SIERGIEJ SNIEGOW W J�DRZE GALAKTYKI PRZE�O�Y� TADEUSZ GOSK DYSHARMONIA GWIEZDNA 1. Tego dnia, doskonale to pami�tam, lun�� niezapowiedziany deszcz. Widocznie instalacje Zarz�du Osi Ziemskiej uleg�y jakiej� drobnej awarii, bo �wi�to Wielkiej Burzy Letniej mia�o si� odby� dopiero za tydzie�. A tymczasem strugi ulewy �omota�y o szyby, za� na bulwarze woda si�ga�a zaskoczonym przechodniom po kostki. Pop�dzi�em na werand� osiemdziesi�tego pietra i z rozkosz� wystawi�em twarz na niezaprogramowany deszcz, �owi�c ustami grube krople. Oczywi�cie natychmiast przemok�em do suchej nitki i kiedy Mary mnie zawo�a�a, nie odezwa�em si�. Wiedzia�em, �e si� na mnie gniewa. Nigdy zreszt� wybiegaj�c na deszcz nie zak�ada�em p�aszcza, co nieodmiennie wywo�ywa�o jej niezadowolenie. Mary nie rezygnowa�a: � Eli! Eli! Zejd� na d�! Romero chce z tob� m�wi�. Skwapliwie wr�ci�em do mieszkania. Po�rodku pokoju sta� Pawe�. Oczywi�cie nie on sam z krwi i cia�a, lecz tylko jego przestrzenny wizerunek, ale technika ��czno�ci osi�gn�a ju� tak� doskona�o��, �e stereofantom, przynajmniej dla mnie, niczym na oko nie r�ni si� od �ywego cz�owieka. � Drogi admirale! Mam z�e wiadomo�ci! Ju� od co najmniej dwudziestu lat nie jestem admira�em, ale Romero nadal si� tak do mnie zwraca. � Wreszcie rozszyfrowali�my okoliczno�ci, w jakich uleg�y zag�adzie wyprawy naszych przyjaci� Allana i Leonida. Musz� pana z najwy�szym ubolewaniem poinformowa�, i� pierwotna hipoteza o przypadkowej awarii zasta�a definitywnie obalona. Nie potwierdzi�o si� r�wnie� przypuszczenie, �e Leonid i Allan pope�nili jakie� b��dy lub przedsi�wzi�li nieprzemy�lane dzia�ania. Wszystkie ich rozkazy zosta�y dok�adnie przeanalizowane i po�miertnie zaaprobowane przez Wielk� Maszyn� Akademick�, kt�ra stwierdzi�a, i� dzia�ania naszych biednych przyjaci� by�y najlepsze z mo�liwych w tych straszliwych warunkach, w jakich si� znale�li. � Chce pan powiedzie� � zacz��em, ale Pawe� nie pozwoli� mi doko�czy�. By� tak zdenerwowany, �e zapomnia� o swoich znakomitych manierach. � Tak, w�a�nie to, admirale! Chocia� Allan i Leonid niczego si� nie domy�lali, toczono przeciw nim dzia�ania bojowe! Meldowali o naturalnych kieskach �ywio�owych, my za� w trakcie analizy wykryli�my celowe wrogie dzia�ania. Opisywali niecodzienne zjawiska przyrodnicze, kt�re w gruncie rzeczy by�y okrutnymi ciosami podst�pnego przeciwnika, konsekwentnie wznosz�cego przeszkody na ich drodze. Nie by�o gro�nych �ywio��w, drogi admirale, tylko bezpardonowa wojna! Nasza pierwsza wyprawa do j�dra Galaktyki zgin�a na gwiezdnym polu bitwy, a nie w wyniku igraszki �ywio��w � taka jest smutna prawda o losach eskadr Allana i Leonida. Romero zawsze wyra�a� si� kwieci�cie. Od kiedy zosta� wybrany do Wielkiej Rady i mianowany g��wnym historiografem Zwi�zku Mi�dzygwiezdnego ta jego zabawna cecha przybra�a jeszcze na sile. By� mo�e ludzie w staro�ytno�ci rozmawiali tylko w ten spos�b, ale mnie osobi�cie jego nazbyt wyszukany styl czasami mocno irytuje, zw�aszcza kiedy pos�uguje si�, nim do omawiania jakich� zwyk�ych, powszednich spraw. Teraz jednak �w styl by� zupe�nie na miejscu. O zag�adzie pierwszej wyprawy do j�dra Galaktyki nie mo�na by�o m�wi� inaczej. Zapyta�em: � Kiedy odb�dzie si� pogrzeb poleg�ych? � Za tydzie�. Admirale, jest pan pierwsz� osob�, kt�r� poinformowano o okoliczno�ciach zag�ady wyprawy galaktycznej. Naturalnie domy�la si� pan, dlaczego Rada zwr�ci�a si� najpierw do pana! � Przeciwnie, nie mam najmniejszego poj�cia, dlaczego tak si�. sta�o! � Wielka Rada pragnie zasi�gn�� pa�skiej opinii. � Romero powiedzia� to z takim naciskiem, jakby powierza� mi tajemnic� r�wnie wa�n� jak prawda o zag�adzie wyprawy. � Prosimy, aby zechcia� pan zastanowi� si� nad tym, co panu powiedzia�em. � Zastanowi� si� � powiedzia�em i wizerunek Romera rozp�yn�� si� w powietrzu. Narzuci�em p�aszcz i wr�ci�em do wisz�cego ogrodu na osiemdziesi�tym pi�trze. Wkr�tce zjawi�a si� tam r�wnie� Mary. Obj��em j� ramieniem i przytuli�em. Jasny ranek zamieni� si� w mroczny wiecz�r, nie by�o wida� ani chmur, ani drzew na bulwarze, ani nawet krzew�w na werandzie sze��dziesi�tego pietra. Na �wiecie by� tylko deszcz, po�yskliwy, rozg�o�ny, �piewny i rozbuchany, �e zat�skni�em za skrzyd�ami, abym m�g� sam na sam zmierzy� si� w powietrzu ze strumieniami tej triumfuj�cej wody. Lot awionetk� jednak nie daje tej pe�ni wra�e�. � Wiem, o czym my�lisz � powiedzia�a Mary. � Tak � odpar�em. � Dok�adnie trzydzie�ci lat temu r�wnie� w czasie �wi�ta Burzy Letniej lecia�em w�r�d strumieni wody, ty za� zarzuci�a� mi, �e zachowuj� si� zbyt lekkomy�lnie w powietrzu. Zestarzeli�my si�, Mary. Teraz ju� bym nie zdo�a� utrzyma� si� w j�drze wy�adowa� elektrycznych. Czasami wr�cz przera�a mnie fakt, i� Mary o wiele lepiej ode mnie samego potrafi zanalizowa� moje w�asne odczucia i nastroje. U�miechn�a si� ze smutkiem. � My�la�e� o czym� zupe�nie innym � powiedzia�a. � �a�ujesz, �e nie by�o ci� w tym zak�tku Wszech�wiata, w kt�rym zgin�li nasi przyjaciele. Wydaje ci si�, �e gdyby� tam by�, wyprawa wr�ci�aby bez takich strat, � Dyktuj� ten tekst w kokonie bytu pozaczasowego. Co to znaczy wyt�umacz� p�niej. Przede mn� w przezroczystym pojemniku zawieszonym w polu si�owym spoczywaj� nieruchomo zw�oki, obrzydliwe i niezniszczalne, zw�oki zdrajcy, kt�ry zepchn�� nas w otch�a� bez wyj�cia. Na tr�jwymiarowych ekranach widniej� pejza�e niewyobra�alnego, nieprawdopodobnego �wiata, piek�o katastrofalnego gwiezdnego wiru. Wiem ponad wszelk� w�tpliwo��, �e ten potworny �wiat jest mi obcy, nieludzki, wrogi nie tylko wszystkiemu co �ywe lecz r�wnie� wszystkiemu co rozumne. I ju� nie wierz�, �e m�j udzia� w wyprawie mo�e zapobiec stratom. Odpowiadam za nasz� wypraw� i �wiadomie prowadz� j� drog�, na kt�re] ko�cu najprawdopodobniej czyha zguba. Taka jest prawda. Je�li te notatki jakim� cudem dotr� na Ziemie, niechaj ludzie dowiedz� si�: wyra�nie widz� gro�n� prawd� i ca�kowicie u�wiadamiam sobie w�asn� win�. Nic nie mo�e mnie usprawiedliwi�! To nie jest krzyk rozpaczy, tylko zimna konkluzja. A owego dnia na pi�knej zielonej Ziemi, na Ziemi teraz niewyobra�alnie dalekiej, w�r�d radosnego plusku ulewy odpowiedzia�em �onie ze smutkiem: � Pragn� bardzo wielu rzeczy, Mary! Pragnienia zwi�kszaj� inercje, bezw�adno�� istnienia � najpierw ci�gn� do przodu, a potem hamuj� uwi�d. W m�odo�ci i staro�ci cz�owiek pragnie wi�cej ni� mo�e osi�gn��. Niestety, jestem za stary na moje marzenia� Teraz pozostaje nam tylko jedno, moja droga, po prostu spokojnie i w pokorze usycha�. Tylko to: spokojnie usycha�! 2. Na kosmodromie, gdzie l�dowa� gwiazdolot z Perseusza, nie by�em, na uroczysto�ci �a�obne w sali Wielkiej Rady nie poszed�em, stereoekrany w moim pokoju wy��czy�em. Mary zrelacjonowa�a mi potem ze Izami w oczach przebieg obu uroczysto�ci. Wys�ucha�em jej w milczeniu i poszed�em do siebie. Gdybym tak zachowa� si� w pierwszych latach naszej znajomo�ci, �ona zarzuci�aby mi brak serca, ale teraz doskonale mnie rozumia�a. Na Ziemi od dawna ju� nie ma �adnych chor�b, nawet s�owo �lekarz� znikn�o ze s�ownika, ale stanu, w jaki popad�em po zapoznaniu si� z przebiegiem wyprawy Allana i Leonida, nie mo�na by�o nazwa� inaczej, jak tylko chorob�. �To nie�atwo jest prze�y� � powiedzia� Romero, wr�czaj�c mi kaset� z zapisem wszystkich wydarze� poczynaj�c od startu wyprawy z Trzeciej Planety w Uk�adzie Perseusza i ko�cz�c na powrocie do bazy statk�w z martwymi za�ogami. Mia� racj�, tego nie da�o si� �atwo prze�y�, to trzeba by�o wr�cz ci�ko odchorowa�. Prawdopodobnie nie poszed�bym tak�e na uroczysty pogrzeb ofiar, gdybym nie dowiedzia� si�, �e na Ziemi� przylecia�a Olga. Z pewno�ci� nie wybaczy�aby mi, gdybym nie odda� ostatniej pos�ugi jej m�owi. Nale�a�o te� zobaczy� si� ze starymi przyjaci�mi � Orlanem i Gigiem, Osim� i Gracjuszem, Karnaginem i Trubem, kt�rzy przybyli wraz z Olg� na jej �Orionie�, aby uczestniczy� w uroczystym z�o�eniu proch�w w Panteonie. Mimo wszystko jednak d�ugo nie mog�em si� zdecydowa� na wyj�cie z domu. Ba�em si�, �e nie znios� ceremonii �a�obnych. Romero uprzedzi� mnie, �e powinienem wyg�osi� mow�, a c� ja mog�em powiedzie� poza tym, �e polegli byli m�nymi pionierami Kosmosu i �e bardzo ich kocha�em? W Sali Ceremonii �a�obnych Panteonu zebrali si� krewni i przyjaciele poleg�ych. Olga rozp�aka�a si� i opar�a g�ow� na mym ramieniu, a ja ze wsp�czuciem g�adzi�em jej siwe w�osy. Olga najd�u�ej z nas wszystkich opiera�a si�. niszcz�cemu wp�ywowi czasu, ale nieszcz�cie kompletnie j� za�ama�o. Z trudem, �eby tylko co� powiedzie�, wymamrota�em: � Olu, mog�aby� wybra� jaki� inny kolor w�os�w, to przecie� takie proste. Nadal wszystko bra�a dos�ownie. Teraz te� potraktowa�a moje s�owa powa�nie i u�miechn�a si� z takim smutkiem, �e omal si� nie rozp�aka�em. � Leonidowi podoba�am si�. taka, jaka jestem, a poza nim nie ma si� dla kogo upi�ksza�. Wraz z Olg� przysz�a na pogrzeb Irena, jej c�rka. Nie widzia�em Ireny co najmniej pi�tna�cie lat i zapami�ta�em j� z tamtych czas�w jako rozkapryszon�, nie�adn� dziewczynk�., podobn� jak dwie krople wody do Leonida i z jego charakterem. Dawniej cz�sto si� dziwi�em, �e Irena tak ma�o wzi�a od matki jej rozs�dku, spokoju, jej umiej�tno�ci przenikania do sedna ka�dej tajemnicy i niez�omnej woli ukrytej pod pozorami mi�kko�ci, dobrego wychowania i nieudawanej �yczliwo�ci dla wszystkich. A w Panteonie ujrza�em kobiet� � smuk�� i smag��, porywcz�, m�wi�c� szybko i zdecydowanie, o energicznych ruchach i takich ogromnych czarnych oczach, �e trudno by�o od nich oderwa� wzrok. Irena wydala mi si� jeszcze bardziej podobna do Leonida ni� dawniej, przy czym nie by�o to podobie�stwo ...
izebel