolli Gotrek
Gurnisson, postanowiły wysłać tak cenne urządzenie na Pustkowia. Gdyby
tylko udało się tego dowiedzieć temu głupkowi, Lurkowi. Gdyby tylko
raportował zgodnie z otrzymanym poleceniem. Thanquol nie był w
najmniejszym stopniu zaskoczony, że tak się nie działo. Jego
przekleństwem było kierowanie bufonami, którzy żyli tylko po to, by psuć
jego genialne plany. Thanquol często podejrzewał, że ci pachołkowie
zostali mu podrzuceni na skutek machinacji jego podstępnych wrogów w
Skavenblight. Zawiłości polityki skavenów bywały nieskończone i
powikłane, a lider o geniuszu Thanquola miał wielu zazdrosnych rywali,
przepełnionych zawiścią.
Niewątpliwie, kiedy tylko Gurnisson znajdzie się w mocy Thanquola,
uda się go zmusić do odkrycia przyczyn tej misji. Stanie się to na skutek
różnych przemyślnych metod perswazji znanych Szaremu Prorokowi. A
jeśli to się nie uda, wówczas zmusi do mówienia pomagiera Gurnissona,
tego przeklętego człowieka, Felixa Jaegera. W zasadzie Thanquol uważał,
że właśnie z nim pójdzie łatwiej. Nie to, żeby bal się konfrontacji z tym
przerażającym jednookim krasnoludem, nic z tych rzeczy. Thanquol
wiedział, że w każdych okolicznościach jest odważny i waleczny i taki
bezmyślny, gwałtowny brutal, jak Gotrek Gurnisson nie może go
zastraszyć w żaden sposób. Udowodnił to podczas licznych spotkań z
215403423.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin