01 - Korona czy miłość.docx

(162 KB) Pobierz

Korona czy miłość

Najbogatszy ród królewski na świecie łączy pokrewieństwo krwi oraz pasja, a dzieli intryga i namiętności.  Na bajkowej wyspie o egzotycznej nazwie Niroli, zagubionej pośród lazurowych wód Morza Śródziemnego, od wieków panuje monarchia. Korona Niroli zdobi czoła jej dumnych władców od zarania dziejów.  Teraz jednak, gdy dwaj synowie króla Giorgia zginęli w tragicznych okolicznościach oraz w obliczu pogarszającego się stanu jego zdrowia, ciągłość dynastii została zagrożona.

Czas płynie. Należy znaleźć następcę, zanim król będzie zmuszony abdykować. Królewski dekret wzywa rozsypanych po świecie członków rodu Fierezzów do zmierzenia się z przeznaczeniem. Lecz pretendenci do tronu muszą przestrzegać „Zasad postępowania członków dynastii Niroli”.

Rywalizacja o prestiż i władzę między potomkami tego starego rodu obnaża łiczne tajemnice i intrygi.  Korona przypadnie tylko wiarygodnemu Fierezzy - człowiekowi oddanemu krajowi, jego mieszkańcom...  oraz miłości jego życia!

Zasady postępowania

członków dynastii Niroli

Zasada 1. Monarcha jest obowiązany do przestrzegania zasad moralnych. Jakikolwiek czyn narażający na szwank dobre imię Rodziny Królewskiej odbiera kandydatowi prawo do sukcesji.  Zasada 2. Członkom rodziny królewskiej zabrania się wstępować w związki małżeńskie bez zgody aktualnie panującego monarchy. Wstąpienie w taki związek jest równoznaczne z utratą wszystkich tytułów oraz przywilejów.

Zasada 3. Nie zezwala się na małżeństwo, które mogłoby być niekorzystne dla interesów Niroli.  Zasada 4. Władcy Niroli zabrania się zawierania związku małżeńskiego z osobą rozwiedzioną.  Zasada 5. Zakazuje się małżeństw między spokrewnionymi członkami rodziny królewskiej.

Zasada 6. Monarcha sprawuje pieczę nad kształceniem wszystkich członków rodziny królewskiej, nawet wtedy, gdy obowiązek opieki nad potomstwem spoczywa na jego rodzicach.

Zasada 7. Członkom rodziny królewskiej zabrania się zaciągania bez wiedzy oraz aprobaty monarchy długów w wysokości przewyższającej możliwość ich spłaty.

Zasada 8. Żadnemu z członków rodziny królewskiej nie wolno przyjmować spadków ani innych darowizn bez wiedzy oraz aprobaty monarchy.  Zasada 9. Każdy władca Niroli jest obowiązany poświęcić całe swoje życie dla dobra królestwa.  Oznacza to, że nie wolno mu pracować zawodowo.  Zasada 10. Na członkach rodziny królewskiej spoczywa obowiązek zamieszkiwania na Niroli lub w państwie zaaprobowanym przez monarchę, przy czym on sam musi mieszkać na Niroli.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Marco otworzył oczy i spojrzał na budzik: trzecia rano. Przyśniła mu się Niroli i dziadek, władca wyspy. Czuł, jak wali mu serce napędzane adrenaliną na wspomnienie jednej z burzliwych potyczek słownych, którą lata temu toczył z dziadkiem.  Po którymś z takich ostrych starć postanowił udowodnić sobie oraz dziadkowi, że jest zdolny osiągnąć sukces poza królestwem Niroli, nie korzystając z patronatu władcy ani wpływów. Miał wówczas zaledwie dwadzieścia dwa lata, teraz ma już trzydzieści sześć. Coś, co można nazwać rozejmem, zawarli wiele lat temu, mimo że starszy pan absolutnie nie potrafił zrozumieć decyzji wnuka, który uparł się samodzielnie znaleźć swoje miejsce w życiu.

Marco poprzysiągł sobie, że odniesie sukces własną ciężką pracą, a nie dzięki temu, że jest wnukiem króla Niroli. Jako całkiem zwyczajny Marco Fierezza, młody, przedsiębiorczy Europejczyk, wykorzystał swoje uzdolnienia, by stać się jednym z najwyżej cenionych finansistów w londyńskim City oraz miliarderem.

Od paru lat odczuwał złośliwą satysfakcję, po10 nieważ dziadek zaczął się do niego zwracać po radę w kwestiach dotyczących swojego własnego majątku, jednocześnie utrzymując, że bliskie więzy krwi zwalniają go z wypłacania Marcowi jakiegokolwiek honorarium. W rzeczywistości bowiem dziadek był starym szczwanym lisem, który nie miał nic przeciwko stosowaniu przeróżnych pokrętnych chwytów, by zmusić innych do wykonywania jego poleceń, przy czym nieraz twierdził, że robi to wyłącznie dla dobra kraju, nie dla siebie.  Niroli.

Za oknem londyńskiego apartamentu Marca przy Eaton Square zacinał deszcz ze śniegiem.  Dość niespodziewanie dla samego siebie Marco nagle zatęsknił za Niroli. Przyjemnie byłoby znaleźć się teraz na tej pięknej śródziemnomorskiej wyspie, którą od pokoleń rządzą członkowie jego rodziny. Niroli to skąpany w promieniach słońca zielonozłoty klejnot pośród akwamarynowego morza, zwieńczony wulkanicznymi szczytami.  Te zdradliwe odmęty pochłonęły jego rodziców.

Uczyniły go sierotą, ale i następcą tronu.  Od dziecka wiedział, że kiedyś zostanie władcą Niroli, ale wydawało mu się to tak odległe w czasie, że nie zaprzątał sobie tym głowy, ciesząc się teraźniejszością, na którą sam zapracował i którą sam dysponował. Rzeczywistość jednak przypomniała mu, że to, co traktował jak bardzo odległe zobowiązanie, teraz miało stać się jego dniem powszednim.

11

Czy to stąd ten sen? Zastanawiał się, jak ułożą się jego stosunki z królem Giorgiem, jeśli podda się jego woli i posłusznie wróci na wyspę, aby zasiąść na tronie Niroli. Czy przerodzą się one w nieustającą walkę młodego indywidualisty ze starzejącym się, doświadczonym przywódcą wielkiej rodziny? Znał i rozumiał dziadka doskonale: król twierdzi wprawdzie, że jest gotowy abdykować, ale na pewno będzie bacznie pilnował każdego kroku nowego władcy. Mimo to Marco czuł, że bardzo go pociąga wyzwanie, jakim jest rządzenie Niroli oraz przekształcanie kraju zgodnie ze swoją wizją, co nieuchronnie będzie się wiązało z likwidacją skostniałych oraz autorytarnych struktur narzuconych przez dziadka w trakcie jego wieloletniego panowania.

Nie miał najmniejszych wątpliwości, że gdy obejmie tron, wprowadzi na Niroli istotne zmiany, które sprawią, że jego poddani wkroczą w dwudziesty pierwszy wiek. Ale zawsze wyobrażał sobie, że przejmie władzę dopiero od ojca, człowieka subtelnego i łagodnego, a nie po despotycznym dziadku.

W odróżnieniu od ojca intelektualisty, do którego stary król Giorgio żywił jedynie pogardę, Marco nie pozwalał mu sobą pomiatać, nawet gdy był dzieckiem. Wspólną cechą dziadka i wnuka była brutalnie arogancka wiara w siebie, która lata wcześniej doprowadziła do poważnego konfliktu. Teraz, jako człowiek dojrzały i wpływowy, Marco 12 nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek mógł kwestionować jego prawo do samodzielnego rządzenia krajem. Wiedział przy tym, że objęcie tronu Niroli będzie od niego wymagało zmian w stylu życia, że obowiązują go pewne zasady, którym będzie musiał się podporządkować, choćby w formie tylko deklaratywnej.

Jedna z tych reguł zabrania królowi Niroli ożenku z rozwódką. Wcale mu się do tego nie spieszyło, ale zdawał sobie sprawę, że przyjdzie nieuchronnie.  taki czas, kiedy będzie zmuszony zawrzeć stosowny dynastyczny związek z wcześniej zaaprobowaną przez dziadka księżniczką krwi o nieposzlakowanej opinii. Czuł instynktownie, że poddani ani paparazzi nie przyjęliby dobrze faktu, gdyby zaczął publicznie pokazywać się w towarzystwie kochanki zamiast ślubnej małżonki.

Popatrzył na Emily, która smacznie spała obok, nieświadoma rychłego końca ich romansu. Miał wielką ochotę dotknąć jej pięknych jasnych włosów rozrzuconych na poduszce, wiedząc przy tym, że ją obudzi oraz że obudzi się również jego ciało, domagając się spełnienia. Zdumiewało go, że ta kobieta ciągle go podnieca, że jeszcze się nią nie znudził, mimo że jest z nią już tak długo, o wiele dłużej niż z którąkolwiek jej poprzedniczką. Lecz potrzeby seksualne Marca Fierezzy nijak się mają do wyzwania, jakim jest tron Niroli, pomyślał z wrodzoną sobie arogancją.

Król Niroli.

13

Emily nie ma pojęcia o jego związkach z Niroli, o jego przeszłości, ani tym bardziej przyszłości.  Skąd miałaby o tym wiedzieć? Po co miałby ją w to wtajemniczać, skoro wiele lat wcześniej postanowił żyć incognito? Opuścił Niroli, ponieważ przysiągł sobie, że udowodni dziadkowi, iż stanie na własnych nogach i odniesie liczący się sukces bez powoływania się na arystokratyczne korzenie.  Wkrótce odkrył, że anonimowość ma pewne niepodważalne zalety. Na przykład, jako drugi w kolejce do tronu nauczył się rozpoznawać pewien zachłanny gatunek kobiet. Gdy był nastolatkiem, dziadek ostrzegał go, że będzie musiał pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie miał pewności, czy kobieta w jego łóżku znalazła się tam z jego powodu, czy z powodu jego pochodzenia.  Żyjąc w Londynie jako Marco Fierezza, odczuł, że jego majątek oraz fakt, że jest przystojny, działa na kobiety niczym magnes, ale nie roznieca takiej walki o zdobycz, jaka by rozgorzała wokół niego, gdyby obnosił się z tytułem książęcym. Nie miał nic przeciwko obsypywaniu kosztownościami swoich kolejnych przyjaciółek.

Ściągnął brwi. Irytowało go, że Emily konsekwentnie, a w jego opinii nieroztropnie, odmawia przyjmowania biżuterii, którą on od czasu do czasu stara się jej podarować. Pewnego razu, gdy po miesiącu znajomości wręczył jej bransoletkę wysadzaną brylantami, zapytała prosto z mostu:

- Za co?

14

Rzucił jej wtedy od niechcenia, żeby potraktowała to jak swoistą premię.

Ona tymczasem zbladła, gdy patrzyła na bransoletkę w wytwornym pudełku. Był to unikalny wyrób, który Marco zamówił u jednego z jubilerów obsługujących rodziny królewskie na całym świecie.

- Nie musisz mnie przekupywać - powiedziała cicho. - Jestem z tobą, bo chcę być z tobą. Nie zależy mi na tym, co możesz mi kupić.  Nie potrafił wymazać tej sceny z pamięci. Na samo wspomnienie słów Emily czuł, jak wzbiera w nim gniew. Nie mógł wprost uwierzyć, że kobieta, która korzysta z jego ciała oraz pieniędzy, ma czelność sugerować, że on musi ją przekupić, by poszła z nim do łóżka.

- Źle mnie zrozumiałaś - powiedział aksamitnym głosem. - Wiem, dlaczego jesteś w moim łóżku i jak bardzo mnie pożądasz. Ta łapówka, jak to nazywasz, nie jest po to, żeby cię zatrzymać, ale po to, żebyś opuściła moje łóżko natychmiast i bezszelestnie, kiedy będę miał cię dosyć.  Nie odpowiedziała, ale wyraz jej twarzy zdradził mu jej uczucia. Nigdy do tego się nie przyznała, on jednak podejrzewał, że najbliższa w czasie podróż służbowa trwająca blisko tydzień została przez nią wymyślona jako forma odwetu.  Oraz po to, żeby za nią zatęsknił? Nie ma takiej kobiety, której bliskość byłaby dla niego ważniejsza niż jego niezłomne postanowienie, by nigdy 15 nie dać się ponieść emocjom, bo to uczyniłoby go słabym.

Dorastał, obserwując, jak uparty i bezwzględny dziadek wykorzystuje przywiązanie swojego rodzonego syna do rodziny, aby wywierać na niego presję, manipulować nim i bardzo często, nawet w obecności małego Marca, upokarzać go, wymuszając na nim posłuszeństwo. Marco nie miał żadnych złudzeń co do wartości męskiej dumy lub wyższości silnej woli nad delikatnością i chęcią przypodobania się innym. Mimo to ojca bardzo kochał. Jako dziecko nieraz wyrzucał dziadkowi, że źle traktuje swojego bezpośredniego następcę.  Już wtedy postanowił, że jemu to się nie przytrafi.  Nie dopuści, by ktokolwiek, nawet wszechpotężny król Niroli, dyktował mu, co ma robić i jak postępować.

Wyczuwał, że chociaż często wyprowadzał dziadka z równowagi swoją buntowniczą postawą, ten darzy go szacunkiem, pod którym jednak ukrywa się duża doza niechęci. Łączyło ich poczucie godności oraz nieustępliwość, ale pomimo wielu podobieństw, w odróżnieniu od króla Giorgia, Marco postawił sobie za cel modernizację wyspy. Uważał, że rządy dziadka są wręcz feudalne. Podobnie jak ojciec wierzył głęboko, że poddani powinni mieć prawo kierowania swoim życiem, że nie należy traktować ich jak dzieci, którym nie można zaufać, że podejmą słuszne decyzje.

Miał szeroko zakrojone plany, więc tym bardziej 16 nie mógł się doczekać chwili, kiedy porzuci rolę, którą stworzył dla siebie w Londynie, i przywdzieje szaty przeznaczone mu przez los. Peszyła go jednak trochę wizja frustracji seksualnej z powodu braku partnerki, ale wytłumaczył sobie, że jego ambicje dojrzałego mężczyzny nie ograniczają się do tego, by posiadać uległą kochankę, z którą i tak nie zaryzykowałby emocjonalnego czy formalnego związku.  Nie, nie będzie mu brakowało Emily. Jedyny powód, dla którego na razie nie myśli o rozstaniu z nią, wynika z obawy, że dziewczyna nie przyjmie wiadomości o zerwaniu tak spokojnie, jak by sobie tego życzył. Nie chce jej sprawiać przykrości.  Nie zdecydował jeszcze, co jej powie. Wyjedzie z Londynu, to jasne, ale podejrzewał, że lada moment dotrą do mediów informacje na temat sytuacji na Niroli, przede wszystkim dlatego, że państwem tym rządzi najbogatsza rodzina królewska na świecie.

Dla swojego własnego dobra Emily powinna zrozumieć, że to, co ich łączyło, nie może mieć żadnego wpływu na jego przyszłość na tronie Niroli.  Nadal nie pojmował, dlaczego Emily odmawia przyjmowania jego prezentów lub wsparcia finansowego dla jej jednoosobowej firmy dekoratorskiej.  Nie rozumiał tego, mimo że byli razem już blisko trzy lata, ale zastanawiał się, na co ta kobieta liczy. Co ma dla niej większą wartość niż pieniądze?  Jego drugą naturą była nieufność. Co więcej, obserwując poczynania dziadka oraz jego dwór, 17 nieraz miał okazję widzieć, jaki los spotkał tych, którzy pozwalali się wykorzystywać. Na przykład jego ojca.

Odsunął od siebie przykre myśli o rodzicach i ich śmierci. Nie akceptował tego smutku ani mieszanych uczuć: smutku z powodu ojca, wyrzutów sumienia, że widział, co dziadek robi z ojcem, ale temu nie zapobiegł, gniewu z powodu słabości ojca, gniewu skierowanego przeciwko dziadkowi o to, że wykorzystywał tę słabość, oraz przeciwko sobie o to, że bezczynnie się przyglądał temu, czego wcale nie chciał oglądać.

On i dziadek doszli ostatecznie do ugody - ojca już nie ma, a on stał się dojrzałym mężczyzną.  Teraz konflikty z przeszłości nawiedzały go od czasu do czasu tylko w snach. Jednak ten ból szybko koiło zaspokojenie pożądania w ramionach Emily.

Co będzie, gdy mu jej zabraknie? Szkoda czasu na zadawanie takich dziecinnych pytań. Kiedyś znajdzie sobie inną, nową kochankę, bez wątpienia wejdzie w sekretny związek, zapewne z młodą żoną dużo starszego mężczyzny, ale dojrzałą na tyle, by świetnie rozumieć zasady gry. Gdyby Emily wykazała się rozsądkiem, mógłby wydać ją za któregoś z dworzan i ich romans trwałby dalej.  Niestety, ta sama namiętność, która sprawia, że Emily jest tak wspaniałą kochanką, może być wskazówką, że nie zechce przystać na tradycyjną rolę królewskiej metresy.

18

Ta piękna wyspa na pewno by się jej spodobała.  Legenda powiada, że Niroli wynurzyła się z dna morskiego za sprawą samego Prometeusza, który podarował ją ludzkości.

Wspominając krainę dzieciństwa, oczami duszy widział wyspę skąpaną w słońcu, tak szczodrze obdarowaną przez bogów, że w wielu starych mitach nazywano ją rajem na ziemi. Lecz piękno zazwyczaj idzie w parze z okrucieństwem. Bogowie żądają wysokiej zapłaty za swoją łaskawą przychylność.

Przekonany, że już nie zaśnie, wstał z łóżka i zbliżył się do okna.

W nocy zerwał się silny wiatr. Strumienie deszczu gnane wichurą tłukły o szyby i wyginały nagie gałęzie drzew. Myśli Marca znowu powędrowały ku Niroli, którą regularnie nawiedzały sztormowe wichry. W trakcie przypływu mieszkańcy wyspy nie opuszczali swoich domostw w obawie przed falami, które z hukiem rozbijały się o wulkaniczne skały masywu górskiego tak potężnego i niedostępnego, że do tej pory ukrywali się tam potomkowie piratów. Rozwścieczone morze wydrążyło w skałach liczne jaskinie, a wiatr targał krzakami winorośli i drzewami oliwnymi, jakby chciał je ukarać za to, że po zbiorach ich owoce zostały ukryte przed nim w bezpiecznym miejscu.  W dzieciństwie Marco bardzo lubił z wysokości królewskiego zamku obserwować potęgę sztormu.  Klęczał na haftowanej poduszce w wykuszu za19 mkowego okna i marzył, by móc się bezpośrednio zmierzyć z tym żywiołem. Niestety, nie było mu dane wyjść na dwór i bawić się z dziećmi. Za sprawą dziadka siedział w zamkowych murach i poznawał historię rodu, przygotowując się do przyszłej roli monarchy.

Myśli kłębiły mu się w głowie. Uprzytomnił sobie, że to dziadek, a nie rodzice, ustanawiał oraz egzekwował wszelkie zasady dotyczące jego wychowania...  - Marco, chodź do łóżka. Zimno mi bez ciebie.  - W głosie Emily dźwięczała nuta obietnicy tak słodkiej, jak winne grona w porze zbiorów.  Odwrócił się. A jednak ją obudził...

Studio Emily miało skromną siedzibę nieopodal Sloane Street. Od pierwszej chwili, kiedy dostrzegł ją na jakimś koktajlu promocyjnym, wiedział, że musi ją zdobyć. Nie omieszkał natychmiast dać jej tego do zrozumienia. Przywykł robić wszystko po swojemu, uważał, że ma niekwestionowane prawo kształtować swoje życie, nawet jeśli oznaczało to narzucanie swojej woli innym. Nie znosił sprzeciwu.  Błyskawicznie dowiedział się, że Emily jest bezdzietną rozwódką, co czyniło ją idealną kandydatką na kochankę. Gdyby znał wówczas jej przeszłość, nie zawracałby sobie nią głowy ani przez chwilę. Ale zanim poznał prawdę, pociąg fizyczny okazał się tak silny, że już nie potrafił z tą kobietą zerwać.

Spoglądał w jej stronę, czując, jak wzbiera 20 w nim pożądanie. Walczył z nim teraz tak, jak czynił to przez całe życie, kiedy coś lub ktoś mógł przejąć nad nim kontrolę.

- Marco, stało się coś niedobrego?

Skąd w niej ten dar intuicji, która informuje ją o czymś, o czym ona nie może wiedzieć? Tego roku, kiedy zginęli jego rodzice, pora sztormów na Niroli zaczęła się zdecydowanie przed czasem.  Przypomniał sobie dzień, w którym otrzymał tę tragiczną wiadomość.

Zanim otworzył usta, Emily domyśliła się, że stało się coś złego. Mimo że doskonale wyczuwała jego emocje, zabrakło jej wiedzy albo podejrzliwości, by skojarzyć informację o śmierci jego rodziców z wiadomością podawaną przez media o śmierci następcy tronu Niroli. Była wyraźnie dotknięta, gdy oznajmił, że nie zabierze jej na pogrzeb rodziców, ale słowem się nie odezwała.  Być może nie chciała wszczynać sprzeczki, która mogłaby doprowadzić do zerwania, bo pomimo braku zainteresowania jego majątkiem zdawała sobie sprawę, że ucierpi na tym standard jej życia.  W opinii Marca nie było na świecie kobiety tak obojętnej jak Emily na korzyści materialne wynikające z faktu bycia jego kochanką. Dziadek go ostrzegał: otaczające cię kobiety oczekują od ciebie lawiny kosztownych prezentów i wcale się z tym nie kryją.

Pod osłoną ciemności Emily się skrzywiła. Miała sobie za złe błagalną nutę, która zadźwięczała 21 w jej pytaniu. Skoro tak siebie nie lubi za to, jaka się staje, to dlaczego się nie pohamuje? Zawsze musi się pakować w związki, które odbierają jej wiarę w siebie?

- Nic się nie stało.

Zadrżała. Kłopot z tym, że jak już zaczniemy niemal co godzinę się okłamywać w kwestii związku, gdy zaczynamy udawać, że wcale się nie przejmujemy tym, że jesteśmy tym „gorszym” partnerem, że nie jesteśmy szanowani, to brniemy w to dalej, pomyślała. Najchętniej unikamy prawdy, zamiast jej poszukiwać. Ale za tę sytuację może winić wyłącznie siebie.

Od samego początku wiedziała, jaki jest Marco, oraz na jakim związku mu zależy. Czasami, kiedy nachodził ją zły nastrój, tak jak teraz, wbrew sobie ulegała pokusie wyobrażania sobie innego Marca: nie tak bogatego, nie aż tak pociągającego, że może mieć każdą kobietę, którą zechce. Po prostu przeciętnego mężczyznę, który ma bardzo przeciętne cele w życiu: dom, żona... Ze ściśniętym sercem pomyślała o dzieciach.

Dlaczego jak idiotka się w nim zakochała? Od początku stawiał sprawę jasno: czego od niej oczekuje oraz co da jej w zamian. O miłości nie było mowy. Ale nie podejrzewała wtedy, że go pokocha.  W pierwszej fazie pożądała go tak bardzo, że bez namysłu przystała na czysto łóżkowy układ.  Tylko do siebie może mieć żal, że teraz tak cierpi, że musi oszukiwać i bać się, że pewnego 22 dnia Marco odkryje prawdę i odejdzie. Nienawidziła się za słabość i brak odwagi, by przyznać się do tego uczucia lub ponieść bolesne konsekwencje odejścia Marca. Kto wie? Być może rozstanie pomogłoby jej się odrodzić, odzyskać wolność. Być może, ale jest tchórzem, więc nie zdobędzie się na taki krok. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek odważny umiera raz, a tchórz tysiące razy. To coś dla niej. Powinna odejść i uporządkować emocje, a zamiast tego każdego dnia cierpi z powodu setek dowodów na to, że Marco jej nie kocha.  Ale za to jej pożąda. Nie potrafiła rozstać się z nadzieją, że to się zmieni, że pewnego dnia Marco popatrzy na nią i zrozumie, że ją kocha. Dopuści do swoich tajemnic i powie, że chce połączyć się z nią na zawsze.

ROZDZIAŁ DRUGI

O tym marzyła. W rzeczywistości jednak czuła, że coraz bardziej się od siebie oddalają. Poprzedniego dnia rano postanowiła stawić czoło swym obawom. Wzięła głęboki wdech.

- Marco... Zawsze byłam z tobą szczera...  - Źle. Nie da rady. Nie wykrztusi z siebie zasadniczego pytania: Czy chcesz, żebyśmy się rozstali?  Poza tym nie zawsze była szczera. Na przykład nie powiedziała mu, że go kocha.

Pochylił się ku niej. Miał ciemne, gęste włosy, krótko przycięte, ale na tyle długie, że gdy się kochali, mogła wczepić w nie palce. Jego oczy lśniły w półmroku. Odniosła wrażenie, że Marco zna bieg jej myśli i wie, jak bardzo go pragnie. Miał piekielnie przenikliwe spojrzenie. Skupił je na niej owego wieczoru, kiedy się poznali, kiedy nie bacząc na ostrzegawcze podszepty zdrowego rozsądku, pozwoliła się uwieść temu spojrzeniu drapieżnika...  Powinna teraz zażądać wyjaśnienia tej zmiany, którą w nim zaobserwowała, ale od dzieciństwa miała problemy z rozmawianiem o uczuciach.  Ukrywała je pod maską kamiennego spokoju i opanowania.  Dlatego, że bała się tego, co mogłoby 24 się stać, gdyby dała upust tym emocjom? Dlatego, że boi się prawdy?

Coś się stało. Marco się zmienił: zamknął się w sobie, jest zatroskany. Nie będzie udawała, że tego nie dostrzega. Znudził się nią? Chce z nią zerwać?  Ma go sprowokować do powiedzenia prawdy?  Tak byłoby lepiej, rozsądniej. Jej obawy się nie rozwieją, jeśli będzie je ignorowała.  - Twierdzisz, że zawsze jesteś szczera? Chcesz mi teraz powiedzieć, że to nieprawda?  On wie? Serce jej się ścisnęło. Domyślił się, co ją gnębi, a co gorsza, prowokuje ją do sprzeczki..., żeby mieć pretekst do zerwania.

- Pamiętasz tę kolację, kiedy opowiedziałaś mi o swoim małżeństwie? - podjął drwiącym tonem.  - Pamiętasz, jaka byłaś wtedy „szczera”, pamiętasz, o czym mi nie powiedziałaś?

Ogarnęło ją uczucie ulgi, ale i smutku. Jej małżeństwo!  Przez te prawie cztery lata wydawało się jej, że Marco zrozumiał, jak głębokie blizny pozostawiła jej przeszłość, ale okazuje się, że niewiele do niego dotarło.

- Wiesz dobrze, że nie zrobiłam tego specjalnie.  - Starała się mówić pewnym głosem. - Niczego przed tobą nie ukryłam.

Dlaczego akurat teraz poruszył ten wątek? Chyba nie użyje go jako argumentu za rozstaniem? Ten typ człowieka nie potrzebuje pretekstów. Marco jest zbyt apodyktyczny, by odczuwać potrzebę łagodzenia ciosów, które zamierza zadać.

25

Odwrócił od niej wzrok, zły na siebie. W tej chwili najbardziej zależy mu na uniknięciu sentymentalnych wspomnień związanych z początkiem tego romansu. Za późno. Wspomnienia same zaczęły napływać.

Zaprosił ją wtedy na kolację. Na samym wstępie przedstawił swój scenariusz tego spotkania, mówiąc jej prosto z mostu, że bardzo go podnieca, że cieszy go fakt, że jest rozwiedziona i nie ma dzieci.  - Pytam z czystej ciekawości... - zaczął. - Co było powodem rozwodu? - Zanim sprawy ruszą do przodu, wolałby poznać jej przeszłość.  Przez chwilę miał wrażenie, że Emily odmówi odpowiedzi. Ale zorientował się, że pojęła, że odmowa oznaczałaby koniec znajomości.

Kiedy zaczęła mówić, zdziwiło go jej wahanie.  Jąkała się, nerwowo bawiła sztućcami, wyglądała na zdenerwowaną. Wywnioskował z tego, że to ona jest winna rozpadu tego związku. Zapewne zdradziła męża. To, co usłyszał, wprost nie mieściło mu się w głowie. Już miał zarzucić jej kłamstwo, gdy powstrzymało go coś w jej spojrzeniu...  Teraz przypomniał sobie, jak był wstrząśnięty jej opowieścią, jak wbrew sobie jej współczuł, widząc, jak trudno jej o tym mówić.

- Kiedy miałam siedem lat, rodzice zginęli w wypadku drogowym. Wychowywał mnie dziadek ze strony ojca. Był wdowcem... Nie był dla mnie niedobry, ale nie znał się na dzieciach, zwłaszcza na małych dziewczynkach. Był emerytowa26 nym wykładowcą na uniwersytecie w Cambridge, spokojnym i kompletnie zagubionym w świecie.  Na dobranoc czytał mi Homera i Ajschylosa. O literaturze wiedział wszystko, ale nie miał pojęcia o życiu. Trzymał mnie pod kloszem. Kiedy miałam kilkanaście lat, zaczął chorować. Miał niewielkie grono przyjaciół złożone prawie wyłącznie z pracowników uczelni. Wśród nich był Victor.

- Victor?

- Victor Lewisham, mój były mąż. Najpierw był studentem dziadka, a potem sam został wykładowcą.  - Musiał być od ciebie dużo starszy.

- O dwadzieścia lat. - Przytaknęła. - Kiedy stan dziadka bardzo się pogorszył, dziadek mnie poinformował, że po jego śmierci zaopiekuje się mną Victor. Umarł kilka tygodni późnej. Byłam wtedy na pierwszym roku studiów. To był dla mnie wielki wstrząs. Straciłam jedynego krewnego...  Więc, kiedy Victor poprosił mnie o rękę, twierdząc przy tym, że dziadek na pewno by sobie tego życzył...  - Odwróciła wzrok. - Powinnam była się nie zgodzić - mówiła półgłosem. - Ale byłam przekonana, że sama sobie nie poradzę... Bałam się.  - Takie małżeństwo z konieczności. - Lekceważąco wzruszył ramionami. - Czy dobry był w łóżku?

Był zły na siebie o to, że to mało delikatne pytanie podszepnęla mu zazdrość. Do tej pory nie doświadczył nigdy jeszcze tego uczucia. Seks to 2 7 seks, cielesny apetyt zaspokajany w cielesnym akcie.  Żadnych emocji, bo i po co? W dalszym ciągu nie pojmował, co kazało mu tak zaatakować Emily, gdy wyobraził ją sobie z innym. Przecież ona jeszcze do niego nie należy. Gdy dostrzegł łzy w jej oczach, w pierwszej chwili tłumaczył je smutkiem z powodu nieudanego związku, ale czekała go niespodzianka.

- To małżeństwo... ten związek nie został skonsumowany - powiedziała cicho.

Przypomniał sobie, ile włożył wtedy wysiłku, by nie okazać zdumienia. Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu dotarło do niego, że nie powinien wzorem dziadka reagować niedowierzaniem, lecz postarać się o powściągliwość oraz cierpliwie czekać na dalszy ciąg jej wyznań.

- Byłam naiwna. To, że Victor nawet nie próbował namawiać mnie na seks... Uznałam, że postępuje tak przez wzgląd na mój młody wiek oraz brak doświadczenia - mówiła. - Potem, po ślubie...  Wcale go nie chciałam, więc było mi łatwo nie domagać się wyjaśnień. Gdyby inaczej mnie wychowywano, gdybym więcej czasu spędzała z rówieśnikami, pewnie wyczułabym, że coś jest nie w porządku. A tak zorientowałam się, dopiero gdy przyłapałam go w łóżku...

- Z kochanką.

- Z mężczyzną - wyszeptała. - Powinnam była się tego domyślić. Sądzę, że Victor był przekonany, że wiem... W tym związku traktował mnie jak 28 dziecko, od którego oczekuje się szacunku. To, że nakryłam go w łóżku ze studentem, musiało boleśnie zranić jego dumę. Nie mógł się z tym pogodzić, a ja uznałam, że tylko rozwód rozgrzeszy mnie z naiwności. Początkowo nie chciał się zgodzić.  Mam wrażenie, że miał poglądy bardziej zbliżone do poglądów mojego dziadka niż swojego pokolenia.  Nie potrafił zaakceptować swojej seksualności i dlatego kryl się za paraw...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin